-
ArtykułyNie jestem prorokiem. Rozmowa z Nealem Shustermanem, autorem „Kosiarzy” i „Podzielonych”Magdalena Adamus7
-
ArtykułyEdyta Świętek, „Lato o smaku miłości”: Kocham małomiasteczkowy klimatBarbaraDorosz3
-
ArtykułyWystarczająco szalonychybarecenzent0
-
ArtykułyPyrkon przygotował ogrom atrakcji dla fanów literatury! Co dzieje się w Strefie Literackiej?LubimyCzytać1
Biblioteczka
"Śniadanie u Tiffany'ego" czytuję co dwa lata. Jest krótkie, przyjemne, napisane z niezwykłym luzem. Często słyszę od innych, że to przereklamowana pozycja (ale film się podoba), nie ma w niej specjalnego dramatyzmu i zaskakujących zwrotów akcji. Dla mnie właśnie to jest największą siłą książki - brak efekciarstwa. Truman nadrobił to niepodrabialnym stylem.
"Śniadanie u Tiffany'ego" czytuję co dwa lata. Jest krótkie, przyjemne, napisane z niezwykłym luzem. Często słyszę od innych, że to przereklamowana pozycja (ale film się podoba), nie ma w niej specjalnego dramatyzmu i zaskakujących zwrotów akcji. Dla mnie właśnie to jest największą siłą książki - brak efekciarstwa. Truman nadrobił to niepodrabialnym stylem.
Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to
W filmie "Capote" z 2005 roku tytułowy bohater grany przez (fenomenalnego) Philipa Seymoura Hoffmana stwierdza: "Stworzyłem arcydzieło". Wydawca pyta go: "A ile ma stron?", na co Capote odpowiada: "Ani jednej, ale wiem, że to jest to".
Absolutny klasyk.
W filmie "Capote" z 2005 roku tytułowy bohater grany przez (fenomenalnego) Philipa Seymoura Hoffmana stwierdza: "Stworzyłem arcydzieło". Wydawca pyta go: "A ile ma stron?", na co Capote odpowiada: "Ani jednej, ale wiem, że to jest to".
Absolutny klasyk.
Z początku można odnieść wrażenie, iż główny bohater to prostak i malkontent. Na drugi dzień po skończeniu książki i przeanalizowaniu kilku wątków stwierdzam, że popieram jego podejście. Spotyka na swojej drodze ludzi, co tu dużo mówić, prostackich, naiwnych i bezrefleksyjnych. Bardzo ciekawie opisana jest relacja z nauczycielem historii. Nie licząc małoletniej siostry, nauczyciel jest jedyną osobą, która w jakimś procencie rozumie rozczarowania Holdena.
Z początku można odnieść wrażenie, iż główny bohater to prostak i malkontent. Na drugi dzień po skończeniu książki i przeanalizowaniu kilku wątków stwierdzam, że popieram jego podejście. Spotyka na swojej drodze ludzi, co tu dużo mówić, prostackich, naiwnych i bezrefleksyjnych. Bardzo ciekawie opisana jest relacja z nauczycielem historii. Nie licząc małoletniej siostry,...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo toPodczas czytania czuć palące słońce i suchość w ustach. Steinbeck ma niezwykły talent do opisywania detali (podróż żółwia). Jedno z najlepszych zakończeń, jakie przeczytałem - metaforycznie piękne i prawdziwe.
Podczas czytania czuć palące słońce i suchość w ustach. Steinbeck ma niezwykły talent do opisywania detali (podróż żółwia). Jedno z najlepszych zakończeń, jakie przeczytałem - metaforycznie piękne i prawdziwe.
Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to
Film z 1953 roku znam na pamięć. Bardzo mi się podobał. Książka całkowicie mnie zmiażdżyła. Przeczytałem ją dwa razy w ciągu ostatnich pięciu lat. Nie będę rozwodzić się nad poszczególnymi wątkami, wspomnę jedynie, iż postać Karen Holmes jest po prostu nieziemska. W filmie wciela się w nią Deborah Kerr i jestem pełen podziwu dla tej aktorki. Jej gra, zmysłowość, seksapil... perfekcja.
Szkoda, że nie wykorzystano w filmie wątku z obozu karnego i pominęli postać Jacka Malloy'a.
Biorąc pod uwagę lata, w jakich powstawał film, uważam, że nie można było zrobić tego lepiej. Co do samej powieści - na chwilę obecną stwierdzam, że to najlepsza książka, jaką w życiu przeczytałem. Na pewno do niej wrócę.
Film z 1953 roku znam na pamięć. Bardzo mi się podobał. Książka całkowicie mnie zmiażdżyła. Przeczytałem ją dwa razy w ciągu ostatnich pięciu lat. Nie będę rozwodzić się nad poszczególnymi wątkami, wspomnę jedynie, iż postać Karen Holmes jest po prostu nieziemska. W filmie wciela się w nią Deborah Kerr i jestem pełen podziwu dla tej aktorki. Jej gra, zmysłowość, seksapil......
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to
"Pnin" to pierwsza praca Vladimira Nabokova, jaką przeczytałem. To, co podoba mi się w tej książce najbardziej, to sposób jej napisania. Zdania ciągną się przez całą stronę, odgrodzone tysiącami przecinków, a czytelnik nie ma problemu z interpretacją tekstu, nie gubi się w tym, co właśnie przeczytał. Sama historia wydaje się dość prosta, ale postać narratora w tej pozycji to coś wspaniałego. Nigdy wcześniej nie spotkałem się z tak oryginalnym stylem pisarskim. Gdyby nie techniczna strona książki, dałbym siedem gwiazdek.
"Pnin" to pierwsza praca Vladimira Nabokova, jaką przeczytałem. To, co podoba mi się w tej książce najbardziej, to sposób jej napisania. Zdania ciągną się przez całą stronę, odgrodzone tysiącami przecinków, a czytelnik nie ma problemu z interpretacją tekstu, nie gubi się w tym, co właśnie przeczytał. Sama historia wydaje się dość prosta, ale postać narratora w tej pozycji...
więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to