rozwiń zwiń

Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach:

Główna bohaterka, Grace, jest zakompleksioną, podejrzliwą kobietą, która zmaga się z depresją po stracie najlepszej przyjaciółki i ma tendencje do przypisywania sobie winy za absolutnie wszystko - osobiście ta cecha charakteru niesamowicie mnie drażniła, bo rzeczy, za które bohaterka się winiła bywały wielokrotnie dość absurdalnie.
Książkę czyta się szybko, potrafi nawet wciągnąć, pomimo absolutnie przewidywalnej akcji. Od samego początku było wiadomo, że to Anna będzie złym charakterem, od kiedy tylko pierwszy raz spotkała się z protagonistką. Kiedy tylko doszło do sceny spotkania z Danem, wiedziałam już że znali się oni wcześniej i mieli albo nadal mają romans. Większość fabuły nie była więc dla mnie zaskoczeniem, zwłaszcza, że "subtelne" manipulacje Anny były tak oczywiste, że kazało to wątpić w inteligencję głównej bohaterki, że się nie zorientowała - nagle zaczęła otaczać ją seria nieszczęśliwych wypadków, zawsze powiązana z Anna, a jednak ona tego nie dostrzegała, póki nie było za późno.
Zakończenie i sam motyw śmierci Charlie są bardzo naciągane - widać, że autorka chciała wykorzystać rzadką chorobę genetyczną, ale nie bardzo wiedziała jak to ugryźć. Zespół Marfana wiąże się z wieloma objawami ze strony układu mięśniowego, kostnego i wzroku. Ogółem choroby genetyczne są zwykle trudne do przegapienia, natomiast autorka zachowała sobie z tego jedynie wysoki wzrost i nagłą niewydolność układu krążenia (to co, Charlie jako dynamiczny dzieciak nie biegała z innymi w dziecińśtwie? Nie miała w-fu w szkole? Nawet jeśli serce nie padłoby od razu, to miałaby objawy!)
Książka była mnie w stanie zaskoczyć tylko w kilku drobnych detalach. Napisana została dosyć dobrze, na tyle, że ta beznadziejna narracja pierwszoosobowa w czasie teraźniejszym nie raziła aż tak mocno.

Główna bohaterka, Grace, jest zakompleksioną, podejrzliwą kobietą, która zmaga się z depresją po stracie najlepszej przyjaciółki i ma tendencje do przypisywania sobie winy za absolutnie wszystko - osobiście ta cecha charakteru niesamowicie mnie drażniła, bo rzeczy, za które bohaterka się winiła bywały wielokrotnie dość absurdalnie.
Książkę czyta się szybko, potrafi nawet...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Lekka, przyjemna opowieść, która zupełnie nie wybija się na tle innych. Schematyczna i przewidywalna, już po pierwszy kilku stronach można wiedzieć jak się skończy (ha, nawet po przeczytaniu krótkiego opisu na przodzie książki, spoilery wszędzie), a zatem i nie wciąga - bo jak może wciągnąć coś, czego wynik z góry jest znany?
Odnoszę wrażenie, że autorka za bardzo uległa fascynacji zmiennokształtnością, bo jest ona aż nadto wyeksponowana, przy tylko lekkim zarysowaniu innych umiejętności. Widać niekonsekwencję - raz główna bohaterka może używać magii bez życzenia, raz nie. Tworzy cenne rzeczy z niczego, zmienia kształty, a innym razem jest przecież taka słaba i ograniczona!
Niby nie może oddalać się od Aladyna, ale z drugiej strony urządza sobie piesze wycieczki i nagle, nagle jej cel jest akurat w odpowiedniej odległości - no trochę poza, ale mimo nakreślania tego tak, że jak tylko Zahra oddali się dalej niż powinna, to natychmiast spotkają ją konsekwencje, autorka przedłuża to jakimiś bólami itp., a potem w ogóle o tym zapomina, byle żeby głównej bohaterce udało się zrobić to, co powinna.
Widać brak pomysłu, jak rozwiązać problem z ograniczeniami, które autorka sama przecież swojej bohaterce narzuciła.
Zresztą, niechętnie ona narzuca w ogóle jakieś konsekwencje głównej bohaterce, która swoją drogą jest niezbyt dojrzała jak na swoje 4 tysiące lat. Aladyn też jest postacią niesamowicie płytką i nie potrafiącą wzbudzić sympatii.
Kaspida bardziej się ratuje, jednak nadal nie ma "tego czegoś", nadal jest jednowymiarowa.
Nie wiem, co inni widzą w tej książce, ale dla mnie wisienką na torcie, dla której na pewno nie sięgnę po następny tom, jest narracja.
Z trudem przełykam narrację pierwszoosobową, której w ostatnich latach niestety się namnożyło, ale już narracja pierwszoosobowa w czasie teraźniejszym jest dla mnie absolutnie nie do zniesienia. Męczyłam się straszliwie czytając to.

Lekka, przyjemna opowieść, która zupełnie nie wybija się na tle innych. Schematyczna i przewidywalna, już po pierwszy kilku stronach można wiedzieć jak się skończy (ha, nawet po przeczytaniu krótkiego opisu na przodzie książki, spoilery wszędzie), a zatem i nie wciąga - bo jak może wciągnąć coś, czego wynik z góry jest znany?
Odnoszę wrażenie, że autorka za bardzo uległa...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to

Okładka książki Dieta podczas chemioterapii. Pięć kroków do wzmocnienia zdrowia w trakcie leczenia raka Joseph Dispenza, Mike Herbert
Ocena 4,5
Dieta podczas ... Joseph Dispenza, Mi...

Na półkach: ,

Dwie gwiazdki daję tylko dlatego, że książkę można potraktować jako źródło paru całkiem fajnych przepisów i dlatego że autor, w przeciwieństwie do wielu naturoterapeutów nie demonizuje medycyny konwencjonalnej.

I to tyle z plusów. Autor we wstępie podaje, że sam był opiekunem osoby chorej na nowotwór i wtedy zauważył, że trudno o rzetelne, kompleksowe źródło informacji na temat diety podczas chemioterapii, więc postanowił wykorzystać wiedzę nabytą podczas własnej, samodzielnej nauki na ten temat i napisać książkę opartą o rzetelne źródła.
A potem cytuje New York Times'a, co tworzy dla mnie jasne wrażenie, że mimo że w bibliografii pozycja jest podana już inaczej, ten człowiek nawet nie przeczytał pełnego badania, więc nie może ocenić jego rzetelności. Poza tym, opiewa on Campbella i Paulinga i jego fanów. Przy czym Campbell znany jest ze swojego zamkniętego spojrzenia na tylko jedną i prawidłową drogę i naginania faktów tak żeby pasowały (co autor chętnie robi za nim, na przykład demonizując całe białko zwierzęce - wobec chorych zagrożonych skrajnym niedożywieniem i kacheksją! - na podstawie badań związanych z CZERWONYM mięsem), a badania Paulinga zostały już dawno szeroko skrytykowane pod kątem doboru metodologii tak, żeby wyniki wyszły pod tezę.
Rzetelność? Można zapomnieć.

Autor oferuje osobom chorym na raka i leczących się z pomocą chemioterapii: suplementy, lewatywy z kawy i kąpiele w wybielaczu. W tym trzecim przypadku zaznacza co prawda, że taka ilość, jakiej się używa do kąpieli, nie będzie szkodliwa, ale zaledwie kawałek dalej mamy ostrzeżenie dotyczące skutków ubocznych, jak np. wysuszona skóra.

Brakuje tutaj spójności. Autor zaprzecza sam sobie. Wspomniane lewatywy z kawy. Mają podobno oczyszczać organizm. Tak jak i pobudzenie pracy nerek różnymi sposobami. Natomiast kofeina jest już zła, bo odwadnia. Jak można pobudzić pracę nerek, inaczej niż poprzez zwiększenie w nich wydalania - wody, toksyn, kilku innych składników moczu - pozostaje dla mnie tajemnicą.

Widać braki wiedzy. Najbardziej ubawiło mnie zdanie "polisacharydy, takie jak selen". Już pominę nazywanie składników mineralnymi minerałami, bo to akurat może być wina tłumaczenia i bardzo często się z tym spotykam.

Książka jako fantastyka i dobra komedia? Tak. Jeśli ktoś chce rzetelnego źródła wiedzy, należy poszukać gdzieś indziej.

Dwie gwiazdki daję tylko dlatego, że książkę można potraktować jako źródło paru całkiem fajnych przepisów i dlatego że autor, w przeciwieństwie do wielu naturoterapeutów nie demonizuje medycyny konwencjonalnej.

I to tyle z plusów. Autor we wstępie podaje, że sam był opiekunem osoby chorej na nowotwór i wtedy zauważył, że trudno o rzetelne, kompleksowe źródło informacji na...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Książka niedopracowana i zawierająca mało konkretnych informacji. Autorka sprawia wrażenie, jakby nie mogła zdecydować się, czy kieruje ją do ekspertów, czy laików. Z jednej strony tłumaczy podstawy podstaw i omawia szeroko jak powinna wyglądać tradycyjna dieta papkowata bez modyfikacji, przy problemach z układem pokarmowym. Z drugiej strony podaje informacje o tym ile trzeba spożywać gram białka/kg m.c, co dla przeciętnej osoby, która nie ma zamiaru liczyć gram spożytego białka nie jest w żadnym razie informacją praktyczną.
W książce znalazły się błędy merytoryczne mające swoje źródło prawdopodobnie w skrótach myślowych np. „w ograniczonej ilości zalecane jest mleko (może powodować zaburzenia wchłaniania i trawienia laktozy […]”, co jest oczywistą bzdurą, bo to zaburzenia wchłaniania i trawienia laktozy powodują symptomy po spożyciu mleka, a nie mleko powoduje zaburzenia wchłaniania i trawienia laktozy.
Dodatkowo w książce znajdują się urwane zdania, jak np. „Po resekcji żołądka bardzo często dochodzi do nie
manny lub kaszy kukurydzianej […]”, a więc redaktor też się niespecjalnie spisał, nie wyłapując takich błędów.
Zero informacji na temat tego, w jaki sposób można za pomocą diety wspomagać leczenie, a nie tylko łagodzić objawy i zapobiegać utracie masie ciała. Żadnej wzmianki o diecie ketogennej, która może grać rolę w niektórych typach nowotworów – a chętnie dowiedziałabym się, czy rzeczywiście to działa i czy nie jest niebezpieczne!
Ostatecznie książka nie wydaje się być na temat, jaki wynikałby z tytułu, bo nie ma w niej wzmianki o walce z rakiem (jedynie o prewencji), a o zachowaniach podtrzymujących, stanowiących absolutne minimum w postępowaniu w tej jednostce chorobowej.
Nie wspominając już o usilnym reklamowaniu Nutridrinków i rodziny na niemalże każdej stronie, które w większości bardziej przeszkadzają, niż pomagają, a do tego zawierają laktozę, której często chory nie toleruje.
Do plusów należy przede wszystkim to, że podstawowe informacje zostały przedstawione w sposób prosty i przystępny dla kogoś, kto nie zetknął się wcześniej z tematem. Książka zawiera też ciekawe, proste przepisy, które ułatwią stosowanie się do diety w praktyce. Cenny jest ostatni rozdział omawiający praktyczne wskazówki, jak radzić sobie z objawami występującymi podczas leczenia nowotworów.
Książki nie polecam nikomu, kto ma jakiekolwiek pojęcie w temacie żywienia – nawet niekoniecznie w nowotworach – niczego nowego się taka osoba nie dowie.

Książka niedopracowana i zawierająca mało konkretnych informacji. Autorka sprawia wrażenie, jakby nie mogła zdecydować się, czy kieruje ją do ekspertów, czy laików. Z jednej strony tłumaczy podstawy podstaw i omawia szeroko jak powinna wyglądać tradycyjna dieta papkowata bez modyfikacji, przy problemach z układem pokarmowym. Z drugiej strony podaje informacje o tym ile...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Bardzo prosty, ale ciekawy język. Barwne porównania choćby do bohaterów komiksów Marvela sprawiają, że czytanie jest przyjemniejsze niż w przypadku niejednej książki fabularnej, nawet jeśli akurat zna się już przedstawiane informacje.

A informacji książka zawiera mnóstwo. Autorka doskonale potrafi pokazać, jaką pasją obdarzyła jelita, z kartek po prostu wylewa się entuzjazm oraz nie ma żadnych tematów tabu. Książka obfituje w różnego rodzaju ciekawostki, z których niektóre mogą naprawdę zaskoczyć, a także wiedzę, która nie jest jeszcze powszechnie znana.
Z czystym sercem mogę polecić każdemu, kto chce dowiedzieć się czegoś więcej o naszych jelitach i o tym, jak wpływają na nasze funkcjonowanie.

Jedynym minusem jest fakt, że autorka, przytaczając badania i informacje, nie zamieszczała do nich odnośnika do autora. Spis literatury jest co prawda na końcu, podzielony na rozdziały, jednak o wiele wygodniej byłoby sprawdzać rzetelność informacji, które mnie zaskoczyły, jeśli wiedziałabym, z którego dokładnie artykułu autorka je czerpała.

Bardzo prosty, ale ciekawy język. Barwne porównania choćby do bohaterów komiksów Marvela sprawiają, że czytanie jest przyjemniejsze niż w przypadku niejednej książki fabularnej, nawet jeśli akurat zna się już przedstawiane informacje.

A informacji książka zawiera mnóstwo. Autorka doskonale potrafi pokazać, jaką pasją obdarzyła jelita, z kartek po prostu wylewa się...

więcej Pokaż mimo to