Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach:

Ze względu na rozgłos towarzyszący wydaniu książki niemal każdy mniej więcej wie, jakiego tematu podjął się Houellebecq. Osobiście wyobrażałem sobie jakąś skrajną dystopię, terror, siejący postrach krwawy reżim, codzienny strach o własne życie itd. Sporym zaskoczeniem (pozytywnym) była więc wizja, w której dokonuje się niemal aksamitna rewolucja, a ludzie, których dotychczasowe życie stanowiło raczej dokładną odwrotność tego, do czego zmierzają religijni i polityczni przywódcy islamu, ze zdumieniem odkrywają dla siebie zalety z radykalnej społecznej zmiany. Piszę, że było to zaskoczenie pozytywne, bo coś w rodzaju "Roku 1984", tyle że w wersji muzułmańskiej teokracji groziłoby banałem. Pisarz zadał sobie większy trud i stworzył o wiele mniej narzucającą się wizję, co nie znaczy, że nie jest ona pesymistyczna. Pesymizm ten ma jednak swe źródło przede wszystkim w łatwości, z jaką ludzie "normalni" mogą przełknąć zmiany, które do niedawna były nie do pomyślenia. Podsumowując, uważam, że Houellebecq poradził sobie z tematem świetnie, a jego umiarkowana dystopia kojarzy mi się z przeczytanym w ubiegłym miesiącu "Spiskiem przeciwko Ameryce" niedawno zmarłego Philipa Rotha. Tam również Autor nie popadł w przesadę i ukazał historię alternatywną w różnych odcieniach szarości.

Dodatkowym atutem jest ironiczny i złośliwy humor, obecny zwłaszcza w zapisach przemyśleń zgorzkniałego bohatera, podanych w iście Bernhardowskim stylu. Bardzo odpowiadało mi też umieszczenie akcji w środowisku akademickim. Odwołania do Huysmansa mają oczywiście swój paraboliczny sens - w gruncie rzeczy los tego pisarza, a zwłaszcza punkt końcowy jego życiowej drogi stają się udziałem zafascynowanego nim bohatera.
Gdy idzie o wątki seksualne, naturalizm obecny we wszystkich dotychczas przeczytanych powieściach Houellebecqa podoba mi się już mniej, ale, cóż, ten typ tak ma. Niezbyt rozwinięte i zarazem żywe są postacie inne niż centralna. Realizm i wiarygodność pisarza manifestują się w największym stopniu w wewnętrznych przeżyciach głównego bohatera, co również wydaje mi się dla Autora charakterystyczne (choć jak dotąd czytałem tylko "Cząstki elementarne" i "Mapę i terytorium").

Mimo to zdecydowanie polecam, i to pomimo wielkiego szumu wokół tej powieści (który przeważnie skutkuje sporym rozczarowaniem).

Ze względu na rozgłos towarzyszący wydaniu książki niemal każdy mniej więcej wie, jakiego tematu podjął się Houellebecq. Osobiście wyobrażałem sobie jakąś skrajną dystopię, terror, siejący postrach krwawy reżim, codzienny strach o własne życie itd. Sporym zaskoczeniem (pozytywnym) była więc wizja, w której dokonuje się niemal aksamitna rewolucja, a ludzie, których...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Najpierw pomyślałem, że może po prostu czytam tę powieść zbyt późno, bo w wieku ok. 20 lat. Prawda jest jednak taka, że nawet gdybym był młodszy, i tak by mi się nie spodobała - nigdy nie miałem silnych inklinacji do buntu. Holdena nie tylko nie rozumiem, ale wręcz organicznie nie znoszę. Najgorsze jest chyba to, że rzecz uchodzi za kultową i jest zaliczana do najważniejszych powieści XX wieku, co potęguje uczucie rozczarowania, a w moim przypadku nawet wściekłości.
Gdzieś czytałem, że jest to wyjątkowo kiepskie tłumaczenie i chyba coś w tym jest, bo dialogi młodych bohaterów przywodzą na myśl silenie się przez dorosłych na używanie młodzieżowego języka. Wyszło niezbyt klawo.
Musiałbym sięgnąć po inne tłumaczenie albo spróbować przeczytać w oryginale, ale pomimo upływu kilku lat od lektury wciąż nie mam na to najmniejszej ochoty.

Najpierw pomyślałem, że może po prostu czytam tę powieść zbyt późno, bo w wieku ok. 20 lat. Prawda jest jednak taka, że nawet gdybym był młodszy, i tak by mi się nie spodobała - nigdy nie miałem silnych inklinacji do buntu. Holdena nie tylko nie rozumiem, ale wręcz organicznie nie znoszę. Najgorsze jest chyba to, że rzecz uchodzi za kultową i jest zaliczana do...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Skuteczna odtrutka na romantyzm. Powieść, która ma przede wszystkim walor wychowawczy, wobec którego środki artystyczne schodzą na dalszy plan. Z reguły jest to dla mnie wada, bo nie szukam w literaturze przesłania czy jakichś drogowskazów moralnych, jednak ze względu na przesyt polskiej kultury tematyką walk narodowo-wyzwoleńczych i gloryfikowaniem czynu zbrojnego jestem zdania, że Remarque powinien trafić do kanonu szkolnych lektur obowiązkowych. Koszmar wojny ukazany bez żadnych ozdobników, co dziś nie jest już niczym nowym, ale w swoich czasach musiało być odważne. A ponieważ akcja toczy się w trakcie I wojny światowej, chyba należałoby zarządzić jej "narodowe" czytanie z okazji 100-lecia odzyskania niepodległości i zarazem 100-lecia zakończenia wojny, który miała położyć kres wszystkim wojnom.

Skuteczna odtrutka na romantyzm. Powieść, która ma przede wszystkim walor wychowawczy, wobec którego środki artystyczne schodzą na dalszy plan. Z reguły jest to dla mnie wada, bo nie szukam w literaturze przesłania czy jakichś drogowskazów moralnych, jednak ze względu na przesyt polskiej kultury tematyką walk narodowo-wyzwoleńczych i gloryfikowaniem czynu zbrojnego jestem...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Księga tysiąca i jednej anegdoty. Klasyka, którą na pewno warto poznać, choć nie mogę powiedzieć, żeby lektura sprawiła dużą przyjemność. Przed wszystkim nie trawię powieści łotrzykowskiej, więc już choćby z tego powodu męczyłem się, żeby przebrnąć przez opasłe tomisko. "Klub Pickwicka" był pierwotnie publikowany w odcinkach, co się od razu wyczuwa przy lekturze kolejnych rozdziałów opisujących niezliczone awantury i brewerie z udziałem przerysowanych bohaterów. Niezależnie jednak od mojej awersji do romansu awanturniczego uważam, że ta powieść po prostu się zestarzała. Może to dlatego, że bezpośrednio po niej czytałem "Targowisko próżności" Thackeraya, które - choć pochodzi mniej więcej z tego samego okresu ("Klub..." - 1836-37 r., "Targowisko..." - 1847 r.) - naprawdę potrafiło mnie rozbawić, podczas gdy farsowy humor Dickensa jest mocno XIX-wieczny.

Księga tysiąca i jednej anegdoty. Klasyka, którą na pewno warto poznać, choć nie mogę powiedzieć, żeby lektura sprawiła dużą przyjemność. Przed wszystkim nie trawię powieści łotrzykowskiej, więc już choćby z tego powodu męczyłem się, żeby przebrnąć przez opasłe tomisko. "Klub Pickwicka" był pierwotnie publikowany w odcinkach, co się od razu wyczuwa przy lekturze kolejnych...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

Wyobraźmy sobie zdjęcie pornograficzne, na podstawie którego malarz namalował kunsztowny portret. Oto, czego dokonał Boy, tłumacząc "Żywoty...". Na potrzeby przekładu stworzył właściwie sztuczny język. Stylizacja na staropolszczyznę na pewno utrudnia odbiór, ale bez niej nic nie zostałoby z ducha epoki. Lektura tej pełnokrwistej, epikurejskiej kroniki obyczajów na pewno zajmie wiele czasu, jednak koniecznie trzeba się w niej rozsmakować.
Najlepiej powoli, małymi dawkami w zimowe wieczory i przy kieliszku wytrawnego, czerwonego wina.

Polecam piękne wydanie PIW z 1957 r.

Wyobraźmy sobie zdjęcie pornograficzne, na podstawie którego malarz namalował kunsztowny portret. Oto, czego dokonał Boy, tłumacząc "Żywoty...". Na potrzeby przekładu stworzył właściwie sztuczny język. Stylizacja na staropolszczyznę na pewno utrudnia odbiór, ale bez niej nic nie zostałoby z ducha epoki. Lektura tej pełnokrwistej, epikurejskiej kroniki obyczajów na pewno...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Opinia będzie raczej krytyczna, stąd też zacznę od pozytywów.
Oryginalny pomysł z narratorem-ziemią, co świetnie współgrało ze śląską tematyką, niejednoznaczne postacie i trzeźwe podejście do narzucającej się kwestii narodowościowej; nikt tu nie daje się łatwo przyporządkować do którejś z historycznych kategorii jako "powstaniec" lub "folksdojcz" itp., a konflikt polsko-niemiecki, choć stale obecny, na szczęście nie wdarł się na pierwszy plan. Docenić należy również sam rozmach - próbę przedstawienia losów kilku pokoleń rodziny.

Narracja prowadzona jest równolegle, rozwijanych jest kilka, a nawet kilkanaście wątków, przy czym czytelnik stale przemieszcza się w czasie pomiędzy I wojną światową a współczesnością.
W ten sposób Autor dążył - i chyba skutecznie - do ukazania tego, co stało się leitmotivem całej powieści, czyli tezy o jedności wszystkich zdarzeń, powtarzalności ludzkich losów itd. Szkoda, że nie poprzestał na tym zabiegu, tylko postanowił wielokrotnie wyrażać tę myśl wprost m.in. w ekstatycznych wypowiedziach jednej z postaci (swego rodzaju natchnionego proroka-szaleńca). Jeszcze bardziej irytujące było jednak ciągłe, natrętne odmierzanie czasu między opisywanymi zdarzeniami z dokładnością do dni czy nawet godzin, najczęściej podsumowywane stwierdzeniem w rodzaju "Ale to nie ma znaczenia, jak wszystko". Przypadkowość wydarzeń została aż zbyt jaskrawo podkreślona. Wydaje się, że Twardoch po prostu nadużył tego środka, co w miarę lektury stawało się coraz bardziej drażniące, choć u innych autorów, jak np. u Bernharda podobne chorobliwe powtórzenia nie wywołują takiego efektu.

Powieść na pewno została zdominowana przez Śląsk, który nie stanowi jedynie dekoracji, lecz odgrywa wręcz główną rolę. Dla tych, którym ta czarna ziemia z różnych powodów pozostaje bliska, będzie to wartość sama w sobie (trzeba przy tym wspomnieć, że Autor dużo wysiłku włożył w stylizację językową, dialogi w większości są prowadzone w godce). Myślę jednak, że gdybym nie był ponadprzeciętnie zainteresowany historią regionu (np. gdyby akcja toczyła się na kresach wschodnich, z którymi nic mnie nie łączy), wówczas lektura mogłaby stać się męczarnią.

Było to moje pierwsze zetknięcie z twórczością Twardocha. Właśnie ze względu na śląskie korzenie sięgnąłem pod "Drach", zamiast po lepiej ocenianą "Morfinę". Powieść mnie zmęczyła, jednak nawet przy wszystkich słabościach nie przekroczyła granicy, poniżej której można by zakwalifikować ją jako niewartą lektury.

Opinia będzie raczej krytyczna, stąd też zacznę od pozytywów.
Oryginalny pomysł z narratorem-ziemią, co świetnie współgrało ze śląską tematyką, niejednoznaczne postacie i trzeźwe podejście do narzucającej się kwestii narodowościowej; nikt tu nie daje się łatwo przyporządkować do którejś z historycznych kategorii jako "powstaniec" lub "folksdojcz" itp., a konflikt...

więcej Pokaż mimo to