rozwiń zwiń

Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz
Okładka książki Trzeci front Paweł Majka, Radosław Rusak
Ocena 6,5
Trzeci front Paweł Majka, Radosł...

Na półkach:

A gdyby tak historia potoczyła się inaczej? Wydaje się, że czasami o tym, że akurat konkretne wydarzenie miało miejsce decyduje jedna, niewielka rzecz, może czyjaś pomyłka, może świadome działanie, a może przypadek? Czy możliwe są światy alternatywne, które powstają poprzez „zmianę”?
Czy istnieją inne wymiary, alternatywne rzeczywistości czy dzieli nas czas czy odległość to tematy bardzo skomplikowane, nawet dla wielkich fizyków, ale inne wersje znanych nam z przeszłości historie są jak najbardziej możliwe do przeanalizowania. Na taki krok zdecydowali się Paweł Majka i Radosław Rusek, pisząc książkę „Czerwone żniwa”, która opowiada właśnie historie prawdziwą, ale alternatywną.
Dopiero co opadł kurz po wojennych zmaganiach na frontach całego świata, ludzie powoli zaczynają powracać do zwykłego życia, próbując się adoptować do nowych warunków, żyją z piętnem tych czasów, wybuchów, okrucieństwa, masowych morderstw, ale starają się odbudować codzienność na ile mogą sobie pozwolić w danym miejscu. Zaktualizowano mapy, zaktualizowano nowe dominujące systemy polityczne. Trzecia Rzesza upadła, a jej teren stanowi tzw. Żelazną Kurtynę oddzielając świat zachodni od komunizmu. Zmieniły się układy sił, zmienili się wrogowie, zmienili się sojusznicy. Tak było naprawdę, trwała też „zimna wojna” między Stanami Zjednoczonymi a Związkiem Radzieckim, napięcie było bardzo mocne, w powietrzu wisiała groza wojny atomowej, a jego kulminacja to manewry morskie i w konsekwencji kryzys kubański.
W tym miejscu zaczyna się pierwszy tom „Czerwonych żniw”, bo mimo, że wszystko wygląda tak jak było w rzeczywistości tak tu coś idzie nie tak, ktoś decyduje, popełnia być może błąd, źle odczytuje czyjeś intencje? Następuje atak nuklearny i rozpoczyna się trzecia wojna światowa. Historia zaczyna biec alternatywnym torem.
Pierwszy tom czyta się świetnie, mają na pewno wpływ na to bardzo krótkie rozdziały, które dzielą miejsca i bohaterów, a tych mamy wielu, reprezentujących nie tylko daną stronę konfliktu, ale także poszczególne narodowości i systemy w sojuszach. Zdecydowanym plusem książki jest dokładność odwzorowania szczegółów miejsc, a także np. sprzętu wojskowego. Bardzo dobrze zarysowani są bohaterowie, których można sobie z łatwością wyobrazić na podstawie bogatych opisów. Tom jest niejako wprowadzeniem do historii, chociaż wojna się rozpoczęła to poznajemy ją z kilku stron od frontu przez jednostki specjalne aż po politykę. Do końca jednak dominuje spora doza tajemniczości decyzji i działań biorących udział w wojnie stron.
Niestety to co było mocną stroną pierwszego tomu – nie jest atutem kontynuacji. „Trzeci front”, bo taki podtytuł dostał tom drugi jest zdecydowanie napisany w inny sposób – rozdziały są dłuższe, jest więcej akcji, ale tej odbywającej się w jednej lokalizacji, już tak przyjemnie się nie czyta, kiedy przeskakiwaliśmy z miejsca na miejsce w krótkich odstępach. Wojna trwa w najlepsze, ale znika także nieco tajemniczość, o której wspomniałem powyżej. Nie chciałbym za dużo zdradzać z treści samej książki, ale chociaż motyw przewodni okazał się ciekawy to mnie jednak rozczarował, bo za bardzo oderwany od rzeczywistości.

Niemniej jednak nie oznacza to, że nie jest to ciekawa pozycja z cyklu politcal fiction, która próbuje nam opowiedzieć swoją wizję „a co by było gdyby”. Warto dać jej szansę, chociażby dla świetnego pierwszego tomu. Na rynku wydane zostały także spin-offy, które rozszerzają historie występujących w „Czerwonych żniwach” bohaterów, ale nie miałem okazji żadnego z nich przeczytać.

A gdyby tak historia potoczyła się inaczej? Wydaje się, że czasami o tym, że akurat konkretne wydarzenie miało miejsce decyduje jedna, niewielka rzecz, może czyjaś pomyłka, może świadome działanie, a może przypadek? Czy możliwe są światy alternatywne, które powstają poprzez „zmianę”?
Czy istnieją inne wymiary, alternatywne rzeczywistości czy dzieli nas czas czy odległość...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Niepokorne damy, które wywalczyły niepodległość

Niezwykle odważne kobiety, które miały ogromny wkład w wywalczenie niepodległości. Do tej pory niedoceniane i przemilczane nazwiska. Kamil Janicki pokazuje portrety kobiet, których zasługi dla wolnej Polski są ogromne, a które nie doczekały się należytego docenienia.

Najbardziej znane nazwiska, o jakich pisze Kamil Janicki, to oczywiście Olka Szczerbińska i Maria Piłsudska - obie kobiety powiązane z marszałkiem. Pierwsza z nich była mocno zaangażowana w walkę o Polskę. Na własnym ciele transportowała naboje, broń i dokumenty partyjne. Narażała wielokrotnie swoje życie, lądowała w więzieniu i na przesłuchaniach, ale nigdy się nie złamała. Ledwo łatała koniec z końcem, ale zawsze wspierała organizacje walczące o niepodległość kraju.

Dzielne kobiety, żołnierki, konspiratorki, kurierki, ale też i agitatorki - niestety nigdy nie zostały docenione. Walczyły pełne odwagi, nie bojąc się wojennych trudów, a mimo to wciąż były odsuwane przez mężczyzn. Początkowo wydawało się, że partia lewicowa jest bardziej postępowa, ale w praktyce okazało się, że nikt nie traktuje poważnie kobiet. Kamil Janicki przytacza wiele przykładów niesprawiedliwości, ale oddaje kobietom głos. Pokazuje portrety kobiet, które mocno przyczyniły się do wywalczenia niepodległości naszego kraju, jednocześnie poruszając temat emancypacji.

Książka warta przeczytania, zawiera w sobie dużo ciekawych historii i ciekawie rozprawia się z propagandowymi informacjami, które nawet dzisiaj często bierzemy za prawdę, szczególnie, jeśli chodzi o legendę Józefa Piłsudskiego.

Niepokorne damy, które wywalczyły niepodległość

Niezwykle odważne kobiety, które miały ogromny wkład w wywalczenie niepodległości. Do tej pory niedoceniane i przemilczane nazwiska. Kamil Janicki pokazuje portrety kobiet, których zasługi dla wolnej Polski są ogromne, a które nie doczekały się należytego docenienia.

Najbardziej znane nazwiska, o jakich pisze Kamil Janicki,...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Strażacy. Tam, gdzie zaczyna się bohaterstwo Joanna Pasztelańska, Rafał Pasztelański
Ocena 7,7
Strażacy. Tam,... Joanna Pasztelańska...

Na półkach:

Strażacy - niezwykli bohaterowie

Zawsze wydawało mi się, że strażacy są przez nas doceniani. Policjanci nie, ale strażacy jak najbardziej. Czytając książkę “Strażacy Joanny i Rafała Pasztelańskich doszedłem jednak do wniosku, że jest zupełnie inaczej. Za mało ich doceniamy, a oni każdego dnia narażają swoje życie, niosąc pomoc innym, nie zważając na zagrożenia i ryzyko. Zawsze są gotowi, by ruszyć do akcji.

Książka ma charakter reportażu czy zbioru opowieści o pracy strażaków z różnych części naszego kraju. Ich doświadczenia opisane są przez pryzmat jednych z najbardziej dramatycznych akcji, w jakich brali udział. Jest to np. wielka powódź z 1997 roku, katastrofa kolejowa pod Szczekocinami czy zawalenie się hali w Katowicach. Te wydarzenia przeżywał cały kraj. Głośno było o nich nawet za granicą, ale do tej pory nikt nie przedstawił ich tak dokładnie od strony sił ratowniczych.

Brak odpowiedniego sprzętu, przeciwności formalne, pretensje i nieodpowiedzialność innych ludzi i wielkie traumy - to strażacka codzienność. W książce “Strażacy” bohaterowie opowiadają o swoich strasznych doświadczeniach. Wyciąganie trupów, ogromna niemoc, gdy nie są w stanie pomóc uwięzionym ofiarom, ludzkie szczątki, które leżą wszędzie dookoła. Wielkie zmęczenie i wielka adrenalina. Niestety w tak dramatycznych sytuacjach strażacy często zdani byli wyłącznie na siebie. Nie zawsze mieli odpowiednią opiekę psychologiczną, a przecież ich oczy widziały mnóstwo okropieństw.

Książka Joanny i Rafała Pasztelańskich jest napisana bardzo ciekawie. Mamy opisy akcji, relacje strażaków, którzy w tych wydarzeniach uczestniczyli, a także opowieści świadków. Każdy reportaż kończy się też podsumowaniem. W końcu każda tragedia z czegoś wynikała: błędy projektowe, odkręcenie kurków z gazem czy błąd człowieka. Autorzy podają, jakie kary i wyroki zapadły, gdy śledztwa zostały zakończone.

Całość zwieńczona jest przybliżeniem jednostki specjalnej HUSAR, która na akcje wyrusza w dalsze zakątki świata, np. na Haiti. Ratują ludzi w czasie trzęsień ziemi i innych katastrof naturalnych. Podobno najlepszą ekipę mają Rosjanie, ale nasi strażacy także radzą sobie całkiem nieźle. Nie można też zapomnieć o specjalnych strażakach - wyszkolonych psach, które pomagają w wyszukiwaniu zwłok. Pełnią niezwykle ważną służbę, a strażacy są do nich ogromnie przywiązani.

Opowieść o strażakach zamknięta w książce Joanny i Rafał Pasztelańskich wydanej przez wydawnictwo ZNAK mocno chwyta za serce i pozostaje w pamięci. Jest to książka nawet dla kogoś, kto wcześniej nie interesował się tym tematem. Zdecydowanie warto po nią sięgnąć.

Strażacy - niezwykli bohaterowie

Zawsze wydawało mi się, że strażacy są przez nas doceniani. Policjanci nie, ale strażacy jak najbardziej. Czytając książkę “Strażacy Joanny i Rafała Pasztelańskich doszedłem jednak do wniosku, że jest zupełnie inaczej. Za mało ich doceniamy, a oni każdego dnia narażają swoje życie, niosąc pomoc innym, nie zważając na zagrożenia i ryzyko....

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Dziewczyny, które przeżyły rzeź na Wołyniu

Miały kilka i kilkanaście lat, gdy zaczęła się krwawa rzeź w ich rodzinnych wsiach. Nikt nie mógł w to uwierzyć. Do tej pory Polacy i Ukraińcy żyli w zgodzie. Nagle sąsiad zaczął mordować sąsiada. I nie były to tylko zabójstwa. Nie kończyło się na strzałach. Ukraińcy z UPA katowali mężczyzn, kobiety, osoby starsze i dzieci. Odrąbywali kończyny, poddawali ciała niewyobrażalnym torturom.

“Dziewczyny z Wołynia” to niezwykła książka, która opisuje losy 9 niezwykłych kobiet, które przetrwały rzeź. Janina, Teodora, Alfreda, Janina, Józefa, Helena, Rozalia, Zofia i Helena opowiadają o tym, jak wyglądało ich życie na ukochanym Wołyniu, w sielskiej rzeczywistości, wśród pięknego krajobrazu i w gronie rodziny. Polskie gospodarstwa były zadbane i dość bogate - gospodarstwa składały się z kilku budynków, na podwórkach wypasały się krowy i inne zwierzęta. Wszystko wydawało się w porządku. Obok siebie mieszkali Polacy i Ukraińcy, ale wkrótce miało się to drastycznie zmienić.

Życie Polaków na ziemiach wschodnich nie było łatwe. 17 września 1939 roku wkroczyła Armia Czerwona, zaczęła się sowiecka okupacja. Polacy byli deportowani na Syberię i do Kazachstanu. 22 czerwca 1941 roku Trzecia Rzesza atakuje Związek Radziecki, na Wołyniu zapanował system okupacyjny. Rok później powstaje OUN (podziemna Organizacja Ukraińskich Nacjonalistów), później UPA (Ukraińska Armia Powstańcza).

Pierwsza masowa antypolska rzeź miała miejsce na Wołyniu 9 lutego 1943 roku - 150 Polaków zamordowano w miejscowości Parośla. Masowe egzekucje miały miejsce zarówno w domach, lasach, a nawet w kościele. Polacy byli bardzo zdziwieni, początkowo nie wierzyli, że ich sąsiedzi Ukraińcy zrobią im krzywdę. Mimo alarmów i ostrzeżeń, nie wszyscy opuszczali swoje gospodarstwa. Trudno było im rozstać się z dobytkiem całego życia i rodzinnym domem. 11 lipca 1943 roku UPA zaatakowała 99 miejscowości, mordując na swojej drodze każdego Polaka. Ofiary katowane były siekierami, nożami, widłami, palone żywcem, wrzucane do studni. Dzieci zabijano na oczach rodziców, tzw. “siekiernicy” dobijali rannych. Polskie wioski zostały zrównane z ziemią.

Kobiety, które opowiadają swoje historie w tej książce cudem przeżyły rzeź na Wołyniu. Udało im się ukryć przed mordercami, ochronili ich krewni, sąsiedzi albo ukryły się pod zwłokami innych osób i udawały, że nie żyją. Wszystkie wspominają te wydarzenia z wielkim trudem. Nie można sobie wyobrazić, jak wielką tragedię przeżyły. Straciły rodziców, rodzeństwo, całe rodziny, dom i swoje miejsce na Ziemi. “Dziewczyny z Wołynia” Anny Herbich wydane przez wydawnictwo ZNAK to książka, która zasługuje na ogromną uwagę. Pokazuje tragiczne wydarzenia, o których jeszcze niedawno nawet nie mieliśmy pojęcia.

Dziewczyny, które przeżyły rzeź na Wołyniu

Miały kilka i kilkanaście lat, gdy zaczęła się krwawa rzeź w ich rodzinnych wsiach. Nikt nie mógł w to uwierzyć. Do tej pory Polacy i Ukraińcy żyli w zgodzie. Nagle sąsiad zaczął mordować sąsiada. I nie były to tylko zabójstwa. Nie kończyło się na strzałach. Ukraińcy z UPA katowali mężczyzn, kobiety, osoby starsze i dzieci....

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Klub Miliarderów - James Montague
Tytuł, którego sama nazwa już mnie zainspirowała do bliższego zaznajomienia się z lekturą, tym bardziej po przeczytaniu podtytułu - Jak bogacze ukradli nam piłkę nożną. Dla fana piłki nożnej musi to być zatem pozycja obowiązkowa.
Mecze piłkarskie rozgrywane są praktycznie cały rok, dla wielu najważniejszymi rozgrywkami w sezonie jest oczywiście Liga Mistrzów, która przed telewizory ściąga wielomilionowe populacje z wielu krajów. Niemniej popularna jest oczywiście liga angielska, w której grają najlepsi piłkarze na świecie.
Kwoty transferowe, za które kupowani są współcześni piłkarze coraz bardziej robią wrażenie, nie mówimy o tysiącach a o wielu, wielu milionach funtów, które wydają nie tylko te największe marki - świeżo po lekturze Klubu Miliarderów zakończyło się okienko transferowe w Anglii, gdzie beniaminek Fulham wydał... koło 100 mln funtów na transfery.
Książka opisuje jak do tego doszło, kto za tym stoi i skąd się wywodzi. Muszę przyznać, szczerze iż mimo tego, że piłką nożną interesuję się dość obszernie to nie sądziłem o aż takiej skali problemu, a właściwie "problemu?". Większość klubów ma powiązania z bogaczami, miliarderami i coraz częściej są to Azjaci. W książce poruszane są historie, w jaki sposób ci prezesi dorobili się swoich fortun i w jaki sposób przejęli kluby.
Mamy tu zarówno rosyjskich oligarchów, amerykańskich biznesmenów, chińskich potentatów i bogaczy rodem z Azji. Coraz więcej europejskich klubów posiada właścicieli spoza Europy. Sposoby i cele jakie przyświecają przejęciom są różne, ale w takich przypadkach - rzadko tu chodzi o miłość do klubu i pasję do piłki.
Amerykanie nauczeni w swoim kraju, że sport to biznes, a klub to produkt marketingowy nie cofną się nawet przed zmianami nazwy, przeniesienia klubu do innego miasta i tak dalej. W Europie napotykają opór, różnice kulturowe są tutaj znaczne. Mamy przykład idealnej inwestycji Glazerów tzn. idealnej z ich punktu widzenia, mamy przejęcia Arsenalu przez raczej nielubianego w swoich lokalnych stronach Kroenkego (również za działalność biznesowo-sportową). Przejęcie przez Abramowicza Chelsea to idealny przykład próby zaistnienia w mediach ogólnoświatowych, przy tym samym możliwość zabezpieczenia się na wypadek "podpadnięcia" rosyjskim władzom. Polityka to bardzo ważny aspekt... przejmowania klubów piłkarskich. Sporo do zarzucenia można mieć także do azjatyckich właścicieli, którzy mają powiązania polityczno-społeczne i nie do końca "czystą" kartotekę.
Książka porusza też kwestię organizacji Mistrzostw Świata w Katarze 2022. Sporo miejsca autor poświęca tutaj życiu pracowników Zjednoczonych Emiratów Arabskich oraz Kataru, pracowników przyjezdnych do tych bogatych krajów, gdzie nie są respektowane żadne prawa pracownicze, a płace są wręcz głodowe. Budowy nowych obiektów specjalne na MŚ powstają dzięki tak naprawdę taniej sile... wręcz niewolniczej. W momencie, gdy właściciele PSG z Kataru wydają blisko 200 mln euro na Neymara wydaje się to... niedorzeczne.
Pozycja porusza też ciekawe historie kibiców klubów mniejszych, którzy także musieli wycierpieć przez nieudolne przejęcia, chociażby ADO Den Haag czy Portsmouth. Przykładów i opisów przejęcia, a także historii właścicieli jest tutaj sporo, wybrał naprawdę ciekawe historie. Poruszył także ważną kwestie kibiców i dlaczego nie mamy takich przejęć chociażby w Bundeslidze.
Pozycja "Klub Miliarderów" oceniam bardzo wysoko, rzetelny materiał poruszający ważną kwestię obecnej komercjalizacji piłki nożnej, kluby którymi widzowie zachwycają się przed telewizorami często budowane są na faktycznym cierpieniu w kraju pochodzenia właścicieli. Każdy fan piłki nożnej powinien przeczytać ten tytuł.

Klub Miliarderów - James Montague
Tytuł, którego sama nazwa już mnie zainspirowała do bliższego zaznajomienia się z lekturą, tym bardziej po przeczytaniu podtytułu - Jak bogacze ukradli nam piłkę nożną. Dla fana piłki nożnej musi to być zatem pozycja obowiązkowa.
Mecze piłkarskie rozgrywane są praktycznie cały rok, dla wielu najważniejszymi rozgrywkami w sezonie jest...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

"Epoka milczenia" - Kamil Janicki

Kobieta zawsze ma gorzej

Pamiętacie słynne zdanie mówiące o tym, że prostytutki nie da się zgwałcić? A czy wiecie, że padła też opinia, że każda żona jest trochę gwałcona? Takich przykładów jest całe mnóstwo. W końcu, gdy kobieta mówi “nie”, myśli “tak”, lubi być brana siłą. Do tego zbioru “mądrości” należy jeszcze dodać często powtarzane “sama jest sobie winna”, to ona “sprowokowała do gwałtu”. Można wyliczać w nieskończoność.

Książka “Epoka milczenia” to szokujący zapis historii przemocy, głównie wobec kobiet, ale nie tylko. Przyzwolenie na gwałt panowało nie tylko w niższych warstwach społecznych, ale także wśród osób z wykształceniem. Przepisy prawne czyniły oprawców bezkarnymi. Paweł Horoszowski w Encyklopedii Podręcznej Prawa Karnego twierdził na przykład, że zdrowa kobieta, zwłaszcza dojrzała płciowo jest w stanie się przed gwałtem obronić. Ten człowiek napisał jeden z pierwszych w Polsce podręczników kryminalistyki, był ekspertem od oględzin miejsc zbrodni i wykrywaczy kłamstw. Z kolei np. Paweł Klinger uważał, że kobiety w czasie menstruacji mogą być “niepoczytalne”. Zapewne więc wymyślają sobie gwałty i molestowanie.

Zapadały wyroki uniewinniające gwałcicieli, bo: nie wiedzieli, że dziewczyna jest nieletnia, bo ofiara zachowywała się bezsilnie, więc być może czerpała z gwałtu przyjemność, bo skoro wyszła z nieznanym mężczyzną, to musiała wiedzieć, co się stanie, bo na wsi nie ma nic innego do roboty… Przez pierwszych kilkanaście lat istnienia niepodległej Polski obowiązywały zaborcze kodeksy. Zmiany miały przynieść powiew nowoczesności, a przyczyniły się do złagodzenia przepisów odnośnie odpowiedzialności za gwałt. Gwałt był gwałtem jedynie wtedy, gdy ofiara do ostatniej chwili się broniła, jeśli wykazała jakąkolwiek oznakę bierności było to interpretowane jako zgoda: “opór kobiety powinien być ciągły, nieprzerwany, rzeczywisty i niesymulowany”.

Autor przytacza historie, od których włosy jeżą się na głowie. Między innymi o uniewinnieniu lekarza oprawcy, który stwierdził, że to nie mógł być gwałt, ponieważ ofiara nie wołała na pomoc pielęgniarki. Sąd przyznał mu rację. Podobnie było w przypadku gwałconych służących - oczywiste było, że jej zadaniem nie jest tylko sprzątanie. Byli też i urzędnicy, którzy gwałcili kobiety “dla dobra ojczyzny”, nie sprawiało im to przecież przyjemności, chcieli tylko wykryć przestępstwa skarbowe.

Po przedwojennych ulicach grasowali też fetyszyści obcinający dziewczynom warkocze. Dzieci zwabiane były przez pedofilii za pomocą cukierków. A prasa milczała lub opisywała zbrodnie w niezwykle zawoalowany sposób. Bicie żon było uznawane za normę, w końcu “gdy mąż żony nie bije, to jej wątroba gnije”. Paweł Klinger uważał, że agresja jest wpisana w męską naturę i należy przejść na tym do porządku dziennego.

Pod względem konstrukcji książka jest bardzo przejrzysta. Poszczególne historie zostały pogrupowane na bloki tematyczne. Mamy tutaj solidne kompendium wiedzy na temat przedwojennej rzeczywistości. Obejmuje ono historie gwałtów, molestowania, mobbing, pedofilię a nawet handel żywym towarem.

Co się zmieniło przez kilka dziesięcioleci? I dużo i mało. Wciąż słyszy się słowa, które wydają się żywcem wzięte z przedwojennej Polski, w której gwałtów praktycznie nie było, bo przecież kobieta sama chciała. Trudno przejść obojętnie obok tej publikacji. Powinna zostać przeczytana nie tylko przez kobiety, ale może przede wszystkim przez mężczyzn. Sam autor podkreśla, jak ważną rolę w powstaniu książki odegrała jego żona. Zdecydowanie “Epoka Milczenia” Kamila Janicka, opublikowana przez wydawnictwo ZNAK, zasługuje na uwagę.

"Epoka milczenia" - Kamil Janicki

Kobieta zawsze ma gorzej

Pamiętacie słynne zdanie mówiące o tym, że prostytutki nie da się zgwałcić? A czy wiecie, że padła też opinia, że każda żona jest trochę gwałcona? Takich przykładów jest całe mnóstwo. W końcu, gdy kobieta mówi “nie”, myśli “tak”, lubi być brana siłą. Do tego zbioru “mądrości” należy jeszcze dodać często powtarzane...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Książka, która sięga czasów drugiej wojny punickiej to prawdziwe dzieło Bena Kane'a, który jest zafascynowany czasami, które opisuje w swojej książce "Hannibal. Wróg Rzymu.". Pozycja jest wstępem to całej trylogii, która poświęcona będzie losom armii i samemu przywódcy kartagińskiemu, tytułowemu Hannibalowi.
Dzięki notce od autora można dowiedzieć się, że Ben Kane to wielki pasjonat historii, także tego konkretnego okresu, pisarz szukając natchnienia odwiedzał osobiście miejsca, gdzie ze swoją armią maszerował sam Hannibal. W wyjaśnieniach mamy także informacje, że autor w kilku miejscach posiłkował się domysłami lub fikcją literacką, ale większość informacji i faktów jest zgodna z historyczną prawdą.
W powieści poznajemy dwie strony konfliktu, które wiąże wbrew pozorom bardzo wiele. Z jednej strony mamy główny wątek fabularny, a więc koncentrację sił Hannibala, który z Iberii przez Alpy próbuje dostać się do północnych granic Imperium Rzymskiego, z drugiej strony mamy wątki niższego szczebla, poznając mieszkańców zarówno Kartaginy, jak i Rzymu.
Autor przedstawia nam w sprawny sposób losy młodego Kartagińczyka, syna jednego z żołnierzy armii Hannibala, który przez splot niefortunnych wydarzeń wraz ze swoim przyjacielem trafia prosto na tereny rzymskie, gdzie zostaje... niewolnikiem. W tym samym czasie możemy poznać także drugą stronę konfliktu - dzieci jednego z żołnierzy rzymskiej armii. Losy młodych komplikują się i... wiążą, przeplatają, dzięki temu możemy uświadamiają sobie, jak niewiele tak naprawdę ich dzieli, a jeszcze więcej łączy. W powieści przemycone są wartości, które uzmysławiają nam, że tak naprawdę dzieli nas z innymi tylko to, gdzie się urodziliśmy. Tak naprawdę zarówno młodzi ludzie z Kartaginy, jak i Rzymu mają podobne podejście do życia, wierzą w te same bóstwa, tylko pod inną postacią czy nazwą, wyznają takie same wartości życiowe, wysoko cenią życie rodzinne - i podobnie czują nienawiść do wroga, Rzymu lub Kartaginy.
Z jednej strony potrafią nienawidzić obcy kraj, przez wzgląd na historię, wspólne wojny i tym podobne, z drugiej jednak strony - kiedy poznają człowieka, mieszkańca stamtąd widzą też w nim tak naprawdę... swoje odbicie.
Powieść spójnie łączy wątki poboczne z głównym, w którym obserwujemy marsz Hannibala, wyczerpujące opisów bitew, oblężenia czy też trudów przeprawy przez pasmo górskie Alp mocno działa na wyobraźnię. Pióro Ben Kane'a ocieka historycznymi szczegółami, ale przy tym jest bardzo przystępne i mimo obszerności całej książki - czyta się przyjemnie i bardzo szybko. Pomaga też podział na rozdziały, które najpierw pozwalają poznać różne oddzielne wątki, a później idą ramię w ramię z główną historią wojny.
Historię o Hannibalu, wrogu Rzymu mogę polecić każdemu, który lubi powieści historyczne, które niezbyt odbiegają od faktycznego biegu historii. Nie jest to także sam suchy opis sytuacji, jaka miała miejsce w czasie drugiej wojny punickiej, lecz faktycznie kawał dobrej fabularnie powieści. Z niecierpliwością czekam na następne części, które zabiorą mnie znowu do starożytnego czasu świętości Rzymu i Kartaginy.

Książka, która sięga czasów drugiej wojny punickiej to prawdziwe dzieło Bena Kane'a, który jest zafascynowany czasami, które opisuje w swojej książce "Hannibal. Wróg Rzymu.". Pozycja jest wstępem to całej trylogii, która poświęcona będzie losom armii i samemu przywódcy kartagińskiemu, tytułowemu Hannibalowi.
Dzięki notce od autora można dowiedzieć się, że Ben Kane to wielki...

więcej Pokaż mimo to