Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach: ,

Pierwszą rzeczą jaka skusiła mnie do sięgnięcie po tę książkę to przede wszystkim cudowna okładka. Idealnie wpasowuje się w czasy, w których akcja toczy się właśnie w środku. Jako osoba o delikatnym skrzywieniu na punkcie symetrii i estetyki okładka sprawia, że czuję się najedzona pod tymi względami. Wiem, że przez długi czas będę się jej jeszcze przyglądać.
Jednak moim zdaniem świetnym zabiegiem byłoby by klimat z okładki choć delikatnie przenieść też do środka małymi ozdobnikami przy rozdziałach lub inną czcionką do ich nazw. Ale to szczegół, czepiam się.
Jeżeli chodzi o fabułę to jest ona trochę inna niż na początku się spodziewałam. Z reguły nie czytam opisów książek zbyt wnikliwie, zazwyczaj robię to mimochodem, by nie psuć sobie zabawy w późniejszych perypetiach z bohaterami. Tak też było w tym przypadku. Wiedziałam tylko, że będą dwie dziewczyny rozwiązujące śledztwo, zamordowana kobieta i Anglia w latach dwudziestych poprzedniego wieku. Byłam zaskoczona, gdy czytając czułam się jakbym śledziła losy bohaterów powieści obyczajowej. Autorka przez większość czasu opowiada nam o losach głównych bohaterek, jak wygląda ich życie, jakie panują zasady w arystokratycznym domu z perspektywy służącej. Dowiadujemy się także co nieco o pracy policjanta. I tak jest przez połowę książki. Śledztwo jest prowadzone, jednak gubi się pośród opisów właśnie scen rodzajowych bohaterów. Jednak nie odbierało mi to przyjemności z czytania, co to to nie! Druga połowa książki o wiele dogłębniej już wnikała w sprawę śledztwa zabitej pielęgniarki. Autorka wspomina na końcu "Mam jednak nadzieję, że mieszając fakty z fikcją, pomagam lepiej zrozumieć ludzi z minionej epoki, a także zachować ich we wdzięcznej pamięci". Dobrze, ze to zdanie zostało napisane, ponieważ pomogło mi zrozumieć, że opisy życia codziennego bohaterów są celowym zabiegiem mającym nam przybliżyć życie ówczesnych ludzi. Czyli ta książka nie tylko bawi ale i uczy. W dodatku rodzina Mitford oraz sama zamordowana Florence Shore są postaciami prawdziwie żyjącymi w tamtych czasach.
Odnośnie samego śledztwa i morderstwa - przez długi czas nie miałam swojego podejrzanego. Z jednej strony nie było ich specjalnie wielu, ale z drugiej nie każdy pasował mi do zbrodni. Choć nie powiem, autorka nakierowała mnie, bym wierzyła, że wiem kto jest mordercą. W jednej chwili okazało się to błędem i cała sprawa nabrała innego toru podczas jednego dwustronicowego rozdziału. Oczywiście spowodowało to, że czytałam ostatnie strony z zapartym tchem, by tylko szybko dowiedzieć się jak rozwiązana zostanie ta sprawa. Czyli cel książki chyba został osiągnięty, nie uważacie?
Jeśli chodzi o bohaterów tylko jedno mnie gryzie. Nie było tam zbyt wielu opisów dotyczących ich wyglądu. Może właśnie dlatego Nancy przez całą książkę wyobrażałam sobie jako rudowłosą, by później nagle dowiedzieć się, że jednak jest brunetką. Poza tym nie mam zastrzeżeń, Louise nie była bohaterką irytującą, a to ważne. Nie naprzykrza się nieprzemyślanymi decyzjami, spontanicznością, która utrudnia w dojściu do celu, jest spokojna, opanowana, działa przemyślanie i nie robi z siebie ani ofiary losu ani silnej zanadto. Dlatego łatwo jest się z nią utożsamić.
Do tego, choć nie jestem miłośniczką wątków miłosnych w książkach, to jeden w Morderstwie w pociągu sprawiał, że żywo kibicowałam, by skończył się szczęśliwie. To się u mnie nie zdarza! A to wszystko dlatego, że poprowadzony był bardzo naturalnie, a wręcz śmiem powiedzieć, że subtelnie i nie wybijał się chamsko na pierwszy plan.
Dodam także, że nie czytałam, ani nawet nie wiem o czym jest Downton Abbey, dlatego patrzę na tę książkę z perspektywy zwykłego czytelnika, który miał okazję przeczytać kryminał, poznać dwudziestowieczną Anglię, a nie zachwycać się lub nienawidzić treści przez samo nazwisko autorki znanej z czegoś innego.
Podsumowując, książkę czyta się bardzo przyjemnie, jest niezobowiązującą lekturą na czas wolny, akcja toczy się powoli, by w ostatnich momentach dać o sobie znać z mocnym przytupem. Bohaterowie wykreowani są w ciekawy sposób ( zwłaszcza urzekły mnie postacie męskie ), niestety bez wielu opisów wyglądu. Jeżeli jesteście chętni zanurzyć się w czasy nie tak bardzo odległej Anglii i pobyć przez chwilę w arystokratycznym domu, to zdecydowanie polecam Wam Morderstwo w pociągu. Szczególnie osobom, które lubią zaczytywać się w historical fiction.

Pierwszą rzeczą jaka skusiła mnie do sięgnięcie po tę książkę to przede wszystkim cudowna okładka. Idealnie wpasowuje się w czasy, w których akcja toczy się właśnie w środku. Jako osoba o delikatnym skrzywieniu na punkcie symetrii i estetyki okładka sprawia, że czuję się najedzona pod tymi względami. Wiem, że przez długi czas będę się jej jeszcze przyglądać.
Jednak...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Suzanne jest autorką, która lubi poruszać poważne tematy w swoich książkach. Gregor mimo iż jest książką dla dzieci jest brutalny, dlatego wiek potencjalnego czytelnika to takie 11 lat w górę. Choć oczywiście wszystko zależy od podejścia rodziciela. Moim zdaniem, choć mówi się "książka dla dzieci " to jest wręcz idealna dla mojego wieku, czyli 15/16 lat ( niby mam 17, ale kto by się czepiał! ), który bardziej wnika w książkę pod względem symboliki, drugiego dna i czynów, które na początku oczywiste, mogą mieć odwołanie do naszego świata. Bo ta seria wcale nie jest taka prosta i właśnie to w niej najbardziej lubię. Suzanne jest autorką dorosłą, dojrzałą i ukrywa to w swoich książkach. Trochę tak jakbyśmy w środku nich musieli szukać jej umysłu, poznawać ją z każdą nową wychodzącą opowieścią. Coś pięknego, zwłaszcza dla czytelników bystrych i lubiących rzeczy nieoczywiste.
W dwóch ostatnich częściach Gregora wracamy do Podziemia i są to już nasze ostatnie wyprawy tam. Powoli zbliżamy się do finału i dla czytelników, którym dobrze w świecie książek Collins będzie to na pewno smutny czas z książką. W końcu każdy z nas zna uczucie czytania ostatniej książki serii, która zdobyła nasze serce.
Jak wiadomo jest, czasem zdarza się, że autorzy podczas którejś tam części z rzędu gubią się we własnym świecie i nie potrafią wymyślić już nic nowego, czują się więźniami własnej wyobraźni. Suzanne natomiast świetnie odnajduje się w Podziemiu, które stworzyła i wręcz czuje się tam niebywale swobodnie, jakby żadna z części nie była pisana na siłę, a wręcz była świetnie zaplanowana już od wydania pierwszej z nich.
Gregor jest postacią, której nie da się nie lubić. Postępuje rozważnie, wraz z każdą nową częścią dojrzewa coraz bardziej, widzimy jego przemianę. Humoru jak zawsze dodaje Botka. Kod Pazura był dla mniej najsmutniejszą częścią ze wszystkich. Głównie przez świadomość, że kończę tak świetnie napisaną serię i świat, który wchłonął mnie bez reszty. Mogę obiecać, że właśnie Gregor będzie jedną z postaci, które kiedyś będą inspiracją dla mojego dziecka. Zasłużył sobie na to, skoro ja spędziłam z nim tak dobry czas. Znajomi przychodząc do mnie, by pożyczyć nową lekturę na następne dni zawsze dostają propozycję właśnie Gregora. Może to właśnie dlatego od pół roku nie widziałam na półce pierwszej części...

Suzanne jest autorką, która lubi poruszać poważne tematy w swoich książkach. Gregor mimo iż jest książką dla dzieci jest brutalny, dlatego wiek potencjalnego czytelnika to takie 11 lat w górę. Choć oczywiście wszystko zależy od podejścia rodziciela. Moim zdaniem, choć mówi się "książka dla dzieci " to jest wręcz idealna dla mojego wieku, czyli 15/16 lat ( niby mam 17, ale...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Suzanne jest autorką, która lubi poruszać poważne tematy w swoich książkach. Gregor mimo iż jest książką dla dzieci jest brutalny, dlatego wiek potencjalnego czytelnika to takie 11 lat w górę. Choć oczywiście wszystko zależy od podejścia rodziciela. Moim zdaniem, choć mówi się "książka dla dzieci " to jest wręcz idealna dla mojego wieku, czyli 15/16 lat ( niby mam 17, ale kto by się czepiał! ), który bardziej wnika w książkę pod względem symboliki, drugiego dna i czynów, które na początku oczywiste, mogą mieć odwołanie do naszego świata. Bo ta seria wcale nie jest taka prosta i właśnie to w niej najbardziej lubię. Suzanne jest autorką dorosłą, dojrzałą i ukrywa to w swoich książkach. Trochę tak jakbyśmy w środku nich musieli szukać jej umysłu, poznawać ją z każdą nową wychodzącą opowieścią. Coś pięknego, zwłaszcza dla czytelników bystrych i lubiących rzeczy nieoczywiste.
W dwóch ostatnich częściach Gregora wracamy do Podziemia i są to już nasze ostatnie wyprawy tam. Powoli zbliżamy się do finału i dla czytelników, którym dobrze w świecie książek Collins będzie to na pewno smutny czas z książką. W końcu każdy z nas zna uczucie czytania ostatniej książki serii, która zdobyła nasze serce.
Jak wiadomo jest, czasem zdarza się, że autorzy podczas którejś tam części z rzędu gubią się we własnym świecie i nie potrafią wymyślić już nic nowego, czują się więźniami własnej wyobraźni. Suzanne natomiast świetnie odnajduje się w Podziemiu, które stworzyła i wręcz czuje się tam niebywale swobodnie, jakby żadna z części nie była pisana na siłę, a wręcz była świetnie zaplanowana już od wydania pierwszej z nich.
Gregor jest postacią, której nie da się nie lubić. Postępuje rozważnie, wraz z każdą nową częścią dojrzewa coraz bardziej, widzimy jego przemianę. Humoru jak zawsze dodaje Botka. Kod Pazura był dla mniej najsmutniejszą częścią ze wszystkich. Głównie przez świadomość, że kończę tak świetnie napisaną serię i świat, który wchłonął mnie bez reszty. Mogę obiecać, że właśnie Gregor będzie jedną z postaci, które kiedyś będą inspiracją dla mojego dziecka. Zasłużył sobie na to, skoro ja spędziłam z nim tak dobry czas. Znajomi przychodząc do mnie, by pożyczyć nową lekturę na następne dni zawsze dostają propozycję właśnie Gregora. Może to właśnie dlatego od pół roku nie widziałam na półce pierwszej części...

Suzanne jest autorką, która lubi poruszać poważne tematy w swoich książkach. Gregor mimo iż jest książką dla dzieci jest brutalny, dlatego wiek potencjalnego czytelnika to takie 11 lat w górę. Choć oczywiście wszystko zależy od podejścia rodziciela. Moim zdaniem, choć mówi się "książka dla dzieci " to jest wręcz idealna dla mojego wieku, czyli 15/16 lat ( niby mam 17, ale...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Niedawno do kin zawitała "ekranizacja" jednego z dodatków do serii Harrego Pottera, a po tytule postu oczywiście wiecie co to takiego. Potterheads, a także recenzenci wielkiego ekranu bardzo dobrze przyjęli film, co było pozytywnym zaskoczeniem po fali oburzenia w związku z Przeklętym dzieckiem.
W tym poście bliżej przyjrzymy się kolorowance. Od zawsze lubiłam kolorować różne obrazki, patrzeć na gazety, rysować i tak dalej. Z papierem miałam do czynienia od zawsze. Więc sobie myślę, kolorowanka - nareszcie! Od dawna planowałam kupić sobie jakąś, by kształcić się w cieniowaniu i kształceniu wyobraźni rysowaniczej. Bo trochę z tym do czynienia mam.
Kartkując Fantastyczne zwierzęta zauważyłam, że powierzchnia do zapełnienia kolorami ( czy też nie ) jest ogromna, więc autorzy kolorowanki nie uzupełnili za nas większą jej połowę. Jednym słowem - jest na czym pracować. W większości są to oczywiście sceny z filmu, jednak da się znaleźć także kartki z magicznymi przedmiotami, ręką trzymającą różdżkę, która wychodzi z walizki i inne wzory.
Moim zdaniem jest to naprawdę dobrze i ciekawie wymyślona kolorowanka. Dla fanów filmu jak i świata magii idealna!

Niedawno do kin zawitała "ekranizacja" jednego z dodatków do serii Harrego Pottera, a po tytule postu oczywiście wiecie co to takiego. Potterheads, a także recenzenci wielkiego ekranu bardzo dobrze przyjęli film, co było pozytywnym zaskoczeniem po fali oburzenia w związku z Przeklętym dzieckiem.
W tym poście bliżej przyjrzymy się kolorowance. Od zawsze lubiłam...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Dzisiaj przychodzę do Was z recenzją dosyć specyficznej książki, która pomysłem na pewno zadziwi - niektórych nawet zbulwersuje - nie jedną osobę. Mam tu mianowicie na myśli nabytek zwany Książką do napisania. Jest to okładka zawierająca w sobie tyle stronic ile przeciętne czytadło na weekend, jednakże wypełniona pustymi stronicami. Coś jak Co faceci wiedzą o kobietach tyle, że w większym formacie i wydana specjalnie po to, by wypełnić ją swoimi własnymi treściami.
Od pierwszego spojrzenia na tę "książkę" od razu skojarzył mi się zwykły dziennik do zapisywania wspomnień lub szkicownik. Coś, co można wypełnić tylko i wyłącznie sobą. Z tyłu okładki napisane jest "Czy marzyłeś kiedyś o wydaniu własnej książki? Zaklęciu swoich myśli w karty powieści, pamiętnika czy zbioru błyskotliwych esejów? Stworzeniu dzieła, które przetrwa przez lata i wzbudzi zachwyt?" Więc mniej więcej autorzy podają nam pomysły jak możemy wypełnić wnętrze. A to już jakiś pomysł w przód.

Pamiętam jak miałam okazję recenzować oraz posiadać dwie książki tego typu. Pierwszą był oczywiście Zniszcz ten dziennik ( ziemio, gdzie trafił, opiekuj się jego duszą [*] ), a drugą Ja, Ty, My. Po jakimś czasie używania ich niestety nie skończyło się to najlepiej. Jak wnioskujecie po dopisku przy Zniszcz ten dziennik nie udało się go uratować - jajko rozbite w środku, przetrwanie na parapecie za oknem przez okrągłe dwa lata, w tym dwie zimy, gdzie potrafił na prawdę do szczątek kartek zamarznąć ( przecież go w takim stanie do domu nie wpuszczę... ) aż po mieszkanie dla kilku robaków, o których istnieniu nawet nie miałam pojęcia - a Ja, Ty, My okazała się miłym wspomnieniem z przyjaciółmi, jednakże jednodniowym. Dlatego niezbyt lubię książki tego typu. Swoją książkę do napisania potraktowałam jednak odrobinę inaczej... O tym dowiecie się za tydzień w kolejnym poście na jej temat.
Mimo niemałej ceny ( 45 złotych ) uważam, że z książki tej można stworzyć cudo ( które można trzymać w domu, nie zapominajmy o tym! ). Oczywiście wyzwaniem jest wymyślenie, co znajdzie się w jej wnętrzu, jednak po tym dużym kroku będzie zajmować specjalne miejsce na półkach. No bo, ej no, to Wasza książka! Tylko w bardziej kreatywniejszej i pracochłonnej formie.

Dzisiaj przychodzę do Was z recenzją dosyć specyficznej książki, która pomysłem na pewno zadziwi - niektórych nawet zbulwersuje - nie jedną osobę. Mam tu mianowicie na myśli nabytek zwany Książką do napisania. Jest to okładka zawierająca w sobie tyle stronic ile przeciętne czytadło na weekend, jednakże wypełniona pustymi stronicami. Coś jak Co faceci wiedzą o kobietach...

więcej Pokaż mimo to