rozwiń zwiń

Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz
Okładka książki Początki innego świata Kazuhiro Hara, Mamare Touno
Ocena 6,9
Początki inneg... Kazuhiro Hara, Mama...

Na półkach:

Jeśli masz wybierać między książką a serialem animowanym, wybierz serial. Książka ładnie wygląda na półce, jest dobrych rozmiarów (niech szlag trafi obecny trend wydawania powieści w rozmiarach półencyklopedycznych) i na tym zalety się kończą. Mamare Touno ma najwyraźniej dziwną preferencję dla przerywania każdej akcji i dialogu dwoma lub czteroma akapitami mniej lub bardziej drętwych wyjaśnień i innych przemyśleń, co skutecznie torpeduje tempo i czyni spore fragmenty irytująco nudnymi. "Log Horizon" sprawia od początku do końca wrażenie, jakby został napisany wyłącznie dla zapalonych zwolenników MMORPG i zupełnie nie potrafi obyć się bez sztywnych ram narzuconych przez gry tego typu. Nie działa to najlepiej w formie literackiej.

Patrząc na polską wersję, tłumaczka chyba nazbyt wzięła sobie do serca "rozluźnienie" języka i czasem naprawdę ciężko czyta się dialogi, ale tam, gdzie nie ulegała ułańskiej fantazji, jest całkiem sympatycznie.

Książka liczy sobie jakieś 260 stron i prawie nic się w niej nie dzieje (fatalne tempo, patrz dwa akapity wyżej). Nie jest to też zamknięta historia połączona z pozostałymi tomami tymi samym postaciami, to raczej bardzo długa, pojedyncza powieść podzielona na tomy trochę zbyt skwapliwie, przez co za 25 złotych za wiele ciekawego nie przeczytasz. Nie wiem tylko, czy będę skłonny kupić drugi tom, bo pierwszy mnie niespecjalnie zachwycił.

Jeśli masz wybierać między książką a serialem animowanym, wybierz serial. Książka ładnie wygląda na półce, jest dobrych rozmiarów (niech szlag trafi obecny trend wydawania powieści w rozmiarach półencyklopedycznych) i na tym zalety się kończą. Mamare Touno ma najwyraźniej dziwną preferencję dla przerywania każdej akcji i dialogu dwoma lub czteroma akapitami mniej lub...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

"Ekspozycja" była drugą książką pana Mroza, którą miałem okazję czytać. Wcześniej spotkałem się z pochlebnymi opiniami na temat jego twórczości, toteż złapałem dwa jego dzieła na święta celem zabicia czasu. O ile "W cieniu prawa" była całkiem przyjemną, choć też bardzo lekką lekturą, o tyle "Ekspozycja" w miarę czytania szybko przestała być przyjemna, i aż do końca była naprzemian żenująca i niesmaczna.

Oszczędzę Ci spoilerów; dość powiedzieć, że ta książka jest mniej więcej na poziomie amerykańskiego kina akcji klasy C. Akcja jest równie wartka co infantylna i absolutnie nieprawdopodobna, Forst to porywczy idiota, a Szerbska jest w książce tylko po to, by Forst miał komu składać niedwuznaczne propozycje.

Daję aż trzy gwiazdki, bo język "Ekspozycji" jest całkiem w porządku. Czytałem już wiele znacznie gorzej stylistycznie napisanych rzeczy, choć większość z nich nie była wydana drukiem.

"Ekspozycja" była drugą książką pana Mroza, którą miałem okazję czytać. Wcześniej spotkałem się z pochlebnymi opiniami na temat jego twórczości, toteż złapałem dwa jego dzieła na święta celem zabicia czasu. O ile "W cieniu prawa" była całkiem przyjemną, choć też bardzo lekką lekturą, o tyle "Ekspozycja" w miarę czytania szybko przestała być przyjemna, i aż do końca była...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Nie oczekuj od tej książki historycznego realizmu. Nie oczekuj przekonujących postaci. Nie oczekuj przejmującego thrillera, nie oczekuj intrygującego kryminału. Zamiast tego potraktuj tę książkę jako leciutką powieść przygodową - wtedy można się przy niej całkiem dobrze bawić. Jeśli jednak postawisz zbyt wysokie wymagania, możesz się mocno rozczarować.

Nie oczekuj od tej książki historycznego realizmu. Nie oczekuj przekonujących postaci. Nie oczekuj przejmującego thrillera, nie oczekuj intrygującego kryminału. Zamiast tego potraktuj tę książkę jako leciutką powieść przygodową - wtedy można się przy niej całkiem dobrze bawić. Jeśli jednak postawisz zbyt wysokie wymagania, możesz się mocno rozczarować.

Pokaż mimo to


Na półkach:

Bardzo chciałbym napisać coś o intrydze, zagadkach, śledztwie i zwrotach akcji, ale przez prawie całą lekturę, poza może końcówką, towarzyszyło mi odczucie, że Jo Nesbo przesadził z researchem. Aborygeni w "Człowieku Nietoperzu" są tak bardzo rdzenni i tak bardzo osadzeni w swoich dawnych wierzeniach i kulturze, że gdyby im je odebrać, pozostałyby tylko po dwa słowa wystarczające na definitywne, wyczerpujące nakreślenie charakterów trzech prominentnych aborygeńskich postaci. Zabawnie stereotypowy jest też jedyny Chińczyk, niczym wyjęty ze starszych amerykańskich kreskówek i trochę tylko zaadaptowany do roli policjanta.

Nie przekonuje mnie ani trochę główny bohater, który jak kameleon zmienia charakter w zależności sytuacji. Może nie znam się wystarczająco na ludziach i to pan Nesbo dokonał trafnej charakteryzacji policyjnego detektywa, a ja jestem w błędzie, ale naprawdę wydaje mi się, że Harry Hole na potrzeby ekspozycji staje się odpowiednio wylewny, gdy trzeba trochę osobistego dramatu, wraca do demonów przeszłości, a jako detektyw jest prawie tak twardy, jak jego "brudny" imennik z pewnej amerykańskiej serii. Tak ze dwie i pół osoby wciśnięte w jedną. Mam wrażenie, że to efekt zlepku amerykańskiego kina sensacyjnego i chęci głębszej charakteryzacji postaci, z lekką domieszką fascynacji lokalną kulturą.

No dobrze, ale co z częścią kryminalną? Jest całkiem w porządku! Gdy zapomnieć o tym, na co narzekałem powyżej, to mamy dochodzenie wijące się od jednego wątku do drugiego, ślepe tropy i zwroty akcji, zupełnie przyzwoicie. Szkoda trochę, że tak mi ci uduchowieni Aborygeni utkwili w głowie.

Gdybym mógł dać pięć i pół gwiazdki, ocenę "niezła", dałbym właśnie tyle.

Bardzo chciałbym napisać coś o intrydze, zagadkach, śledztwie i zwrotach akcji, ale przez prawie całą lekturę, poza może końcówką, towarzyszyło mi odczucie, że Jo Nesbo przesadził z researchem. Aborygeni w "Człowieku Nietoperzu" są tak bardzo rdzenni i tak bardzo osadzeni w swoich dawnych wierzeniach i kulturze, że gdyby im je odebrać, pozostałyby tylko po dwa słowa...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Książka przeciętna, gdzie bilans plusów i minusów wychodzi na zero.

Układy między policją, mafią i sądownictwem stwarzają ciekawy klimat, szczególnie postacie stróżów prawa, byłych i obecnych, mogą się podobać. Momentami naprawdę można poczuć, jak ciężko jest poruszyć cały ten system, gdzie ręka myje rękę i na każdego jest jakiś hak.

Niestety, pani Bonda nie potrafiła się zdecydować, czy chce pisać kryminał, czy też może książkę obyczajową. Nie zapoznała się także z podstawową zasadą opowiadania historii, po angielsku znaną jako "show, don't tell". Technika ta, co prawda częściej aplikowana do filmów lub nowel graficznych, przy pisaniu powieści jest przynajmniej moim zdaniem nieodzowna. Autorka "Pochłaniacza" tymczasem namiętnie rozpisuje każdą myśl i motyw postępowania większości postaci, podając je czytelnikom na talerzu. Mnogość wątków kluczących w tę i wewtę nie pomaga się skupić. Jest tego po prostu za dużo - materiał na dwie książki wciśnięto w jedną. Kuriozalnie robi się pod koniec, kiedy pani Bonda najwyraźniej zorientowała się, że ciągnie książkę trochę za długo i zajęczymi susami poprzeskakiwała błyskawicznie do rozwiązania sprawy, pomijając w większości dedukcję towarzyszącą rozwikłaniu zagadki. Hop, hop, hop i wszystko wiemy, z pomocą rozmownych postaci dogodnie pojawiających się tylko po to, by opowiedzieć, co się tak naprawdę stało.

Główna bohaterka i jej problemy życiowe są w tym wszystkim zaskakująco niepotrzebne; myślę, że komisarz Duchnowski znacznie lepiej nadawałby się na centralną postać "Pochłaniacza". Być może pani Bonda chciała napisać coś innego niż zwykle, ale wyszło, jak wyszło.

Ostatecznie najlepszą częścią książki okazały się dla mnie wspomnienia sprzed dwudziestu lat, co tylko cementuje moje zdanie, że autorka chciała napisać powieść obyczajową i kryminalną w jednym. Mimo tego pierwszy tom cyklu o profilerce Załuskiej daje się czytać; są fragmenty słabsze i mocniejsze, a całość ostatecznie wychodzi na zero.

Książka przeciętna, gdzie bilans plusów i minusów wychodzi na zero.

Układy między policją, mafią i sądownictwem stwarzają ciekawy klimat, szczególnie postacie stróżów prawa, byłych i obecnych, mogą się podobać. Momentami naprawdę można poczuć, jak ciężko jest poruszyć cały ten system, gdzie ręka myje rękę i na każdego jest jakiś hak.

Niestety, pani Bonda nie potrafiła się...

więcej Pokaż mimo to