Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach: ,

Siedemnastoletnia Evie Claremont rozpoczyna naukę w college’u w Crestwood. Ma nadzieję, że w nowym miejscu senne koszmary przestaną ja dręczyć. Odnalezienie się w otaczającej rzeczywistości nie jest jednak łatwe a wszystko to za sprawą przystojnego i charyzmatycznego opiekuna pierwszoroczniaków Reeda Wellingtona, który różnymi sposobami próbuje ją nakłonić do wyjazdu. Na szczęście Evie poznaje sympatycznych przyjaciół Russela, z którym ma wrażenie znają się od lat, nieśmiałego Freddiego oraz szalone Buns i Brownie. Z dnia na dzień dziwna siła coraz bardziej przyciąga ją do Reeda. A zmiany zachodzące w jej ciele sprawiają, że zaczyna obawiać się samej siebie. Gdy odkrywa prawdę o Reedzie Aniele Mocy zesłanym na ziemię by walczyć z Upadłymi a następnie o sobie samej już wie, że nadejdzie dzień, w którym spełnią się jej koszmarne sny.

Czy Evie uda się uratować siebie i tych których kocha?

Autorka zabiera nas w podróż do niesamowitego świata, który tylko z pozoru wydaje się normalny. W tym świecie anioły i to nie tylko te dobre żyją pośród ludzi. Evie, główna bohaterka to postać bardzo złożona. Gdy ją poznajemy jest zagubiona, niepewna siebie i krucha. Stara się zrozumieć sytuację, w której się znalazła. Jej wewnętrzna siła, bystrość i odwaga sprawiają, że szybko odnajduje się nowej sytuacji i dopasowuje do niej. Reed początkowo jej w tym przeszkadza, z biegiem czasu zaczyna jej pomagać i chroni ją jak tylko może przed Upadłymi. Russel jej bratnia dusza również próbuje ją chronić z tym, że na początku uznaje Reeda za wroga. Później jednak okazuje się, że wspólnie z nim musi stawić czoła prawdziwemu wrogowi. Freedie, Buns i Brownie postacie drugoplanowe, bardzo tajemnicze.


Książka została napisana bardzo przyjemnym językiem. Wątki są spójne i tworzą genialną całość. Na początku książki akcja rozwija się bardzo powoli, by później przyspieszyć i trzymać czytelnika w napięciu aż do ostatniej strony. Wiele niejasności zostaje wyjaśnionych by mogły pojawić się nowe. Zakończenie zaskakuje i to bardzo. Autorce udało się tak zamieszać w historii żeby do końca nie można było domyślić się komu Evie może ufać.

Amy A. Bartol otworzyła przed czytelnikiem świat pełen magii, który jednocześnie zachwyca prostotą i szokuje wydarzeniami. Nieuniknione to książka, która z pewnością spodoba się fanom gatunku ale nie tylko. Każdy może odnaleźć w niej to czego szuka. Jest w niej wszystko przyjaźń, namiętność, zdrada, magia, istoty nadprzyrodzone, silni mężczyźni i z pozoru słaba kobieta, która ma w sobie ogromną moc tylko musi ją najpierw odkryć.

Siedemnastoletnia Evie Claremont rozpoczyna naukę w college’u w Crestwood. Ma nadzieję, że w nowym miejscu senne koszmary przestaną ja dręczyć. Odnalezienie się w otaczającej rzeczywistości nie jest jednak łatwe a wszystko to za sprawą przystojnego i charyzmatycznego opiekuna pierwszoroczniaków Reeda Wellingtona, który różnymi sposobami próbuje ją nakłonić do wyjazdu. Na...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

„Znał kobiece sztuczki i uważał, że mężczyzna w porównaniu z przebiegłą przedstawicielką płci pięknej jest jak baranek przy lisicy. Faceci szczerze walą na odlew po ryju, kobiety tymczasem uśmiechają się słodko i dolewają domestosa do piwa.”


Jeżeli do tej pory Jasna Góra kojarzyła Wam się tylko z rozmodlonymi pielgrzymami to po przeczytaniu komedii kryminalnej Marty Obuch „Miłość, szkielet i spaghetti” pierwszym skojarzeniem będzie włoska mafia przepędzona z miasta przez pięć charakternych kobiet.

Dorota ma dość mieszkania razem z gderliwą matką i ciotką. Postanawia zatrudnić się w domu włoskiego biznesmana jako pielęgniarka. Wszystko byłoby w porządku gdyby nie drobny szczegół. Ma również gotować dla chorego, problem w tym że do gotowania ma dwie lewe ręce. Na szczęście jej siostry oraz wspomniane już matka i ciotka to świetne kucharki. Wystarczy tylko pożyczyć drabinę i wpuścić je przez okno, byle by tylko nie narobić hałasu. To nie będzie proste bo pięć kobiet w jednej kuchni to mieszanka niezwykle wybuchowa.

W tym samym czasie z wieży na Jasnej Górze spada trup a podczas prac wykopaliskowych pod murami klasztoru zostaje odnaleziony wiekowy szkielet człowieka. Zdaje się, że te zdarzenia coś łączy i wszelkie ślady prowadzą do domu Włochów.

Czy Dorota jako tajna agentka poradzi sobie z niebezpiecznym zadaniem? Czy uda się doprowadzić do wyjaśnienia tajemnicy i zdemaskować włoskich przestępców?

„Miłość, szkielet i spaghetti” to bardzo dobra komedia kryminalna. Wciąga od pierwszej do ostatniej strony. Ciekawa historia kryminalna, wartka akcja i zabawne dialogi to znak rozpoznawczy autorki.


Ogromną zaletą książki są perfekcyjnie wykreowani bohaterowie. Zarówno ci pierwszo jak i drugoplanowi. Ogromną sympatię wzbudzają trzy siostry Julka, Dorota i Ewelina inteligentne, zabawne i sprytne ale także zaangażowany w śledztwo policjant Jurek i naukowiec Cezary. Najwięcej śmiechu oczywiście wywołują dwie mistrzynie kuchni czyli Halina i Czesława prywatnie matka i ciotka głównych bohaterek, wprowadzając mniejszy lub większy zamęt w akcji oraz niezwykle oryginalny profesor Lesiak.


Marta Obuch potrafi zaciekawić czytelnika, stworzyła zwariowany, zabawny i wciągający kryminał pełen zbiegów okoliczności. W książce znajdziemy wszystko co powinno znaleźć się w dobrej komedii kryminalnej tajemnice, porwania, morderstwa, rewelacyjne dialogi i cięte riposty a na dodatek nawet malutki wątek miłosny. „Miłość, szkielet i spaghetti” to gwarancja znakomitej rozrywki. Miłośnicy barwnych postaci i niesamowitych wydarzeń powinni jak najszybciej przeczytać tę lekturę, która na pewno potrafi wywołać niejedną salwę śmiechu.

„Znał kobiece sztuczki i uważał, że mężczyzna w porównaniu z przebiegłą przedstawicielką płci pięknej jest jak baranek przy lisicy. Faceci szczerze walą na odlew po ryju, kobiety tymczasem uśmiechają się słodko i dolewają domestosa do piwa.”


Jeżeli do tej pory Jasna Góra kojarzyła Wam się tylko z rozmodlonymi pielgrzymami to po przeczytaniu komedii kryminalnej Marty Obuch...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Noc Kupały to niesamowita i na wskroś emocjonująca książka, którą chciałoby się przeczytać jednym tchem. Autorka wprowadza czytelnika w nieznany świat, pełen pradawnych wierzeń, rytuałów oraz bóstw. Słowiańska magia wyczuwalna jest od pierwszej do ostatniej strony. Przyciąga czytelnika i nie pozwala ani na chwilę oderwać się od kart powieści.


Mocną stroną powieści są świetnie skonstruowani bohaterowie. Gdy poznajemy Gosię w pierwszej części jest ona jeszcze bardzo infantylna, wystraszona z licznymi fobiami. Jednak w drugiej części widać, że w jej zachowaniu zaszły zmiany, ewoluowała. Stała się odważniejsza choć nadal ma wyjątkowy talent do pakowania się w kłopoty. Mieszko jest jak zwykle małomówny ale jak na władcę przystało cechuje go szlachetność, męstwo i odwaga. Drugoplanowi bohaterowie nadają książce charakteru. Kilku z nich okazało się kimś innym niż wydawało się na początku.


Ciekawa fabuła, która zawiera całą paletę emocji od miłości po zazdrość, stopniowanie napięcia a także zwroty akcji nie pozwolą czytelnikowi się nudzić. Zastosowanie zabiegu retrospekcji dodatkowo wzbogaciło całą historię. Podczas wizji Gosi możemy dowiedzieć się więcej o dawnym życiu Mieszka. Zakończenie intryguje i jednocześnie otwiera furtkę do kolejnej części pt „Żerca”. Wszystko to zostało otoczone idealnie dobranym humorem a lekkie i przyjemne pióro autorki sprawia, że książkę czyta się rewelacyjnie.
Kontynuacja niesamowitej „Szeptuchy” uwodzi jeszcze bardziej. Wspaniale oddaje klimat dawnych lat, przypomina o tradycjach, zabobonach i słowiańskich wierzeniach. Sprawia, że chcemy wkroczyć do tego pełnego magii świata i pozostać w nim na długo.

Recenzja pochodzi z bloga filizankaszczescia.blogspot.com

Noc Kupały to niesamowita i na wskroś emocjonująca książka, którą chciałoby się przeczytać jednym tchem. Autorka wprowadza czytelnika w nieznany świat, pełen pradawnych wierzeń, rytuałów oraz bóstw. Słowiańska magia wyczuwalna jest od pierwszej do ostatniej strony. Przyciąga czytelnika i nie pozwala ani na chwilę oderwać się od kart powieści.


Mocną stroną powieści są...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

„Bo można mieć diament i wrzucić go do rzeki. A można mieć kozie bobki, zrobić z nich naszyjnik i upchnąć na Allegro jako ekologiczne korale”.

I tą jakże błyskotliwą mądrością jednej z bohaterek książki Marty Obuch pt „Francuski Piesek” rozpoczynam dzisiejszą recenzję. „Francuski Piesek” to kontynuacja znakomitej komedii kryminalnej wydanej w 2013 roku pt „Łopatą do serca”.

Francuski piesek to pozycja obowiązkowa dla wszystkich miłośników komedii kryminalnych. Autorka znana z doskonałego poczucia humoru wprawnie prowadzi nas przez całą historię, nie pozwalając nawet przez chwilę się nudzić.

Mocną stroną powieści są na pewno świetnie skonstruowani bohaterowie. Różnorodność charakterów sprawia, że każdy z nich jest unikatowy. Misia jest najbardziej spokojna, opanowana i empatyczna. Zuza to żywe srebro, nie usiedzi w miejscu, pyskata, złośliwa ale chętna do pomocy. Ryszarda ma wielkie serce ale często coś myli, przekręca wywołując u czytelnika salwy śmiechu a u Zuzy złośliwe komentarze. Nie można nie polubić praworządnego zazdrośnika Marchewkę, zachowawczego Igłę i kaleczącego polski język Luka.

Oprócz szalonych bohaterów na uznanie zasługuje też nieustająca, wartka akcja. Tutaj ciągle coś się dzieje. Dziewczyny budują system alarmowy z pustych puszek po piwie, polują na ślimaki w ogródku i na żaby w pobliskim stawie, po co? Chcą podziękować sąsiadowi za pomoc a co jest największym francuskim przysmakiem? No właśnie :)
Nie zawiedziecie się także na kryminalnej intrydze. Będzie tu trup, atak na ZUS z użyciem bomby biologicznej i wiele innych perypetii. A wszystko napisane lekkim i przyjemnym językiem. Brawurowo poprowadzone dialogi opierające się na nieporozumieniach doprowadzają czytelnika do łez.

Po przeczytaniu książki słowo cicik nie będzie Wam się kojarzyło jedynie ze słodkim kotkiem :)
Francuski piesek to świetny poprawiacz humoru, rozbawi i wprowadzi w doskonały nastrój. A wszystko przyprawione francuską kuchnią z dużą ilością cynamonu.

Recenzja pochodzi z bloga filizankaszczescia.blogspot.com

„Bo można mieć diament i wrzucić go do rzeki. A można mieć kozie bobki, zrobić z nich naszyjnik i upchnąć na Allegro jako ekologiczne korale”.

I tą jakże błyskotliwą mądrością jednej z bohaterek książki Marty Obuch pt „Francuski Piesek” rozpoczynam dzisiejszą recenzję. „Francuski Piesek” to kontynuacja znakomitej komedii kryminalnej wydanej w 2013 roku pt „Łopatą do...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

„Szczypta magii – pierwsza część czarującej trylogii Sophie Nicholls.
Ciepła, magiczna, bardzo kobieca opowieść… Suknia urzeka równie mocno jak niezapomniana Czekolada!” Wystarczyło to jedno zdanie znajdujące się na okładce książki by przekonać mnie do jej zakupu. Uwielbiam takie książki pełne ciepła z odrobiną magii a wspomnianą już „Czekoladę” po prostu uwielbiam.

Do Yorku przyjeżdża Fabbia Moreno ze swoją nastoletnią córką Ellą. Fabbia ma nadzieję, że właśnie tutaj będzie mogła osiąść na stałe i skończyć wreszcie z poszukiwaniem własnego miejsca. Jej wielkim marzeniem jest także sklep z ubraniami vintage. Ma ona niebywały talent, w jej dłoniach ubrania sprzed kilku dekad zyskują nowy wygląd, otrzymują nowe życie. Córka Fabii, Ella z niepokojem przygląda się pracy matki. Podejrzewa, że to muszą być czary. Nie raz słyszała jak matka podczas szycia szepcze dziwne słowa. Fabbia swą przebojowością i wyczuciem stylu zwraca na siebie uwagę wszystkich mieszkańców. Początkowo kobiety niechętnie odwiedzają jej sklepik ale gdy każda z nich wychodzi odmieniona, piękniejsza i zadowolona zyskuje coraz większy rozgłos. Czy rzeczywiście Fabbia jest tak otwartą kobietą jak się wydaje? Przed czym ucieka? Jak straszną skrywa tajemnicę, że nie chce jej wyjawić nawet córce?

Przyciągająca wzrok okładka sprawia, że nie można oderwać od niej oczu. Motyw delikatnych, białych wywijasów przypomina taniec igły z nićmi, które w rękach Fabbi Moreno tworzą zjawiskowe stroje. Kobieta z okładki jest jak główna bohaterka pięknie ubrana ale jednocześnie próbująca się ukryć przed innymi. Jak gdyby sukienka mogła sprawić, że stanie się kimś innym.

Historia Fabbi Moreno snuta przez jej córkę Ellę wciąga już od pierwszej strony. Każdy opis sukienki stworzonej przez Fabbię jest tak rzeczywisty, że dosłownie można poczuć delikatność materiału, pogładzić szwy łączące kawałki materiału i wyobrazić sobie siebie ubraną w tak zjawiskowy strój. Lecz to nie tylko historia o pięknych ubraniach ale także o zmaganiach z codziennością.

Pierwszą myślą po przeczytaniu ostatniej strony było, że nie tego się spodziewałam. Sama do końca nie potrafiłam nazwać emocji, które towarzyszyły. Spodziewałam się jedynie lekkiej i przyjemnej lektury ale otrzymałam coś o wiele bardziej wartościowego. To książka skłaniająca do refleksji. Autorka pokazuje nam, że kierowanie się w życiu nienawiścią, stereotypami może prowadzić do ogromnych tragedii a ofiarami tego są niewinne osoby. Główną bohaterkę spotkało wielkie nieszczęście a strach, że coś takiego może się powtórzyć skłania ją do wiecznej tułaczki. Jej trauma jest tak ogromna, że nie wyjawia ona swego sekretu nawet córce. Chciałabym napisać więcej ale boję się, że każde kolejne zdanie może zdradzić zbyt wiele. Postawię więc w tym miejscu kropkę i pozwolę abyście sami przeczytali tę książkę. Mam nadzieję, że i Was poruszy historia Fabbi Moreno.

Recenzja pochodzi z bloga filizankaszczescia.blogspot.com

„Szczypta magii – pierwsza część czarującej trylogii Sophie Nicholls.
Ciepła, magiczna, bardzo kobieca opowieść… Suknia urzeka równie mocno jak niezapomniana Czekolada!” Wystarczyło to jedno zdanie znajdujące się na okładce książki by przekonać mnie do jej zakupu. Uwielbiam takie książki pełne ciepła z odrobiną magii a wspomnianą już „Czekoladę” po prostu uwielbiam.

Do...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Mąż Michaliny, Henryk jest mafijnym bossem. Tylko dlaczego ona nic o tym nie wie? Dowiaduje się przez przypadek w można powiedzieć nietypowych okolicznościach. Zostaje porwana przez wspólnika męża spod Castoramy gdy kupuje łopatę, jako prezent urodzinowy dla przyjaciółki Zuzy. Po powrocie do domu okazuje się, że mąż ma nową kwaterę w … areszcie a ona w spadku po nim otrzymała lokatora w postaci porywacza Igły. Na czas pobytu Henryka w areszcie ma chronić jego żonę, ale czy tylko? Jak Misia z Zuzą poradzą sobie w nowej sytuacji? Czy w takich okolicznościach można się zakochać?

Książka Marty Obuch to wybuchowe połączenie kryminału, romansu i komedii. Choć mam wrażenie, że wątek kryminalny stanowi bardziej tło całej powieści. Miłośnicy mocnych wrażeń i książek, w których trup ściele się gęsto a bohaterowie nie są tymi, za których się podają mogą poczuć się trochę zawiedzeni. Na pierwszy plan wysuwa się zdecydowanie humor sytuacyjny, kapitalne dialogi i cięte riposty.

Największą zaletą książki są oryginalni bohaterowie. Każda z osób pojawiających się w powieści, niezależnie pierwszo czy drugoplanowa, jest dopracowana, przemyślana oraz bardzo wyrazista. Główne bohaterki Misia i Zuza to dwie przesympatyczne wariatki. Bystre i bardzo ale to bardzo zawzięte. Jeżeli już postanowią rozwikłać zagadkę to dopną swego powodując przy tym wiele komicznych sytuacji i doprowadzając swego opiekuna do szewskiej pasji. Uśmiech na twarzy powoduje także gangster Igła, policjant z krwi i kości Marchewka a także Riczarda Kociołek.

„Łopatą do serca” to gwarancja znakomitej rozrywki. Znajdziemy tu brawurowe pościgi, przestępstwa, skradzione diamenty i jak na kryminał przystało nawet jednego trupa. Wszystko napisane jest lekkim stylem a narracja z punktu widzenia wielu postaci wprowadza fajne napięcie. Śmieszna od pierwszej do ostatniej strony. Nie sposób zachować przy niej powagę także ostrzegam przed czytaniem książki w miejscach publicznych, lepiej wybrać domowe zacisze.

Nie planowałam tego ale myślę, że mały fragmencik nie zdradzający fabuły sprawi, że tak jak ja zakochacie się w tej książce:)
(Główne bohaterki koniecznie muszą się napić wina ale korkociągu brak)

„-Jak się zaraz nie napiję wina, to skonam - oznajmiła zdeterminowanym głosem Zuza i z ogniem w oczach zaczęła się rozglądać dookoła. Jej wzrok padł na wypatroszoną szufladę z narzędziami, z której wyjęła... młotek. -Ha! - zakrzyknęła zwycięsko. - Tylko daj mi jakąś ściereczkę, żebyśmy się nie pokaleczyły. A najlepiej dwie, bo trzeba będzie przecedzić.
- Ale co ty chcesz zrobić? - Misia nie wierzyła. Uwielbiała dobre wino, często pomagało jej przetrwać samotne wieczory. Młotek w zestawieniu z boskim trunkiem dosłownie nią wstrząsnął.
- Ściereczki!
- Zuza, to jest Chateau Cornelien - próbowała tłumaczyć zdruzgotana, ale jej rozpacz bynajmniej nie spotkała się ze zrozumieniem.
- "Dupeaou Maryniou" - skwitowała bezlitośnie Zuza. - Srały muchy po francusku. To jest wino w zamkniętej butelce, a korkociąg szlag trafił. Młoteczek i durszlaczek! Już, już. (...)
- I teraz przecedzamy - komentowała zadowolona Zuza. - Cedzimy, powolutku, uważnie... Myślisz, że dwa razy wystarczy? Nasze "Dupeaou Maryniou" będzie lekko zajeżdżało lnem, ale to dodatkowy smaczek. Takie naturalne wzbogacenie bukietu można powiedzieć. (...)
- Taak, odcedzane dwukrotnie, bez chałtury. Leżakowane w durszlaku. Teraz lejek i voila! - Zuza z dumą wręczyła przyjaciółce kieliszek i naprawdę nie można jej było odmówić.
-Moje jelita to wytrzymają? Boję się, że jakieś szkiełko...
-Nie kraczemy. Filtrujemy dodatkowo przez zęby i się rozkoszujemy. Filtrujesz?
- Zaraz się rozpłaczę... Młotkiem? - Misia zaczęła na nowo przeżywać. - Już nie mówię, że białe wino powinno być przed podaniem schłodzone.
- I jest schłodzone, przecież leżysz pod lodówką. Co za maruda. Odwaliłam za ciebie czarną robotę, a ty narzekasz”.

Recenzja pochodzi z filizankaszczescia.blogspot.com

Mąż Michaliny, Henryk jest mafijnym bossem. Tylko dlaczego ona nic o tym nie wie? Dowiaduje się przez przypadek w można powiedzieć nietypowych okolicznościach. Zostaje porwana przez wspólnika męża spod Castoramy gdy kupuje łopatę, jako prezent urodzinowy dla przyjaciółki Zuzy. Po powrocie do domu okazuje się, że mąż ma nową kwaterę w … areszcie a ona w spadku po nim...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Co by było gdyby Mieszko I nie przyjął chrztu? No właśnie, co by było? Jak wyglądałoby nasze Państwo? Jak wyglądałoby nasze życie? Czy nadal wierzylibyśmy w pogańskich bogów?

XXI wiek, Mieszko XII rządzi Królestwem Polskim, które jest niczym kraina mlekiem i miodem płynąca. Bieda i bezrobocie? A co to w ogóle jest? Ludzie nadal wierzą w pogańskich bogów, pradawne obrzędy i zabobony. Alternatywą dla profesjonalnej opieki medycznej jest wiejska szeptucha, która znajdzie lekarstwo na każdą przypadłość. Zaproponuje tajemnicze ziółko lub podejrzaną nalewkę. A to jeszcze nie koniec. Na każdym kroku możemy natknąć się na któregoś z bogów. A z nimi to wiadomo trzeba uważać. W lasach na nieostrożnych mężczyzn czyhają rusałki a w jeziorach niespodziewanie możemy spotkać utopca. Za te wszystkie atrakcje możemy podziękować Mieszkowi I, który nie przyjął chrztu.

Gosława Brzózka zwana po prostu Gosią, nie wierzy w tych wszystkich bogów, w słowiańskie zabobony. Jest kobietą nowoczesną, wychowaną w mieście. Ponad wszystko pragnie zostać lekarką. Po ukończeniu medycyny musi niestety odbyć roczny staż u szeptuchy czyli wiejskiej znachorki. Konieczność przeniesienia się do Bielin, małej świętokrzyskiej wsi napawa ją ogromnym strachem. Gosia po prostu nie cierpi wsi, przyrody, brudu, robaków a przede wszystkim kleszczy. Perspektywa zamieszkania u jakiejś starej baby, która wierzy w czary mary, w małej chacie, gdzieś w lesie, bez wody nie poprawia Gosi samopoczucia. Co czeka ją w Bielinach? Czy jej wyobrażenie o guślarkach jest prawdziwe? Kim jest tajemniczy Mieszko? I co się stanie gdy bogowie zapragną by w nich uwierzyła?

Katarzyna Berenika Miszczuk za pośrednictwem swojej książki zabiera nas w niezwykle ciekawą, pełną przygód podróż do świata słowiańskich bogów, demonów, pradawnych obrzędów. Umiejętnie łączy ze sobą dwa światy: nowoczesny, w którym wszystko gna do przodu z tym, w którym czas płynie wolno a ofiary składane bogom mają zapewnić ich przychylność. Książka uzmysławia nam również jak niewiele wiemy o polskich legendach oraz bóstwach. A warto zgłębić swoją wiedzę, nasze dziedzictwo jest równie interesujące jak mitologia grecka czy rzymska.
„Szeptucha” łączy w sobie zarówno elementy powieści fantasy, romansu jak również horroru. To taka wybuchowa mieszanka, gdy jeszcze dołożymy do niej niesamowite poczucie humoru autorki otrzymujemy książkę, od której ciężko się oderwać. Świetnie opowiedziana historia jak i genialne stopniowanie napięcia sprawiają, że chciałoby się ją przeczytać jednym tchem.
Każdy z bohaterów został idealnie dopracowany. Każdego z nich można polubić nawet jeżeli nie jest to do końca pozytywna postać. Najwięcej sympatii oczywiście wzbudza Gosia, troszkę fajtłapowata hipochondryczka. Z zapartym tchem można śledzić jej poczynania w nowej dla niej rzeczywistości. A nie wypowiedziane przez nią myśli powodują salwy śmiechu. To dzięki niej książka nabiera pewnej lekkości.
Katarzyna Berenika Miszczuk otworzyła przed nami wrota do zupełnie innej, nie znanej nam rzeczywistości. Bardziej słowiańskiej, bardziej magicznej, przyciągającej niczym magnes. I pomyśleć, że to wszystko byłoby możliwe gdyby Mieszko I nie przyjął chrztu.
Dzięki Bogu (a może bogom??) autorka nie kazała nam zbyt długo czekać na dalsze losy Gosławy i jej przyjaciół. W sprzedaży jest już dostępna „Noc Kupały” drugi tom z serii „Kwiat paproci”.

Recenzja pochodzi z bloga filizankaszczescia.blogspot.com

Co by było gdyby Mieszko I nie przyjął chrztu? No właśnie, co by było? Jak wyglądałoby nasze Państwo? Jak wyglądałoby nasze życie? Czy nadal wierzylibyśmy w pogańskich bogów?

XXI wiek, Mieszko XII rządzi Królestwem Polskim, które jest niczym kraina mlekiem i miodem płynąca. Bieda i bezrobocie? A co to w ogóle jest? Ludzie nadal wierzą w pogańskich bogów, pradawne obrzędy i...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Czy kilka dziwnych, wywołujących dreszcz fotografii może posłużyć do napisania książki? Wydaje się, że nie, że jest to nie możliwe. A jednak książka, którą dzisiaj przedstawiam powstała właśnie w ten sposób. Ransom Riggs, autor książki pt „Osobliwy dom Pani Peregrine” kolekcjonował ciekawe i bardzo niezwykłe zdjęcia, które chciał wydać jako książkę z obrazkami. Posłuchał jednak wskazówek redaktora i ułożył je w przewodnik a następnie dołożył do tego narrację i w taki oto sposób powstała książka, która zyskała status bestsellera New York Timesa.

„Osobliwy dom Pani Peregrine” przeczytałam dwa lata temu z zawrotną prędkością. Po informacjach o ekranizacji tej książki pod tym samym tytułem postanowiłam przeczytać ją raz jeszcze by przypomnieć sobie tę niesamowitą powieść. Choć nie przepadam za Timem Burtonem, który reżyserował film bardzo chętnie go obejrzę. Jestem ciekawa w jaki sposób przedstawił całą historię i osobliwe dzieci. Czy nie ukazał tego zbyt baśniowo. Zobaczymy. Na razie zapraszam na recenzję książki, którą na pewno warto przeczytać przed pójściem do kina.

Myślę, że wydanie zasługuje choć na kilka słów. Książka została wydana po prostu przepięknie. Ma twardą oprawę, śnieżno białe kartki (to akurat powinno być standardem), w środku znajdziemy fantastyczne zdjęcia w stylu retro, ozdobne numery strony i listy pisane odręcznie. Cała kompozycja została starannie przemyślana, każda przekładana kartka sprawi czytelnikowi ogromną przyjemność.

Jacob, główny bohater prowadzi zwykłe, trochę monotonne życie. Jedyną odskocznią są dla niego opowieści dziadka o dzieciach mieszkających na tajemniczej wyspie, chronionych przez Ptaszysko przed złem i potworami. Każde z dzieci posiadało inne zdolności, na potwierdzenie tych słów dziadek pokazywał mu bardzo dziwne i przerażające fotografie. Jako dziecko wierzył w każde jego słowo jednak z biegiem czasu zaczął w nie wątpić. Wkrótce staruszek umiera w niewyjaśnionych okolicznościach, przed śmiercią przekazuje jeszcze wnukowi kilka wskazówek i nakazuje odnalezienie Ptaszyska. Splot wszystkich zdarzeń spowodował, że Jacob zaczyna zastanawiać się czy to co dzieje się wokoło niego jest tylko wytworem jego wyobraźni. Kilka miesięcy później Jacob odnajduje list od tajemniczej Pani Peregrine. Szukając odpowiedzi na wszystkie nurtujące go pytania chłopiec wyrusza wraz z ojcem na poszukiwania wyspy i domu, o którym opowiadał dziadek. Co go tam czeka? Czy odnajdzie to czego szuka? Czy opowieści dziadka były tylko bajkami na dobranoc?

„Osobliwy dom Pani Peregrine” to powieść, którą warto przeczytać i do której na pewno warto wracać. Debiutujący autor popisał się ogromną wyobraźnią tworząc wielowymiarowy utwór. Nie da się przyporządkować go ani do konkretnego gatunku ani przedziału wiekowego. Jest to połączenie thrilleru, horroru, fantastyki, znajdziemy też w nim elementy dramatu wojennego. Początkowo książkę przypisano do „young adult” lecz docenią ją także osoby dorosłe.
Ransom Riggs zbudował zapierającą dech w piersiach opowieść. Każda kolejna przeczytana strona powoduje dreszcze emocji a momentami mrozi krew w żyłach. Autor bardzo powoli stopniuje napięcie. Przez całą książkę towarzyszy czytelnikowi aura tajemniczości i niedopowiedzeń. Wszystko to potęgują umiejętnie dopasowane fotografie. Każda z nich robi niezwykłe wrażenie i sprawia, że po skórze przebiegają ciarki. Wszystkie są czarno – białe, mroczne, naznaczone zębem czasu ale niewątpliwie fascynujące. Zawsze pojawiają się w odpowiednim miejscu z książce. Są w nią idealnie wkomponowane. Zakończenie nie jest jednoznaczne, i otwiera furtkę do kolejnych części.

Recenzja pochodzi z bloga filizankaszczescia.blogspot.com

Czy kilka dziwnych, wywołujących dreszcz fotografii może posłużyć do napisania książki? Wydaje się, że nie, że jest to nie możliwe. A jednak książka, którą dzisiaj przedstawiam powstała właśnie w ten sposób. Ransom Riggs, autor książki pt „Osobliwy dom Pani Peregrine” kolekcjonował ciekawe i bardzo niezwykłe zdjęcia, które chciał wydać jako książkę z obrazkami. Posłuchał...

więcej Pokaż mimo to