rozwiń zwiń
pris

Profil użytkownika: pris

Nie podano miasta Kobieta
Status Czytelniczka
Aktywność 6 lata temu
3
Przeczytanych
książek
3
Książek
w biblioteczce
3
Opinii
4
Polubień
opinii
Nie podano
miasta
Kobieta
Dodane| Nie dodano
Ta użytkowniczka nie posiada opisu konta.

Opinie


Na półkach:

Nie mogę się zgodzić z wszystkimi nieutulonymi w żalu recenzentami, jakoby "Ukojenie" nie przynosiło odpowiedzi. Przynosi bardzo wiele. Ale jeśli ktoś liczył na postawienie kawy na ławie, gdzie wszystko się pięknie wyjaśnia, każdy puzzel wskakuje na swoje miejsce to faktycznie gorzko się zawiedzie. Tylko że wyjaśnienie łopatologiczne Strefy X nigdy nie byłoby satysfakcjonujące, bo od początku Strefa X jest czymś nie do pojęcia przez ludzką percepcję i logikę - jest czymś zupełnie ponad człowiekiem i jego mikrymi możliwościami poznawczymi. I mi takie przedstawienie sytuacji w zupełności wystarcza.
Dobre jest podzielenie narracji na głosy: latarnik wyjaśnia początki Strefy, narracja drugoosobowa kierowniczki (wyjaśnienie dlaczego jest drugoosobowa ma miejsce na końcu - jest to retrospekcja w momencie "prześwietlania" jej przez siłę/istotę ze Strefy X) łata luki w kontekście części 2 (Ujarzmienie) i Southern Reach; wreszcie historia Ptasiego Ducha i Kontrolera w czasie rzeczywistym domyka historię Strefy X.
W skrócie, podsumowując całą trylogię: inna planeta i jej katastrofa, "istota" w postaci wielu "światełek" (?!) ucieka przed katastrofą, trafia do największej soczewki Fresnela - na ziemi, czyli do latarni morskiej Saula Evansa. Brygada Spirytystyczno-Naukowa trafia na dziwne odczyty w związku z ową latarnią morską, zaczyna ją badać pod przyzwoleniem Centrali (i wręcz z udziałem Jackie Severance, matki Johna Rodrigueza-Kontrolera). Wreszcie BSN robi dziurę w soczewce, uwalniają "siłę/istotę", która jako pasożyt infekuje latarnika i tworzy Strefę X. Latarnik zmienia się w Pełzacza, tworzy odwrotność latarni morskiej czyli "tunel/wieżę", gdzie pisze swoje odjechane kazania na ścianach, a na dnie wieży znajduje się "siła/istota" pod postacią kwiatu czy też światła. Siła zmienia prawa fizyki, zmienia genomy istot żywych, bawi się dowolnie z czasem i przestrzenią. Zabija, replikuje, mutuje ludzi. Potem wiadomo - budowa baz wojskowych przy granicy, Southern Reach, kolejne wyprawy, powroty replikantów roznoszących "zalążki" Strefy X jak zarazę na inne tereny. Whitby, który zainfekowany przez samowolną wyprawę do Strefy z dyrektorką przenosi Strefę do budynku Southern Reach. Wreszcie Kontroler, który swoim prawdopodobnie samobójczym "skokiem" na dnie wieży Pełzacza do źródła światła/istoty/siły powoduje koniec Strefy X i "zwrócenie" jej terenów przez siłę.
To tak pokrótce, podsumowując najważniejsze dane porozsiewane po trzech częściach.
Świetna trylogia, psychodeliczna, potworna, niepokojąca. Bardzo dobrze się czyta.

Nie mogę się zgodzić z wszystkimi nieutulonymi w żalu recenzentami, jakoby "Ukojenie" nie przynosiło odpowiedzi. Przynosi bardzo wiele. Ale jeśli ktoś liczył na postawienie kawy na ławie, gdzie wszystko się pięknie wyjaśnia, każdy puzzel wskakuje na swoje miejsce to faktycznie gorzko się zawiedzie. Tylko że wyjaśnienie łopatologiczne Strefy X nigdy nie byłoby...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

Książka z gatunku mocnych, czyli nie dość że świetna warsztatowo, to w dodatku porusza tematy niebagatelne: śmierć-nieśmiertelność, starzenie się, miłość, ambicje, spotkanie z innym i jego kulturą, itd. Można wyliczać i wyliczać. Można też w tej książce zakopać się na amen, bo jest jak bagno: potworne mnóstwo detali, przesadnie szczegółowe opisy jak z Orzeszkowej, tyle że jednak lepiej napisane... Momentami jest ciężko przebrnąć. Para-naukowe opisy dzikiego plemienia wewnątrz dżungli gdzieś na końcu Pacyfiku początkowo mogą zirytować, ale jakoś się udaje w tą niespieszną narrację wciągnąć. Tyle że owe opisy prowadzą do banalnej konkluzji, że zachodnia cywilizacja pożre i wypluje każdą inną cywilizację, która miałaby jej cokolwiek do zaoferowania, a nawet jeśli nie ma - to zniszczy ją jak gdyby mimochodem. Całe cudowne odkrycie naukowe długowieczności/nieśmiertelności okazuje się do niczego nie prowadzić i niczego wartościowego nie daje światu - bo poziom wiedzy i nauki w tym czasie nie umiał odpowiednich narzędzi do wyciągnięcia odpowiednich wniosków. Cywilizacja ginie na próżno, tak samo jak cała wyspa i endemiczne gatunki roślin i zwierząt.
Narrator (jeden i drugi) nie budzą sympatii. Ot, para napompowanych, akademickich snobów, mizantropów, mizoginów, pełnych pogardy do wszystkich, którzy im intelektualnie nie dorastają do pięt. Między wierszami można wyczytać zimną gotowość i zapędy naukowe godne dr Mengele.
Z czasem zdołałam nabrać niechętnego szacunku dla Nortona Periny, który zdaje się odkupować swój "grzech", czyli naukowe odkrycie, które doprowadziło do praktycznie zagłady wyspy i plemion Ivu'ivu; poprzez adopcję, wykształcenie i wychowanie w godnych warunkach w USA ponad 40 porzuconych dzieci z właśnie tych wysp.
W ostatnim rozdziale (właściwie w epilogu, z niechęcią dodanym przez jednego z narratorów) wszystkie karty zostają odkryte, prawda wychodzi na jaw. Wszystko jest jasne, a ja jako czytelnik czułam się trochę wystrychnięta na dudka przez autorkę, bo złapałam się na pewnej dozie zrozumienia i wręcz współczucia Perinie. Pewnie taki był cel tej książki. Niezła pułapka.
(Spoiler)
"Ludzie na drzewach" to pamiętniki naukowca-pedofila. Wątek pedofilii jest już w pierwszym rozdziale zaprezentowany, bo Perina zostaje skazany do więzienia za wykorzystywanie dzieci, ale i on, i drugi narrator są tak święcie oburzeni tym faktem, że czytelnik nie wie na ile te zarzuty były prawdziwe (fałszywe zarzuty pedofilii i jak mogą zniszczyć życie widać choćby w filmie "Polowanie"). Cała książka pokazuje życie niesympatycznego, zimnego, ale jednak genialnego naukowca; który w dodatku wydaje się cierpieć nieuświadomione wyrzuty sumienia za bezpośredni wpływ na zniszczenie cywilizacji Ivu'ivu i stąd założenie domowego sierocińca dla dzieci z wyspy. Mimochodem pamiętniki dają jakieś poszlaki, że jednak Perina miał ciągotki do dzieci, ale zaraz są one przykrywane czysto ludzkim dążeniem do rodzicielstwa, oschłej - ale jednak obecnej - ojcowskiej miłości do bezbronnych, ufnych dzieciaków. Ta niepewność co jest tu czyste, a co pachnie zakazanym ciągnie się praktycznie do samego końca książki, a przedostatni rozdział każe wręcz współczuć Perinie, który w sędziwym wieku wydaje się być ofiarą pomówień jednego z krnąbrnych, wręcz socjopatycznych wychowanków.
Dopiero finał w bardzo nijaki, skrótowy, wręcz błahy i jak gdyby niewarty wzmianki sposób daje do zrozumienia: tak, Perina był pedofilem, wykorzystywał swoich wychowanków tak jak i jedno z dzieci na wyspie (właściwie "został przez nie uwiedziony"). Perina pisze to w sposób podobny do tego jak opisuje obiad, swoją pracę naukową, współpracowników, przedmioty, rośliny, zwierzęta - dla tego zimnego człowieka-jaszczurki seks z dziećmi był jednym z elementów codzienności, "miłością" do nich, takim samym jej objawem jak kupowanie im zegarków czy wyprawki na studia.
Czy naprawdę chciałam przeczytać pamiętniki pedofila? A jednak nie wiedząc o tym kim faktycznie jest przeczytałam i dałam się wciągnąć w jego codzienność i tok myślenia.

(Znakomite nagranie audiobooka - aktorzy nie modulują przesadnie głosu i nie "zgrywają się", co czasem ma miejsce w innych nagraniach).

Książka z gatunku mocnych, czyli nie dość że świetna warsztatowo, to w dodatku porusza tematy niebagatelne: śmierć-nieśmiertelność, starzenie się, miłość, ambicje, spotkanie z innym i jego kulturą, itd. Można wyliczać i wyliczać. Można też w tej książce zakopać się na amen, bo jest jak bagno: potworne mnóstwo detali, przesadnie szczegółowe opisy jak z Orzeszkowej, tyle że...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

Ciężko ocenić tą książkę na jednej skali. Jak ocenić w 10 pkt. Flauberta, później Sontag i Kinga? :)
W kategorii "czytadło" jest to książka rewelacyjna. Co rzadkie u tego autora - akcja nie rozwija się powoli, żeby na 500-tnej stronie ujawnić nagle grozę i obraz sytuacji. Nie. Wprowadzeni jesteśmy z grubej rury, od pierwszej strony w samo sendo wydarzeń. I tylko obserwujemy, jak sytuacja się pogarsza, co przypomina nieoczekiwany rozwój akcji w słynnym eksperymencie więziennym Zimbardo.
Co mnie zaskoczyło, to jak całkiem elegancko, ale nie brawurowo King pokazał logiczne tło kabały, którą pokazywał przez tyle stron czytelnikowi. Obawiałam się paranormalnej głupoty z horrorem w tle, ale wyszło naprawdę interesująco.
Kolejne zaskoczenie to fakt, że dałam się zaskoczyć przebiegowi wydarzeń ;) Oczywiście, wiele wątków rozwija się w sposób dość oczywisty od pierwszych rozdziałów, jak się czytało choćby "Władcę much", widziało kilka filmów o ludziach w zamknięciu to niektóre rozwiązania są przewidywalne. Ale kilka wątków śledziłam w sporym napięciu, nie mogąc odstawić książki, co naprawdę zdarza mi się niezwykle rzadko. A kocham ten stan, kiedy wracam do domu i jedyne o czym marzę, to poczytać rozpoczętą lekturę.
Jest to idealna lektura wakacyjna, choć jej rozmiary niekoniecznie sprawdzą się w podróży czy na plaży. King w świetnej formie, najlepszej od dawna, oferujący pełen wachlarz swoich sztuczek.

Ciężko ocenić tą książkę na jednej skali. Jak ocenić w 10 pkt. Flauberta, później Sontag i Kinga? :)
W kategorii "czytadło" jest to książka rewelacyjna. Co rzadkie u tego autora - akcja nie rozwija się powoli, żeby na 500-tnej stronie ujawnić nagle grozę i obraz sytuacji. Nie. Wprowadzeni jesteśmy z grubej rury, od pierwszej strony w samo sendo wydarzeń. I tylko...

więcej Pokaż mimo to

Aktywność użytkownika pris

z ostatnich 3 m-cy

Tu pojawią się powiadomienia związane z aktywnością użytkownika w serwisie


statystyki

W sumie
przeczytano
3
książki
Średnio w roku
przeczytane
0
książek
Opinie były
pomocne
4
razy
W sumie
wystawione
3
oceny ze średnią 7,0

Spędzone
na czytaniu
30
godzin
Dziennie poświęcane
na czytanie
0
minut
W sumie
dodane
0
cytatów
W sumie
dodane
0
książek [+ Dodaj]