Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach: ,

Biorąc pod uwagę tytuł "Swing time", oczekiwałam książki pełnej tańca, muzyki, w której wyobraźnia szaleje od nadmiaru kolorów i dźwięków. Być może to kwestia tłumaczenia, ale gdy już zapowiadało się na taki fragment, to nic nie czułam. Zawiodłam się bardzo na tej powieści. Oczekiwałam czegoś w stylu "La la land", dostałam zwykłą historię, która może porusza ważne wątki życiowe i może nawet daje do myślenia w kwestii człowieczeństwa, jednak nie znalazłam w niej swobody, wolności, którą reprezentuje taniec i przekonałam się, że tytuł "Swing time", w tym konkretnym przypadku, jest bardzo mylący i niewłaściwy.

Biorąc pod uwagę tytuł "Swing time", oczekiwałam książki pełnej tańca, muzyki, w której wyobraźnia szaleje od nadmiaru kolorów i dźwięków. Być może to kwestia tłumaczenia, ale gdy już zapowiadało się na taki fragment, to nic nie czułam. Zawiodłam się bardzo na tej powieści. Oczekiwałam czegoś w stylu "La la land", dostałam zwykłą historię, która może porusza ważne wątki...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Ciężko jest ocenić tę książkę. Napisana w bardzo nietypowy sposób. Od początku wiadome jest, że są to listy do nienarodzonej córki, bardzo prywatne, dlatego napisane językiem prostym, odpowiednim dla dziecka. Autor zwraca uwagę na rzeczy oczywiste w naszym otoczeniu, nad którymi nie zastanawiamy się w codziennym biegu - to jest, uważam, duży plus - pokazanie codzienności od zupełnie innej strony. Rozdziały są krótkie, 2-3 strony, każdy o czymś innym, nie są ze sobą powiązane. Mądrości życiowej nie znalazłam w tej książce. Przeczytałam ją z czystej ciekawości, jednak pod koniec męczyłam się bardzo z dokończeniem jej.
Wciąż się zastanawiam czy ocena 5/10 jest odpowiednią, biorąc pod uwagę jej całokształt. Na pewno jest inna, a to nie oznacza gorsza, jednak nie wiem czy zabiorę się do czytania kolejnych części.

Ciężko jest ocenić tę książkę. Napisana w bardzo nietypowy sposób. Od początku wiadome jest, że są to listy do nienarodzonej córki, bardzo prywatne, dlatego napisane językiem prostym, odpowiednim dla dziecka. Autor zwraca uwagę na rzeczy oczywiste w naszym otoczeniu, nad którymi nie zastanawiamy się w codziennym biegu - to jest, uważam, duży plus - pokazanie codzienności od...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Jeżeli ktoś szuka biografii pierwszych dam, to nie jest to odpowiednia książka. Można się dowiedzieć kilku ciekawych faktów, jednak rozdziały są podzielone tak, aby przedstawić sposób w jaki przez współpracowników i opinię publiczną widziane są te kobiety jako całość, a nie jako poszczególne jednostki. Autorka próbuje pokazać jak ważne i jak wielki wpływ na politykę mają pierwsze damy, nie koloryzuje, jednak przedstawia je w bardzo pozytywnym świetle, nawet wtedy kiedy próbuje pokazać ich słabości. Po przeczytaniu książki nie odniosłam wrażenia, że są one silne i niezależnymi osobowościami, tak jak to było zamierzone pokazać. Język jest raczej lekki, przyjemny do czytania, tłumaczenie jest dobre. Trzeba się nastawić na dużą ilość opisów, mało dialogów. O niektórych wydarzeniach wspomnianych w książce trzeba sobie doczytać, jeżeli ktoś nie zna historii Stanów Zjednoczonych (m.in. o aferze Watergate). W czasie pisania książki autorka nie wiedziała jaki będzie wynik wyborów prezydenckich, które odbyły się w listopadzie 2016, jednak krótko wspomniała je i snuje rozważania na ten temat.
Książka nie znajduje się na liście "książki, które musisz przeczytać przed śmiercią", jednak zawsze można wynieść z niej coś ciekawego.

Jeżeli ktoś szuka biografii pierwszych dam, to nie jest to odpowiednia książka. Można się dowiedzieć kilku ciekawych faktów, jednak rozdziały są podzielone tak, aby przedstawić sposób w jaki przez współpracowników i opinię publiczną widziane są te kobiety jako całość, a nie jako poszczególne jednostki. Autorka próbuje pokazać jak ważne i jak wielki wpływ na politykę mają...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Inspirująca. Prawdziwa.

Inspirująca. Prawdziwa.

Pokaż mimo to


Na półkach: ,

„To właśnie nadzieja jest naszym jedynym sprzymierzeńcem w walce z plagami tego świata”
Kiedy patrzę na liść spadający z jabłoni stojącej na ogrodzie, rozumiem jak ulotne i nieprzewidywalne jest życie, nie tylko ludzkie. Jest sierpień, miesiąc wakacji, słońca, miesiąc życia, a mimo to, roślina, na którą patrzę kończy właśnie swoją liściastą egzystencję o wiele za wcześnie. To nie jest jeszcze jego czas. Jednak teraz liść leży w trawie i nikt, ani nic nie może mu pomóc oraz cofnąć tego, co się stało. On umarł.
Trzymając w rękach książkę „Bez mojej zgody” nigdy nie sądziłam, że może ona wzbudzić we mnie tak silne emocje. W książce tej, cudowna jest prawda, jaka z niej płynie. O życiu dotkniętym ciężką chorobą.
Narracja jest prowadzona przez rodzinę oraz bliskich Kate, która jest chora na ostrą białaczkę promielocytową. Zdziwiło mnie to, że sama chora nie wypowiada się, lecz po przeczytaniu książki do końca zrozumiałam dlaczego. Akcja książki dzieje się około 2004 roku, lecz przeszłość odkrywamy we wspomnieniach wszystkich domowników, a szczególnie Sary – matki Kate.
Wielu podczas czytania zastanawia się z pewnością, jaka jest rola Anny w tym wszystim? Czy jest ona tylko dodatkiem do chorej siostry? Otóż ja uważam, że nie.
Kate zachorowała w wieku dwóch lat. Nie pomagało leczenie. Do przeszczepu, dawca genetycznie musi w pełi zgadzać się z biorcą. To jak gra w toto lotka. Jeśli liczba „trafionych” białek - antygenów układu HLA - wynosi sześć to wygrywasz. Ale nie pieniądze. Walkę z chorobą.
Dali życie młodszej córce, by starsza mogła przeżyć. Zapomnieli o konsekwencjach względem Anny i Jessiego. Zapomnieli o bólu, cierpieniu, niewidzialności. Rodzic próbując ratować swoje dziecko chwyta się każdego sposobu. Jednak myślę, że Anna była dumna z tego, co może zrobić dla swojej siostry. Próbowała jej pomóc, wiedząc, że siostra jest gotowa.
„W języku angielskim istnieje słowo orphan, które oznacza sierotę. Jest słowo widow, czyli wdowa. Brak w nim jednak określenia rodzica, który stracił dziecko.”
Książka ta jest dla mnie idealna, nie zawiodłam się na niej w żadnym momencie. Jest dużo sformułowań medycznych, ale to mi odpowiada.
Bardzo zaskoczył mnie koniec książki. Był niespodziwany i całkowicie wywrócił przyszłość bohaterów do góry nogami. Przepłakałam ostatnie strony, ale myślę, że większość osób tak zrobiła.
Nadzieja. To ona pomaga żyć dalej. Niektórzy mówią „Co to za życie?”, a ja odpowiadam „Twoje. Nie zmarnuj go, bo zawsze jest nadzieja, tylko musisz wiedzieć gdzie jej szukać.” W sercu, w drugim człowieku, w Bogu... każdy ma własne miejsce, własny skarbiec, gdzie ją schowa i gdy przyjdzie chwila zwątpienia, wie gdzie szukać, by znaleźć to, co pomaga iść naprzód i nigdy się nie zatrzymać.
Trzeba też umieć powiedzieć „dziękuję”, które nie wypłynie z ust, ale z serca, które dzięki tej osobie nadal bije.
Może jednak temu liściowi mogło coś pomóc. Miłośc rodziny, ich poświęcenie, wsparcie. Może gdyby nie był samotny... bo siła jest w tym, co może zrobić dla nas drugi człowiek, ile jest w stanie siebie dać, nie tylko fizycznie, ale też psychicznie. „Myślę, o jej nerce, która pracuje teraz w moim ciele, i o jej krwi, która krąży teraz w moich żyłach. Anna jest ze mną, zawsze i wszędzie.”

„To właśnie nadzieja jest naszym jedynym sprzymierzeńcem w walce z plagami tego świata”
Kiedy patrzę na liść spadający z jabłoni stojącej na ogrodzie, rozumiem jak ulotne i nieprzewidywalne jest życie, nie tylko ludzkie. Jest sierpień, miesiąc wakacji, słońca, miesiąc życia, a mimo to, roślina, na którą patrzę kończy właśnie swoją liściastą egzystencję o wiele za wcześnie....

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

„Póki nas ktoś pamięta, wciąż żyjemy”
Pragnę wspomnieć książkę „Cień wiatru”, po którą sięgnęłam z czystej ciekawości, jak autror pisze i szczerze mówiąć, pisze... bardzo dobrze.
Opwieść zaczyna się od książki Juliana Caraxa, którą dziesięcioletni Daniel znajduje na Cmentarzu Zapomnianych Książek. Zaintrygowany, zaczyna zagłębiać się w życie autora, by odnaleźć resztę jego dzieł.
Powieść jest napisana w narracji pierwszoosobowej, pisana z perspektywy dorastającego, młodego człowieka. Akcja jest wartka, nie ma za dużo zbędnych opisów. Autor opowiada o Barcelonie, zgrabnie wplatając w wypowiedzi bohaterów opisy architektury. Prawdą jest, że nazwy ulic czasem dezorientują, ponieważ przeciętny czytelnik nie zna tego miasta jak własnej kieszeni, ani nawet nigdy w niej nie był. Chyba, że ktoś nie jest przeciętnym czytelnikiem:)
Dużym plusem całej książki są niezwykle inteligentne i mądre dialogi, które wskazują nie tylko na inteligencje samego autora, ale także czytelnika, ponieważ to, jak je ktoś odbierze i co z nich wywnioskuje, zależy od niego.
Jednak wypowiedzi i nie tylko one są „mocne”. Nie będę się w to zagłębiać, ale pomimo swojego niezwykłego znaczenia, nie nadają się dla dziesięciolatka.
Szczególną uwagę zwraca postać Femina, którego odebrałam jako anioła stróża głównego bohatera, który pokazuje mu prawdziwe życie – te dobre i złe strony.
Za minus, ale mały, uważam imiona bohaterów. Przez to, że mają podobne początkowe sylaby, po prostu mylą się i dwie postacie stają się jedną.
Całość stanowi idealną lekturę dla mola książkowego, który poszukuje dobrej, nieprzewidywalnej powieści, niemal kryminalnej, która odsłania zalety jak i wady Barcelony w okresie 1945-1966. Oddaje sens życia, pokazuje żeby wyjść mu na przeciw.
Z przyjemnością sięgnę po kolejną książkę „Więzień nieba”, by odbyć na nowo podróż po tym cudownym mieście, jakim jest Barcelona. Mam nadzieję, że przeczytacie ją jednym tchem, tak jak ja. Pamiętajcie jednak – „są więzienia gorsze od słów”.
Gorąco polecam!

„Póki nas ktoś pamięta, wciąż żyjemy”
Pragnę wspomnieć książkę „Cień wiatru”, po którą sięgnęłam z czystej ciekawości, jak autror pisze i szczerze mówiąć, pisze... bardzo dobrze.
Opwieść zaczyna się od książki Juliana Caraxa, którą dziesięcioletni Daniel znajduje na Cmentarzu Zapomnianych Książek. Zaintrygowany, zaczyna zagłębiać się w życie autora, by odnaleźć resztę jego...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

,,Jesteś mądra, jesteś dobra, jesteś ważna”
Lata sześćdziesiąte dwudziestego wieku, czasy prezydenta Kennedy’ego. Stany Zjednoczone, Missisipi, Jackson. To stan z największym wskaźnikiem przestępczości. Segregacja rasowa jest tu codziennością. Murzynom nie można korzystać z tych samych publicznych dystrybutorów wody, kin, publicznych toalet, tej samej apteki ani kupować znaczków w tym samym pocztowym okienku co biali. Jeśli złamią zasady zostają zwolnieni z pracy, pobici, okaleczeni, a nawet zamordowani. W mieście są nieliczni, którzy próbują się temu przeciwstawić, lecz szybko zostają „uciszeni”. Wyobrażasz sobie żyć w takim świecie?
Skeeter to dwudziestotrzyletnia dziewczyna po skończonych studiach. Pisze biuletyn Ligi Pań. Oprócz tego dostała pracę w miejscowej gazecie, pisząc porady dotyczące sprzątania. To dzięki temu może rozmawiać ze służącą swojej przyjaciółki. Początkowo to tylko pytania dotyczące felietonów, lecz później Skeeter decyduje się na odważniejszy krok. Postanawia napisać książkę o miejscowych służących i ich pracy. Na samym początku Aibileen jest negatywnie nastawiona do tego pomysłu, lecz później to ona przejmuje inicjatywę i namawia swoje koleżanki do opowiedzenia swoich historii. Dzięki niej młoda redaktorka ma trzynaście opowieści razem ze swoją o Constantine – murzynce, która ją wychowała. Wspólne spędzanie czasu w kuchni Aibileen razem z Minny, pijąc kawę i rozmawiając nie tylko na temat książki, pokazało kogo Skeeter może nazwać prawdziwymi przyjaciółkami.
Dziewczyna postanowiła sprzeciwić się niedorzecznym zasadom. Napisała książkę, która została wydana i zagościła niemal w każdym domu w Jackson. To spowodowało, że straciła niemal wszystko. Przyjaciółki, chłopaka, szacunek... Postać ta pokazuje jaka jest cena za prawdę i co warto jest dla niej poświęcić. Prawdę, którą na codzień ludzie tuszują by wyglądać lepiej w oczach przyjaciółek, sąsiadów, rodziny...
Uważam, że „Służące” Kathryn Stockett to znakomita książka. Autorka stworzyła trzy niezwykłe kobiety w pełnej sekretów i nieprzewidywalnej akcji. Pokazują one ważne prawdy życiowe, które na codzień się nie porusza. Mam nadzieję, że każdy wywnioskuje coś dobrego i mądrego z tej książki. Stworzy swój własny morał i będzie żyć według słusznych przekonań.
Gorąco polecam!

,,Jesteś mądra, jesteś dobra, jesteś ważna”
Lata sześćdziesiąte dwudziestego wieku, czasy prezydenta Kennedy’ego. Stany Zjednoczone, Missisipi, Jackson. To stan z największym wskaźnikiem przestępczości. Segregacja rasowa jest tu codziennością. Murzynom nie można korzystać z tych samych publicznych dystrybutorów wody, kin, publicznych toalet, tej samej apteki ani kupować...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Nie będę wyrażać zdania na temat tej powieści, ponieważ nie potrafiłam przeczytać więcej niż 10 stron. Chyba każdy ma takie książki, dlatego zostawiam ocenę innym.

Nie będę wyrażać zdania na temat tej powieści, ponieważ nie potrafiłam przeczytać więcej niż 10 stron. Chyba każdy ma takie książki, dlatego zostawiam ocenę innym.

Pokaż mimo to


Na półkach:

„Kiedy księżyc wejdzie w fazę pełni”
Książki Nicholasa Sparksa czytałam już wcześniej i styl oraz cechy charakterystyczne powieści tego autora nie są mi obce. Małe misteczko w Karolinie Północnej, młodzi ludzie przed trzydziestką, wątek romantyczny. „I wciąż ją kocham” nie różni się od poprzednich zbyt wiele, mimo to, od bardzo dawna chciałam ją przeczytać.
Poruszająca historia młodego żołnierza piechoty lądowej. Tak wielu osobom może się zdawać.
Zaznaczę, że książka na 350 stron.
Początek to przedstawienie życia głównego bohatera. Akcja rozpoczyna się na 40 stronie i nie jest zbyt porywająca. Przyjaźń dwojga ludzi, która przeradza się w miłość. Ich wzloty i upadki, bo jak wiadomo, nikt i nic nie jest idealne. Mały zwrot akcji zaczyna się na 241 stronie. Wątek nabiera tajemniczości. W końcu czytelnik interesuje się tym, co będzie dalej, czyli do 295 strony. W tym momencie cała powieść kończy się. Przynajmniej dla mnie. Ostatnie 50 stron to fragment beznadziejnej telenoweli (biorę tu pod uwagę zachowanie postaci):
„-Cieszę się, że przyjechałeś. Ty też się cieszysz?
-Cieszę się, ale nie wiem, czy powinienem był przyjechać i wtrącać się w twoje życie.
-Czyli nie cieszysz się?
-Cieszę się, że cię widzę, ale sumienie mówi mi, że źle zrobiłem.
-Czyli się nie cieszysz.
-A ty?”
Przyznaję się, że ledwo doczytałam do końca. Jednak nie można winić z to autora, ponieważ to powieść romantyczna:)
Nie wiem, co pisarz chciał przekazać przez postać Savannah. Poznajemy ją jako miłą, sympatczną studentkę pedagogiki. Jednak odniosłam wrażenie, że nie wie, czego chce. Na początku lubiłam jej osobę, lecz później nie była ona tą samą Savannah.
Plusem jest to, że powieść ta, porusza ważne prawdy życiowe. Odsłania uczucia osoby chorej, rodziny, jaki i samą chorobę. Próbę miłości, poznania, wybaczenia. Pokazuje poświęcenie, czyli co to znaczy naprawdę kogoś kochać. Uczy mówić i słuchać. Przez te, w zasadzie proste rzeczy, warto przeczytać, co autor miał nam do powiedzenia, by spojrzeć na te sprawy z innej perspektywy.
Wobec tej książki miałam większe oczekiwania. Nie sięgnęłabym po nią, by przeczytać ponownie. Bardzo rzadko mi się to zdarza, ale sądzę, że film był lepszy od książki. Możliwe, że moja opinia jest spowodowana częstą lekturą innych powieści Nicholasa Sparksa i po prostu przeczytałam już ich za wiele. Jednak proszę się nie zniechęcać. Warto wyrazić swoje zdanie i mieć swój pogląd.
Przyjemnej lektury!

„Kiedy księżyc wejdzie w fazę pełni”

Książki Nicholasa Sparksa czytałam już wcześniej i styl oraz cechy charakterystyczne powieści tego autora nie są mi obce. Małe misteczko w Karolinie Północnej, młodzi ludzie przed trzydziestką, wątek romantyczny. „I wciąż ją kocham” nie różni się od poprzednich zbyt wiele, mimo to, od bardzo dawna chciałam ją przeczytać.

Poruszająca...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

„A jutro musimy stworzyć własne”
Są książki poruszające, beznadziejne, inteligentne oraz takie, których nie da się zapomnieć. „Jutro” J. Marsdena z całą pewnością zaliczam do tej ostatniej grupy.
Ellie, Corrie, Kevin, Lee, Fi, Homer i Robyn wybrali się na, z pozoru, zwyczajną wycieczkę w góry, do Piekła. Możliwe, że nazwa ta nie jest przypadkowa, bo to co odkryją później można nazwać piekłem ludzi. Dowiadują się, że ta podróż uratowała ich od niewoli, która zabrała im bliskich. „Nie, piekło nie ma nic wspólnego z miejscem- piekło wiąże się z ludźmi. Może to ludzie są piekłem.”
Narracja jest prowadzona przez Ellie – inteligentną, odważną, młodą dziewczynę. Miejscem akcji jest małe miasteczko Wirrawee w Australii.
Główny wątek powieści jest bardzo trudny, ponieważ wszystko toczy się wokół wojny, która zabiera życie każdemu, nie pytając o wiek, płeć, imię. Dla niej to nieistotne. Jej cel to zniszczenie, które sieją ludzie.
Jest wiele opisów otoczenia, jednak są one zgrabne i co dziwne – interesujące. Jest mało dialogów, ale jak już występują, to niezwykle inteligentne.Uważam, że autor postawił przed sobą bardzo duże wyzwanie, napisać książkę składającą się tylko z opisów akcji oraz miejscowej flory i fauny. I udało mu się to, za co zasługuje na wielki szacunek.
Pozytywnie zaskoczyła mnie inteligencja głównych bohaterów, którzy rozumieją, że przetrwanie zależy od tego, czy współpracują w grupie. Jednak pisarz pokazuje, że nie walczą oni tylko z wrogiem, ale także ze sobą samym. Z własnymi słabościami i własnym charakterem. Poznają siebie od innej strony – kim tak naprawdę są. Dowiadują się, jak okrutna jest wojna. Jakie ponosimy w skutkach straty, nie tylko materialne, fizyczne lub psychiczne, ale także w postaci drugiego człowieka. Porusza temat przyjaźni, słabości, poświęcenia, miłości oraz nieodłącznej śmierci. A także wybaczania samemu sobie.
W powieści są wątki religijne, jednak nie uważam ich za wadę. Zmuszają one nas do chwili zastanowienia, zadumy nad tym, w co warto wierzyć, komu ufać. Pozwolę sobie zacytować mój ulubiony:
„Przypomina mi się wiersz wiszący w sypialni Robyn w Wirrawee – ten, w którym kobieta opowiada, że gdy kiedyś odwracała się na plaży, widziała ślady czterech stóp: swoich i Boga, lecz teraz, w najtrudniejszych chwilach, odwraca się i widzi ślady dwóch. Pyta Boga: „Jak to jest, że wtedy, kiedy najbardziej Cię potrzebuję, nie ma Cię przy mnie?”. A Bóg odpowiada: „Moje dziecko, jestem tu. To ślady moich stóp. Zostawiłej je, gdy cię niosłem.” Kiedy przeczytałam ten wiersz po raz pierwszy, wydał mi się ładny, ale nic więcej. Dopiero teraz, gdy go potrzebowałam, stał się dla mnie ważny. W celi okazał się chyba najważniejszą rzeczą, jaką miałam.”
John Marsden pisze bardzo realistycznie. Śmierć podczas wojny jest bardzo częsta i właśnie to, jak cenne jest ludzkie życie stara się nam przekazać. Nie jest to opisane sztucznie. Niektóre akcje wydają się tak realne, że wczuwamy się w bohatera. Żyjemy nim. To rzecz, którą dają tylko najlepsze książki. Są zwierciadłem nas samych.
Jedynym minusem jest to, że chce się jak najszybciej wiedzieć, co będzie dalej, a książka już się kończy i trzeba czekać na następną część:) Jednak „cierpliwość jest cechą ludzi wielkich”:)
Po lekturze tej książki zaczęłam zwracać uwagę na rzeczy małe, doszukiwać się w nich tego, co ważne. Patrzeć inaczej na ludzi. Widzieć w nich dobro, rozumieć, wybaczać. Każdego wieczoru spojrzeć w lustro i powiedzieć: „Zrobiłam wszystko, co w mojej mocy, by dobrze przeżyć dzisiejszy dzień, a jutro będzie jeszcze lepsze.” Bo nie zapominajmy, że to jakie ono będzie, zależy od nas. Nie zamieniajmy jutra w piekło.
Gorąco polecam!

„A jutro musimy stworzyć własne”
Są książki poruszające, beznadziejne, inteligentne oraz takie, których nie da się zapomnieć. „Jutro” J. Marsdena z całą pewnością zaliczam do tej ostatniej grupy.
Ellie, Corrie, Kevin, Lee, Fi, Homer i Robyn wybrali się na, z pozoru, zwyczajną wycieczkę w góry, do Piekła. Możliwe, że nazwa ta nie jest przypadkowa, bo to co odkryją później...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

„-Jak myślisz, dlaczego ktoś wygrywa?
-Jak to?
-Dlaczego ktoś wygrywa? Jeżeli chcemy ukarać dystrykty, prościej byłoby zebrać 24 osoby i je skazać od ręki. Nie byłoby szybciej?
Nadzieja.
-Nadzieja?
-To jedyna rzecz silniejsza od strachu. Mała ilość nadzieji działa motywująco, ale duża ilość jest niebezpieczna.”

Raz w roku, w czasie dożynek, każdy z dwunastu dystryktów musi dostarczyć chłopca i dziewczynę pomiędzy dwunastym, a osiemnastym rokiem życia. Mają oni wziąć udział w Głodowych Igrzyskach. Każdy ich ruch rejestruje kamera. Relację na żywo ogląda całe Panem. Tłum domaga się rozrywki i krwi, podczas gdy oni walczą o swoje życie.
Z dwudziestuczterech osób przeżyje tylko jedna.
Głodowe Igrzyska są organizowane co roku, by przypomnieć mieszkańcom Panem o buncie, który wywołał dystrykt trzynasty, siedemdziesiąt cztery lata temu, przez co został zrównany z ziemią. Główna bohaterka oraz narratorka – Katniss bierze w nich udział. Przeżywamy to wszystko z jej punktu widzenia. A jaki jest nasz?
Kapitol to centrum Panem. Tu ludzie nie mają zmartwień, interesują ich rzeczy najmniej ważne, potrzebują rozrywki. Między nimi nie ma osób, które startowałyby w Igrzyskach. Oni są tylko widzami. Nie przejmują się losem uczestników. Dla nich to tylko marionetki w grze, którą oni sami sterują.
Z drugiej strony mamy dwanaście dystryktów, które ciężko pracują by utrzymać swoich mieszkańców przy życiu. Nie można sprzeciwiać się władzy. Coś ci się nie podoba? Zostajesz zabity.
Losy Katniss to tylko tło w tej książce. To co nie jest powiedziane wprost – to jest najważniejsze. Książka pokazuje co ludzie potrafią zrobić dla rozrywki. Zwraca uwagę, że nie można stać i patrzeć na cierpienie innych. Trzeba działać.
Podczas czytania, najsilniejsza z emocji jakie odczuwamy to nadzieja. To ona sprawia, że uczestnicy są tak zdeterminowani by przeżyć, a czytelnik to czuje. Oby nigdy was nie zawiodła. I niech los zawsze wam sprzyja!

„-Jak myślisz, dlaczego ktoś wygrywa?
-Jak to?
-Dlaczego ktoś wygrywa? Jeżeli chcemy ukarać dystrykty, prościej byłoby zebrać 24 osoby i je skazać od ręki. Nie byłoby szybciej?
Nadzieja.
-Nadzieja?
-To jedyna rzecz silniejsza od strachu. Mała ilość nadzieji działa motywująco, ale duża ilość jest niebezpieczna.”

Raz w roku, w czasie dożynek, każdy z dwunastu dystryktów...

więcej Pokaż mimo to