Historia lubi się powtarzać — rozmawiamy z Robertem Harrisem

Bartek Czartoryski Bartek Czartoryski
04.10.2023

Zaczynał, jako dziennikarz, od literatury faktu, ale już jego powieściowy debiut okazał się bestsellerem. Od trzydziestu lat Robert Harris wydał kilkanaście książek, z których każda odniosła komercyjny sukces, a dwie z nich zekranizował Roman Polański. Z brytyjskim pisarzem rozmawiamy o „Wielkiej ucieczce”, jego najnowszym dziele, opowiadającym o pościgu za królobójcami, oraz o wpływie historii nie tylko na literaturę, ale i teraźniejszość.

Historia lubi się powtarzać — rozmawiamy z Robertem Harrisem wydawnictwo Albatros

[Opis - wydawnictwo AlbatrosOpowieść o religii, zemście i władzy. Oraz o cenie, jaką muszą zapłacić ci, którzy ją sprawują.

Historia największej nagonki w dziejach siedemnastowiecznej Anglii − polowania na zabójców Karola I Stewarta.

Autor bestsellerów „Vaterland”, „Monachium”, „Autor widmo” i „Konklawe” powraca z fascynującą powieścią historyczną osnutą wokół jednego z najsłynniejszych pościgów w historii − poszukiwania dwóch Anglików zamieszanych w zabójstwo króla Karola I − i nieprzejednanego wroga, który uparcie podąża tropem zbiegów.

Epicka podróż przez dzikie tereny siedemnastowiecznej Nowej Anglii i polowanie bez precedensu w historii świata. Jedna z 10 najlepszych powieści historycznych 2022 roku wg „The New York Times Book Review”.

Wywiad z Robertem Harrisem, autorem „Wielkiej ucieczki”

Bartosz Czartoryski: Czemu zdecydował się pan fundamentem swojej powieści uczynić akurat to wydarzenie z 1660 roku?

Robert Harris: Wystarczyło mi przeczytać jedno zdanie na Twitterze na temat największej siedemnastowiecznej obławy. Z miejsca zainteresowałem się tym tematem i odkryłem, że chodziło o mężczyzn oskarżonych o zabójstwo Karola I, króla Anglii. Byłem szczerze ciekawy, jak odbył się ten pościg i jak przeprowadzono całą tę operację. Wymyśliłem człowieka, który mógłby stać na czele owej pogoni, a z historycznej prawdy wyciągnąłem teścia i zięcia, którzy uciekli do Ameryki. Bo to nigdy nie działa tak, że wybieram sobie epokę, w jakiej chciałbym osadzić fabułę książki i dopiero wtedy szukam punktów stycznych z teraźniejszością. Raczej trafiam przypadkiem na coś, co wydaje mi się, po prostu, ciekawe i zaczynam grzebać. A potem nagle uświadamiam sobie, ile rzeczy, które wydarzyły się tak dawno temu, ma swoje przełożenie na dzisiejszą rzeczywistość.

Zamierzałem o to dopytać, bo interesuje mnie proces samego poszukiwania odpowiedniego zdarzenia, które mogłoby posłużyć za fabularną podstawę powieści, innymi słowy — czy dzieje się to aktywnie, czy raczej się panu „przydarza”?

Zanim zostałem pisarzem, byłem dziennikarzem, przez co, jak myślę, zawsze byłem skupiony na tym, co dzieje się wokół mnie. I otaczają nas także niezliczone minione wydarzenia, które można wykorzystać jako materiał powieściowy. Pisałem przecież o starożytnym Rzymie, o aferze Dreyfussa, o V2 i najróżniejszych rzeczach, które przykuły moją uwagę. Możliwości są praktycznie bezkresne, a ogromną przyjemność sprawia mi komunikowanie, przekazywanie dalej tego, co uważam za przyzwoitą opowieść. Nie pisuję o własnych, osobistych doświadczeniach, nie zamykam się na sobie, sięgam na zewnątrz.

Obława w siedemnastym wieku musiała wyglądać zupełnie inaczej niż dzisiaj, w epoce cyfrowej, kiedy śledczy dysponują narzędziami umożliwiającymi błyskawiczną komunikację…

Ale ogólny kształt pozostał ten sam, z tym, że nic nie działo się od razu. Dzisiaj mamy internet i wszystkie niezbędne nam informacje znajdziemy w trymiga, wtedy każda czynność zabierała strasznie dużo czasu. I to był dla mnie, powieściopisarza, bardzo istotny aspekt. Bo musiałem wyobrazić sobie człowieka, który poświęciłby kawał życia na taki pościg, bo ten ciągnął się przecież przez kilka lat. Czytałem sporo bardzo fachowych książek na temat tego, jak wtedy wyglądała organizacja administracji angielskiej i dowiedziałem się o istnieniu komisji zajmującej się sprawą królobójstwa. Czyli mój bohater musiałby do niej należeć. Ale jak się tam dostał, jak wstąpił na tę ścieżkę kariery? I nagle cała jego przeszłość ożyła. Wyobraziłem sobie człowieka mającego takie, a nie inne zajęcie. I to postać Richarda Naylera była powodem, dla którego napisałem tę książkę. Co go napędzało? Czemu robił to, co robił, tak długo? Nie jest to centralna postać tej powieści, lecz jedna z trzech, ale to od niego się zaczęło.

Czy jest to zlepek kilku rzeczywistych postaci, czy bohater całkowicie wymyślony?

Dla mnie, jako pisarza, ważna jest wiarygodność i skoro ja potrafię uwierzyć, że ktoś taki mógłby istnieć, to czytelnik również. Parę rzeczy na jego temat samo się narzuciło, bo musiałby zapewne być prawnikiem, przetrwać wyjątkowo trudną dekadę, kiedy u władzy był Cromwell… I pewnie musiałby żywić osobistą urazę do poszukiwanych przez siebie mężczyzn, skoro tak zawzięcie ich ścigał. Pozwoliło mi to wyjść od angielskiej wojny domowej i przekuć tę historię na nieco bardziej kameralny obrazek, ale na tym polega przyjemność powieściopisarstwa, na ożywianiu tego, co minione, poprzez stworzone przez siebie postacie. Chciałem też napisać coś o siedemnastowiecznej Ameryce, która wtedy była dziewiczym pustkowiem, a dzisiaj tereny te, na których toczył się pościg, to bijące serce kapitalizmu. Ponadto mówimy o ważnym wydarzeniu, bo kraj taki jak Anglia na moment stał się republiką i choć rewolucja w tym kraju nie wypaliła długoterminowo, to jej ziarno zostało zaniesione za ocean. To bardzo ciekawe procesy.

Łatwo było panu zrekonstruować autentyczne postaci królobójców, Whalleya i Goffe’a, na poziomie charakterologicznym? Oddać nie to, kim byli, ale jacy byli?

Byli fanatykami religijnymi i oficerami wojskowymi. Nie było łatwo ich napisać. Ale dla mnie stali się Willem i Nedem, tak nazywali siebie nawzajem, bo byli przecież rodziną. Skojarzyli mi się także z Butchem Cassidym i Sundance Kidem, jako że rzecz dzieje się w Ameryce, a po piętach depcze im szeryf. I nawet najtrudniejsze do stworzenia postaci są tylko ludźmi i moją pracą jako powieściopisarza jest wejść im do głowy, wyobrazić sobie, co mogliby myśleć. Trudno też im nie współczuć, nie trzymać strony tych, którzy uciekają przed pewną śmiercią. Ponadto, choć fakty na ich temat są znane, to z drugiej strony niewiele wiemy o nich jako o osobach, a to dla pisarza idealna sytuacja, bo zostaje wtedy dla mnie sporo przestrzeni, po której mogę się poruszać.

Wielokrotnie podkreślał pan, że powieści historyczne zawsze można czytać w odniesieniu do teraźniejszości i „Wielka ucieczka” nie jest tu wyjątkiem. To także powieść o podziałach politycznych i religijnych, od których nie jest wolny ani mój kraj, ani pański.

Istnieją ponadczasowe spory polityczne czy światopoglądowe, napędzane przez fanatyzm. Ale i motyw nieudanej rewolucji, która, na przykład, wykiełkowała z demokratycznych powodów i staje się wojskowym puczem, wydaje się być czymś powtarzalnym. Dzisiaj także żyjemy w czasie przesądów, religijnej nietolerancji. Anglia obecnie też jest krajem rozdartym, podzielonym… W tygodniu, kiedy ukazała się ta powieść, zmarła królowa i został koronowany nowy król, też Karol, tyle że III. Duża część słownictwa, którym mówiło się o tych wydarzeniach, pochodzi z siedemnastego stulecia, bo wtedy podłożono podwaliny pod bardziej demokratyczne rządy w tym kraju. Żyję w Anglii, którą wydarzenia przedstawione w mojej książce pomogły stworzyć.

Czyli historia lubi się powtarzać?

Może nie jeden do jednego, ale istnieją powtarzalne schematy. Rewolucja Cromwella tutaj ostatecznie upadła, lecz już w Ameryce bunt przeciwko władzy się powiódł. To Ameryka stała się republiką, krajem, gdzie w jednej ręce trzyma się Biblię, a w drugiej broń. To tam, w większym stopniu niż w Anglii, przetrwała purytańska tradycja, co widać na przykładzie wagi religii w polityce, co odbiło się chociażby na kwestii prawa aborcyjnego. Szczerze wierzę, że jesteśmy i dziedzicami, i niewolnikami historii, tkwimy uwięzieni w jej pędzącym nurcie.

Religijne motywy obecne są w przynajmniej trzech pańskich powieściach z ostatniej dekady. Czy to zamierzone, czy raczej kwestia przypadku?

Raczej przypadku. Religia to również władza. A piszę o władzy. O tym, jak ludzie ją zdobywają, jak ją kontrolują i jaki ma ona na nich wpływ. Bo choć żyjemy w bardziej świeckich czasach, to nadal religia jest ogromną częścią naszej rzeczywistości. I to mnie interesuje. Stąd religia obecna jest we wszystkich tych książkach. Nie żyjemy w racjonalnej, skrajnie marksistowskiej, świeckiej erze i nadal obecna jest w naszym życiu wiara w zjawiska nadprzyrodzone. Weźmy chociażby samą instytucję monarchii, gdzie ktoś zasiada na tronie ze względu na urodzenie. Mówi się o boskim wyborze, o namaszczeniu. I wydawałoby się, że takie rzeczy możliwe są jedynie gdzieś w małej wiosce w kraju trzeciego świata, ale nie. Kłaniamy się komuś, bo urodził się w danej rodzinie.

Tyle że urząd króla stracił w Anglii na znaczeniu per se.

Tak, król nie posiada bezpośredniej władzy wykonawczej, ale pełni ważną funkcję — rozdziela państwo od bieżącej polityki. Ostatnie lata były dla nas trudne, z uwagi na Brexit i całe to zamieszanie polityczne. A monarchia pozostała niezmieniona. Gdyby Boris Johnson był kimś bliższym Macronowi albo Trumpowi, bylibyśmy w gorszej sytuacji. Monarchia trzyma to w kupie.

Aktualnie pracuje pan nad powieścią osadzoną nieco współcześniej, prawda?

Tak, w 1914 roku. Lubię różnicować to, o czym piszę. Ale w czasach takiego zamętu, jaki mamy obecnie, znajduję pewien spokój, koncentrując się na historii, bo ta jest niezmienna. Dzisiaj wszystko zmienia się tak prędko, trudno jest napisać coś, co dotyczy teraźniejszości. A tak można analizować wszystko staranniej, z perspektywy. Ktoś, kto pisze o chwili obecnej, ma okropnie trudne zadanie, bo w dwie minuty może się zdarzyć coś, co zmieni jego perspektywę.

Alan Moore powiedział, że dzisiaj przerabiamy takie ilości informacji, które byłoby nie do pomyślenia nie tyle sto lat temu, co zaledwie dziesięć.

Tak, zgadza się. Ale, jednocześnie, wszystko stało się dostępne na wyciągnięcie ręki, jak archiwalne fotografie, stare gazety, tajne dokumenty. Napisanie „Oficera i szpiega” kiedyś zajęłoby mi pewnie ze trzy, cztery lata. A tak spędziłem przy nim niecały rok. Czyli, dzięki temu, o czym mowa, trudniej jest pisać dzisiaj powieści osadzone współcześnie, a znacznie łatwiej historyczne.

Kim jest Robert Harris?

Robert Harris (ur. 1957 r.), brytyjski pisarz, dziennikarz i komentator polityczny, wyróżniony tytułem Felietonisty Roku. Absolwent wydziału literatury angielskiej Uniwersytetu w Cambridge. Pracował jako reporter telewizji BBC, dziennikarz prasowy i komentator polityczny w brytyjskich dziennikach „The Observer”, „Sunday Times” i „The Daily Telegraph”.

Harris jest autorem kilku światowych bestsellerów. W 1992 roku ukazał się „Vaterland”, jego pierwsza powieść, opowiadająca alternatywną wersję historii, w której naziści wygrywają drugą wojnę światową. Zarówno „Vaterland”, jak i wydaną trzy lata później „Enigmę” wkrótce sfilmowano. Na podstawie „Archangielska” z 1999 roku powstał miniserial telewizyjny.

W XXI wieku Robert Harris podjął tematykę historii starożytnego Rzymu w powieści „Pompeje” oraz w „Trylogii rzymskiej” obejmującej książki „Cycero”, „Spisek” i „Dyktator”. Natomiast w roku 2007 opublikował powieść „Autor widmo” – historię o brytyjskiej polityce na najwyższych szczeblach. Na jej podstawie razem z Romanem Polańskim napisał scenariusz do filmu „Ghost Writer”. Ich praca została nagrodzona Cezarem za najlepszy scenariusz adaptowany. Współpraca i przyjaźń z Polańskim zaowocowała powieścią „Oficer i szpieg”, w której Harris, zachowując dokumentalną wierność historycznym faktom, brawurowo opisuje sprawę Dreyfusa − największy polityczny skandal we Francji pod koniec XIX wieku.

Książka „Wielka ucieczka” jest już do kupienia online

Ustaw Alert LC, by kupić książki Roberta Harrisa w określonych przez siebie cenach!

---

Artykuł sponsorowany


komentarze [2]

Sortuj:
więcej
Niezalogowany
Aby napisać wiadomość zaloguj się
grared  - awatar
grared 04.10.2023 19:47
Czytelniczka

Wprawdzie nie czytałam jeszcze żadnej książki Harrisa, jednak oglądałam prawie wszystkie adaptacje filmowe jego książek . Genialny "Autor widmo/ Ghost writer" i fantastyczny "Oficer i szpieg". Dlatego na pewno przeczytam "Wielką ucieczkę", zanim przeniesiona zostanie na ekran 😄

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
Bartek Czartoryski - awatar
Bartek Czartoryski 04.10.2023 14:30
Tłumacz/Redaktor

Zapraszam do dyskusji.

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post