forum Oficjalne Aktualności
Gdzie była redakcja, czyli słów kilka(set) o procesie wydawniczym
Był taki czas, kiedy książka równała się w mojej głowie z historią, którą ktoś chciał mi opowiedzieć. Stanowiła rzecz od początku skończoną, a pisarze to byli jacyś niewidzialni, niedotykalni półbogowie, sprowadzeni do nazwisk na okładkach, którzy wyciągali ze swojej głowy gotowe opowieści. Chcę przez to powiedzieć, że nie przychodziło mi do głowy, by myśleć o książce jako o produkcie, nad którego jakością czuwa sztab ludzi.
Zobacz pełną treśćodpowiedzi [29]
Cóż, w felietonie sama prawda. Niestety wiele wydawnictw (pewnie z braku środków finansowych lub czasu, albo i jednego i drugiego) redaktora i korektora zastępuje jedną osobą. A na tym tekst dobrze nie wychodzi.
Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
Wyraźnie się nie rozumiemy, ale... czy to ważne... :-)
To po prostu typowe dla młodych ludzi, którzy znają już tylko jedną formę pracy z redaktorem/korektorem, to jest MS Word i śledzenie zmian.
Użytkownik wypowiedzi usunął konto
"Dlatego praca zawsze odbywa się w trybie rejestrowania zmian" - nieprawda. Nadal wiele liczących się, renomowanych wydawnictw pracuje z autorem na wersji papierowej.
Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten postUżytkownik wypowiedzi usunął konto
Jestem,pod wrażeniem.Małych wydawnictw,które dają szansę nieznanym autorom.Wtedy,mogę poznać wielu nowych pisarzy.
Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten postUżytkownik wypowiedzi usunął konto
Użytkownik wypowiedzi usunął konto
Są wydawnictwa i Wydawnictwa. Jedne bardziej szanują siebie i czytelników, inne mają głęboko gdzieś, że tekst nie jest taki jaki powinien być. Byleby tanio wyszło. Największy koszmar przeżywam z wersjami ebook. Tutaj to jest dopiero pole bitwy. Czasami przecieram oczy ze zdumienia a najczęściej odkładam książkę na kiedyś, bo zwyczajnie nie da się czytać bez zgrzytania...
Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post więcejUżytkownik wypowiedzi usunął konto
Nie różnice w treści a błędy. W ebooku są w papierze ich nie ma, sprawdzone z wieloma znajomymi, którzy z kolei czytają tylko papier. Poza tym, owa znajoma po tym, jak zwróciłam jej uwagę na błędy, napisała mi, że w ebooku zdążyli wprowadzić zmiany, natomiast na papier było już za późno. Nie mam pojęcia jak to wszystko działa.
Dziś na przykład w jednej z książek miałam...
Użytkownik wypowiedzi usunął konto
W przypadku selfpubu, najwięcej zastrzeżeń budzi pierwszy etap, czyli recenzenci wewnętrzni. Mam wrażenie, że oni nie istnieją.
Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
1. Możesz sam ich sobie znaleźć: rodzina, znajomi, jak się uda to nawet nieznajomi - tylko trzeba poszukać takich, którzy potrafią spojrzeć na dzieło i skrytykować, a nie takich, którzy pochwalą wysiłek bez względu na rezultat.
2. Sam fakt, że trzeba się uciekać do selfpubu, może być wskazówką, że z dziełem coś nie tak - gdyby było dobre, to powinno się nim zainteresować...
Użytkownik wypowiedzi usunął konto
Różnica mniej więcej taka jak między syfilisem a malarią. Nigdzie nie pisałam, że recenzenci nie istnieją, tylko że mam wrażenie że nie istnieją, bo chyba jeszcze nie czytałam selfa albo vanity, za który warto płacić więcej jak złotówkę.
Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten postJeśli chodzi o vanity, wszystko, na co się natknęłam, to była tragedia. Z selfami - większość, ale tu nie byłabym aż tak surowa. Zdarza się, że tą drogą autorzy wydają teksty niszowe, których wydawca nie chce, bo grona odbiorców mogłoby być zbyt małe. Czasem robią to nawet osoby, których inne teksty ukazują się w zwykłych wydawnictwach - na przykład zbiorek opowiadań...
Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post więcejA ja prosiłabym nie uogólniać - nie wszystkie selfpuby to gnioty. Polityka wydawnicza oficyn jest bardziej złożona, niż się większości osób wydaje. Przyznam, że sama opublikowałam w zeszłym roku powieść za pośrednictwem platformy self-publishingowej, bo po prostu nie miałam innego wyjścia - wydawnictwa nie były nią zainteresowane; kilka napisało mi wprost, że nie chcą...
Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post więcejUżytkownik wypowiedzi usunął konto
Użytkownik wypowiedzi usunął konto
@Agata
Zgadzam się, że nie można, bez przeczytania wszystkich, co przecież samo w sobie jest niemożliwością, stwierdzać, że wszystkie selfpuby to gnioty. Ale zapytam Ciebie: kto w tym wątku powiedział coś aż tak kategorycznego? Bo że więcej jest gniotów niż czegoś wartościowego, to chyba nie wymaga dowodów, zgodzisz się z tym? A tylko tyle mówiliśmy, że większość jest nic...
@Monika
Po pierwsze, nigdzie nie napisałam, że ktoś w tym wątku stwierdził, że "wszystkie selfpuby to gnioty". Logiczne, że nie da rady przeczytać każdej książki opublikowanej w ten, czy jakikolwiek inny sposób. Odniosłam się jedynie do tendencji do uogólniania na podstawie jakości większości selfpubów lub tylko tych, z którymi dana osoba miała styczność.
Po drugie,...
@Siemomysła
Amanda Hocking, autorka książek dla młodzieży, też wydała swoje powieści najpierw w formie self-publishingu. Ale za granicą jest to dużo bardziej popularne i zarazem bardziej opłacalne niż w Polsce :) I potencjalnych czytelników też znacznie więcej.
@Agata
A to przepraszam, myślałam, że Twoje słowa
A ja prosiłabym nie uogólniać - nie wszystkie selfpuby to gnioty.
to reakcja na coś w tym wątku. Jeśli to tylko prośba ogólna lub wyprzedzająca nadmierne uogólnianie spodziewane w kolejnych postach, to wycofuję swoją krytykę.
Odniosłam się do tego co czytałam, przykro mi, ale się nie podobało, głównie ze względów technicznych. Czyli redaktorsko-korektorskich. Uogólnienia są nieuniknione, bo jednak większość selfów i pochodnych ma braki na poziomie podstawowym tego rzemiosła. W końcu nawet autorka artykułu od tego wychodzi: od powszechnego narzekania na korektę czy redakcję. Wyjaśnienie procesu...
Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post więcejUżytkownik wypowiedzi usunął konto