Ja dla swojej pierwszej miłości potrafiłam w zimę, przy temperaturze -20 stopni założyć krótką spódniczkę, cienką kurteczkę tylko po to, by ładnie wyglądać i podobać się. Teraz przy temperaturze -10 chodzę opatulona i wynurzam się z domu tylko wtedy, kiedy muszę ;)

Ja dla swojej pierwszej miłości potrafiłam w zimę, przy temperaturze -20 stopni założyć krótką spódniczkę, cienką kurteczkę tylko po to, by ładnie wyglądać i podobać się. Teraz przy temperaturze -10 chodzę opatulona i wynurzam się z domu tylko wtedy, kiedy muszę ;)

Z miłości odcięłam pępowinę i przeprowadziłam się do wielkiego miasta. A że z rodzicami byłam bardzo zżyta, to przez pierwszy miesiąc zdarzało mi się płakać, że już nigdy nie pójdę z mamą na basen. :) Z miłości zaczęłam gotować i miłość się pomnożyła, bo znalazłam w ten sposób swoją pasję. :) Z miłości rzuciłam palenie i nigdy nie czułam się lepiej. :) Z miłości polubiłam dzieci, które zawsze mnie przerażały. Z miłości stałam się lepszą osobą. :) Myślę, że ja nie robiłam szalonych rzeczy z miłości, ale miłość zrobiła szalone rzeczy ze mną. :)

Z miłości odcięłam pępowinę i przeprowadziłam się do wielkiego miasta. A że z rodzicami byłam bardzo zżyta, to przez pierwszy miesiąc zdarzało mi się płakać, że już nigdy nie pójdę z mamą na basen. :) Z miłości zaczęłam gotować i miłość się pomnożyła, bo znalazłam w ten sposób swoją pasję. :) Z miłości rzuciłam palenie i nigdy nie czułam się lepiej. :) Z miłości polubiłam...

Oj myślę, że każda niezakochana osoba ma tą zakochaną za małego szaleńca :) Sama jestem autorką nocnych pikników pod gwiazdami, które czasem kończyły się ucieczką z nikąd przed ulewnym deszczem - szaleniec, działający pod wpływem chwili nie zastanawia się przecież nad pogodą! Nie jest mi również obce przygotowywanie romantycznych kolacji, na których oczywiście muszą być jeszcze bardziej romantyczne niż sama kolacja owoce morza. Niestety kolacje te (przy szaleńczo niskich umiejętnościach kulinarnych) często kończyły się... Źle się kończyły. Mam jednak to szczęście, że moje wybryki nie tylko są tolerowane, ale i mimo wszystko przynoszą nam wiele radości, a już na pewno mamy z mężem co wspominać :)

Oj myślę, że każda niezakochana osoba ma tą zakochaną za małego szaleńca :) Sama jestem autorką nocnych pikników pod gwiazdami, które czasem kończyły się ucieczką z nikąd przed ulewnym deszczem - szaleniec, działający pod wpływem chwili nie zastanawia się przecież nad pogodą! Nie jest mi również obce przygotowywanie romantycznych kolacji, na których oczywiście muszą być...

Pamiętam te motyle w brzuchu, kiedy poznałam Grześka mojego obecnego męża) - gdy dla niego mimo choroby chodziłam do pracy w której mogłam go zobaczyć.

Pamiętam te motyle w brzuchu, kiedy poznałam Grześka mojego obecnego męża) - gdy dla niego mimo choroby chodziłam do pracy w której mogłam go zobaczyć.

Najbardziej szaloną rzeczą było nauczenie się gotować :)
Ja antytalencie, co obiera ziemniaki na kwadratowo, rozpoczęłam swoją kulinarną przygodę. Kilka garnków przypaliłam, jedną patelnię zwęgliłam doszczętnie, podtrułam kilka kotów na śmietniku (do tej pory przede mną uciekają). Ale się nauczyłam, może master chef nie jestem, ale mąż kocha to co gotuje (chyba szczypta miłości mu w tym pomaga).

Najbardziej szaloną rzeczą było nauczenie się gotować :)
Ja antytalencie, co obiera ziemniaki na kwadratowo, rozpoczęłam swoją kulinarną przygodę. Kilka garnków przypaliłam, jedną patelnię zwęgliłam doszczętnie, podtrułam kilka kotów na śmietniku (do tej pory przede mną uciekają). Ale się nauczyłam, może master chef nie jestem, ale mąż kocha to co gotuje (chyba szczypta...

Miłości nigdy nie zaznałam. Jedynie zauroczenie. Było ono silne, trzymało w swych sidłach i nie pozwalało odejść, było wręcz narkotyzujące. Łatwo można było pomylić je z miłością, ale jestem pewna, że to nie była miłość, a uboczny skutek kokainy. Nigdy się nie zakocham. Ma takie piękne oczy, błękitne jak ocean. Staję się agresywna, wokół mnie wiruję, a on odchodzi. Jest coraz dalej. I dalej. I dalej. Gdzie jestem? Umarłam? Przyszedł. Zakochałam się. Nie, to tylko uboczny skutek kokainy. Dlaczego ludzie woķół mnie mają takie wykrzywione twarze? Tylko On jest wyraźny, ale coś jest nie tak z oczami. Stały się czarne jak ropa i głębokie jak ocean. Rozmywa się. Nie kocham go. Nie, to tylko uboczny skutek kokainy.

Miłości nigdy nie zaznałam. Jedynie zauroczenie. Było ono silne, trzymało w swych sidłach i nie pozwalało odejść, było wręcz narkotyzujące. Łatwo można było pomylić je z miłością, ale jestem pewna, że to nie była miłość, a uboczny skutek kokainy. Nigdy się nie zakocham. Ma takie piękne oczy, błękitne jak ocean. Staję się agresywna, wokół mnie wiruję, a on odchodzi. Jest...

Mojego przyszłego męża poznałam online, szaleństwem było zaproszenie go do mnie do domu, co wiązało się z trzygodzinnym lotem samolotem i godziną spędzoną w autobusie (jeśli samolot jest opóźniony to zamiast na kolację gość zjawi się na śniadanie). Liczyłam na to, że psychopaci ofiar szukają raczej gdzieś bliżej a nie wyjazdowo. Jeszcze większym szaleństwem wykazał się mój wybranek gdyż nie dość, że z zaproszenia skorzystał to przezornie zabrał ze sobą wielką walizkę, jak to teraz mówi, męska intuicja mu podpowiedziała, że to nie będzie krótki weekend. No i nie był bo trwa do dziś .

Mojego przyszłego męża poznałam online, szaleństwem było zaproszenie go do mnie do domu, co wiązało się z trzygodzinnym lotem samolotem i godziną spędzoną w autobusie (jeśli samolot jest opóźniony to zamiast na kolację gość zjawi się na śniadanie). Liczyłam na to, że psychopaci ofiar szukają raczej gdzieś bliżej a nie wyjazdowo. Jeszcze większym szaleństwem wykazał się mój...

Moja pierwsza miłość pełna była szalonych kroków. Pierwszym było spotkanie jako nastolatka po rozmowach na gadu-gadu. Nawiązanie znajomości, spotkania, pierwsze podróże autobusem w zupełnie nieznane części miasta i pierwsze pocałunki. Później zerwanie tej znajomości i odszukanie jej po latach. Ryzyko – czy nie zostanę odrzucona? W końcu tyle czasu upłynęło. Następne spotkanie – tym razem zostaliśmy parą. Nie na długo – wybaczenie ukrywanej zdrady. Później wyjazdy - jak wtedy myślałam - na drugi koniec świata – w końcu miałam 17 lat i pierwszy raz w życiu leciałam sama samolotem, przechodziłam odprawę, witałam się z obcym krajem. Później złożenie dokumentów na studia, oczywiście do Anglii, bo tam mieszkał mój Luby (na szczęście operacja zakończona niepowodzeniem). Zamieszkanie w dzielnicy hinduskiej, gdzie moje spodenki do połowy uda budziły sensację, na dodatek w sąsiedztwie dzielnicy czarnych, gdzie niestety mimo serdeczności - białych nie darzono sympatią (nie jestem rasistką, naprawdę starałam się być miłą!). Aż wreszcie powrót do kraju. Bolesne zerwanie, po trzech miesiącach bez kontaktu i rzucenie się w szalony związek z moim obecnym mężem, ale to już zupełnie inna, długa historia :)

Moja pierwsza miłość pełna była szalonych kroków. Pierwszym było spotkanie jako nastolatka po rozmowach na gadu-gadu. Nawiązanie znajomości, spotkania, pierwsze podróże autobusem w zupełnie nieznane części miasta i pierwsze pocałunki. Później zerwanie tej znajomości i odszukanie jej po latach. Ryzyko – czy nie zostanę odrzucona? W końcu tyle czasu upłynęło. Następne...

Najbardziej szaloną rzecz, jaką zrobiłam z miłości?! Nie była to jedna rzecz :) A przynajmniej ja nie potrafię wskazać jednej, najbardziej szalonej :D Tak więc przechodząc do konkretów... Przeprowadzka z Bieszczad na Śląsk, zmiana domu na mieszkanie, nauka strzelania z broni palnej, ścięłam włosy na zapałkę, przejażdżka największym w Polsce rollercoaster'em... no dobra to nie było aż tak szalone ;) Najlepsze zostawiłam na sam koniec - ha! Skok na spadochronie! Ja i mój lęk wysokości... tak! To było bardzo szalone :) Przy tym największy rollercoaster to pikuś! To wszystko działo się tak szybko a z drugiej strony trwało wieki. W odróżnieniu od mojego chłopaka nie lubię zbytnio adrenaliny a jednak się odważyłam! - „Co mi tam! Raz się żyje” → tak sobie pomyślałam chwilę przed skokiem. A gdy już byłam w powietrzu przeanalizowałam szybko słowa RAZ SIĘ ŻYJE i jeszcze szybciej pożałowałam decyzji. Wszystko skończyło się dobrze ale wrażenia niezapomniane. :) Tak swoją drogą polecam! :P

Najbardziej szaloną rzecz, jaką zrobiłam z miłości?! Nie była to jedna rzecz :) A przynajmniej ja nie potrafię wskazać jednej, najbardziej szalonej :D Tak więc przechodząc do konkretów... Przeprowadzka z Bieszczad na Śląsk, zmiana domu na mieszkanie, nauka strzelania z broni palnej, ścięłam włosy na zapałkę, przejażdżka największym w Polsce rollercoaster'em... no dobra to...

Najbardziej szaloną rzeczą jaką zrobiłam z miłości było poświęcenie się dla kolegi, który bardzo mi się podpoobał. Było to wiele, wiele lat temu. Miałam wtedy 12 lat i chciałam zwrócić na siebie jego uwagę. Przy pisaniu wypracowania zauważyłam, że ma pustą kartkę. Bez zastanowienia oddałam mu swoją. Oczywiście oszustwo szybko się wydało i oboje nie wyszliśmy na tym zbyt dobrze.

Najbardziej szaloną rzeczą jaką zrobiłam z miłości było poświęcenie się dla kolegi, który bardzo mi się podpoobał. Było to wiele, wiele lat temu. Miałam wtedy 12 lat i chciałam zwrócić na siebie jego uwagę. Przy pisaniu wypracowania zauważyłam, że ma pustą kartkę. Bez zastanowienia oddałam mu swoją. Oczywiście oszustwo szybko się wydało i oboje nie wyszliśmy na tym zbyt...