-
ArtykułyTak kończy się świat, czyli książki o końcu epokiKonrad Wrzesiński6
-
ArtykułyCi bohaterowie nie powinni trafić na ekrany? O nie zawsze udanych wcieleniach postaci z książekAnna Sierant25
-
ArtykułyCzytamy w weekend. 24 maja 2024LubimyCzytać424
-
Artykuły„Zabójcza koniunkcja”, czyli Krzysztof Beśka i Stanisław Berg razem po raz siódmyRemigiusz Koziński1
Cytaty z tagiem "żony" [11]
[ + Dodaj cytat]Kto chciałby mieć cztery żony naraz, płacąc, za ten wątpliwy przywilej wyrzeczeniem się picia wina?
Pięć Marii było w jego życiu. Maria Kellerówna - pierwsza, sielankowa i młodzieńcza miłość, ucięta brutalnie i gorzko; Marynia Szetkiewicz - druga, umiłowana nade wszystko żona, nigdy nie odżałowana i niezapomniana; Marynuszka Romanowska - trzecia Maria i druga żona, bohaterka skandalu towarzyskiego i "mściwej amorów transpozycji" w Rodzinie Połanieckich; Maryja Radziejewska - czwarta, ostatni wybuch płomienia, ostatnia miłość; Maria "Marek" Babska - piąta Maria i trzecia zona, towarzysząca melancholijnej pogodzie schyłku.
W śpiew syren przytuleni
wracamy. W nasze przyjście
żony wychodzą do sieni
na pocałunek po szychcie.
I znowu Odpływamy
od żon i pól i światła,
jak przystań dom mijany
powroty nam ułatwia.
[„Górnicy”, s. 9].
,, Czekanie - w tym specjalizują się kobiety. Czekamy, aż przyjdzie do domu. Czekamy, aż zwróci na nas uwagę. Czekamy, aż zacznie traktować nas jak należy. Krótko mówiąc, pragniemy zostać dostrzeżone i docenione. Życie każdej kobiety sprowadza się do czekania.
Czasem największym wrogiem kobiety jest jej nadzieja, że problem tkwi tylko w jej głowie. Że to ona zwariowała, a nie że okoliczności jej życia są szalone. Nie do wiary, co kobieta jest zdolna sama sobie uczynić, byle podtrzymać iluzję...
Pomyślał, że z samochodami jest jak z żonami. Gdy są nowe, kochasz je i nie możesz się na nie napatrzeć; potem przyzwyczajasz się, ale dobrze wam razem, świetnie się dogadujecie i traktujesz je z czułością; na końcu zaś zawsze jest tak samo – zaczynają sprawiać coraz więcej problemów i po prostu wkurwiać.
Ale wiedziała również, że potulne i miłe żony prawie zawsze mają drugie oblicze. I że potrafią zrobić wszystko, żeby tylko ocalić to, co jest dla nich najważniejsze. Rodzinę.
Od tego są w końcu żony, nieprawdaż? Zawsze szukają dziur po molach w twoim najlepszym garniturze i na ogół je znajdują.
MACHEATH: (...) Czego się więc dopuściłem? Czy było moim błędem, że się z wami ożeniłem? Cóż jednak miałem zrobić innego, skoro was kochałem? Oczywiście powszechniejsza, bo w społeczeństwie bardziej akceptowana jest inna sytuacja: że mężczyzna bierze za żonę tylko jedną z kochanych kobiet, a tę drugą - tłumacząc to względami obiektywnymi - skazuje na deklasującą rolę tak zwanej kochanki, czyli jakiejś lepszej kurtyzany. Jej obowiązki są wprawdzie niemal tożsame z obowiązkami małżonki, lecz prawa wyraźnie ograniczone: zmuszona szanować prawo małżonki do wyrażenia niezgody na własne istnienie, sama nie ma najmniejszego prawa do niezgody na istnienie małżonki. Pozycja żony przy tym wcale nie jest o wiele lepsza. Podczas gdy kochanka wie o istnieniu żony i często, jak można przypuszczać, szczegółowo o niej rozmawia z jej mężem (czyli swoim kochankiem), to małżonka przeważnie musi być pogrążona w bagnie nieświadomości, co naturalnie czyni ją coraz bardziej obcą dla męża. Ten bowiem, nie będąc zmuszony do ukrywania czegokolwiek przed kochanką, w przeciwieństwie do żony, lepiej ją rozumie i w efekcie bardziej kocha. Czy rozumiecie, jak bardzo okrutne jest takie rozwiązanie dla obydwu kobiet? Czy miałem iść taką drogą? Nie, dziewczęta! Jeśli chciałem jak najlepiej wypełniać swe obowiązki wobec was, nie mogłem w tej sprawie naśladować innych mężczyzn i musiałem ruszyć własną drogą! Zapewne nieprzetartą, ale z pewnością bardziej moralną: drogą, która daje wam równoprawnie tę samą miarę prawowitości i godności.
s.108-109.
Ruch feministyczny powoli znikał, a wraz z nim, w wielu przypadkach, znikały żony. Szły w świat - nareszcie wolne, znowu samodzielne - i odkrywały straszliwą prawdę: że dołączyły do grona sprzedawców na rynku , którego prawa dyktują kupujący, i że największym konkretnym osiągnięciem ruchu feministycznego lat siedemdziesiątych jest to, że w restauracji każdy płaci za siebie.