cytaty z książek autora "Artur K. Dormann"
Za wcześnie przeszłaś na drugą stronę. W mroku nie znajdziesz nic, bo tylko życie wypełnia pustkę. Wróć do niego, bo gdy odejdziesz za daleko, nie znajdziesz już drogi powrotnej.
Jego długie palce budziły do życia dawno zapomniane rozkosze i te nowe, których dopiero stawała się świadkiem.
Tak trudno usłyszeć krzyki cichych,
płacz ślepców, smutek błaznów.
Był w nim nieokiełznany gniew. Odpowiedziała tajonym pragnieniem, siłą, która pozwoliła jej tak długo nad sobą panować. Świat zaczął wirować, a ona sama zapadała się coraz głębiej. W końcu nic z niej nie pozostało oprócz pożądania, które paliło niczym ogień i wprowadzało na nowy poziom bólu, rozlewający się po całym ciele.
Powoli jednak magia miejsca zaczynała działać, a my z dnia na dzień, milcząc, coraz lepiej się rozumieliśmy.
To nie śmierć intensyfikuje doznania - pomyślała zanim odebrał jej oddech - ale namiętność i uczucie.
- Jasne, uknułam to, ale przypomnij mi tylko w jakim celu? - powiedziała z jawnym szyderstwem.
- Żeby na przykład trzymać mnie na dystans.
Nie dał się zbić z tropu.
- Dlatego tu właśnie siedzimy. Razem. Sami. Wszystko w ramach dystansu. Pewność siebie i rozrośnięte do absurdu ego są nawet bardziej przerażające niż twoja dieta. Miło wiedzieć, ze bez zmrużenia oka będziesz patrzył, jak banda łowców zabija nas obie, na wszelki wypadek nie podejmując żadnych kroków, bo być może realizują mój chytry plan, aby zaciągnąć cię do łóżka lub trzymać na dystans. Wersja zależna od okoliczności.
[...]
Świat ponownie, udając powagę i zaaferowanie, weźmie udział w biegu donikąd. Przestrzeń ustąpi miejsca pustce wewnętrznej, rozleglejszej niż Sahara, bo paradoksalnie rzuceni na zupełne odludzie nie czuliśmy się tak dogłębnie samotni, jak wśród ludzi, przyjaciół, w pełnych gwaru centrach miast.
- Nie osądzam, tylko uważam, że jesteś wyjątkowo zakłamana. Gorzej, bo stworzyłaś z tego sztukę wyniesioną do poziomu artyzmu. Nazywa się samooszukiwaniem. Nigdy nie zdobyłaś się na szczerość wobec samej siebie?
- Czy ty cały czas chcesz mi powiedzie - uśmiechnęła się kokieteryjnie - że seks w obliczu śmierci staje się o niebo lepszy? Intensywniejszy?
- Wyjęłaś mi to z ust - szepnął i nie był gołosłowny.
[...]
– Pobyt u Hakima niczego cię nie nauczył. Wciąż nie wiesz, jak obchodzić się z własną duszą i świadomością – powiedział, a po chwili dodał: – Taka jest kolej rzeczy, każde pokolenie rodzi się z jednej strony mądrzejsze, z drugiej głupsze.
Zapamiętajcie radę starego człowieka, jeśli złapało się w palce cienką nić jasności, promień szczęścia, należy go trzymać kurczowo. Ze wszystkich sił. Przy odrobinie nieuwagi tak łatwo wysuwa się z dłoni, i nie rzadko się zdarza, by można go było złapać powtórnie.
[...]
– Mimo wszystko zależało jej na mnie…
– Kochała wizję tego, czym moglibyście się stać – powiedział stanowczo. – Lecz pamiętaj, miłość ma niewiele wspólnego z wymuszonym kompromisem.
– Jesteś idealistą, a twoje teorie są utopijne – musiałem zaprotestować, w końcu cóż o związkach międzyludzkich mogła wiedzieć bryła metalu?
– Utopią jest próba zrozumienia drugiego człowieka, nakłonienie go do podobnych odczuć oraz myśli, podporządkowanie lub wymuszenie harmonii – odpowiedział, cedząc słowa. Najwyraźniej nigdy nie spotkał Chińczyków.
– Od wieków tak wygląda życie – pozwoliłem sobie na odrobinę cynizmu. – Czyżbyście tam na górze byli aż tak ślepi?
– Złoty środek – szepnął. – Życie na ziemi polega na dążeniu do stanu idealnego balansu. Na nim opiera się porządek.
rozmowa ze Skrzydlatym przewodnik z Angels Rock.
[...]
pustynia i miriady ziaren piasku ocierających się o siebie, turlanych przez wiatr, każde z nich jest inne, są ich nieskończone ilości, jednak w pojedynkę niewiele znaczą. Samotne, gnane nie wiadomo dokąd, bez znaczenia, zwykły kwarc – wynik naturalnej erozji. Patrząc z góry, nie dostrzegasz ich różnorodności. Ziarna zlewają się w jednolitą masę, która pożera oazy, dusi źródła i rozpełza się we wszystkie strony.
[...]
Najważniejsze przekazuje nam zapomniana intuicja – może należałoby ją nazwać podświadomością lub głosem wewnętrznym – która najlepiej wie, jak należy postępować, czego unikać i jakie powinny być nasze priorytety. Jest z nią jednak pewien problem, z reguły mówi akurat to, czego nie chcemy słyszeć. Wtedy nazywamy ją sumieniem i staramy się za wszelką cenę zagłuszyć.
[...]
Kim byłem?
Jeśli za definicję osobowości należy przyjąć osiągnięte i wyznaczone cele – nikim.
Człowiekiem, który przez przypadek utknął w środku pewnej opowieści, nieświadomy jej początku ani zakończenia. Naprawdę to nie Hakim był bezimienny, lecz ja. Istota znikąd, podążająca w nieznanym kierunku, bez wartej uwagi przeszłości i prawdopodobnie takiej samej przyszłości.
[...]
Wulkany wybuchają spektakularnie, tsunami spada niczym pięść demona, huragan zmusza smukłe palmy, by oddawały mu pokłony aż do ziemi, a piach zawłaszcza wszystko na swojej drodze. Powoli i metodycznie. Wysusza, dusi, zgniata w zupełnym milczeniu klepsydry przesypującej się aż do nieskończoności. I ta cisza razem z obojętnością są straszniejsze niż każdy z nagłych kataklizmów.
[...]
– Widzisz, przyzwoitym człowiekiem nie można być tylko trochę – spoważniał i popatrzył na mnie zimno – i tylko wtedy, gdy ci to akurat pasuje. Wasza tak zwana cywilizacja zatraciła
gdzieś to pojęcie, zgubiła w meandrach tanich analiz i autosugestii. Wmówiono wam, czym jest dobro, zło, cnota i grzech, zapomniano jednak o zwykłej, codziennej przyzwoitości. Ona nie lśni jak diament udawanego współczucia, nie działa charytatywnie w garniturze od Armaniego. Nie szczyci się górnolotnymi banałami. Po prostu jest, i koniec. A teraz powiedz mi – pociągnął mnie za rękę i spojrzał prosto w oczy – jesteś przyzwoitym człowiekiem?
Skrzydlaty przewodnik z Angels Rock.