Jesteśmy społecznością, która kocha książki

Na ich spotkanie leciały śnieżne bałwany wysokości wielopiętrowych gmachów. Obrzucały ich zimną parą, załamywały się z rumotem nad ich głowami, padały na nich, pokrywając zaspami lotnego śniegu.

Śnieżne bałwany z łomotem i grzmotem sunęły obok,
zostawiając w powietrzu potargane płachty zlodowaciałej piany.

Pewien papier, znajdujący się w pierogu z kapustą, zaważył osiemdziesięcioma kilogramami rozstrzelanego człowieka.

Czekista uśmiechnął się do czego niewidzialnego.