cytaty z książki "Dzienniki z podróży"
katalog cytatów
[+ dodaj cytat]
Kocham noc i niebo, o wiele bardziej niż ludzkich bogów.
Oddycha się tu melancholią bardzo szczególną, melancholią krańców świata.
Wody są ledwie oświetlone na powierzchni, lecz czuje się ich ciemną głębię. Morze takie jest, i właśnie dlatego je kocham! Wezwanie do życia i zaproszenie na śmierć.
Kończę dzień, jak zwykle, w obliczu morza, tego wieczora pełnego przepychu w świetle księżyca, który na powolnej fali zapisuje arabskie znaki fosforyzującymi kreskami. Niebo i wody nigdy się nie kończą. W jak dobrym towarzystwie przebywa smutek!
Ten, kto ma rację, to ten, który nigdy nie zabił. Nie może to być zatem Bóg.
... iż większość ludzi nie wiedzie takiego życia, jakiego by pragnęli, i że to właśnie jest podłość.
Cieniutki księżyc rzuca na niebo światło pozbawione blasku, oświetlające równym błyskiem wzburzoną wodę. Jak od wielu lat, po raz kolejny poszukuję właściwego porównania, które pozwoliłoby mi uchwycić to cudowne rozkwitanie morza - wody i światła, które od dawna mi się wymyka. Znowu na próżno. To dla mnie symbol tego, co trwa.
Deszcze Nowego Jorku. Nieprzerwane, wymiatające wszystko. A w szarej mgle wznoszą się białawe drapacze chmur, niczym ogromne grobowce w tym mieście zamieszkałym przez umarłych. (...) Okropne uczucie osamotnienia. Nawet gdybym przycisnął do piersi wszystkich ludzi na świecie, nie obroniłoby mnie to przed niczym.
Przerażające myśli. Niemożliwe do zniesienia uczucie przybliżania się krok za krokiem ku nieznanej katastrofie, która zniszczy wszystko we mnie i wokół mnie.
Wypełniają mnie zielonkawe wody, w których pływają jakieś nieokreślone kształty, w których rozprasza się moja energia. Ta depresja jest w pewnej mierze piekłem.
Manhattan. Czasem nad sky-skrapers, przez setki tysięcy wysokich murów, krzyk holownika odnajduje waszą bezsenność pośród nocy i przypomina, że ta pustynia z żelaza i cementu jest wyspą.
(...) spoglądam na morze i po raz kolejny próbuję uchwycić obraz, którego poszukuję od dwudziestu lat, obraz tych deseni i rysunków, jakie czyni na morzu woda odrzucana przez dziób. Gdy go znajdę, będzie koniec.
Mam upodobanie do próżności świata, do sobie podobnych, do twarzy, ale poza problemami świata mam swoją własną regułę, którą jest morze i wszystko to w świecie, co je przypomina. O, słodyczy nocy, gdzie wszystkie gwiazdy migoczą i ślizgają się ponad masztami, i ta cisza we mnie, nareszcie ta cisza, która uwalnia mnie od wszystkiego.
I nagle Toccata, w chwili gdy słońce znika całkowicie za chmurami, zgromadzonymi na samej linii horyzontu. W operze niebios - ogromne czerwone smugi, czarny plusz, delikatne budowle, które sprawiają wrażenie, jakby były utkane z drutu żelaznego i puchu, przygotowują się w szerokim układzie, czerwonym, zielonym i czarnym - pokrywając cały nieboskłon, ewoluując w nieustannie zmieniającym się oświetleniu, według najbardziej majestatycznej z choreografii. Toccata, na tym uśpionym morzu, pod festynem tego królewskiego nieba... chwila jest niezapomniana.
Przyszłość nie należy do nas i nie możemy nic poradzić na ten niepokonany ruch.
(...) podąża za mną myśl o złu, jakie wyrządza się innym, poczynając od chwili, w której się na nich spogląda.
Cudowna noc na Atlantyku. Ta pora pomiędzy zniknięciem słońca a dopiero co wyłaniającym się księżycem, pomiędzy jeszcze jaśniejącym zachodem a już ciemnym wschodem. Tak, bardzo kocham morze - ten spokojny ogrom - te skrywające się ślady na wodzie - te płynne drogi.
Żyć to czynić zło: innym i sobie samemu poprzez innych. Okrutna ziemio! Jak to zrobić, żeby nie dotykać niczego? Jakie znaleźć ostateczne wygnanie?
Niesamowity południowy księżyc, spłaszczony na szczycie, oświetla wody w kierunku południowym. Wyobraźnia podsuwa obraz tych tysięcy kilometrów, tych samotności, gdzie zwarte i lśniące wody są jak oleista ziemia. To przynajmniej byłby spokój.
(...) nieustępliwe trwanie przy odmowie jest aktem pozytywnym, którego konsekwencje są pozytywne.
Nad stalowym i wzburzonym morzem, pełnym oślepiających blasków, wstaje dzień. Niebo jest białe od mgły i gorąca, blaskiem martwym, lecz niemożliwym do wytrzymania, jakby słońce roztopiło się i rozlało pośród gęstych chmur.
Nocą widok tysiąca oświetlonych okien i ogromnych czarnych graniastosłupów, wznoszących ich migotanie wpół nieba, sprawia na mnie wrażenie ogromnego dogasającego pożaru, który utworzy na horyzoncie tysiące ogromnych, wypalonych szkieletów żarzących się jeszcze gdzieniegdzie. Pełne wdzięku.
Lecz Chamfort ma rację: gdy chce się przypodobać ludziom, należy pogodzić się z tym, że trzeba będzie nauczyć się wielu rzeczy, które zna się dobrze, od ludzi, którzy nie mają o nich pojęcia.
W pewnym sensie lepiej jest zabić, aniżeli sprawiać cierpienie.