cytaty z książek autora "Philip Reeve"
- Ty nie jesteś bohaterem, ja nie jestem piękna i pewnie nie będziemy żyli długo i szczęśliwie - powiedziała. - Ale przecież nie zginęliśmy i wciąż jesteśmy razem. Jakoś sobie poradzimy.
Czy tak właśnie ludzie się zakochują? Nie od pierwszego wejrzenia i bez pamięci, jak to opisują w książkach, lecz z wolna, stopniowo, aż wreszcie budzą się pewnego dnia i nagle zdają sobie sprawę, że są zakochani po uszy w kimś takim jak czeladnik Cechu Inżynierów?
(...) czasem w życiu przychodzi taki czas, że trzeba porzucić swoje przekonania albo zmienić je tak, by pasowały do nowych okoliczności.
[...] Ich oczom ukazał się niedawny król Czarnego Szpona odziany ni mniej, ni więcej, tylko w kwiecistą, plisowaną suknię, przewiązaną białym koronkowym fartuszkiem.
- Mistrz Carnglaze - rzucił defensywnie Knobbler - mówi, że ,,gobliny nie mają ściśle ustalonej płci''. To znaczy, że nie rodzą się ani dziewczynkami, ani chłopcami. Jeśli więc czuję się wygodniej w koronkowych sukniach, to moja sprawa! A tak się składa, że wygodniej mi w sukniach!
[...] Kolejny wykład doktora Quesneya Thezy o tym ,,Czemu magya nie exystuje'' został przerwany przez rozzłoszczoną wróżkę, która wleciała przez okno i zdzieliła go w wielce uczony nos.
W Bospoldew, w Bospoldew
Twoja głowa skończy na pniu!
Flaki wyciągniemy i w kłębek zwiniemy,
Kręgosłup rozszczepimy, po bagnach rozrzucimy!
Trzustkę, eee... Co można zrobić z trzustką? Nieważne!
Do Bospoldew, do Bospoldew!
- piosenka Baglinów.
Na szpicach zewnętrznych bram wisiały przyprószone śniegiem głowy pacyfistów i mieszkańców, którzy nie przetwarzali odpadów domowych.
Dopiero kiedy doczołgał się do dziewczyny z blizną, spostrzegł, że jest zajęta darciem jego koszuli na pasy, którymi następnie bandażowała zranioną nogę.
- Hej! - zawołał. - To jedna z moich najlepszych koszul!
- I co z tego? - odpowiedziała, nie podnosząc wzroku. - To jedna z moich najlepszych nóg.
- Za dwadzieścia minut będę trupem - przerwała mu. - Po prostu uciekaj stąd jak najprędzej i zapomnij o mnie.
- Przylecę po ciebie...
- Będę martwa.
- I tak przylecę...
Dbałem o siebie najlepiej, jak mogłem, i przez większość czasu siedziałem tutaj, czekając na zmianę. Ale ta nigdy nie nastąpiła.
- Powinniśmy zobaczyć to na własne oczy! - wykrzyknął Henwyn. - Tylko my dwaj! Skarper i Henwyn: nadzwyczajni poszukiwacze przygód! Eksploratorzy dzikich ostępów! Wierni towarzysze w doli i niedoli! Z moją biegłością w szermierce i twoim sprytem...
- Biegłością w szermierce? Rzeczywiście, lepiej będzie, jeśli pójdę z tobą! - uśmiechnął się Skarper. - Gdyby puścić cię samego, pewnie sprzedałbyś cały swój dobytek za garść magicznych fasolek czy coś...
- Oooch! Magiczne fasolki? - zawołał Henwyn, nagle zaintrygowany.
- [...] Kiedy pierwsze krasnoludy napotkały pierwszych ludzi, były zszokowane, że jesteśmy od nich o wiele więksi. Nazywały nas ,,wielgusami'' i, jak mi się zdaje, uważają nas za przerośniętych, niezdarnych i głupich gamoni.
- Ale to nieprawda! - zaoponował Henwyn i dla potwierdzenia swoich słów z całą siłą walnął pięścią w stół, przy okazji strącając talerzyk i katapultując jego zawartość przez okno.
- Możliwe. - Fentongoose popatrzył powątpiewająco na chłopaka. - Ale krasnoludy w to wierzą. I dlatego są przekonane o swojej wyższości nad nami. Mimo to ich pogarda do ludzi nie może się równać ze wstrętem, jaki mają do goblinów. Postrzegają je bardziej jak zwierzęta, zainteresowane tylko bijatyką i napychaniem brzuszków.
- To też nieprawda! - zakrzyknął Skarper ponad wrzawą dobiegającą z podwórka, gdzie banda goblinów naparzała się o ciasteczka.