cytaty z książki "The Eighth Life: for Brilka"
katalog cytatów
[+ dodaj cytat]
Bądź zawsze dumna ze swojego kraju, nigdy nie zapomnij swej mowy, zagranica, obojętnie jaka, niech sobie będzie piękna, intrygująca i fascynująca, ale niech nigdy, nigdy, nigdy nie będzie lepsza od twojej ojczyzny.
Małżeństwa trwają znacznie dłużej niż miłość.
Historie nakładają się, zachodzą na siebie, są ze sobą zrośnięte, a ja próbuję rozsupłać ten kłąb,
bo przecież rzeczy trzeba opowiadać po kolei. Nie da się ująć w słowa jednoczesności świata.
Ten dywan to historia. A w tej historii jest ukrytych mnóstwo innych historii. (…) Ty jesteś nitką, ja jestem nitką, razem stanowimy mały ozdobnik, a z wieloma innymi nitkami tworzymy wzór. Każda nitka jest inna, innej grubości i innego koloru. Trudno objąć wzrokiem cały wzór, ale kiedy patrzy się jednocześnie na wszystkie nici, wtedy ukazują się fantastyczne rzeczy. (…) Do tego dochodzi grubość tkania i liczba węzełków, a poza tym jeszcze różne układy kolorów. To wszystko tworzy teksturę. (…) Kilimy są tkane z różnych historii. Trzeba je chronić i dbać o nie. (…) Jestem pewna, że my jesteśmy tam wplecione, nawet jeśli nigdy nie przyszło nam to do głowy.
Wszystko zmieniło się w chaos, świat na ułamek sekundy dostał czkawki, wirował i stękał, lecz nikt tego nie dostrzegł. Były to tylko niewłaściwe drzwi, które się otwarły na mgnienie oka i znowu zamknęły, ale to wystarczyło, by wpełzło przez nie coś czarnego. Może zresztą wcale nie było czarne, tylko bezbarwne i prawie niewidoczne na pewno ponure, lodowate i złowróżbne. W tamtej chwili narodziła się zdrada. I zaczęło się uwolniło coś bezimiennego - coś zostało wypuszczone na świat, żeby wszystkich zarazić szaleństwem, opanować mózgi i znieczulić dusze. By zagarnąć życie, nienasycenie i potężnie.
Tak łatwo było zapomnieć, że na zewnątrz coś istnieje, kiedy była blisko. Tak łatwo było strząsnąć z siebie każdą myśl, kiedy go dotykała. W takich chwilach był pewien, że w ogóle nie potrzebuje zewnętrznego świata. Jej obecność wystarczała, by odpłynęła daleko cała radziecka flota, parady, wrzaskliwi koledzy z akademii, jego własne imponujące osiągnięcia i plany na przyszłość. Jakby świat bez Idy był ułudą.
Wspomnienia czyniły serce miękkim i przejrzystym, a z przejrzystym sercem nie strzela się celnie, Brilko, człowiek chybia i sam szybko staje się celem.
Nauczyła się, że słowa nie zawsze są obietnicą,że muzyka nie jest ratunkiem,że zdolności nie wystarczą,by osiągnąć upragniony cel, że miłość czasem jest tylko maską skrywającą coś niedobrego.
-Chciałam się tylko dowiedzieć, czy jeśli ktoś bardzo długo płacze, to jego łzy wysychają.(...)
-I co wysychają?-zapytał Andro (...)
-Tak, wysychają, skarbie, łzy też kiedyś się kończą.
Czekolada stała się jedynie wspomnieniem z innej epoki, bez czekolady zapominało się słodycz, bez słodyczy zapominało się dzieciństwo, bez dzieciństwa zapominało się początek, a bez początku nie rozpoznawało się końca.
Milosc byla saczaca sie powoli trucizna, byla podstepna i falszywa, byla zaslona rzucona na nedze swiata, byla lepka i ciezka, milosc byla lustrem, w ktorym mozna bylo zobaczyc, kim sie nie bylo, milosc byla zjawa, ktora dawala nadzieje temu, komu jej od dawna brakowalo, byla schronieniem, gdy chcialo sie znalesc ucieczke, a znajdowalo tylko siebie samego, byla niejasnym wspomnieniem innej milosci, mozliwoscia ratunku podobna na koncu do bezlitosnego ciosu, byla wojna bez zwyciezcow, cennym klejnotem posrod rozbitych skorup, o ktore sie kaleczylo, tak, w tamtym czasie milosc tym wlasnie byla.
Czy nie powinno się przychodzić na ten świat dwa, trzy, cztery, nieskończoną ilość razy, żeby móc zrealizować wszystkie swoje pragnienia? Wykorzystać wszystkie możliwości?
Nie jestem kimś, kto potrzebuje zasłony, choćby jedwabnej chusteczki, pomiędzy sobą a światem, kimś, kto boi się życia, boi się doświadczać spraw, naprawdę je czuć. Uważam, że życie jest zbyt krótkie i zbyt cudowne, żeby go naprawdę nie dostrzegać, żeby się naprawdę w nie nie włączyć.
Boże, (...) przecież nie mogłeś mnie stworzyć ze wszystkimi tymi myślami i marzeniami tylko po to, żebym zawsze była posłuszna innym.
(...) Jakby musiał wyławiać perły z największych morskich głębin, ryzykując utonięcie.
Brilko, czasami mam wrażenie, że kiedy opowiadam, brakuje mi tlenu. Muszę wtedy zamilknąć, podejść do okna i głęboko zaczerpnąć powietrza.
[…] czy marzenia nie są po prostu przeszkodami, które odciągają od tego, co istotne.
Ponoć przez dwie godziny klęczała w cerkwi i modliła się głośno: „Proszę, o Boże, proszę, proszę, jeśli to Twoja wola, nie będę tańczyć albo będę tańczyć później, ale spraw, by Simon wrócił do mnie albo by mój uparty ojciec zlitował się nade mną i pozwolił mi jechać do męża. Zdaje mi się, że kocham go naprawdę, i to jest takie niesprawiedliwe, Boże, bo przecież nie mogłeś mnie stworzyć ze wszystkimi tymi myślami i marzeniami tylko po to, żebym zawsze była posłuszna innym. Proszę, spraw, żeby spełniła się moja wolna wola, tak jak spełnia się Twoja. Tak, wiem, że powinnam odmówić dziesięć Ojcze nasz i w każdy Poniedziałek Wielkanocny przynosić zmarłym czerwone jajka, i rozlewać czerwone wino na grobach. Zaniedbywałam chrześcijańskie obowiązki, ale chętnie wszystko nadrobię, więc proszę, okaż mi trochę wyrozumiałości. Jeśli wszystko stworzyłeś, to taniec chyba też, prawda?”.
W emigracji, zarówno fizycznej, jak i duchowej, najtrudniejsze jest chyba to, że wszystko widać prześwietlone na wylot i niczego nie można upiększyć, że trzeba przyjąć siebie takim, jakim się jest. Nie liczy się ani to, kim byłeś, ani wyobrażenie o tym, kim kiedyś będziesz.
Myślała o (...) duchach z niespełnionych marzeń, skazanych na to, by ciągle kogoś dreczyć.
My mężczyźni, jesteśmy słabymi stworzeniami, potrzebujemy więcej zainteresowania niż wy, kobiety, daj mu choć trochę popatrzeć na lewo i na prawo, komu to szkodzi? Jest wiele pokus na męskiej drodze i trudno im się oprzeć. On cię kocha i szanuje, a to przecież dla kobiety najważniejsze.
Dlaczego ptaki nie spadają z nieba, kiedy umierają? Czy nie można umrzeć z rozpostartymi skrzydłami?
(...) ale jej uśmiech był inny niż znajomy, zdawkowy uśmiech – uprzejmy odruch ludzi Zachodu. Był wesoły, lecz wesoły mimo wszystko, a nie z jakiegoś powodu.
I chyba właśnie wtedy Stazja zrozumiała, że pęknie powłoka świata, ziemia zwymiotuje i ukażą się ruiny, a przez stulecia pójdzie głęboka jak otchłań szczelina - otworzy się w ziemi i odsłoni krwawą przepaść.
- Ktoś musi kłaść głowę pod topór, żeby inni dalej mogli świętować.
Jak mało wiemy – pomyślała. – My , którzy pozostaliśmy, my, niemi, jak bardzo boimy się tego, co czeka nas na końcu. Jak bardzo nienawidzimy, gdy nasi bliscy nas pozostawiają, i jak mało możemy uczynić, żeby tak się nie stało.
Zbyt wiele dobrego może prowadzić do zła.
O nas zawsze decydują mężczyźni. Co to za życie? Równie dobrze mogłabym urodzić się psem, wtedy nawet miałabym więcej wolności.
To, że nie chcę patrzeć na świat twoimi oczami, nie znaczy, że go nie dostrzegam!
Jak to było możliwe, że tak się kogoś pragnęło, tak potrzebowało, tak bardzo kochało, a śmierć się z tym nie liczyła?