cytaty z książki "Czterdzieści plus"
katalog cytatów
[+ dodaj cytat]
Nie spodziewała się, że zareaguje aż tak źle, że poczuje aż taki ból. Obsesyjnie rozmyślała o Konradzie i o jego nowym życiu, w którym robiło się ciasno i w którym już pewnie zupełnie zabrakło dla niej miejsca. Stanowiła dla niego zamknięty rozdział, do którego nie miał ani czasu, ani chęci zajrzeć. I mimo że nie powinno jej to obchodzić, czuła żal. Do Konrada, do siebie, do losu, czasem nawet do swojego nienarodzonego dziecka - za to, że się nie narodziło, chociaż powinno, bo ona pragnęła go jak niczego innego na świecie.
Jak co roku chciała, żeby ta wigilia była cudowna, i jak co roku wiedziała, że wcale taka nie będzie. Bo minie zbyt szybko na nikomu do niczego niepotrzebnym obrżarstwie oraz nieustającym nakrywaniu do stołu, a potem ze stołu zbieraniu, bo zabraknie magii i śniegu, bo nie jest już dzieckiem, ale dorosłą, zarżniętą przez trudne życie kobietą.
- Ale co to w ogóle jest?!
- Guzik.
- Guzik to pies?! - Właścicielka Czestera wydawała się lekko zszokowana.
- Tak, a co pani myślała? Że diabeł tasmański? - Karola parsknęła śmiechem.
- Nie wiem, co myślałam, ale pierwszy raz widzę coś takiego. Czester raczej też, sądząc po tym, jak spieprza.
Boże, to wszystko tak trudno przechodziło przez gardło... Każde słowo musiała wyciskać siłą przepony, żeby mogło wreszcie zostać wyartykułowane. I usłyszane. Tyle chciała powiedzieć, a ostatecznie powiedziała tak niewiele...
- Nie zamierzam zadowalać wszystkich wkoło. Ja chcę zadowalać samą siebie, bo dla siebie to ja jestem najważniejsza.
W sumie matka nie była niczemu winna. Tak ją wychowano, a potem w tym utwierdzano. Nic nie mogła poradzić, że jest taka, jaka jest. A Karola nie czuła się na siłach ją poprawiać, bo jakim zresztą prawem...
Wtedy uruchomiła się także udręczona tym monologiem Karolina, mająca szczerze dosyć matczynej małomiasteczkowej mentalności. Jej cotygodniowego padania na klęczki w kościele, jej pogaduszek ze sprzedawczynią jedynego w okolicy spożywczaka, jej lęku przed tym "co ludzie powiedzą". Karola miała tych wszystkich ludzi gdzieś, Karola była inna, była wrocławska, starannie wykształcona oraz nowoczesna. Posiadała wibrator, kajdanki z futerkiem i nie musiała się przejmować własną samotnością, chować się z nią po krzakach i umierać ze wstydu, że na spacery chodzi wyłącznie z psami, które na tej cholernej, zacofanej, durnej prowincji stanowiły tyle co nic. To prowincja powinna się wstydzić, a nie Karola.