cytaty z książek autora "Lee Weatherly"
- Hej, mógłbyś mnie nauczyć hiszpańskiego? - zawołałam niespodziewanie.
Alex uśmiechnął się i cmoknął mnie w czubek nosa.
- Jakie zwroty chciałabyś najpierw poznać?
- Na przykład... - Odebrało mi mowę, kiedy wpatrywałam się w jego szaroniebieskie oczy. Przypomniała mi się chwila, w której po raz pierwszy go ujrzałam. Już wtedy nie mogłam oderwać wzroku od przystojnego ciemnowłosego chłopaka.
I to się nie zmieniło. Nadal jego niesamowicie intensywne spojrzenie przykuwało moją uwagę.
Powiodłam koniuszkiem palca wzdłuż linii jego warg.
- Na przykład: uszczęśliwiasz mnie niebotycznie, a moim jedynym pragnieniem jest być z tobą do końca życia?
Alex spojrzał na mnie z takim uczuciem, że omal nie zemdlałam z rozkoszy.
- Przecież już cie tego kiedyś nauczyłem, nie pamiętasz? - Nachylił się i muskając mnie lekko wargami, szepnął: - Te amo, Willow.
Poczułam, że mój anioł się do mnie uśmiecha.
- Jasne. Ale tak to już jest. Gdybym zbyt dużo o tym myślał, zwariowałbym, więc tego nie robię.
Choć Aleksowi nie podobały się okoliczności przyjścia Willow na świat, to był niezmiernie zadowolony, że tak się stało. Nie ważne, kim była, ważne, że istniała.
To było pozbawione sensu; ludzie, na których mu zależało, po prostu odchodzili.
Czułam się zobojętniała na wszystko, jednak byłam świadoma, że jeśli zacznę się za bardzo zamartwiać, zwyczajnie się załamię.
-Oblałaś mnie wodą utlenioną? - wydusił, kiedy już odzyskał mowę. Obejrzał ranę, pokrytą bąblami pienistej cieczy- Jezu, a ja myślałem, że mnie kochasz.
-Tylko to zdołałam znaleźć- usprawiedliwiła się krótko i rozerwała opakowanie jałowego opatrunku - No, ale jeśli wolałeś dostać zakażenia, to trzeba mnie było uprzedzić.
Owszem, wszystkie anioły są piękne, po prostu tak wyglądają. Ale twój jest tobą, jest częścią ciebie. Tak samo piękny jak ty, a to oznacza, że jest wszystkim, co kocham.
- Myślałam... myślałam, że nie ufasz nikomu.
- Dla ciebie zrobię wyjątek. - Delikatnie dotknął mojego policzka. - Willow, to była najmilsza, najcudowniejsza, najgłupsza rzecz, jaką ktoś kiedykolwiek dla mnie zrobił.
Nie musiałam dłużej żywić do siebie nienawiści. Mogłam znowu być sobą, choć oznaczało to coś całkowicie innego niż dotychczas.
Westchnęła, potrząsając głową z taką miną, jakby nie mogła się zdecydować, czy udusić mnie na miejscu, czy podzielić moją wesołość.
O nie, tak się nie stanie. W żadnym razie do tego nie dojdzie, to się tak nie skończy. Jeżeli Willow musi tego dokonać, to trudno, ale nie zrobi tego sama, zamartwiając się, że Alex jej nienawidzi. On będzie tam przy niej, żeby jej pomóc albo zginąć wraz z nią - było mu wszystko jedno, byle tylko nie musiał trawić reszty życia w samotności, pozbawiony jej cudownego towarzystwa.
Gdy wreszcie przymknął powieki, oczyma duszy ujrzał twarz Willow... i wiedział, że teraz będzie już mógł spać spokojnie.
To jakaś magia, że człowiek zakochuje się w jednej osobie, a w innej nie.
Nie można odmówić ciastka, potem się złościć, że ktoś inny je zjadł.
Nie, ja tylko... przepraszam, ja... - Ogłuszony stwierdził, że chłopak jest młodszy od niego, po czym w tej samej chwili dotarło do niego, iż wiek nie ma nic do rzeczy - tak naprawdę był starszy, niż Jonah kiedykolwiek będzie.
-Zatańczymy?
Zawahałam się, wiedząc, jaki jest zmęczony.
-Nie wiem, czy powinieneś...?
-Nie jestem wprawdzie najlepszym tancerzem na świecie, ale jakoś sobie poradzę.
-Hej, miałam na myśli ramię!
Nie chciałam umierać. Nie teraz, nie w taki sposób, przecież byłam jeszcze taka młoda. Miałam okropne wrażenie, że naraz otwarła się we mnie ziejąca chłodem otchłań. Drżałam lekko, starając się nie zwracać na to uwagi, całkowicie skupiona na bramie. Nie myśl. Nie jesteś tu po to, żeby myśleć. Jesteś po to, by działać.
Anioł, który nie jest strażnikiem miłości, która jest przekleństwem.
Nagle zrozumiałam, że Beth jest doskonała tylko dlatego, że boi się taka nie być. Prawdziwa Beth wcale nie była pewna siebie. Nieustannie obawiała się, że coś jej się nie uda. Wręcz czułam jej napięcie zwijające się w żołądku jak groźny boa dusiciel.
- Tak! Słuchajcie, dam wam tauzena za hondę, gotówką... tylko proszę, sprzedajcie mi motor. - Zostanie mu ledwie kilka setek, ale wiedział, że to nie ma znaczenia. Jeśli Willow zginie, i tak nie będzie miał po co żyć.
To doprawdy zabawne, myślał Raziel, jak obojętnie świat podchodzi do tego, co się dzieje.
Kiedyś mnie kochałeś, a teraz to po prostu... nawyk, wspomnienie.
-Oblałaś mnie wodą utlenioną? - wydusił, kiedy już odzyskał mowę. Obejrzał ranę, pokrytą bąblami pienistej cieczy. - Jezu, a ja myślałem, że mnie kochasz.
Całkiem możliwe, że ktoś w Anglii pracował w CIA. Tyle że Alex tak naprawdę nie wierzył w przypadki, dzięki temu tak długo pozostawał przy życiu.
Przynajmniej postanowił się zabrać i już nigdy z nami nie kontaktować. Jeżeli o mnie chodzi, była to jedyna dobra rzecz, jaką w życiu zrobił.
[...] Otrzeźwiał w mgnieniu oka, czując okropny, pusujący ból.
- Co to jest, do cholery?
- Woda utleniona - odrzekła Willow i jeszcze raz polała ranę. Alex zacisnął zęby, wydając nieartykułowany jęk. Ból był straszny, jakby ktoś wbijał mu w ciało ostrze sztyletu.
- Oblałaś mnie wodą utlenioną? - wydusił, kiedy już odzyskał mowę. Obejrzał ranę pokrytą bąblamj pienistej cieczy. - Jezu, a ja myślałem, że mnie kochasz.
- Tylko to zdołałam znaleźć - usprawiedliwiła sie krótko i rozerwała opakowanie jałowego opatrunku. - No, ale jeśli wolałeś dostać zakażenia, to trzeba mnie bylo uprzedzić.