cytaty z książki "Zapiski z domu wariatów"
katalog cytatów
[+ dodaj cytat]
Bo złudzenia są cenne, ale prawda jest na ogół ważniejsza.
Ale, na miłość boską, co mam ze sobą począć?! Nająć się do służby, z obowiązkami i dyscypliną, zapomnieć o poezji, całować rączki łaskawej pani i wykonywać tysiące innych obrzydliwych czynności, dzień w dzień, dla kogo, po co? Co rano czuć lęk przed nadchodzącym dniem i cudzymi wymaganiami. Wiedzieć, że każdy przedmiot, którego trzeba dotknąć, jest wrogi i niechętny, przy każdym ruchu mieć pewność, że będzie chybiony. Niczego nie kochać, nie wierzyć, że uda się czegoś dokonać, skoro nigdy jeszcze nie udało się dokonać tego jednego, zmienić samą siebie tak, by być kochaną.
Na pewno byłoby to o wiele prostsze, niż się przypuszcza, a kilka odpowiednich słów zdziałałoby więcej niż zastrzyki i kaftan bezpieczeństwa.
Czasem wydaje mi się, że składam się z samej nienawiści.
Bo cierpienie, z którym człowiek się tu styka, tak bardzo wykracza poza granice człowieczeństwa, że nie można mu zaradzić samym tylko człowieczeństwem.
Dlaczego, jeśli istnieją aniołowie, żaden z nich nie ma za zadanie zapobiegać tu na ziemi rzeczom, którym wolno się zdarzać dopiero w najgorszym piekle. Zapisuję to zwyczajnymi słowami, zapisuję, jakby to nie było nic szczególnego, a właściwie powinna bym rozwalić ściany i kamień po kamieniu ciskać w niebo, ażeby sobie uprzytomniło, że ma jakieś obowiązki także tu, na dole.
Powiadam, otaczają nas diabły, które najchętniej przybierają maskę miłości, a my możemy wesolutko brać w tym udział, wystarczy udawać, że się kocha. Naprawdę jesteśmy zdolni do wszystkiego, tylko nie do odrobiny prawdziwej miłości.
- Powinna pani znaleźć sobie przyjaciela - powiedział ordynator już w pierwszej rozmowie. Trzeźwo i rzeczowo odparłam:
- Czy mam się na ulicy rzucić pierwszemu lepszemu mężczyźnie na szyję? A gdyby to był pan?! - Oczywiście oboje się roześmieliśmy i ordynator nigdy już tej sprawy nie poruszył.
Podobno Bóg nas kocha... Ale Bóg też tylko się bawi, nie, nawet nie to, Bóg tylko aranżuje, sprawia mu radość przyglądanie się, jak w uniesieniu kawałek po kawałku poświęcamy serce, by przyoblec się w blask, co migocze jak miłość, we wszystkich możliwych wariantach na przemian jaśnieje i gaśnie. Wcale nie kochamy - tańczymy jak ćmy wokół sztucznego światła. Ale znowu czym podniecałby się i od czego na koniec ginął ten nocny ród, gdyby nie było nawet sztucznego światła? No, niech mi kto powie? Czy kiedykolwiek było dość prawdziwego światła, aby wypełnić nawet noce i aby szalejące stworzenia mogły się nim nasycić, nie narażając na śmierć?
Może każde z tych słów jest dla mnie przekleństwem, ale muszę je pisać, taka moja dola. Jedni muszą budować most, inni rodzić dzieci albo przekładać na dźwięki to, co w sobie noszą, ktoś gdzieś może akurat maluje obraz i z każdym pociągnięciem pędzla coraz bardziej się nienawidzi - ach, rzuciło nami w jakimś kierunku i zgodnie z tym kierunkiem podążamy.