rozwińzwiń

Zapiski z domu wariatów

Okładka książki Zapiski z domu wariatów Christine Lavant
Okładka książki Zapiski z domu wariatów
Christine Lavant Wydawnictwo: Ossolineum Seria: Z Kraju i ze Świata [Ossolineum] biografia, autobiografia, pamiętnik
140 str. 2 godz. 20 min.
Kategoria:
biografia, autobiografia, pamiętnik
Seria:
Z Kraju i ze Świata [Ossolineum]
Tytuł oryginału:
Aufzeichnungen aus dem Irrenhaus
Wydawnictwo:
Ossolineum
Data wydania:
2017-10-24
Data 1. wyd. pol.:
2017-10-24
Liczba stron:
140
Czas czytania
2 godz. 20 min.
Język:
polski
ISBN:
9788365588210
Tłumacz:
Małgorzata Łukasiewicz
Tagi:
Christine Lavant literatura austriacka zakład psychiatryczny
Średnia ocen

6,8 6,8 / 10

Oceń książkę
i
Dodaj do biblioteczki

Porównaj ceny

i
Porównywarka z zawsze aktualnymi cenami
W naszej porównywarce znajdziesz książki, audiobooki i e-booki, ze wszystkich najpopularniejszych księgarni internetowych i stacjonarnych, zawsze w najlepszej cenie. Wszystkie pozycje zawierają aktualne ceny sprzedaży. Nasze księgarnie partnerskie oferują wygodne formy dostawy takie jak: dostawę do paczkomatu, przesyłkę kurierską lub odebranie przesyłki w wybranym punkcie odbioru. Darmowa dostawa jest możliwa po przekroczeniu odpowiedniej kwoty za zamówienie lub dla stałych klientów i beneficjentów usług premium zgodnie z regulaminem wybranej księgarni.
Za zamówienie u naszych partnerów zapłacisz w najwygodniejszej dla Ciebie formie:
• online
• przelewem
• kartą płatniczą
• Blikiem
• podczas odbioru
W zależności od wybranej księgarni możliwa jest także wysyłka za granicę. Ceny widoczne na liście uwzględniają rabaty i promocje dotyczące danego tytułu, dzięki czemu zawsze możesz szybko porównać najkorzystniejszą ofertę.
Ładowanie Szukamy ofert...

Patronaty LC

Książki autora

Mogą Cię zainteresować

Oceny

Średnia ocen
6,8 / 10
235 ocen
Twoja ocena
0 / 10

OPINIE i DYSKUSJE

Sortuj:
avatar
363
242

Na półkach:

Dałem się namówić szwagrowi na miłe spędzony wieczór z tą lekturą. Bo faktycznie w godzinę można ją przeczytać. Przebrnąłem do połowy. Dla mnie niezrozumiała. Zbyt trudna. Nieciekawa. Mocno poniżej oczekiwań. Strata czasu..

Dałem się namówić szwagrowi na miłe spędzony wieczór z tą lekturą. Bo faktycznie w godzinę można ją przeczytać. Przebrnąłem do połowy. Dla mnie niezrozumiała. Zbyt trudna. Nieciekawa. Mocno poniżej oczekiwań. Strata czasu..

Pokaż mimo to

avatar
493
493

Na półkach:

Christine Lavant, austriacka poetka, której przyszło żyć w jednym z najmroczniejszych okresów w dziejach Austrii, w czasie nasilającego się antysemityzmu i nacjonalizmu, zakończonego wreszcie niemiecką aneksją, napisała małe arcydzieło. Małe, bo liczące zaledwie 90 stron, ale wielkie treścią, w której niczym w pigułce skondensowano hektolitry cierpienia.

Schorowana od dziecka, przez swoje liczne dolegliwości odstawiona przez środowisko na boczny tor, nierozumiana i osamotniona, zmagająca się z depresją i myślami samobójczymi, po nieudanej próbie odebrania sobie życia, na własne życzenie podjęła leczenie w „przytułku dla obłąkanych” w Klagenfurcie. Tylko przypadek sprawił, że nie podzieliła losu reszty pacjentów i nie zginęła w wyniku „eliminacji życia niewartego życia”, przdstawianej przez nazistów jako swoista wyzwalająca eutanazja.

Jej „Zapiski z domu wariatów”, spisane tuż po wojnie, odnaleziono i wydano dopiero niedawno. Spisywane 10 lat po opuszczeniu zakładu, stylizowane są bardzo udanie na prowadzony systematycznie dziennik. „Dziennik” ten to bardzo osobisty zapis chwiejnych stanów emocjonalnych autorki. Jest też obrazem ponurego, szpitalnego życia, życia na krawędzi, gdyż na oddziale psychiatrycznym nigdy nie wiadomo, co za chwilę się wydarzy. Oszczędne portrety pacjentek będących w różnym stopniu pobudzenia psychoruchowego, robią ogromne wrażenie. Są też szokująco bezpośrednie: „potężne wąsate stworzenie o niekiedy niesamowicie dzikim wyrazie oczu, chrapie zawsze jak motor, a gdy się zbliżyć, człowiekowi wydaje się, że jest w cyrku, bo czuć od niej jak od egzotycznych zwierząt”. Snują się te chore po korytarzach, krzyczą, płaczą, drżą w epileptycznych konwulsjach lub śmieją się histerycznie. Kto wie, czy nie najtrudniejszą do zniesienia dolegliwością była dla autorki całkowita niemożność pobycia choćby przez chwilę sam na sam ze sobą. Szpital zagarnął ją całą. Nie pozostawił ani centymetra przestrzeni. Czasami miała wrażenie, że za chwilę się udusi.

Z jednej strony ani sekundy spokoju, samotności, z drugiej zaś, jakkolwiek paradoksalnie to brzmi, wyalienowanie przez odrzucenie. Nie akceptują jej współpacjentki. Nie mając ataków dzikiej agresji ani feerycznych objawów wytwórczych nie jest dla nich wiarygodna, nie jest jedną z nich. Nie budzi też zaufania personelu, który nie bardzo wie, jak ją traktować, dlatego raz mówi do niej „pani”, a raz pogardliwie „ty”. Wyklucza ją też system. Jako pacjentka na łasce opieki społecznej, nie zasługuje ani na sztućce do posiłków, ani na żadne z wielu innych ułatwień. Niełatwo być pariasem, kiedy i tak jest ci ciężko żyć. Szpital w Klagenfurcie to świat jeszcze przed Zagładą, ale już w przeczuciu nadchodzącego koszmaru. Widzimy instytucję wyjątkowo opresyjną, wrogą pacjentom. To zaprzeczenie humanitaryzmu, wstyd dla czerwieni krzyża i bieli fartucha, symbolizujących szlachetną pomoc i empatię. Stąd już prosta droga do późniejszych bezwzględnych eksterminacji chorych. Już teraz pacjenci nie są tu traktowani jak ludzie i nikt nie czuje z tego powodu wyrzutów sumienia. Personel nie lubi pacjentów, mamy wrażenie, że nie lubi też swojej pracy, ani nawet siebie nawzajem. „Siostra Marianna miała oczy jak z kamienia, a jej uśmiech wahał się na krawędzi, z której każdy uśmiech może ześlizgnąć się w groźbę”. Tworzy się nowa, niebezpieczna norma, która już wkrótce zacznie obowiązywać i przyniesie straszne konsekwencje.

Gdzie w tym wszystkim jest Bóg, pyta z bezradną rozpaczą Christine: „powinna bym rozwalić te ściany i kamień po kamieniu ciskać w niebo, ażeby sobie uprzytomniło, że ma jakieś obowiązki także tu, na dole”. Jedynym przebłyskiem dobroci, światłem w tym mroku nienawiści, są odwiedziny bliskich. W takich chwilach pacjentki choćby na moment starają się wydostać na powierzchnię z odmętów choroby. „Tu wiecznie piętrzą się góry udręki, ale szczyt stanowią ci, którzy codziennie przychodzą przepełnieni miłością i odchodzą zrozpaczeni. Nie można im spojrzeć w oczy, nie można tego po prostu znieść”.

Szpital psychiatryczny widziany oczami Christine Lavant, przeraża. Gdybyśmy nie wiedzieli, że tak naprawdę dziennik pisany był wiele lat później, to moglibyśmy pomyśleć, że dla autorki mógł być w klinice rodzajem wentylu bezpieczeństwa, który nie pozwolił jej do reszty stracić zmysłów. Christine odsłania przed nami całe swoje wnętrze, w tym nieprawdopodobnym ekshibicjonizmie psychicznym oddaje się całkowicie w nasze ręce, pozwala nam poznać swoje najintymniejsze myśli. Tak duże zaufanie do czytelnika zobowiązuje. Zobowiązuje do wczucia się w jej sytuację, do podjęcia próby zrozumienia. Jest to bardzo cenna i rzadko spotykana szczerość, zero udawania. Lavant sama wstydzi się niektórych swoich myśli i odczuć, jak choćby wtedy, gdy zamiast żalu z powodu śmierci pacjentki, cieszy się na możliwość przejęcia jej łóżka.

Duże wrażenie robią przytoczone monologi chorych, jakby spisywane na bieżąco w momencie ich wygłaszania. Odbijają się w nich kosmicznie splątane umysły, pełne lęków, obrazów wytworzonych przez zwyrodniałe synapsy, a tak naprawdę nieistniejących. Dobrze, że brak tu jakiegokolwiek komentarza. Są tylko słowa, długie ciągi wyrazów, składające się w dziwaczne, gubiące sens, deliryczne opowieści. Próbując za nimi podążać gubimy się, nie prowadzą bowiem donikąd.

To czysta, oszczędna i bardzo mocna proza, o dużej sile rażenia. Przebija przez nią ogromny ładunek cierpienia. Świadomość, że większość z opisanych na kartach dziennika pacjentek, które stały się nam w jakiś sposób bliskie, którym współczuliśmy, nie przeżyło nazistowskiej czystki, jest trudna do zniesienia. Jeśli robi to takie wrażenie na nas, to jak musiała czuć się z tym Christine Lavant – cudem ocalała. Myślę, że ten dziennik, spisany po dziesięciu latach, tuż po zakończeniu wojny, był pożegnaniem Christin z Renatą, z Ukrzyżowaną, z Królową, z Magdaleną, i z każdą kolejną chorą, którą zapamiętała ze szpitalnego oddziału. Był gestem szacunku i współczucia i żalu. A także protestem przeciw odczłowieczaniu ludzkiego cierpienia, przeciw uprzedmiotowianiu i wykluczaniu dotkniętych nieszczęściem, znękanych i nie potrafiących się obronić. To trudna, wymagająca, ale bardzo potrzebna książka.
Książkę mogłam przeczytać dzięki portalowi: https://sztukater.pl/

Christine Lavant, austriacka poetka, której przyszło żyć w jednym z najmroczniejszych okresów w dziejach Austrii, w czasie nasilającego się antysemityzmu i nacjonalizmu, zakończonego wreszcie niemiecką aneksją, napisała małe arcydzieło. Małe, bo liczące zaledwie 90 stron, ale wielkie treścią, w której niczym w pigułce skondensowano hektolitry cierpienia.

...

więcej Pokaż mimo to

avatar
915
523

Na półkach: , , ,

Tytuł jest spoilerem sam w sobie. Na obecne standardy treść nie bulwersuje. Ciekawe natomiast jest jak w takiej niewielkiej objętości i skąpymi środkami autorka oddała uczucie zagubienia i osaczenia. Nawet krój czcionki mnie przytłaczał, brawa za projekt graficzny książki.

Tytuł jest spoilerem sam w sobie. Na obecne standardy treść nie bulwersuje. Ciekawe natomiast jest jak w takiej niewielkiej objętości i skąpymi środkami autorka oddała uczucie zagubienia i osaczenia. Nawet krój czcionki mnie przytłaczał, brawa za projekt graficzny książki.

Pokaż mimo to

avatar
221
71

Na półkach:

Choć książka jest krótka, to nie czyta się jej "jednym tchem". Tekst jest zawiły, często skacze z tematu na temat, jakby autorka chciała oddać językiem specyficzny strumień świadomości nie-wiadomo-czy-szalonej bohaterki. Powiem szczerze, że męczyłem się z tą pozycją.

Choć książka jest krótka, to nie czyta się jej "jednym tchem". Tekst jest zawiły, często skacze z tematu na temat, jakby autorka chciała oddać językiem specyficzny strumień świadomości nie-wiadomo-czy-szalonej bohaterki. Powiem szczerze, że męczyłem się z tą pozycją.

Pokaż mimo to

avatar
114
13

Na półkach:

Steinhof, Kobierzyn i Klagenfurt to miejsca akcji. Nad nimi wisi tabliczka z napisem „Szpital Psychiatryczny”. Wewnątrz – Paul, Olga, Christine i… my. Książki determinuje wspólny mianownik, jednak to niejedyne zbieżności (również w kontekście autorów).

Pieśń o Nefretete i Wariatka tańczy
Co ciekawe, Lavant łączy z Bernhardem osobista sympatia. Thomas był entuzjastą jej twórczości. W obu przypadkach opowieści mijają się z faktami z życia autorów i stanowią jedynie wariację na temat dawnych przeżyć. A tańczyć zaczyna Berta w Zapiskach i jest to taniec zarówno słodki, jak i demoniczny. Zresztą dużo tu takich zależności. Podmiot często rozpięty jest między pragnieniem kochania i skrajnego rozczulenia a wrażeniem ogólnej niechęci. Jak dowiadujemy się z dalszej lektury, gdy bohaterka zostaje przyłapana przez siostrę na nuceniu tkliwej piosenki (o pięknej Nefretete),spotyka się z poniżeniem. Jeślibym miała opisać wrażenie po poznaniu jej losów, byłoby to wrażenie wewnętrznego bólu. Bólu odrzucenia, bólu niezrozumienia, bólu znanego mi z filmów Béli Tarra. Ale ale! Ten ból nie odpycha! W przypadku posępności omawianych dzieł być może to źle zabrzmi (?),ale czerpie się z tego dziwną przyjemność. Okazuje się, że tak jak lubimy być rozbawieni, przestraszeni, podnieceni, tak też lubimy być zasmuceni (na marginesie dodam, żeby nie robić tak jak ja, to znaczy: czytać po kolei wszystkie trzy pozycje).

C.D. 🌙 https://annamarszalek.pl/?p=302

Steinhof, Kobierzyn i Klagenfurt to miejsca akcji. Nad nimi wisi tabliczka z napisem „Szpital Psychiatryczny”. Wewnątrz – Paul, Olga, Christine i… my. Książki determinuje wspólny mianownik, jednak to niejedyne zbieżności (również w kontekście autorów).

Pieśń o Nefretete i Wariatka tańczy
Co ciekawe, Lavant łączy z Bernhardem osobista sympatia. Thomas był entuzjastą jej...

więcej Pokaż mimo to

avatar
204
112

Na półkach:

Dojrzała kobieta po nieudanej próbie samobójczej zgłasza się do szpitala psychiatrycznego. Oczekuje w nim wsparcia i pomocy. Jak sama o sobie mówi jest zbyt normalna na przebywanie w domu wariatów, ale i nazbyt nienormalna do życia w społeczeństwie. Obserwuje ona zachowania chorych, które budzą w niej zarówno współczucie jak i odrazę. Jej uwadze nie uchodzą też osobliwe postaci pracowników. Każdej z nich nadaje przydomek i stara się nakreślić jej obraz. Analizuje, opisuje, maluje słowem charaktery wszystkich, którzy w tym szpitalu się znajdują.

ZAPISKI Z DOMU WARIATÓW to ceniony i pożądany tytuł. W wielu wywołuje mnóstwo emocji, budzi niepokój, zatrważa. U mnie żadna z wymienionych się nie pojawiła. To ZAPISKI, z których już niewiele pamiętam. Mogę je polecić tym, którzy cenią SZKLANY KLOSZ pani Plath. Myślę, że znajdą w ZAPISKACH coś, co wzbudzi emocje oraz da satysfakcję z czytania. Dla mnie 2/10.

Dojrzała kobieta po nieudanej próbie samobójczej zgłasza się do szpitala psychiatrycznego. Oczekuje w nim wsparcia i pomocy. Jak sama o sobie mówi jest zbyt normalna na przebywanie w domu wariatów, ale i nazbyt nienormalna do życia w społeczeństwie. Obserwuje ona zachowania chorych, które budzą w niej zarówno współczucie jak i odrazę. Jej uwadze nie uchodzą też osobliwe...

więcej Pokaż mimo to

avatar
473
469

Na półkach:

,,Zapiski z domu wariatów" to swego rodzaju pamiętnik, ale pisany kilkanaście lat później. W żadnym wypadku nie jest to reportaż. Autorka po nieudanej próbie samobójczej, z własnej inicjatywy zgłasza się do kliniki psychiatrycznej, gdzie spędza sześć tygodni.
Książka, tak jak jej autorka, mają osobliwą przeszłość i być może tylko przypadek spowodował opublikowanie tego dzieła. Lavant nie zdecydowala się za życia opublikować ,,Zapiski...". Rękopis oddała tłumaczce, ale po czasie prosiła o zwrot i zaprzestanie starań o publikację.
Christine była wnikliwą obserwatorką otaczania, dzięki czemu możemy sondować zróżnicowane postacie, uczucia i nad wyraz niepokojące sytuacje do jakich dochodzi do oddziale.
Opisy rzeczywistości, jaka ma miejsce w klinice, są wręcz przerażające.
Opieka medyczna budzi w czytelniku śmiech, zażenowanie i niedowierzanie. Personel podglądający w czasie kąpieli, molestujący przy zakładaniu kaftanu, upokarzający, stosujący przemoc słowną... tak wygląda codzienność w klinice psychiatrycznej w 1935 roku. Słowo "terapia" nie występuje w słowniku ówczesnych lekarzy psychiatrów, a to co za terapię ma uchodzić jest żenujące.
,,Chora" z miłości i na miłość.
W połowiu możemy przeczytać:
,,nazbyt normalna jak na psychiatryk, a nazbyt ,nienornalna jak na życie na zewnątrz" tak o sobie pisze autorka.

,,Zapiski z domu wariatów" to swego rodzaju pamiętnik, ale pisany kilkanaście lat później. W żadnym wypadku nie jest to reportaż. Autorka po nieudanej próbie samobójczej, z własnej inicjatywy zgłasza się do kliniki psychiatrycznej, gdzie spędza sześć tygodni.
Książka, tak jak jej autorka, mają osobliwą przeszłość i być może tylko przypadek spowodował opublikowanie tego...

więcej Pokaż mimo to

avatar
50
34

Na półkach:

Trzeba pamiętać, że jest to pamiętnik.
Świetnie pokazuje, co dzieje się w głowie oraz wokół pacjentki. Przynajmniej z jej perspektywy.

Trzeba pamiętać, że jest to pamiętnik.
Świetnie pokazuje, co dzieje się w głowie oraz wokół pacjentki. Przynajmniej z jej perspektywy.

Pokaż mimo to

avatar
418
15

Na półkach:

Za możliwość przeczytania książki bardzo dziękuję wydawnictwu Ossolineum.
Christine Lavant w książce „Zapiski z domu wariatów” dzieli się z czytelnikami wspomnieniami z pobytu w austiackim szpitalu psychiatrycznym w latach trzydziestych. W serii krótkich scenek, ukazuje nam codzienność w placówce w której przebywała.
Według mnie to niesamowicie wartościowa książka. Autorka na mniej niż stu stronach porusza wiele problemów, z którymi musiała się mierzyć na tym trudnym etapie życia. To książka nie tylko o mierzeniu się z chorobą, ale też nierównościach społecznych, znieczulicy lekarzy i personelu w tamtych czasach, lekceważeniu, pozbawianiu godności, pragnieniu miłości i, pomimo wszystko, próbie śmiechu wbrew przeciwnościom.
Na kartach powieści poznajemy wielu bohaterów, świetnie scharakteryzowanych, mimo że autorka zdecydowała się na opisywanie krótkich scen. Bohaterów nie definiuje tylko choroba, mają swoje określone cechy, ulegają zmianie, zmienia się ich stosunek do autorki.
Dla mnie ta książka jest dramatyczna, smutna i do bólu prawdziwa. Jeżeli potrzebujecie naprawdę dobrej, poruszającej literatury, ale dokucza wam brak czasu, lub po prosu nie lubicie długich lektur poruszających trudne tematy, z czystym sumieniem polecam wam „Zapiski z domu wariatów”.

Za możliwość przeczytania książki bardzo dziękuję wydawnictwu Ossolineum.
Christine Lavant w książce „Zapiski z domu wariatów” dzieli się z czytelnikami wspomnieniami z pobytu w austiackim szpitalu psychiatrycznym w latach trzydziestych. W serii krótkich scenek, ukazuje nam codzienność w placówce w której przebywała.
Według mnie to niesamowicie wartościowa książka. Autorka...

więcej Pokaż mimo to

avatar
564
170

Na półkach:

Niby dziennik – nie-dziennik. Galeria postaci, dużo z mistrzostwem opisanych scenek. Wymyślona miłość w celu uwiarygodnienia własnej osoby. Strach, obawa przed odrzuceniem. Różnice klasowe widoczne nawet w takim specyficznym miejscu.
Dużo pięknych zdań. To się czyta aczkolwiek trzeba to czynić z uwagą. Ja się przegryzałem dwa razy ;)
„W sobotę wszystko jest daleko bardziej możliwe niż kiedy indziej.”

Niby dziennik – nie-dziennik. Galeria postaci, dużo z mistrzostwem opisanych scenek. Wymyślona miłość w celu uwiarygodnienia własnej osoby. Strach, obawa przed odrzuceniem. Różnice klasowe widoczne nawet w takim specyficznym miejscu.
Dużo pięknych zdań. To się czyta aczkolwiek trzeba to czynić z uwagą. Ja się przegryzałem dwa razy ;)
„W sobotę wszystko jest daleko bardziej...

więcej Pokaż mimo to

Książka na półkach

  • Chcę przeczytać
    455
  • Przeczytane
    313
  • Posiadam
    83
  • 2018
    26
  • 2019
    12
  • Teraz czytam
    8
  • Ulubione
    7
  • 2021
    6
  • 2020
    3
  • 2020
    3

Cytaty

Więcej
Christine Lavant Zapiski z domu wariatów Zobacz więcej
Christine Lavant Zapiski z domu wariatów Zobacz więcej
Christine Lavant Zapiski z domu wariatów Zobacz więcej
Więcej

Podobne książki

Przeczytaj także