cytaty z książki "Konklawe"
katalog cytatów
[+ dodaj cytat]
Nasza wiara jest żywa, ponieważ chadza ręka w rękę ze zwątpieniem. Gdyby była tylko pewność, a nie byłoby zwątpienia, to nie byłoby tajemnicy, a zatem nie byłoby potrzeby wiary.
Nikt, kto słucha swojego sumienia nie postępuje źle(...). Konsekwencje mogą być inne niż się spodziewaliśmy; z czasem może się okazać, że popełniliśmy błąd. Ale to nie oznacza, że postąpiliśmy źle. Jedyną wskazówką na to, że wybieramy to lub inne postępowanie, jest nasze sumienie, bo to we własnym sumieniu najwyraźniej słyszymy głos Boga.
[...] Boga prędzej spotka się w najuboższych i najbardziej zacofanych miejscach na ziemi niż w bogatych parafiach Pierwszego Świata i że szukanie Go tam wymaga odwagi.
-Papież stracił wiarę w Boga?
- Nie w Boga! Nigdy nie zwątpił w Boga! - odparł Bellini i powiedział coś czego Lomeli miał nie zapomnieć do końca życia. - On stracił wiarę w Kościół.
Nie jest tak, że tego pragnę, rozumiesz? Nikt zdrowy na umyśle nie może pragnąć papiestwa.
- Niektórzy z naszych kolegów go pragną.
- W takim razie są głupcami albo jeszcze gorzej. Obaj widzieliśmy, co ono uczyniło z Ojcem Świętym. To Golgota.
Ale można być najdostojniejszym księdzem Kościoła powszechnego i mimo to nie posiadać najbardziej podstawowych talentów prostego wiejskiego księdza.
Prostacy zawsze uważali, że najlepiej jest wiedzieć wszystko; z jego doświadczenia wynikało, że często lepiej jest wiedzieć jak najmniej.
Język jest podstawą. Bo z języka stopniowo powstaje myśl, a z myśli powstaje filozofia i kultura.
Zanim przed ponad dwudziestu laty wybudowano Dom Świętej Marty, kardynałowie elektorzy mieszkali podczas konklawe w Pałacu Apostolskim.
Otworzył okno i próbował rozewrzeć okiennice, zapominając, że tak jak wszędzie indziej w budynku, zamknięto je na głucho. Zabrano wszystkie telewizory i odbiorniki radiowe. Na czas wyborów kardynałowie mieli zostać całkowicie odcięci od świata, żeby nikt i nic nie zakłócało ich medytacji.
Ostrożnie obrócił się na łóżku, usiadł, postawił stopy na podłodze i zakołysał się do przodu i do tyłu, by móc z rozpędu wstać. Taka jest starość - prosta czynność, wstawanie z łóżka wymagała teraz całej sekwencji zaplanowanych ruchów.
Zawodzenie syren powoli cichło w oddali.
Odgrodzeni sznurem dziennikarze i fotoreporterzy zaczęli krzyczeć do kardynałów, niczym turyści pragnący zwabić do siebie zwierzęta w zoo.
Żałował, że nie może otworzyć okiennic i wpuścić trochę świeżego powietrza. Ogarnęła go klaustrofobia. Wielki dzwon świętego Piotra skończył wybijać północ. W zamkniętym pokoju mroczne godziny nocy były długie i jałowe.
Próbował się modlić. Ale Bóg, który zaledwie kilka minut wcześniej wydawał się tak bliski, teraz ponownie zniknął i jego błagania o jakąkolwiek wskazówkę pozostały bez odpowiedzi.
Zgodnie z Konstytucją Apostolską konklawe miało się najpierw zebrać "o stosownej popołudniowej porze" w Kaplicy Paulińskiej, tuż obok Sykstyńskiej.
Konklawe. Z łacińskiego con clavis: "pod kluczem". Od trzynastego wieku w ten właśnie sposób Kościół obligował swoich kardynałów, by podjęli decyzję. Z wyjątkiem przerw na posiłki i sen nie mogli opuścić kaplicy, dopóki nie wybiorą papieża.
Żadne współczesne konklawe nie trwało dłużej niż trzy dni, ale nie oznaczało to, że coś takiego nie może się zdarzyć. Zgodnie z przepisami byli zobowiązani głosować tak długo, aż jeden z kandydatów zdobędzie większość dwóch trzecich - jeśli to konieczne, nawet trzydzieści razy w ciągu dwunastu dni. Dopiero po upływie tego czasu wolno było zastosować inny system, w którym do wyboru papieża wystarczała zwykła większość głosów.
W 1978 roku, na konklawe, które wybrało go na papieża, Karol Wojtyła przyniósł marksistowskie czasopismo i spokojnie je czytał w trakcie trwających długie godziny ośmiu głosowań. Jako papież Jan Paweł II nie pozwolił jednak rozpraszać sie w podobny sposób swoim następcom.
Konklawe było nie do powstrzymania. Niczym jakaś święta machina, bez względu na wszelkie bezbożne przeszkody, wkraczało w swój trzeci dzień.
Nie chciał zostać papieżem - tego jednego był absolutnie pewien. Modlił się z całego serca, by oszczędzono mu tej golgoty.
Był na czele. Gdyby zobaczył te wyniki wypisane ognistymi cyframi, nie wpadłby w większe osłupienie. Ale takie właśnie były i wiedział, że nie zmienią się, choćby nie wiadomo jak długo się w nie wpatrywał.
Język jest podstawą. Bo z języka stopniowo powstaje myśl, a z myśli powstaje filozofia i kultura.
[...] zmiana prawie zawsze doprowadza do efektu, który jest dokładnie przeciwny temu, co miała przynieść.
Wiara każdego z nas bywa poddawana próbie, dziekanie. Wszyscy się potykamy. Lecz chrześcijaństwo jest przede wszystkim religią wybaczenia. Czy nie to było sednem twojego kazania?
- Zgadza się, wybaczenia. Ale również tolerancji.
Jesteśmy zwykłymi śmiertelnikami. Służymy ideałowi, ale nie możemy zawsze być idealni.
Surowe, aseptyczne wnętrze budynku przywodziło na myśl prywatną klinikę. W wyłożonym białym marmurem holu stało kilkunastu zdezorientowanych księży, trzech w szlafrokach, zupełnie jakby obudził ich alarm przeciwpożarowy i nie wiedzieli jak się zachować.
Wieki trwało, nim pojawiła się winda. Powinien skorzystać ze schodów, ale był zbyt zdyszany. Czuł, jak inni wpatrują się w jego plecy. Powinien coś powiedzieć.
W żółtawym świetle windy jego wychudła twarz wydawała się szara i plamista. Czekał na jakiś znak, na przypływ siły.
Wszedł w ślad za Woźniakiem do sypialni. Po raz pierwszy znalazł się w jej wnętrzu. Duże podwójne drzwi wcześniej zawsze pozostawały zamknięte. Renesansowe papieskie łoże z wiszącym nad nim krucyfiksem zwrócone było ku salonowi.
Lomeli nie zwykł oglądać Ojca Świętego bez okularów. Leżały na szafce nocnej, obok sfatygowanego podróżnego budzika. Oprawki pozostawiły czerwone ślady po obu stronach nosa.