cytaty z książek autora "Alberto Manguel"
Znowu się przeprowadzam. Wokół mnie (...) piętrzą się chwiejne stosy książek, niczym wyrzeźbione przez wiatr skały w pustynnym pejzażu. Ustawiając kolejne stosy znajomych tomów (...) dziwię się, jak zawsze w podobnych okolicznościach, po co właściwie trzymam tyle książek, do których nigdy po raz drugi nie zajrzę. Tłumaczę sobie, że ilekroć pozbywam się książki, po kilku dniach okazuje się, że właśnie jej szukam. Tłumaczę sobie, że nie ma książek (albo są naprawdę bardzo nieliczne),w których nie znalazłbym niczego interesującego. Tłumaczę sobie, że znalazły się w moim domu z jakiegoś powodu, a powód ten może się okazać aktualny również w przyszłości. Znajduję różne uzasadnienie: sumienność, luki w erudycji, niepowtarzalność. Wiem jednak, że główną przyczyną dla której trzymam te nieustannie powiększające się zasoby, jest zachłanność, która ma w sobie coś zmysłowego. Lubię patrzeć na ciasno zastawione półki, pełne mniej lub bardziej znajomych nazwisk. Lubię świadomość, że otacza mnie swego rodzaju inwentarz mojego życia, a także przeczucia przyszłości. Lubię odkrywać w prawie zapomnianych tomach ślady czytelnika, jakim byłem kiedyś (...).
Prawdopodobnie mógłbym żyć bez pisania,. Nie sadzę, żebym potrafił żyć bez czytania. Jak odkryłem, poprzedza ono umiejętność pisania.
Wszyscy czytamy samych siebie i otaczający nas świat, by choć przelotnie dostrzec, czym jesteśmy i gdzie się znajdujemy. Czytamy, żeby zrozumieć albo zacząć pojmować. Nie możemy nie czytać. Czytanie, tak jak oddychanie, to nasza podstawowa funkcja.
Nie należę do poszukiwaczy nowości i nadmiernych emocji. Spokój odnajduję nie w przygodzie, lecz w rutynie.
Juan de Zumarraga podstarzały ksiądz, który został przez cesarza Hiszpanii wyniesiony do godności biskupa miasta Meksyk, chociaż nazywany był Obrońcą Indian, palił tysiące tamtejszych manuskryptów i artefaktów, które uznał za niezgodne z prawdziwą wiarą. Równocześnie namawiał cesarza, by ten wyraził zgodę na założenie drukarni, dzięki której można by zaopatrzyć konwertytów w katechizmy i poradniki spowiednika napisane w lokalnych językach.
Czy dzieło sztuki stanowi trwałą rzeczywistość, czy jest raczej niedoskonałym kłamstwem?
Samuel Goldwyn próbował kupić od Shawa prawa do jego sztuk. Goldwyn twardo targował się o cenę, aż wreszcie Shaw zerwał negocjacje. Goldwyn nie mógł zrozumieć dlaczego. „Problem w tym, panie Goldwyn”, powiedział Shaw, „że pan jest zainteresowany tylko sztuką, a ja – wyłącznie pieniędzmi”.
Czytamy, żeby zadawać pytania.
W odniesieniu do książek miałem poczucie, że do mnie należą, że składają się na to, kim jestem.
Są i tacy czytelnicy, dla których książki istnieją jedynie w chwili lektury, a później egzystują jako wspomnienia przeczytanych stronic, więc ich fizyczną obecność uważają oni za niekonieczną.
Pewien mój znajomy został uznany za komunistę i aresztowany, bo miał przy sobie ”Czerwone i czarne” Stendhala.
Nie pamiętam takiego momentu, kiedy nie posiadałbym żadnej biblioteki.
Nie cierpię sytuacji, gdy zmuszony jestem zwrócić książkę, w której odkryłem coś zaskakującego bądź drogocennego. Chcę, jak nienasycony łupieżca, posiadać na własność książki, które czytam.
Zdaję sobie sprawę, jak małostkowe i egoistyczne wrażenie musi robić tęsknota do posiadania na własność książek, które wypożyczam.
Dewizą epoki elektronicznej jest zawołanie biskupa Berkeleya - ”esse est percipi” (istnieć to znaczy być postrzeganym).
Utrata jest częścią każdego zamiaru i każdej nadziei.
Ponieważ życie to albo podróż, albo bitwa, „każde wielkie dzieło”, jak zauważył Raymond Queneau, „jest albo iliadą, albo odyseją”...
Moja biblioteka określa moją tożsamość.
Albo taki Noah Webster (słynny autor słowników jęz. angielskiego), którego żona przyłapała w czułych objęciach służącej. „Doktorze Webster” – wykrzyknęła, – „jestem zaskoczona!”. „Popełniasz pani błąd!” - miał ją poprawić. „To ja jestem zaskoczony; tyś jest zdumiona”.
Literatura, co oczywiste, może nie być w stanie obronić człowieka przed niesprawiedliwością, przed pokusami chciwości, przed represją czystej siły. Musi być jednak zabójczo skuteczna, skoro każdy dyktator, każdy totalitarny rząd i każdy zagrożony funkcjonariusz reżimu próbuje się jej pozbyć na rożne sposoby: paląc książki, tworząc indeksy ksiąg zakazanych, wprowadzając cenzurę, obkładając książki podatkami, próbując czczą gadaniną walczyć z analfabetyzmem czy wreszcie sugerując, że czytanie jest rozrywką elit.
Literatura skuteczniej niż samo życie uczy etyki i wzmaga empatię, co stanowi kluczowy czynnik partycypacji w umowie społecznej. (…) Kultura konsumpcji, w której obecnie żyjemy, powstrzymuje nas przed okazywaniem empatii, przypisując negatywną wartość zrozumieniu i trosce o dobrostan innych ludzi. Aby moc konsumować bezwartościowe gadżety, nieustannie podsuwane przez rynek, konsument musi stać się mniej zaangażowanym obywatelem i bardziej samolubną jednostką, afirmując przy tym politykę egotyzmu.
W starożytnej Grecji czytało się metodą bustrofedon - na wzór wołów orzących pole, czyli jedną linijkę w jednym kierunku, a następną – w przeciwną.
Dopiero, kiedy po latach dotknąłem po raz pierwszy ciała mojej ukochanej, przekonałem się, że literatura pozostaje czasami w tyle za rzeczywistością.
Czytania boją się nie tylko reżymy totalitarne. Czytający są prześladowani na boiskach i w szkolnych szatniach tak samo jak w urzędach i więzieniach. Wspólnota czytelników prawie wszędzie ma reputację dwuznaczną, co wynika ze zdobytego przez nią autorytetu i przypisywania jej mocy. Coś w relacji zachodzącej między czytelnikiem a książką uważa się za mądre i owocne, ale także ekskluzywne i wykluczające.
Na żadnej ze słynnych mozaik bazyliki Hagia Sofia (…) Maria nie jest przedstawiona z książką. Nawet we własnej świątyni Mądrość znalazła się na podrzędnej pozycji.
W akcie czytania wytwarza się zażyły, fizyczny wręcz stosunek, w którym mają swój udział wszystkie zmysły: oczy podążające za słowami na stronie, uszy, w których echem rozlegają się dźwięki, nos wdychający znajomy zapach papieru, kleju, farby drukarskiej, kartonu lub skóry, dotyk szorstkiej lub gładkiej stronicy, miękkiej lub twardej oprawy, nawet smak, gdy czytelnik ślini palce, przewracając kartki.
Biedny Amundsen - w drodze na biegun południowy (…) jego kufer z książkami zatonął pod lodem, na całe miesiące podróżnikowi została jedna jedyna książka, jaką zdołał uratować.
Przekład otwiera okno by wpuścić światło, rozbija skorupę, byśmy mogli zjeść jadro, odsuwa kurtynę, byśmy mogli popatrzeć na najświętsze z miejsc, zdejmuje pokrywę ze studni, byśmy mogli zaczerpnąć wody.
Żadnej biblioteki nie da się wskrzesić w jej dawnym kształcie.
Prawdą jest, że w obliczu ślepej tępoty charakteryzującej nasze próby zniszczenia planety, nieustępliwości w zadawniu cierpienia sobie i innym, skali naszej zachłanności, tchórzliwości i zazdrości, a także arogancji, z jaką rozpychamy sie w świecie innych żywych stworzeń, trudno uwierzyć, iż literatura albo jakakolwiek inna dziedzina sztuki potrafi nas czegoś nauczyć. [...]
A jednak w jednym przynajmniej sensie wszelka literatura jest działalnością obywatelską: bo jest pamięcią. Każde literackie dzieło zachowuje bowiem to, co w innym wypadku przepadłoby wraz z cielesną śmiercią pisarza. Akt lektury oznacza odzyskiwanie prawa do ludzkiej nieśmiertelności, jako że pamięć literatury jest wszechogarniająca i bezgraniczna.