cytaty z książek autora "Andrzej Bursa"
Rozumiesz? Tysiące dni, tysiące godzin, podczas których nic się nie dzieje. Podstawowy pokarm mojego dzieciństwa i wczesnej młodości. Marzenia okazują się być trucizną utrudniającą zdrową wegetację. Czyż po to karmienie opowieściami o czynach królów, rycerzy i innych gierojów, żeby wegetować? Dlaczego zostałem skazany na wegetację? Kogo za to winić, kogo?
mam w dupie małe miasteczka
mam w dupie małe miasteczka
mam w dupie małe miasteczka
Pantofelek
Dzieci są milsze od dorosłych
zwierzęta są milsze od dzieci
mówisz że rozumując w ten sposób
muszę dojść do twierdzenia
że najmilszy jest mi pierwotniak pantofelek
no to co
milszy mi jest pantofelek
od ciebie ty skurwysynie.
Jutro będzie lepiej,
mówię do siebie
ba,
jutro słońce błyśnie.
Nie ugnij się cudowny chłopcze czarnowłosy,
Choćby cię co dzień w mordę walił świat obleśny
Wyrzutkiem społeczeństwa bądź, ale bądź dumny
Nie zmień nigdy ni jednej nuty w twojej pieśni.
Wszystkim tym, którzy stanęli
kiedyś przerażeni martwą
perspektywą swojej młodości.
Czasami, gdy nie jesteś przy mnie, wydaje mi się, że nie ma ciebie zupełnie. Ta rozmowa jeszcze dziś będzie mi się wydawała urojeniem. A przecież jesteś, dotykam twojej skóry i włosów, mój chłopcze, mój kochanku.
Potrzeba tworzy wynalazców, potrzeba tworzy bohaterów. Dziś dowiedziałem się, że potrzeba, a raczej szansa tworzy artystów.
Skoro Bóg ustanowił świętość, musiał ustanowić i świętokradców. Skoro u fundamentów religii leży legenda o morderstwie, muszą istnieć mordercy.
Wierzę że facet któremu się nic nie udaje
może zostać nagle synem szczęścia
Że największym poetą naszego kraju
nie jest ten siwy pan z dochodami
ani ten młody dobijający się do dochodów
ale stary tragarz który nie napisał nic
oprócz kilku podań.
Nic się tu nie zmieniło. Mój czyn, za który karano stryczkiem, okazał się zbędny i nieważny. Ta sama przeraźliwa sala, ciemny korytarz i samotność, która nigdy nie odstępowała mnie wśród tych ludzi niepotrzebnych mi, nie mogących w niczym mi pomóc, a nawet zaszkodzić.
Kiedy wysiadłem z pociągu w mieście Warszawie
rozszyfrowałem tę całą mistyfikację
że to wcale nie jest miasto Warszawa
(jak i pociąg nie był pociągiem)
tylko ogromny fantom
jakaś monumentalna kant-maszyna
kiepski i kosztowny kawał
wymierzony we mnie.