cytaty z książek autora "William Seward Burroughs"
Jeśli chcesz ujrzeć niebo, musisz znaleźć się w piekle.
Życie to szkoła, w której każdy uczy się innej lekcji.
A więc wolisz czekać. Ciągle tylko jutro i jutro. Będziesz czekał do śmierci. Chcesz wiedzieć, co myślę? Uważam, że ten twój kompleks na punkcie Philipa jest jak chrześcijańskie niebo, jak iluzja zrodzona z tęsknoty, unosząca się w jakiejś mglistej platońskiej nicości, wiecznie czekająca tuż za rogiem niczym szczęście, ale nigdy t u i t e r a z.
W głębokim smutku nie ma miejsca na sentymentalizm. Głęboki smutek jest równie niewzruszony i nieodwołalny jak góry. Po prostu jest. Kiedy zdasz sobie z tego sprawę, nie jesteś w stanie się skarżyć.
Śmierć jest bezwonna... Nikt nie może czuć jej odoru przez różowe skręty ciała i jego czarne, krwiste filtry... Woń śmierci to kompletny brak zapachu... Brak zapachu zwraca uwagę, bo wszystko, co żyje, wydziela jakąś woń... Brak zapachu jest równie niepokojący jak absolutna ciemność, cisza, utrata orientacji w czasie i przestrzeni...
Duszonka. To wiejski zwyczaj angielski mający na celu eliminację starców przykutych do łóżka. Rodzina przykrywa staruszka poduszkami, a potem wszyscy siadają na nich i gawędzą.
Z kolei afrykański zwyczaj pozbywania się starców polega na wyprowadzeniu ich do dżungli i tam zostawia się ich między drzewami.
Ile lat nawleczonych na igłę krwi? Siedział z dłońmi na kolanach, patrząc na zimowy świt pustym wzrokiem maku.
Jestem widmem i marzę o tym, o czym marzy każde widmo: o ciele. Długo płynąłem przez bezwonne aleje przestrzeni, gdzie nie ma życia, tylko brak koloru i brak zapachu śmierci...
Dobrze funkcjonujące państwo policyjne nie potrzebuje policji.
To tania arabska sztuczka:
skierujemy cię do Ministerstwa Rolnictwa, by użyto cię jako nawozu.
Każdy gatunek ma własnego wirusa: zdegenerowany obraz samego siebie.
Chuligańscy fanatycy rock and rolla szturmują ulice wielkich miast. Wpadają do Luwru i oblewają kwasem twarz Mony Lizy. Otwierają ogrody zoologiczne, domy wariatów, więzienia, przebijają młotami pneumatycznymi rury wodociągowe, rąbią podłogi w toaletach samolotów pasażerskich, strzelają do latarni morskich, podpiłowują liny wind, aż zostaje tylko cienki drucik, zamieniają wodociągi z kanalizacją, wrzucają do basenów rekiny, płaszczki, węgorze elektryczne i candiru (candiru to niewielka rybka o grubości sześciu milimetrów i długości pięciu centymetrów, zamieszkująca niektóre rzeki w Amazonii; wbija się ona w penis, odbytnicę albo babską cipę faute de mieux i więźnie tam dzięki kolczastym skrzelom, choć nie wiadomo, w jakim celu, bo nikt jeszcze się nie odważył zbadać cyklu życiowego candiru in situ), w marynarskich strojach zatapiają „Queen Mary” w Zatoce Nowojorskiej, porywają samoloty i autokary, wpadają w białych kitlach do szpitali z piłami, toporami i skalpelami metrowej długości, odłączają chorym respiratory i naśladują ich duszenie się, tarzając się po podłodze z oczami w słup, robią zastrzyki pompkami od rowerów, odłączają sztuczne nerki, przepiłowują kobietę na pół ogromną piłą, wpędzają do gmachu giełdy ogromne stado świń, srają na podłogę ONZ i podcierają się traktatami, paktami, sojuszami, samolotami, samochodami, konno, na wielbłądach, słomach, traktorach, rowerach i walcach parowych, pieszo, na nartach, sankach, o kulach i na szczudłach turyści szturmują granice, żądając azylu politycznego z powodu "potwornych warunków panujących we Freelandii", a Izba Handlowa na próżno usiłuje zdusić sprawę w zarodku: "Spokojnie. To tylko kilku szaleńców, którzy się wyrwali z szalonego kraju".
Prawo karne jest jedną z kilku dziedzin, gdzie klient kupuje czyjeś szczęście. Fartu większości ludzi nie da się po prostu przekazać, ale dobry adwokat może sprzedać swe szczęście klientowi, a im więcej szczęścia sprzedaje, tym więcej ma do sprzedania.
Przybijany do krzyża Chrystus na pewno zrozumiał, że go wystawiono. Bez ukrzyżowania cała umowa była warta tyle, co zeszłoroczny śnieg. Ostatecznie jego misja miała polegać na takim użyciu potężnej symboliki, by niezliczone miliony istot ludzkich uwierzyły w kulawe kłamstwa.
(...) Wycinanki i montaże słów, dźwięków, obrazów, i filmów stały się prawdziwą obsesją Burroughsa w ciągu następnych kilkunastu lat. Cut up, który słowem zwalcza słowo, okazał się dla Burroughsa czymś dalece istotniejszym niż po prostu sposobem tworzenia. Stał się najważniejszą bojową techniką inspektora J. Lee i zarazem osnową Nova Mit, który zostaje ogłoszony w Nova Trilogy
Mit Burroughsa, który dedykował Epoce Kosmicznej, składa się z rwanych relacji ze starcia dwóch transplanetarnych sił. Nova Mob kontrolują ludzkość za sprawą wirusów replikujących się w strukturze świadomości. Podróżujący w czasie i przestrzeni Nova Police przybywają na Ziemię, by zaprowadzić porządek. Jest wśród nich J. Lee, w którego wciela się Burroughs, pisząc Nova Trilogy. Jeśli nasza rzeczywistość została narzucona z zewnątrz, jest wyświetlana niczym film, trzeba wedrzeć się do kabiny projekcyjnej i zakłócić jego emisję. Naczelna instrukcja bojowa Nova Police sprowadza się do hasła: "Wymaż słowo!". Albowiem oparty na słowie system symboliczny stwarza maszynerię kontroli. To słowo jest wirusem z kosmosu. Wikła nas w czas, który jest domeną śmierci i kontroli. Nova Mit jest księgą wyjścia z czasu w przestrzeń. W przestrzeni bowiem nie ma słów.
(...) A w Majańskiej hecy opisał, jak ją zniszczyć. - Wystarczyło pomieszać kolejność obrazów i dźwięków i tak zmienioną taśmę wgrać do maszyny - (...) udało mi się wpleść radiowy szum w kontrolującą muzykę i zmiksować nagrania świąt z dźwiękami i obrazami buntu.
Przeciąć ciągi słów. Przeciąć ciągi dźwięków. Wymazać obrazy do kontroli umysłów.
[Rafał Księżyk, fr. wstępu do Delikatnego Mechanizmu Burroughsa, (R.K - autor monografii '23 cięcia dla Williama S. Burroughsa')'].
Ćpuny (...) trzymały się razem, wymieniając bez końca swoje ćpuńskie gesty. W przód i w tył, ramię kołyszące się w łokciu z dłonią ustawioną wierzchem do góry, gest oddzielności i szczególnej wspólnoty, jak bezwładny nadgarstek pedała.
Nagi lunch" wymaga od czytelnika ciszy. Inaczej mierzy on tylko własne tętno.
Przez kilka dni leżała w łóżku, chmurnie spoglądając w sufit, jakby obraziła się na śmierć, której przez wiele lat tak pilnie wyglądała. Jak ludzie, którzy nie mogą doprowadzić się do wymiotów, chociaż czują potworne mdłości, leżała, nie mogąc umrzeć, opierając się śmierci tak samo, jak kiedyś opierała się życiu, zastygła w niechęci do procesu zmian.
Jak mówię, Czytelnik często napotka te same rzeczy opisywane tymi samymi słowami. To nie niedbalstwo ani Zauroczenie Brzmieniem Własnych Słów… Oznacza to połączenie w czasoprzestrzeni… drogę tam i z powrotem (podobno wszechświat jest zakrzywiony)… punkt przecięcia poziomów doświadczenia, gdzie spotykają się linie równoległe.
Cisza to coś, co nie zdarza się często w barze dla pedziów.