cytaty z książki "Więcej krwi"
katalog cytatów
[+ dodaj cytat]
Rozum mieszka w głowie, a wiara w sercu. Nie zawsze są dobrymi sąsiadami.
-Szczęść Boże.
Spojrzałem na nią. Miała minę, jakby naprawdę tak myślała.
Nie ma nic gorszego niż kula, która nie wiadomo kiedy wystrzeli.
Poczułem coś mokrego na policzku. Wytarłem to dłonią i spojrzałem na koniuszki palców. Były rdzawoczerwone. Przeniosłem wzrok na Ukrzyżowanego, który wisiał tuż nade mną. W końcu jednak zrozumiałem, że musi kapać z sufitu.
Hedon. Był chyba taki grecki bóg? A raczej bożek, jak się to pewnie nazywało tu, na poświęconej ziemi. To niezła arogancja określać wszystkich innych bogów oprócz tego, którego samemu się wymyśliło, bożkami. "Nie będziesz miał bogów cudzych przede mną". Oczywisty nakaz każdego dyktatora dla poddanych. Komizm polegał tylko na tym, że sami chrześcijanie nie dostrzegali tkwiącego w tym mechanizmu. To samospełnianie, samowzmacnianie, samonarastanie sprawiło, że dwa tysiące lat zdołał przetrwać przesąd, którego kluczowe pojęcie - zbawienie - było zastrzeżone dla szczęśliwców urodzonych w okresie będącym zaledwie mrugnięciem okiem w historii ludzkości. W dodatku zamieszkiwali oni ten maleńki skrawek Ziemi, do którego w ogóle dotarło przesłanie, dzięki czemu mogli się ustosunkować do krótkiego hasła reklamowego: "Raj".
Trzymałem się uchwytu nad drzwiami. Nie wiem dlaczego, przecież to zbędne przy prędkości sześćdziesięciu kilometrów na godzinę na prostej drodze. Ale zawsze tak robię. Trzymam się uchwytu, póki ręka mi nie zdrętwieje. Widziałem, że inni też tak robią. Może my ludzie, mamy jednak tę wspólną cechę, że lubimy mieć coś stałego, czego możemy się przytrzymać.
Bóg. Zbawienie. Raj. Życie wieczne. To była kusząca myśl. Uszyta pod wymiar przestraszonych i zmęczonych serc. Tak kusząca, że dziadek w końcu uległ, zdradził rozum i postawił na nadzieję.
Oparłem kolbę sztucera o podłogę i otwartymi ustami chwyciłem lufę. Stal miała gorzki smak soli i prochu. Żeby dosięgnąć cyngla, musiałem wepchnąć sobie lufę tak głęboko do gardła, że o mało się nie zrzygałem, dopiero wtedy z wielkim trudem udało mi się go dotknąć środkowym palcem. No dalej! Samobójstwo. Najgorszy jest pierwszy raz.
Nikt nie wie na pewno. Ani ja, ani ty, ani pastor, ani ateista. Dlatego wierzymy. Wierzymy, ponieważ tak jest łatwiej, niż przyjąć, że tam, w głębi, czeka nas tylko jedno: ciemność i zimno. Śmierć.
Człowiek niczego nie zauważał, radził sobie nieźle, ale pewnego dnia mimo wszytko czuł, że znalazł się na tym obszarze grawitacji i wtedy nie miał szans - wciągała go czarna dziura beznadziei i bezdennej rozpaczy. A wewnątrz tej czarnej dziury wszystko było odwrotnie, tam człowiek zadawał sobie pytanie, na co właściwie ma mieć nadzieję i jakie są powody, żeby nie rozpaczać.
W dzieciństwie tę porę dnia lubiłem najmniej - odezwałem się, patrząc na wyludnioną ulicę. Nawet miasto miało w sobie dziwną pustkę i bezwzględność, nawet tutaj dominowało uczucie, że to przyroda rządzi, a człowiek jest mały i bezbronny. - W sobotę, po zamknięciu sklepów, a przed wieczorem. To było coś w rodzaju ziemi niczyjej w całym tygodniu. Człowiek siedział z uczuciem, że wkrótce gdzieś zaczyna się zabawa, na którą wszyscy inni zostali zaproszeni, a przynajmniej o niej wiedzieli, sam zaś nie miał nawet innych przegranych kumpli, do których mógłby się wprosić.
Drzwi do zakrystii znalazłem z boku za ołtarzem [...] nie było żadnego wina mszalnego, jedynie dwa pudełka opłatków z nadrukiem "Piekarnia Olsena". Włożyłem do ust cztery czy pięć, ale poczułem się tak, jakbym jadł bibułę - pęczniejąc, wysuszyły mi śluzówkę, musiałem więc je wypluć...
Bardziej wierzyłem w miłość ćpuna do narkotyku niż we wzajemną miłość ludzi do siebie.
Nie wierzyłem w życie po śmierci, wierzyłem za to w śmierć po życiu.
I że w tym pieprzonym pojeździe, który nazywamy życiem, nie ma żadnego biegu wstecznego.
Bo akurat w tym miejscu jest dobrze. Oczywiście możliwe, że później nastąpiły pewne zdarzenia, które nie były aż tak dobre. Ale na razie jeszcze o tym nie wiem. Wiem tylko, że tu i teraz jest idealnie. Że teraz znalazłem się w miejscu, w którym zawsze pragnąłem się znaleźć. W drodze, a mimo wszystko u celu.
- Są mali Pierworodni w Alcie, lundbergianie w Sor-Troms, Staroapostolski Kościół Luterański w Ameryce i.....
- I oni wszyscy będą się smażyć w piekle?
-Dziadek tak mówi.
-Wobec tego zapowiada się, że w raju będzie sporo miejsca. Zastanawiałeś się nad tym, że gdybyśmy zamienili się na dziadków, to najprawdopodobniej ty byłbyś ateistą, a ja laestadianinem ? I wtedy to ty smażyłbyś się w piekle.
-Możliwe. Ale na szczęście to ty się będziesz smażył, Ulf.
Po powrocie do domu siedziałem w oknie i rozmyślałem o tym, co powiedziałem: że wrócę. Jednocześnie po raz pierwszy przyszła mi do głowy myśl najsmutniejsza ze wszystkich: że nie ma drogi powrotu. Ze teraz zmienia się we wtedy, teraz we wtedy, w jakimś cholernym nieprzerwanym rytmie. I że w tym pieprzonym pojeździe, który nazywamy życiem, nie ma żadnego biegu wstecznego.
Strzelisz do lustrzanego odbicia". Samotny byk, który uciekł od stada i znalazł sobie tu kryjówkę, lecz mimo wszystko nadszedł kres jego dni - czy to ja?
Nikt nic nie wie na pewno. Ani ja, ani ty, ani pastor, ani ateista. Dlatego wierzymy. Wierzymy, ponieważ tak jest łatwiej, niż przyjąć, że tam, w głębi, czeka nas tylko jedno: ciemność i zimno. Śmierć.
Pytałeś, w co wierzę
-Tak ?
-Właśnie w to. W zdolność człowieka do dobroci.
Niezdolność do strzelenia w obliczu zagrożenia życia to wada genetyczna. Jestem nieudanym produktem ewolucji i dla dobra ludzkości powinienem zostać wyeliminowany tu i teraz.
Pytałeś, w co wierzę...
-Tak?
-Właśnie w to. W zdolność człowieka do dobroci.
Pytałeś, w co wierzę...
-Tak?
-Właśnie w to. W zdolność człowieka do dobroci.
-Pytałeś, w co wierzę...
-Tak?
-Właśnie w to. W zdolność człowieka do dobroci.
- Pytałeś, w co wierzę...
- Tak?
- Właśnie w to. W zdolność człowieka do dobroci.
- Pytałeś, w co wierzę...
- Tak?
- Właśnie w to. W zdolność człowieka do dobroci.
- Pytałeś, w co wierzę...
- Tak ?
- Właśnie w to. W zdolność człowieka do dobroci.
-A całowanie to nie grzech?
Przekrzywił głowę. Zmrużył jedno oko.
-Nie wiem. Zanim wyjechała, powiedziałem, że ja kocham.
-Kochasz? Aż tak?
-Tak.- Wychylił się do przodu i zapatrzony w dal miękkim głosem szepnął: ,,Kocham cię, Ristiinno".- Potem znów na mnie spojrzał. - Źle zrobiłem?
-Ależ skąd. I co odpowiedziała?
- ,,Aha".
- Odpowiedziała: ,,Aha"?
- Tak. Jak myślisz, co to znaczy, Ulf?