cytaty z książek autora "Miljenko Jergović"
Łatwiej jest czekać na śmierć tam, gdzie rośnie winorośl i pachnie bazylia, niż w kraju, w którym rodzą się tylko kartofle.
Nie ma wystarczająco dobrej idei albo czystej wiary, która w masowym użytkowaniu nie zmieniłaby się w dyktaturę.
... a raz miał kazanie przeciwko meteorologom, bo tylko Bóg może wiedzieć, czy jutro będzie padał deszcz
Umysł totalitarny poznaje się po tym, że czuje się zagrożony nawet przez najmniejszą mniejszość.
Ojczyzna jest tam, gdzie ludzie rozumieją twoje dowcipy.
Choćby człowiek nie wiem jak chciał zapomnieć rzecz brzydką lub straszną, zawsze mu o niej przypomną.
Olga Tokarczuk musiała na własnej skórze uczyć się tego, w co zmienia się naród, kiedy w imię sumienia i prawdy wzywa się go do konfrontacji z własną historią. Zmienia się w motłoch.
(...) dobro pokonuje zło i kiedy je pokona, jeździ jego samochodem.
Między dwoma narodami niejednakowej liczebności, o różnej historii i kulturze, o odmiennych zbiorowych instynktach i narodowych maniach, żyli Górnoślązacy, którzy i jednych, i drugich znali od środka, czuli ich. Oni, wśród Polaków Niemcy, wśród Niemców Polacy byli – w późniejszym rozumieniu- żywą figurą i metaforą tolerancji.
Przeszłość jest szambem, do którego będą wchodzili wyłącznie ci, co mają obowiązek je czyścić.
Jeśli w jednym państwie żyją trzy narody i jeśli przedstawiciele dwóch z nich są plebiscytarnie za czymś, a przedstawiciele trzeciego , także plebiscytarnie, przeciw, czy może się to dobrze skończyć?
Chorwacka telewizja nie ma szacunku dla martwych Pakistańczyków i Arabow, a martwych Amerykanów ukrywa przed oczami widzów.
Gdybym był prędszy w myśleniu, prawdopodobnie zostałbym pilotem naddźwiękowego samolotu, kierowcą Formuły 1 albo kimś takim.
Ernest Wilimowski (…) dla Polaków był zdrajcą i Niemcem, a dla Niemców zdrajcą i Polakiem. Trudny los, ale tylko w życiorysach takich ludzi Europa naprawdę się jednoczy. Jako wspólnota kultur a nie wspólnota banków. (...) Czego brakuje Robertowi Lewandowskiemu, żeby był mu równy? Tragizmu. I strasznego 20. wieku.
A wszystko to z nadmiaru czasu, smutku i letniej bezczynności, ale i ukrytego, ludzkiego zła, o którym lepiej i przyzwoiciej jest milczeć. Gdyby nie zło, nie byłoby chyba bajek ludowych i wiejskich legend, nie byłoby folkloru. Jeśli na świecie istnieje jakiś naród, który nie jest zły, nic się o nim nie wie, bo to naród pozbawiony folkloru.
Ale kiedy znowu wybuchnie wojna i zmusi ich do, by swoją podwójność albo potrójność zredukowali do niepodzielnej jedności, wybierając z rozsądku przynależność do tych, wśród których będą mieli większe szanse przeżycia, Górnoślązacy staną się albo zbrodniarzami, albo męczennikami, a potem wraz z końcem wojny znikną, jakby ich nigdy nie było, i jakby tacy ludzie, Niemcy i Polacy zarazem, nie mogli na tym świecie istnieć.
Na tym golu zakończy się jego rola w historii powszechnej. Chociaż będzie żył jeszcze prawie sześćdziesiąt lat, wszystko potem będzie prywatnym, nieważnym dla świata ludzkim cierpieniem i męką, ciągiem upokorzeń i poniżenia. Bał się, tak jak bali się inni ludzie. Grzeszył, był nieszczęśliwym człowiekiem, nieświadomym własnej wielkości i odpowiedzialności. Jego historia przestała być historią kogoś, kto był większy, lepszy i silniejszy od pozostałych- dzielił ją z milionami podobnych do siebie ludzi,Niemców i Polaków, choć nie był już ani Niemcem, ani Polakiem. Tego, kim był dawniej, nie było. Polska istniała nadal, dwa razy dostała się do półfinałów mistrzostw świata, ale to nie była ta Polska, dla której grał i dla której mógłby grać Ernest Wilimowski.
Przy ludziach, którzy nic nie robią, tylko czekają, człowiek czuje się tak, jakby nie umył rąk po dotknięciu nieboszczyka.
Nawet najlepsi ludzie w tym mieście, ci, co nigdy na nikogo krzywo nie spojrzeli, od zawsze wierzyli, że Żydzi zdradzili i ukrzyżowali Jezusa.
Ciężko jest władzy, która nie może już za wszelkie cierpienia i niedole obwiniać Żydów.
I na zawsze minęły czasy witania Nowego Roku z przekonaniem, że będzie lepszy.
(…) jego dystans był z tych, co czynią człowieka w oczach innych tępym jak nóż, pod którym kruszy się chleb. Tak tępym, że wszyscy dają mu spokój, nawet wtedy, kiedy jest potrzebny, kiedy jest podejrzany, albo kiedy nie ma nikogo poza nim.
Dawniej też myślał, że coś istnieje tylko wtedy, kiedy on wie, że istnieje.
Literatura, jak muzyka, zakłada muzykalność nie tylko tego, kto gra i śpiewa, ale, i to jeszcze bardziej, tego, dla kogo gra i śpiewa.
Wprawieni są nasi ludzie w umieraniu za ojczyznę, ale nie wiedzą, co robić, jeśli przeżyją.
Był to jeden z tych rozpaczliwie nudnych meczów, które jak kiczowate powieści zapomina się natychmiast, gdy sędzia odgwiżdże koniec.
Na razie jeszcze nie pojawili się nowi zdobywcy z Zachodu, żeby zbudować swoje szklane wieże, a księgarnie zamienić w sklepiki telefonii komórkowej. Lwów jest więc chyba ostatnim miejscem w Europie, które naprawdę wygląda, jak Europa Środkowa z jej własnych środkowoeuropejskich wyobrażeń.
Sport i literatura, mówię, to dwie we wszystkim przeciwstawne dyscypliny. Podczas kiedy sport sławi zwycięzców i tylko oni go interesują, literatura zajmuje się przegranymi.
Bywa tak, że niekiedy, całkiem przypadkowo, jakieś słowa są mocniejsze od innych i od wszystkich racjonalnych ludzkich motywów.