cytaty z książek autora "Matt Killeen"
Nie wolno kłamać, kiedy można powiedzieć prawdę. Kłamstwa muszą być spójne, zawczasu i starannie przygotowane, bo inaczej będą krępowały jak więzi i w końcu cię uduszą.
Niezależnie od tego, czy młodzi czy starzy, wysocy czy niscy, brzydcy czy piękni, wysportowani czy grubi – wszyscy byli zdolni do czynienia dobra i – o czym wiedziała z doświadczenia – do zadawania bólu i cierpienia.
Nic się nie zmienia, a my dalej trwamy. Nie mogę bać się tego, że nadciąga burza. Popada. Przestanie. Znów spadnie deszcz. Boisz się deszczu?
Dziewczynka, która dużo w i e. To takie niespotykane, prawda? Czy świat jest na to gotowy?
Nie sądzisz, że bycie najlepszym i samo przetrwanie nie powinno być celem samym w sobie?
Śmierć drży przed miłością i cieszy się, kiedy miłości się zabrania.
Historia świata to historia mężczyzn, ale to przecież historia kipiąca śmiercią, chciwością i zniszczeniem. Wspaniałe budowle wznoszone na plecach – i zwłokach – biednych i słabszych. To nadaje ton. To świat, w którym o życie i przetrwanie walczą kobiety(...)
Bo przecież historia to w rzeczywistości historia ludzi Zachodu. Białych ludzi.
Płacz, moja kochana, to prawdziwa sztuka. Powstrzymywanie łez nią nie jest- to potrafi każdy głupiec. Zamykać je w sobie i gromadzić do czasu, kiedy będą potrzebne- to sekret znany nielicznym. Żadnych pojedynczych kropelek, od razu kaskada... i koniec, kiedy już nie będą potrzebne.
Atak to sekret skutecznej obrony; a obrona to planowanie ataku.
Wykorzystaj strach. Strach to energia. Rozbij go na kawałki i zbuduj z nich coś nowego.
- Oni są jak pleśń. Wyrośli i teraz są wszędzie. - Rzeczywiście byli wszędzie. - I jak pleśń nie zakażają jedynie powierzchni, lecz przenikają wszystko, aż po sam spód. Niszczą od środka. Jeśli kochasz swój kraj, to oddasz mu największą przysługę pomagając mnie.
,,Zazwyczaj ten, kto pierwszy zajmuje pole bitwy i tam oczekuje wroga jest w lepszej sytuacji niż ten, kto później wkracza na scenę i rusza do walki".
,,Okaż szacunek, wycofaj się".
Bez względu na to, jak długo szorowała i odkażała wybielaczem podłogę, wciąż widziała na niej krew Focha. Była niczym połyskujące mroczne jezioro [...]. A w tym odbiciu bez końca powtarzał się moment, gdy oficer SA ginął w jej ramionach.
Sara odwróciła się i zamarła. Poczuła się jakby zobaczyła trzy kruki wpatrujące się w nią przez szybę czarnymi jak węgiel oczyma, bo w drzwiach pojawiło się niespodziewanie trzech oficerów SS w nienagannych mundurach.
Sara rzuciła się w stronę biurka i zacisnęła palce na pistolecie [...]. Obracała w dłoniach gorączkowo metalowy przedmiot, starając się chwycić go za kolbę i wycelować, ale nie potrafiła.
Przed przednią szybą samolotu cel rósł coraz większy i większy [...]. Sara nie mogła oderwać wzroku i przerażona raz po raz przełykała głośno ślinę. Znalazła się jeszcze bliżej. W końcu zasłoniła cały widok i dziewczyna była pewna, że w niego uderzą.
Kłamstwo rozlało się bardzo łatwo, ale teraz stała w jego kałuży i w każdej chwili mogła się na nim poślizgnąć.