cytaty z książki "Martin Eden"
katalog cytatów
[+ dodaj cytat]
Ludzie ci myślą, że myślą, i te bezmyślne stworzenia stają się wyroczniami decydującymi o życiu tych nielicznych, którzy myślą naprawdę.
Ty półgłówku! - przemawiał niekiedy do swego odbicia w lustrze. - Chciałeś pisać i próbowałeś nawet pisać, a nie miałeś nic w głowie, co by warte było opisu. Bo cóżeś ty tam miał? - garść dziecinnych spostrzeżeń, trochę niedojrzałych uczuć, ogrom nie przetrawionego piękna, wielką czarną masę niewiedzy, serce przepełnione po brzegi miłością i ambicją nie mniejszą od miłości, a równie jałową jak twoja niewiedza. I tyś chciał pisać! Przecież zaledwie zaczyna się wykluwać w tobie coś, co godne byłoby pióra. Chciałeś tworzyć piękno, ale jak miało ci się to udać, skoro nie wiedziałeś nic o istocie piękna? Chciałeś pisać o życiu, a nie znałeś nawet najbardziej podstawowych jego cech.
Podczas kiedy oni uczyli się życia z książek, on żył naprawdę.
- Piękno ma swoje znaczenie, którego jednak do niedawna nie domyślałem się. Po prostu uważałem piękno za coś oderwanego, coś, co istnieje bez przyczyny i głębszego sensu. Nie miałem żadnego pojęcia o pięknie. Ale teraz już rozumiem albo raczej zaczynam pojmować prawdę. Ta trawa jest dla mnie tym piękniejsza, odkąd wiem, dlaczego stała się trawą, odkąd dowiedziałem się o wszystkich tych ukrytych chemicznych czynnikach, dzięki którym słońce, deszcz i gleba uczyniły ją trawą. Przecież dzieje życia każdej trawki pełne są romantyzmu, a nawet przygód. Sama myśl o tym wzrusza mnie. Kiedy pomyślę o tej wielkiej rozgrywce energii i materii i całej tkwiącej w tym przepotężnej walce, wydaje mi się, że mógłbym stworzyć epopeję o trawie
Kiedy życie stanie się zanadto już bolesną zmorą, czeka śmierć, by ukoić do wieczystego snu. Po co zwlekać? Już czas ostatni.
Spływanie z prądem najmniej wymagało życia, a właśnie ono sprawiało ból.
- Ludzie nie umiejący pisać piszą zbyt wiele o tych, co pisać potrafią - potwierdził Martin.
Dowodzi ono jasno,że silna wola wydźwignąć może człowieka ponad jego środowisko.
Ciało Ruth miało jakieś cechy odmienne. Nie uważał go za twór z krwi i kości, podległy cielesnym chorobom i ułomnościom. Jej ciało było czymś więcej niż przybytkiem ducha. Było ono wykwitem tego ducha, czystą i uroczą krystalizacją jej boskiej istoty.
Wszystko na tym świecie może zawieść prócz miłości. Ona nie błądzi nigdy, chyba że jest tak wątła, że mdleje i utyka na drodze do szczęścia.
Celem ich było pospolite życie, głuche i ciemne jak grób i grób też tkwił na końcu tej drogi.
Bogów kochanek szalony oddaje wszystko za jeden pocałunek, ale nigdy za trzydzieści tysięcy rocznego dochodu.
Niełatwą jest rzeczą utrwalić uczucia i wzruszenia w słowie pisanym czy mówionym, które zdolne byłyby z kolei odtworzyć w czytelniku lub słuchaczu pierwotne wrażenia w nie sfałszowanej postaci.
Przez pewien czas rozpamiętywał tę rozmowę i roześmiał się gorzko, myśląc o tym, jak to siostra i jej narzeczony, całe ich otoczenie i otoczenie Ruth poddają swoje ciasne, mizerne bytowanie władzy ciasnych, mizernych formułek, jak Ci biedacy tłoczą się w ścisku i krępują wzajemnie opiniami o sobie, rezygnując z wszelkiej osobistej odrębności i z prawdziwego życia tylko po to, by uczynić zadość dziecinnym przepisom, którym ślepo ulegają. (...) Gdzie te wielkie dusze? Wielcy mężczyźni i wielkie kobiety?
Bez trudu mogła nadążyć za tokiem rozumowania swych rodziców, braci czy Olneya; kiedy więc nie mogła zrozumieć Martina, uznała, że wina za ten stan rzeczy jego tylko obciąża. Była to stara jak świat tragedia ograniczonej umysłowości pragnącej przewodzić światu.
Pod morderczymi ciosami losu głowa ma krwawi, lecz się nie chyli.
Niczego nie oczekuję od państwa. Oczekuję tylko, że człowiek silny, człowiek na koniu, ocali państwo przed jego własną przegniłą nieudolnością.
Albo też może wszyscy po prostu boją się życia - zarówno pisarze i redaktorzy, jak i czytelnicy?
Po prostu bronię tylko moich praw jednostki. Po prostu powiedziałem, co myślę, aby wytłumaczyć ci, dlaczego słoniowate podskoki pani Tetralani psują w mym mniemaniu piękno muzyki. Światowe autorytety muzyczne mogą sobie mieć słuszność. Ale ja pozostanę sobą i nie potrafię podporządkować swych osobistych odczuć nawet jednogłośnej opinii całej ludzkości. Jeśli coś mi się nie podoba, mówię i o tym i rzecz skończona; a nie widzę żadnej racji pod słońcem, abym miał udawać zachwyt dlatego tylko, że większość podobnych mi istot ujawnia go albo usiłuje go w siebie wmówić.
Czy czasem ten redaktor nie miał słuszności przerabiając twoje "Liryki morza"?-zagadnęła.-Nie zapominaj, że każdy redaktor musi przecież mieć kwalifikacje, bo inaczej nie byłby na tym stanowisku. -To co mówisz, wynika ze ślepej wiary w nieomylność pojęć ustalonych-[...]-To, co istnieje, nie tylko jest słuszne , ale nawet najlepsze ze wszystkiego, co możliwe. Istnienie jakiejkolwiek rzeczy uchodzi za dostateczny dowód jej prawa do istnienia [...]. Tylko nieświadomość, rzecz prosta, każe ludziom wierzyć w takie brednie.
(...)a życie jest tak krótkie, że od spotykanych ludzi powinniśmy żądać tylko tego, co najwartościowsze.
(...) dostrzegł książki na stole. W jego oczach natychmiast pojawił się wyraz takiej tęsknoty, jak w oczach człowieka głodnego na widok pożywienia.
Bo widzisz, kochanie, lubisz być przesadny; to, co dla ciebie jest jasne, może nie być zrozumiałe dla innych.
Wobec niefrasobliwego tonu i humoru, z jakim mówił o niebezpieczeństwach, życie traciło charakter sprawy poważnej, wymagającej nieustannych wysiłków i wyrzeczeń, a przybierało postać jakiejś zabawki, którą można było się bawić, wywracać do góry nogami, wyżywając się w tym beztrosko, by ją potem równie beztrosko porzucić.
Człowieka z darem miłości uważał więc Martin za istotę błogosławioną, wyższą od reszty stworzenia i upajał się myślą o "bogów kochanku szalonym", co wzniósł się ponad wszystko, co ziemskie, ponad ludzkie bogactwo i ludzkie sądy, ponad opinię publiczną i poklask tłumów, a wreszcie ponad samo życie by "umrzeć za pocałunek".
Każda karta tych książek była szparą pozwalającą zajrzeć do królestwa wiedzy.
Do pewnego stopnia przypominało to rozpowszechniony zarówno wśród mężczyzn, jak i kobiet zwyczaj, by w rzeczywistym lub urojonym cierpieniu co pewien czas systematycznie choć gwałtownie przerwać milczenie i wyładować duszę aż do ostatniego słowa.
-Młodyś jeszcze, chłopaku, tak bardzo młody. Wysokiego pragniesz lotu, ale pamiętaj, że skrzydła masz z najcieńszych błonek, osypane błyskami najpiękniejszych barw. Nie opal ich!
Cóż na Boga Ojca? - buntował się w raz w duchu - nie jestem ani o cal gorszy od nich, a jeśli umieją wiele rzeczy o których ja nie mam pojęcia, to przecież i ja mógłbym ich niejednego nauczyć.