cytaty z książki "Wyrzutki"
katalog cytatów
[+ dodaj cytat]
Jak cię złapią, to znaczy, że oszukiwałeś. Jak nie, to znaczy, że posłużyłeś się odpowiednią taktyką.
Żałował, że nie przychodzi mu do głowy nic romantycznego czy szarmanckiego. Przypomniał sobie, że w poprzednim tygodniu Nina miała chory żołądek. - A więc już nie wymiotujesz ?
- Co się stało? - zapytał Sigurd, patrząc na poturbowaną twarz Hala, kiedy po porannych ćwiczeniach zebrali się na trening z bronią.
- Wpadłem na drzewo - odparł Hal. [...]
- Pewnie na to samo co Tursgud. Jakieś bardzo waleczne drzewo...
- Cóż za drużyna! - zaczął oberjarl. - Złodziej, przewrażliwiony na swoim punkcie pierwszy oficer, niemal ślepy niedźwiedź, błazen, bliźniaki, których nikt nie potrafi odróżnić, mól książkowy i skirl, który nie wie nawet, jak powinien wyglądać porządny żagiel. [...] Trudno sobie wyobrazić lepszy skład.
Przydatna umiejętność każdego doświadczonego wojownika- spanie na stojąco.
- Wszyscy gotowi?
- Gotowi!
- Ingvar?
Ingvar przytaknął.
- Nie martw się, Hal. Mam wadę wzroku, a nie defekt mózgu...
- Zniknęli. Wszyscy zniknęli.
- Jacy wszyscy?
- Drużyna... Czaple.
- Zniknęli? Jak to? [...]
- Popłynęli odzyskać Andomal. [...]
- Żagiel! Żagiel na wschodzie!
- To "Czapla"!
Erak przystanął, przysłonił oczy dłonią i skierował wzrok na żagiel prędko malejący w oddali.
- Dobra robota, chłopcy. Niech was Ullr prowadzi [...] Erak spojrzał na Karinę. - To była ich jedyna szansa na godne życie.
- Wiedziałeś, że to zrobią?
- A jak myślisz, czemu dałem im czas aż do dziesiątej?
Erak i Sigurd, ukryci za drzewami, obserwowali całą scenę. Wcześniej sprawdzili, jak sobie radzą pozostałe drużyny - lub raczej jak sobie nie radzą.
- Popatrz tylko - powiedział Erak. - Doskonale rozdzielił pracę. Już zaczęli budowę, a tamci nadal kręcą się w kółko, zastanawiając się nad obsługą młotka...
- Trzydzieści dwie sekundy! - krzyknął sędzia.
- Edvin, zacznij odliczanie.
- Jeden brzydki troll, dwa brzydkie trolle, trzy brzydkie trolle...
- Okręt! - krzyknął do grupki żeglarzy na dole [...]
- Co to jest? - zawołał pierwszy oficer. - To statek handlowy Arndaka? - zapytał.
- Nie, to nie statek handlowy. To... - strażnik urwał i przyznał zdumionym tonem: - Nie wiem, co to jest.
- Stig! Mógłbyś przynieść mi kawałek sznura?
- Chcesz go związać? - zapytał Stig z szerokim uśmiechem.
- Może lepiej od razu go powiesić? - zaproponował z ironią Ulf. [...] Hal podszedł do Wulfa i zawiązał sznurek wokół jego nadgarstka.
- Proszę. Teraz będziemy wiedzieć, kto jest kto. [...]
Wulf powiódł wzrokiem za Halem i wyszczerzył się do brata.
- Bystry, co?
Ulf skinął głową.
- Owszem. Niezły jest. Ale z nami i tak nie ma szans.
- Nie ma - zgodził się Wulf. A potem odwiązał sznurek i zawiązał go na nadgarstku brata.
Nie słyszałam nigdy, żeby wyznacznikiem czyjejś wartości była liczba nóg czy rąk. Wartość mężczyzny stanowi hart ducha i siła woli. A przede wszystkim zdolność do radzenia sobie z nieszczęściem.
- Idę z tobą.
- O... eeem... Dobrze. Świetnie. [...] A więc już nie wymiotujesz? [...]
- Nie, przeszło mi. [...]
Stig z bezsilności zazgrzytał zębami. "Jeszcze jeden romantyczny tekst w tym stylu [...] i jak nic padnie ci w ramiona".
- Twoja mamusia nadal pierze cudze brudy? - zapytał Tursgud, lecz ku jego zaskoczeniu Stig i tym razem się uśmiechnął.
- Nie. Powiedziała, że ma dosyć, odkąd zobaczyła gacie twojego tatusia. Wyglądały, jakby nosił je tak długo, aż same spadły mu z tyłka...
Cóż to za drużyna. Złodziej, przewrażliwiony na swoim punkcie pierwszy oficer, niemal ślepy niedźwiedź, błazen, bliźniaki, których nikt nie potrafi rozróżnić, mól książkowy i skirl, który nie wie nawet, jak powinien wyglądać porządny żagiel. Trudno wyobrazić sobie lepszy skład.
On nie boi się ciebie osobiście, boi się tego, kim jesteś. Czuje, że masz naturę przywódcy, to dla niego wyzwanie. Chce, by to jego wszyscy słuchali i podziwiali. Wcześniej czy później dojdzie między wami do konfrontacji. Lepiej się przygotuj.
Jesteśmy drużyną. Razem zdobywamy nagrody, razem dostajemy kary.
Wilczy Wicher” był wielką dumą i radością Eraka. Raz, kiedy jakiś okręt przypadkiem zadrapał na nim farbę, Erak pogonił przerażonego skirla dokoła portu, groźnie potrząsają toporem bojowym.
Drużyna stanowiła odbicie idei załogi okrętu, której członkowie musieli współpracować i polegać na swych towarzyszach, czasami nawet zawierzając im życie.
Obejrzał jego topór, zważył go w dłoni i z aprobatą skinął głową.
- Nieźle. Pokaż mi kilka ruchów. I pamiętaj o zasadach. Jeśli skrócisz nauczyciela o głowę, drużyna traci punkty.
„A nauczyciel głowę”.
- Gallowie robią takie kusze od setek lat, ale uznałeś, że możesz poprawić ich projekt?
- Zgadza się. I to zrobiłem.
Erak: Jeśli nie masz nic przeciwko, chciałbym porozmawiać z Halem na osobności. Mógłbyś poczekać na zewnątrz?
Thorn: A o czym chcesz z nim porozmawiać?
Erak: Hal, czy rozumiesz, co znaczy "na osobności"? - Kiedy Hal przytaknął, podjął: - Czy później mógłbyś wytłumaczyć to Thornowi?
Thorn: A, jasne. Już sobie idę. Tylko nie marudź za długo.
Punkty zawsze zdążycie zdobyć. Ale zyskać ludzki szacunek, to o wiele cenniejsze.