cytaty z książki "Co jest grane panie Janku..."
katalog cytatów
[+ dodaj cytat]
Pod egidą śmiesznego rozsądku
Odpływamy codziennie wieczorem
Do Wesołej Nadziei Przylądku
Starą łajbą z warczącym motorem!
["Pod egidą rozsądku" (1986), s. 5].
Czas na kabaret jest zawsze. Nie ma takiego czasu, który byłby zły. Kabaret jest sposobem na zabawę, na złapanie dystansu do rzeczywistości, która nas otacza, a jak mówił Kazimierz Rudzki, "która nas coraz bardziej otacza". Potrzeba komentowania tego, co się dzieje w życiu publicznym, potrzeba uśmiechu, drwiny jest niezależna od ustroju, od czasów i od średniej statystycznej tragedii narodowych na głowę mieszkańca. To zwykła ludzka psycho- i fizjologiczna potrzeba. Ludzie śmiali się w okopach, gdy na głowę leciały bomby.
Zaczęły się konflikty z władzami. Raz był to instruktor KW czy cenzor, innym razem działacz z Rady Okręgowej ZSP. Przychodził jakiś facet na próby czy na przedstawienie i rzucał wnikliwe uwagi w stylu "wicie, rozumicie". Zaczęły się walki z cenzurą, grzebano nam po tekstach, skreślano, próbowano dopisywać. Początkowo nie wiedziałem, że za górami i za lasami są jakieś kraje, gdzie nie ma cenzury. Dość dotkliwie odczuwaliśmy rutynowe funkcjonowanie aparatu, choć impulsy, które nami kierowały, miały przeważnie beztroski charakter. Żarty i aluzje, które serwowaliśmy, były rodzajem towarzyskiej zabawy. A gdyby ktoś nam powiedział, że są to ładunki dynamitu podkładane pod komunizm, szczerze by nas to rozbawiło. Początkowo, potem już chyba mniej. Stawaliśmy się coraz bardziej wrażliwi na nastroje społeczne, a niepokoje władzy miały już pewne uzasadnienie. Stąd coraz częstsze konflikty z ową władzą.
Przede wszystkim jednak Kazimierz Rudzki był naszym mistrzem, prawdziwym profesjonalistą w naszym gronie. Dużo się od niego nauczyliśmy, przecież nie oszukujmy się, nasze amatorstwo wymagało szlifu.
Z głębi dziejów, z krain mrocznych,
Puszcz odwiecznych, pól i stepów
Nasz rodowód, nasz początek
Hen, od Piasta, Kraka, Lecha!
Długi łańcuch ludzkich istnień
Połączonych myślą prostą,
Żeby Polska, żeby Polska,
Żeby Polska była Polską.
Uważałem, że jak facet ma talent, jest dowcipny, to może się nawet jąkać. Dla mnie decydującym było to, czy ci, którzy stają przed publicznością, mają coś do powiedzenia. I nigdy nie pytałem o żadne dyplomy.
Uczciwych i niegłupich jest w Polsce sporo.
Barierą debiutu jest zaistnienie w mediach. Kabaretu nie da się zrobić bez publiczności, a ta przychodzi wtedy, gdy o grupie już się mówi.
Wydaje mi się, że byłem i jestem jednym z najbezczelniej okradanych ludzi w tym kraju. Od trzydziestu lat kasety z moimi nagraniami krążą po Polsce, a ja dopiero od dwóch sezonów czerpię z tego jakieś korzyści. I to też nie obfite, ze względu na rozpanoszony piracki rynek. Kiedyś pracowałem na komunę. Napisałem nawet taki monolog, w którym wyliczyłem, ile rzędów widowni pracuje na mój podatek dochodowy, ile na obrotowy, a ile na wyrównawczy. Przez całe życie o to, żebym nie był finansowo za mądry, dbały urzędasy, przydzielając mi byle jakie stawki, bez względu na to, jak wielką salę potrafiłem wypełnić. Teraz wiążę koniec z końcem i na tle tego, co dzieje się w Polsce, można powiedzieć, że powodzi mi się nieźle. Mam dom, samochód i wychowuję czworo dzieci. W tym dwoje w Kanadzie, a same przeloty kosztują majątek...
Matką głupich cię nazwali, nadziejo!
Ludzie podli, ludzie mali, nadziejo!
Choć się z ciebie natrząsają, głośno śmieją,
Ty nas jedna nie opuszczaj, nadziejo!
Prowadź nas, nadziejo,
W ciemny czas, nadziejo!
W mrocznej mgle wyczaruj
Iskrę wiary.
Podły wieczór draństwu, znaczy - dobry wieczór państwu! Ja mam zły wieczór. Myję... mylę się dzisiaj. Chciałem posiedzieć coś śmiesznego... powiedzieć. Jasny gwint! Niech mi państwo wyraczą... raczą wybaczyć. Przecież znamy się już tyle łat... ładnych lat i chyba mogę liczyć barany. Barany to nie sen... Liczyć na państwa... i narody bratnich krajów, nie, żadne takie! Chodzi o państwa na sali. Łączy nas długoletnia, krótkociepła wzajemna apatia... sympatia. Z reszką, z orłem... wróć! zresztą to jest kabaret, a nie jakiś postęp chałowy, występ galowy. Gdybym prowadził koncert z okazji podchodów... odchodów... obchodów, wtedy nie radzę się wychylić... pomylić. Ale tu - sami wiadomi, znajomi. W większych sprawach się rypią, sypią.
Narodowy charakterek!
Wredna, biedna jego twarz!
Szereg przywar i usterek,
Sprawdź przed lustrem,
Czy je masz?!
Tylko jedno pytanie
Dźwięczy w ustach niemiło:
Ile trzeba nazmieniać,
By nic się nie zmieniło?