cytaty z książek autora "Artur Tołłoczko"
Menedżer awansuje i natrafia na wiele nowych dla niego spraw. Potrzebuje sobie je poukładać, znaleźć odpowiedzi na pytania: „jak sobie poradzić z tym czy z tamtym”. Ktoś inny ma świetny pomysł, tylko nie wie, jak się zabrać do jego realizacji. Jeszcze ktoś ma marzenie i potrzebuje kogoś, kto przeanalizuje z nim proces dojścia do założonego celu. Czasami przychodzi człowiek, który nagle znalazł się w niecodziennej, trudnej dla niego sytuacji i potrzebuje kogoś, kto spojrzy na nią z boku i bez emocji.
Winnetou powiedział kiedyś, że przyszłość jest jak książka, której jeszcze dotychczas nie czytaliśmy. Coaching dotyczy w dużej mierze właśnie przyszłości tej, której nikt z nasz nie zna. Uczestnicząc w sesjach coachingowych klient tworzy własną przyszłość, czyli zamiast czekać na gotową, stworzoną już przez kogoś książkę, pisze ją sam dla siebie.
Ja zajmuję się coachingiem życiowym, biznesowym i executive coachingiem dla kadry menedżerskiej. Wszystkie trzy określane są jako rodzaje coachingu holistycznego, czyli zajmującego się potrzebami człowieka. Mogę również pojechać w teren i zrobić coaching operacyjny, czyli narzędziowy. Oczywiście wolę zajmować się człowiekiem i to w bardzo szerokim ujęciu. Nawet, gdy skupiamy się na konkretnej potrzebie biznesowej, na przykład „jak poprawić komunikację z moim partnerem”, nadal dotykamy obszaru potrzeb człowieka. Człowiek ze swoim sposobem myślenia, nawykami, postawami, obrazem świata, odczuciami i potrzebami stanowi całość. Te poszczególne elementy działają jak system naczyń połączonych. Jedne dziedziny mają wpływ na inne. Dlatego mówimy o coachingu holistycznym. Coaching operacyjny, czy narzędziowy, polega na przebywaniu z klientem w jego naturalnym środowisku pracy. Opiera się na obserwacji jego działań i późniejszej rozmowie, która ma na celu poprawienie skuteczności tych działań. Cała tajemnica skutecznego coachingu w terenie tkwi w tym, by skupić się na pozytywach. Poszukuje się pozytywnych elementów w pracy klienta, a następnie koncentruje na poprawie efektywności w oparciu o te pozytywne cechy.
Krzywizny Cienia”
Zanurzony w otchłani niebytu
Powstałem do lotu
Odrzuciłem otaczające mnie pokłady ciemności
Zrywając je warstwę po warstwie
Aż ukazała się… tęcza
Zakrzywiona jeszcze cieniem niepewności
Niedowierzania i nieprzebrzmiałego bólu
Tak nastał poranek Dzień pierwszy
Od tego czasu słońce wciąż śmieje się blaskiem
A ja zadziwiony rozdmuchuję jedynie czasem
Strzępy zapomnianego już cienia
Pozostałość po bólach tworzenia.
Pamięć”
Rubinowy śmiech, zawstydzone usta sprzed lat
Rozpalone żywioły, zakręcone umysły przeszłości
Wciąż trwają nasycone radością tworzenia intymnych światów wieczności
Zniszczone zdjęcia, zagubione wspomnienia z wakacji
Spracowane dłonie, poważni ludzie dzisiejsi
Przeplatają się w różnobarwnym tańcu dni przeszłych z emocjonalnością naszej pamięci.
Moje życie nie ma nic wspólnego z romansem, można je raczej zaliczyć do serii opowieści fantastycznych. Jestem podróżnikiem w czasie.
Dziewczyna najwyraźniej zdecydowała już wcześniej, że spłonie jasnym i gwałtownym płomieniem, pobierając z życia i świata wokół wszystko, co tylko może podtrzymywać ten ogień jak najdłużej. Nigdy więcej już jej nie spotkałem. Mówiąc szczerze, nawet nie próbowałem. Po tej przygodzie przez długi czas nie odstępowało mnie poczucie kaca. Ta lekcja bardzo skutecznie nauczyła mnie tego, jak łatwo można dać się oszukać, gubiąc swe życie w bezsensownych rozrywkach pozostawiających po sobie jedynie gorycz i pustkę, którą daremnie staramy się wypełnić.
Moja pamięć była wybiórcza. Pozostawały w niej jedynie te fragmenty, które z jakiegoś, nie zawsze dla mnie zrozumiałego,
powodu mój umysł uznał za istotne. Podobno, tak naprawdę, rejestrujemy w nim wszystko, co się z nami dzieje. Przez całe życie. Niektórzy twierdzą, że w określonych warunkach możemy sobie przypomnieć te zdarzenia, o których już dawno zapomnieliśmy. Uważam, że to bez sensu. Po co zapamiętywać wszystko, nie mogąc dotrzeć, kiedy tylko się chce, do rezerwuarów naszej pamięci? Jest to dla mnie strata i zasobów, i możliwości.
Wsłuchany w naiwne słowa młodych ludzi, zawsze zastanawiałem się, ile w nich jest racji. Czy przyjaźń faktycznie jest aż tak górnolotnym stanem, że tak naprawdę pozostaje jedynie jakąś nieuchwytną ideą, pragnieniem absolutnie niemożliwym do zaspokojenia ani do osiągnięcia przez nikogo na tej ziemi? No, może jedynie
przez Chrystusa, gdy ten oddał za nas swoje życie… Ale my nie jesteśmy Chrystusami, niezależnie od tego, jakie filmy w przyszłości nakręcą producenci.
Czy miałem kiedykolwiek prawdziwego przyjaciela? Takiego, jakim opisują go czwartoklasiści? Gotowego do poświęceń, do oddania ostatniej kromki chleba i nadstawienia karku za moje przewinienia? Do rezygnacji z własnego komfortu i szczęścia, aby tylko uratować moją pogodę ducha?
Spojrzałem na swoje ręce ułożone równo na zielonym stole i głęboko zatopiłem się w rozmyślaniu nad tym pytaniem.
Są też osoby, które pozostają z nami na zawsze. Nawet wtedy, kiedy ich już przy nas nie ma, to przez cały czas bytują w naszej pamięci, pojawiając się w wyobrażeniach, marzeniach, snach na jawie, a czasem również w tych nocnych.
Zdarzają się (...) istoty szczególne. O nich nie chcesz zapomnieć, a nawet nie możesz, choćbyś się bardzo starał. I niezależnie od tego, ile lat przemija, to masz przed oczyma ich obraz, słyszysz łagodny, perlisty śmiech, obserwujesz lekko spulchnione usta i upajasz się tym niemożliwym już do odtworzenia zapachem perfum.
Tak prędko wyrastamy z dzieci na młodych ludzi, a z rodziców na dziadków i babcie, o których nikt już w czwartym pokoleniu nie pamięta i jeżeli cokolwiek po nas pozostaje, to jedynie zakurzone zdjęcia, rodzinne anegdoty, być może dom lub ziemia, jeśli mamy coś, co możemy pozostawić w spadku potomnym. W zupełne zapomnienie odchodzą jednak nasze młodzieńcze rozterki, pragnienia i codzienne zmagania z życiem, którymi tak bardzo się dziś przejmujemy.
Ludzie pojawiają się i znikają. Jedni zostają na trochę dłużej, inni są jak ta para, unosząca się nad dzbankiem gotującej się wody.