Echo kluczy Marta Maciaszek 6,1
ocenił(a) na 610 lata temu Miał zaledwie piętnaście lat, gdy zadarł z wymiarem angielskiej sprawiedliwości. Pozostawiony na pastwę stronniczego sędziego, praktycznie pozbawiony prawa do obrony, został skazany na dekadę odsiadki w więzieniu. Odseparowany od rodziców i przyjaciół, Marceli Kłosiński popada w obłęd. Niewielka cela, strażnik-sadysta, głodowe porcje żywieniowe i brak autorytetów, uruchamiają wyobraźnię chłopca. Czy dla przebywającego na obczyźnie Polaka kraj, który miał być drugim domem oraz szansą na uczciwie zarobione pieniądze, okaże się nietolerancyjnym, wrogo nastawionym do imigrantów miejscem? Czy szaleństwo Marcelego będzie odskocznią od przygnębiającej rzeczywistości, a może jedynym sposobem na to, by przetrwać?
Osadzona w połowie ubiegłego wieku akcja powieści Marty Maciaszek, niemalże w całości obejmuje okres ,,niewoli” głównego bohatera. Toczy się niespiesznie, oddając klimat długiego wyroku nastoletniego skazańca. Filarem wielowątkowej fabuły jest powód, dla którego Marceli trafił za kratki oraz sposób, w jaki potraktowały go władze. Autorce udało się podsycić moją ciekawość, wielokrotnie naprowadzając, dając przedsmak rozwiązania zbrodni Kłosińskiego, by w kulminacyjnym momencie, ponownie meritum sprawy owiać gęstą mgłą tajemnicy.
Historia Polaka, osadzonego w angielskim więzieniu, porusza wiele istotnych kwestii. Ukazuje proces przemiany młodego człowieka, który garnął się do pracy, był posłuszny rodzicom, pielęgnował ciekawą pasję i nagle ta zdawałoby się pozytywna postać w konfrontacji z więzienną egzystencją musi dostosować się do nowych, brutalnych warunków. Marceli walczy z kilkoma demonami, rzuca rękawicę zawziętemu strażnikowi, marzącemu o tym, by doprowadzić do śmierci nieposłusznego ,,podopiecznego”. Nie bez znaczenia jest również wybuchowa mieszanka wyrzutów sumienia, oraz poczucia braku jakiejkolwiek sprawiedliwości i ogromna samotność. Co skrywały zakamarki świadomości tego chłopca, który z poprawnie wysławiającego się młodzieńca, przeistoczył się w posługującego się podwórkową łaciną chuligana?
Młodzieńczy bunt, pragnienie odzyskania wolności, pierwsze zauroczenie, rozczarowanie bliskimi osobami, smak prawdziwej przyjaźni, więzienne dylematy i walka o przetrwanie- takich emocji na pewno możecie oczekiwać po lekturze Echa kluczy.
Niezwykle interesującym aspektem książki Marty Maciaszek jest wyimaginowany świat, alternatywna rzeczywistość, do wnętrza której przenika Marceli oraz zadziwiające, niemalże filmowe projekcje teraźniejszości, dotyczące życia pewnej osieroconej przez matkę dziewczynki. Czytelnik, pochłonięty lekturą złożonego, wielowarstwowego utworu, zostaje poddany próbie wiary, wciągnięty w wir wydarzeń. Które z nich są prawdziwe, które zaś jedynie wymyłem Marcelego?
Autorka w intrygujący sposób przedstawiła psychologiczne studium ,rozwoju” skazańca, dla którego wyobraźnia okazała się punktem zaczepienia, źródłem wewnętrznej siły, choć na początku była jedynie upiorną wizją i utrapieniem. Na uwagę zasługuje również styl wypowiedzi Maciaszek. Już początkowe wersy historii młodego więźnia zdradzają, iż pisarka wysoko postawiła sobie poprzeczkę. Ekspresyjny sposób wyrażania uczuć Marcelego, pełne poetyckości opisy zdecydowanie są najmocniejszymi atutami powieści. Nieco mniej do gustu przypadły mi dialogi, sprawiające wrażenie sztucznych konwersacji, mających na celu szokować czytelnika, albo wypełnić (dość nieudolnie z resztą) lukę między ciekawymi fragmentami.
Mam nadzieję, że Echo kluczy jest zalążkiem (mającym silne podstawy) tego, na co stać Martę Maciaszek, że niejednokrotnie pozwolę się uwieść jej prozie, nie żałując nawet jednej minuty, którą poświęcę na lekturę kolejnej książki.
Zapraszam na mojego bloga: http://lilia.celes.ayz.pl/blog/ksiazka/zgnij-w-celi-marceli-czyli-o-tym-jak-wiezienie-zmienia-czlowieka/