Urodzony w 1968 w Liebenau (Dolna Saksonia) w rodzinie rzemieślniczej, w wiosce liczącej zaledwie trzydziestu mieszkańców, już za swój pierwszy thriller otrzymał najstarszą i zarazem najbardziej prestiżową niemiecką nagrodę. Zanim wydał pierwszą książkę, która przyniosła mu międzynarodową sławę i finansową niezależność, imał się różnych zawodów – był między innymi zawodowym żołnierzem, nauczycielem wychowania fizycznego, agentem ubezpieczeniowym i taksówkarzem. Napisał sześć książek, z których wszystkie miesiącami gościły na listach bestsellerów w Niemczech i na świecie. Winkelmann mieszka z żoną i córką niedaleko Bremy.
I takie książki to ja lubię. Trzyma w napięciu od pierwszej do ostatniej strony, bez zbędnych opisów czy przydługich rozważań bohaterów nad sensem życia. Fantastycznie wykreowany obraz zwyrodnialca no i budząca sympatię prowadząca śledztwo pani komisarz, która w odróżnieniu od skandynawskich kolegów nie słucha muzyki klasycznej i nie upija się. Polecam z całego serca. Dobra rozrywka gwarantowana.
Jeśli klasę thillera mierzyć poczuciem strachu i zagrożenia które towarzyszy nam w trakcie lektury to w przypadku "Ślepego instynktu" Andreasa Winkelmanna mamy do czynienia z klasą średnią. Lektura ta jest idealnym przykładem dobrej, "rzemieślniczej" pracy ale takie określenie nie jest chyba komplementem dla pisarza.
Policjantka Franziska Gottlob prowadzi śledztwo uprowadzenia niewidomej dziewczynki z ośrodka dla dzieci niepełnosprawnych. Szybko okazuje się że model działania sprawcy oraz typ ofiary jest tożsamy ze sprawą sprzed dziesięciu lat. Wtedy to z przydomowego ogródka zniknęła mała Sina. W tym czasie jej rodzice spali pijani w domu a starszy brat Max, który miał się nią opiekować poszedł grać w piłkę z kolegami.
Od lat żyje z poczuciem winy a swoja złość i frustrację wyładowuje na ringu. Jako zawodowy bokser odnosi sukcesy ale wszystkie jego myśli i emocje cały czas krążą wokół zaginionej siostry.
Rozmowa z Franziską jest dla niego impulsem do rozpoczęcia poszukiwań sprawcy bo zarówno policja jak i Max wierzą że za porwaniami stoi ta sama osoba.
To co trzeba autorowi przyznać to to że ma dar do opowiadania historii. Bohaterowie są bardzo plastycznie odmalowani, historia do pewnego momentu trzyma w napięciu jednak gdzieś w połowie książki wkrada się duża przewidywalność i zaczyna wiać nudą.
Dla wytrawnego czytelnika tego typu książek rozwiązanie zagadki nie zaskakuje a sam finał trąci trochę tanim wyciskaczem łez.
"Ślepy instynkt" to poprawna, do pewnego momentu wciągająca lektura. Nie przyprawia o szybsze bicie serca ale może być ciekawym pomysłem na spędzenie wieczoru.