Utracone słowo Oya Baydar 6,9
ocenił(a) na 76 lata temu Jest to obecnie rzadko spotykany rodzaj książki, w której wraz z toczącą się akcją, bohaterzy, i oczywiście autorka, snują rozważania natury ideologicznej co do narodowości, państwowości, miejsca pojedynczego współczesnego człowieka w zantagonizowanym społeczeństwie, możliwości obrony swoich wartości, na temat przemocy, terroru i wyobcowania. Nagromadzenie tych rozważań może jest wadą tej książki, pod tym względem jest zbyt przegadana, łapie się zbyt wielu problemów. Natomiast autorka unika łatwych odpowiedzi, tego wskazywania palcem, że jedni to dobrzy, a inni to brutalna niema siła, i nikogo nie oskarża, raczej pesymistycznie stwierdza, że zła nagromadziło się wszędzie tyle, że nikt nie jest w stanie mu zapobiec. Natomiast na poziomie duchowym autorka próbuje dokonać rozliczenia pokolenia sprzeciwiającego się stanowi wojennemu z lat 80. (widać nie tylko u nas!). To będzie trudne do przełknięcia dla młodego czytelnika, ponieważ w Turcji z mundurowymi walczyli marksiści. I to pokolenie tak waleczne kiedyś, jak to historia współczesna nieraz pokazała nie tylko w Turcji, odeszło od źródeł, ciepłe posadki i tak dalej, słowem sprzedało zadziorność za kompromis, dla mnie mało że utraciło słowo, ale utraciło umiejętność mówienia. Że Kurdowie, partyzanci, czołgi, przemoc, tortury i ofiary to nie nasza śpiewka? Może w Turcji wszystko jest ostrzej, drażliwiej, fanatyczniej, zgadzam się, ale jest coś co nas łączy. Wystarczy przypomnieć sobie idee Solidarności z 80 roku i to że obecnie dla tych którzy je głoszą to tak naprawdę sterta komunałów z której można wyciągnąć pieniążki dla garstki dobrze ustawionych. Historia Rzeczpospolitej i Turcji dziwnie się splata i żebyśmy nie myśleli, że nam nic nie grozi. A i owszem, bo zbyt często Historię przegrywaliśmy wspólnie i o tym samym czasie.