Anagramy z Warszawy Richard Zimler 6,8
ocenił(a) na 26 lata temu Główny bohater Erik Cohen, przed wojną jeden z najsłynniejszych psychiatrów w stolicy, mieszka w warszawskim gettcie razem ze swoją bratanicą i jej synem. Niedługo potem chłopiec zostaje zamordowany, a jego okaleczone ciało porzucone w okalającym getto drucie kolczastym, ale na tym nie kończą się brutalne zabójstwa żydowskich dzieci... Brzmi interesująco? Pewnie tak. Opis to zdecydowanie najlepsza i jedyna pozbawiona błędów część tej książki. Zacznijmy od początku - akcja rozpoczyna się jesienią 1940 roku. Autor wykazał się brakiem podstawowej wiedzy historycznej. Tak, to nie jest podręcznik, ale czy krymiał musi przekłamywać historię? W rzeczywistości getto powstało w październiku 1940, ale dopiero 16 listopada zostało odizolowane od miasta. Autor usiłuje nam wmówić, że główny bohater jest zmuszony mieszkać u rodziny już od miesięcy, dzieci od miesięcy szmuglują towary na aryjską stronę (nawet zdążyli już zbudować podziemne tunele),a ludzie giną masowo na ulicach śmiercią głodową. Wszystkie te zdrarzenia miały miejce, ale znacznie, znaczenie później. Richard Zimler pochodzi z USA, a jego powieść jest amerykańska w najgorszym znaczeniu tego słowa. Miałam wrażenie, jakbym oglądała pogram w stylu : Kryminalne zagadki Miami, np. Erik Cohen patrzy na ciało dziecka i analizuje je, jakby robił to od lat - nieważne, że nigdy nie miał z tym nic wspólnego,ale na podstawie siniaków szacuje, jakiego wzrostu jest przestępca, na podstawie rany już wie, jakie uczucia towarzyszyły zabójcy podczas ucinania chłopcu kończyny. Dialogi są słabe, bohaterowie źle wykreowani, absurd goni absurd (np. Polka w podeszłym wieku bez większego problemu zabija młodego SS-mana w pełni sił łopatą, bo czemu nie? Przecież Polki takie waleczne...) Autor na dodatkowo wyjątkowo irytującą manierę nazywania matki Adama non stop swoją bratanicą, zamiast używać jej imienia lub zaimka osobowego. Polacy ukazani są jak zwierzęta polujące na Żydów. Zagadka kryminalna nie wciąga, Erik poznaje rozwiązanie, ale ilość przypadków i szczęśliwych zbiegów okoliczności, które mu pomogły dojść do prady, jest nieprawdopodobna. Słownictwo bardzo ubogie, liczne błędy i nieścisłości. Nie polecam nikomu