Zaklinacz lwów. Historia najniebezpieczniejszej przyjaźni na świecie Kevin Richardson 7,7
ocenił(a) na 82 lata temu Podchodzę sceptycznie do książek pisanych przez osoby publiczne, gwiazdy, gwiazdeczki i inne księżyce. Tu, muszę przyznać, jestem bardzo pozytywnie zaskoczona. Przy pomocy doświadczonego pisarza (Tony Park),Richardson stworzył książkę, którą nie tylko da się czytać, ale też chce się czytać.
Recenzując utwory zagranicznych autorów, staram się być bardzo ostrożna w ocenie języka. W końcu, jeśli nie sięgam po oryginał, mam do czynienia tylko z językiem tłumaczenia, a z tym różnie bywa. W przypadku „Zaklinacza lwów” zgaduję, że wersja w języku polskim jest dosyć zgodna z anglojęzyczną. Nie mamy tu zawiłych metafor, potkniemy się o powtórzenia, na pewno nie powali nas na kolana dziesięciostronicowy opis przyrody 🤪
I dobrze, bo nie o tym i nie po to jest ta książka. Pierwszych kilka rozdziałów opisuje przemianę z niesfornego dzieciaka z pudełkiem żab pod łóżkiem (żeby to tylko były żaby!),przez zbuntowanego nastolatka, który kradnie samochody i podszywa się pod starszego brata, w dorosłego mężczyznę z niezwykłą pasją.
Kevin zajmuje się zwierzętami.
Głównie lwami, ale na kartach książki znajdziemy też anegdoty o hienach, ptakach i innych mieszkańcach parku, mieszczącego się na obrzeżach Johannesburga (RPA). Relacje człowieka z dzikimi kotami, łamanie zasad typowej tresury, refleksje na temat trzymania zwierząt w niewoli i niesamowite historie opisujące tamtejszą kulturę, wypełniają znaczną część książki. Jest to świat, którego nie znamy i nie rozumiemy. Świat, w którym chodzi się na czworaka, żeby mieć oczy na wysokości oczu lwa. Świat, w którym natura jednego dnia jest piękna, drugiego krwawa i brutalna.
Prawdziwa.
Richardson opisuje swoją rzeczywistość i swoje wybory bez zbędnego patosu. Książka jest poważna i zabawna jednocześnie. To skarbnica wiedzy na temat lwów i hien, ale należy pamiętać, że mamy do czynienia z punktem widzenia jednej osoby. Kevin nie narzuca czytelnikowi swojej wizji świata, z rozbrajającą szczerością przyznaje się do błędów i rzuca swój światopogląd na pożarcie dyskutantom.
„Zaklinacz lwów” to dla mnie przede wszystkim historia o szacunku do zwierząt, granicach i budowaniu relacji.
Jeśli macie ochotę na książkę kipiącą literackością, książkę, którą należy czytać ze słownikiem w ręku, to nie sięgajcie po moją dzisiejszą polecajkę,
Jeśli jednak jesteście w nastroju na urywek z życia mężczyzny, który jest „częścią stada”, to gorąco polecam!