Najnowsze artykuły
- ArtykułyAgnieszka Janiszewska: Relacje między bliskimi potrafią się zapętlić tak, że aż kusi, by je zerwaćBarbaraDorosz2
- ArtykułyPrzemysław Piotrowski odpowiedział na wasze pytania. Co czytelnikom mówi autor „Smolarza“?LubimyCzytać3
- ArtykułyPięć książek na nowy tydzień. Szukajcie na nich oznaczenia patronatu Lubimyczytać!LubimyCzytać2
- Artykuły7 książek o małym wielkim życiuKonrad Wrzesiński40
Popularne wyszukiwania
Polecamy
Ryszard Bańkowicz
Znany jako: Jack Knab
5
6,0/10
Urodzony: 01.01.1939
Polski dziennikarz, reportażysta i publicysta.
Absolwent UW (prawo). Pracę dziennikarza podjął w 1961 roku. Publikował m.in. w: "Kurierze Polskim", "Życiu Warszawy", "Razem" i "Dookoła Świata". Redaktor naczelny miesięczników "Businessman Magazine" i "Ambasador". Uhonorowany Nagrodą Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich im. Juliana Bruna. Autor sześciu książek, każda przedstawiała kraj, w którym pracował jako korespondent zagraniczny. Przewodniczący Polskiego Klubu Publicystów Międzynarodowych. Wchodzi w skład Rady Etyki Mediów (REM),a od kwietnia 2011 roku jest jej przewodniczącym. Wybrane publikacje Ryszarda Bańkowicza: "Oczy na Meksyk" (z Aleksandrem Ziemnym, Iskry, 1967),"Cyprysy na wietrze" (KiW, 1972),"Historia ludzkiego szaleństwa" (z Istvánem Ráthem-Véghem, Iskry, 1973),"Z różą w zębach" (MAW, 1977),"Anglik bez melonika" (MAW, 1979),"Cichy pogrzeb w Las Brisas" (jako Jack Knab, KAW, 1986).http://
Absolwent UW (prawo). Pracę dziennikarza podjął w 1961 roku. Publikował m.in. w: "Kurierze Polskim", "Życiu Warszawy", "Razem" i "Dookoła Świata". Redaktor naczelny miesięczników "Businessman Magazine" i "Ambasador". Uhonorowany Nagrodą Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich im. Juliana Bruna. Autor sześciu książek, każda przedstawiała kraj, w którym pracował jako korespondent zagraniczny. Przewodniczący Polskiego Klubu Publicystów Międzynarodowych. Wchodzi w skład Rady Etyki Mediów (REM),a od kwietnia 2011 roku jest jej przewodniczącym. Wybrane publikacje Ryszarda Bańkowicza: "Oczy na Meksyk" (z Aleksandrem Ziemnym, Iskry, 1967),"Cyprysy na wietrze" (KiW, 1972),"Historia ludzkiego szaleństwa" (z Istvánem Ráthem-Véghem, Iskry, 1973),"Z różą w zębach" (MAW, 1977),"Anglik bez melonika" (MAW, 1979),"Cichy pogrzeb w Las Brisas" (jako Jack Knab, KAW, 1986).http://
6,0/10średnia ocena książek autora
144 przeczytało książki autora
45 chce przeczytać książki autora
1fan autora
Zostań fanem autoraSprawdź, czy Twoi znajomi też czytają książki autora - dołącz do nas
Książki i czasopisma
- Wszystkie
- Książki
- Czasopisma
Najnowsze opinie o książkach autora
Relax - Antologia opowieści rysunkowych. Tom 1 Grzegorz Rosiński
7,5
Za wielki ze mnie szczyl, aby załapać się na Relaxy w kioskach. Zabrakło mi tych kliku wiosnek, aby móc, jak starsi koledzy, delektować się tymi cudeńkami... Co prawda w tamtych "wesołych" czasach każde wydanie komiksu graniczyło niemal z cudem, ale wokół Relaxów powstała prawdziwa legenda, która z każdym kolejnym rokiem rosła w siłę i coraz bardziej opiewała genialność magazynu komiksowego, który pomimo, iż wydawany był w zamierzchłych latach głębokiej komuny dorównywał takim gigantom znad Loary jak TinTin czy Pilote.
Więc, gdy tylko Egmont wydał pierwszy tom antologii komiksów wydawanych w Relaxie natychmiast go zakupiłem. Zakupiłem i jak to często miewam w zwyczaju położyłem w kąciku i na śmierć o niej zapomniałem...
Na szczęście nadeszła pora na tom drugi, który również zakupiłem, i który, dla odmiany, postanowiłem przeczytać, ale po zapoznaniu się z jego poprzednikiem.
Teraz, już po lekturze pierwszej antologii opowieści rysunkowych z Relaxu muszę przyznać, iż z tymi Relaxami jest jak z każdą legendą... Jest w niej ziarnko prawdy...
Większość komiksów zaprezentowanych w niniejszym albumie pod względem scenariusza podzielić można na dwie grupy: takie w miarę sympatyczne ramotki oraz bezczelną i aż tak nachalną iż wręcz niesmaczną komunistyczną propagandę (rysunki do jednego z takowych "dzieł" upłodził sam Grzegorz Rosiński... po przeczytaniu tego czegoś stwierdziłem, iż ja na miejscu Pana Grzegorza również w trymiga uciekałbym z takiej Polski, która zmuszałaby mnie do oddawania co jakiś czas takowych haraczy, aby móc swobodnie żyć i tworzyć... koszmar...). Oczywiście od powyższej reguły istnieją dwa wyjątki, które niestety świadczą wyłącznie o niej.... Chodzi mi oczywiście o genialne komiksy Janusza Christy i Tadeusza Baranowskiego. Ale cóż, dwóch mistrzów nie mogło przecież postąpić inaczej.
Odnośnie zaś rysunków... Z głębokim wytrzeszczem oczu i otwartą w niemym zachwycie gębą kartkowałem niniejszy album... Rosiński, Polch, Christa, Baranowski, Wróblewski, Szyszko... Czegóż można chcieć więcej? Genialne rysunki... Tym bardziej, iż w bohaterze "Spotkania" dopatrzyłem się rysów Funky'ego Kovala, a w bohaterach "Najdłuższej podróży" Yansa. Bomba!
Teraz wypadałoby skreślić kilka słów wyjaśniających ocenę...
Graficznie gwiazdek zdecydowanie dziesięć, scenariuszowo - powiedzmy lekko naciągane sześć. Stąd ósemeczka. Do tego jeszcze spora dawka sentymentu i kilku powrotów do krainy dzieciństwa...
Dziękuję Panie Kołodziejczak, zarówno Panu i jak Klubowi Świata Komiksu, któremu Pan szefuje za spełnienie jednego z moich gówniarskich marzeń!
Relax - Antologia opowieści rysunkowych. Tom 1 Grzegorz Rosiński
7,5
Totalnie wspomnieniowo
„Relax”. Kto ten tytuł kojarzy z racji odpowiedniego wieku, ten wie już wszystko. Można powiedzieć, że „Relax” to kamień milowy polskiego komiksu. Oczywiście komiksy były wydawane w Polsce już wcześniej. Były Żbiki, Klossy i inne. Był „Świat Młodzieży” w którym pojawiały się historie obrazkowe. Wydawano nawet ich zbiory. Jednak to „Relax” wywarł na historii polskiego komiksu największe piętno, a na ówczesnym młodym pokoleniu największe wrażenie.
I teraz, po czterdziestu latach od wydania pierwszego numeru, Tomasz Kołodziejczak (prawie że mój równolatek),który od 1998 roku jest redaktorem naczelnym Klubu Świata Komiksu, spowodował, że Egmont wydał wspomnieniowy tom „Relaxu”. Od dłuższego już czasu raz po raz spotykałem się w różnych miejscach z pytaniami do Tomasza związanymi z wydaniem tysięcznej publikacji Klubu Świata Komiksu Wydawnictwa Egmont. Wiele osób liczyło na jakiś bonus w związku z tym wydarzeniem. Tomasz zawsze odpowiadał, że nie widzi ku temu powodu, że tysięczne wydanie będzie jak każde inne. Okazuje się jednak, że szykował nam świetny numer, taki wspomnieniowy i nostalgiczny. To wydanie, którym zabrał nas w krainę młodości.
Dla młodszych, którzy nie mieli okazji zaznajomić się z tym przełomowym zjawiskiem, którym niewątpliwie był „Relax”, przybliżę kilka faktów i liczb, jak to na księgowego bibliotekarza przystało. Pismo nigdy nie stało się miesięcznikiem, a nawet regularnym periodykiem. W tamtych czasach limitowany papier oraz zgoda na publikację poszczególnych materiałów stanowiły często przeszkody nie do przeskoczenia. Ogółem w latach 1976-1981 wydano trzydzieści jeden numerów. Każdy liczył sobie trzydzieści dwie strony. Jakość wydania była taka sobie – było to drukowane na czysto gazetowym papierze. Po jakimś czasie zbiór rozpadał się, więc należało go sklejać. I sklejało się, tu i tam. Bo przecież taki skarb czytało się niejeden raz, ale wiele, wiele razy. Na dodatek takie komiksowe cacko było świetną kartą przetargową w transakcjach z innymi kolegami. Kto nie miał, kto nie dostał, to musiał pożyczać od tych, którym udało się kupić, albo mieli założoną teczkę (pamięta ktoś coś takiego?),ewentualnie mieli znajomą panią w kiosku Ruchu (to była dopiero szycha na osiedlu!). Jednym słowem, nie było prosto kupić „Relax”, tak samo jak parę lat później było z „Fantastyką”, na której to ukształtowało się moje zamiłowanie do tego gatunku.
Nie pamiętam, ile numerów „Relaxu” posiadałem i ile ich przeczytałem. Myślę, że nie zdobyłem wszystkich. Potem moja kolekcja zaginęła gdzieś we wszechświecie. Nie wiem, czy gdzieś je przehandlowałem, czy zgubiły się podczas przeprowadzek. Po „Relaxach” miałem bardzo długą przerwę w komiksach, czytałem ich niewiele, dopiero dzięki Maćkowi wróciłem do komiksów rok temu. Od lat osiemdziesiątych bardziej zajmowałem się literaturą („Fantastykę” jednak mam, wszystkie numery, począwszy od 1/1982),ale „Relax” wspominam bardzo dobrze. A po przeczytaniu tomu zbiorczego z tego roku okazało się, że naprawdę dużo komiksów pamiętałem.
Okej, ostatni akapit mówi Wam, że wróciłem do omawiania pozycji. Zostawimy na chwilę wspomnienia. Chociaż ciężko je zostawić, bo cały tom jest wspomnieniowy i tylko dlatego został wydany. Bo niby dla kogo Egmont go wydał?
Myślę, że dla starych albo, używając eufemizmu, dla dojrzałych i doświadczonych młodzieńców około pięćdziesiątki.. Zakręci nam się łza w oku, pośmiejemy się, wspomnimy to i owo, poklepiemy się po ramionach podczas wspominania, bo przecież nie wypijemy przy tym za dużo, tak jak kiedyś, bo wątroba już nie ta. Będzie dobrze, przypomnimy sobie, że kiedyś byliśmy zdrowi i młodzi, że też chcieliśmy walczyć z komuną i całym głupim światem dorosłych. Spojrzymy z czułością na naszych młodych, że też im się teraz chce. Tak! To dla nas jak najbardziej jest ta pozycja. Jest też trochę dla tych, którzy nie zdążyli się załapać na pierwsze czytanie „Relaxów” wtedy, kiedy były wydane. Ale potem czytali je pożyczane od starszych kolegów czy rodziny. I wchłonął ich komiks, potem weszli w inne komiksowe światy, kiedy Polska otworzyła się na „zgniły zachód”.
„Relax” nie jest raczej dla dzisiejszej młodzieży, bo dla nich to przecież ramotka, bohomazy, źle poprowadzona akcja i karykaturalna, czasami dziecięca kreska. Dla nich pewnie będzie w tym zbiorze niewiele, albo nic. Oni nie zrozumieją magii tego zbioru, tak jak rozumie je moje pokolenie. To będzie dla nich raczej kuriozum, które wywoła ciekawość, dlaczegóż to tata z wujkiem zachwycają się tą pozycją. Wiadomo, że to stare pryki, ale żeby aż tak?
A co mamy w numerze? Sto sześćdziesiąt stron zaczerpniętych ze starych „Relaxów”, łącznie trzynaście opowieści. W większości są one krótkie, czyli takie, jakie w „Relaxie” dominowały. Jest kilka dłuższych, tutaj zostały zebrane w jednym miejscu, nie jak miało to miejsce oryginalnie - rozbite na numery Mamy bardzo dobrych twórców. Niektórzy byli już znani w czasach, kiedy publikowali w „Relaxie”, niektórzy stawiali tam pierwsze kroki. Nazwiska takie jak: Tadeusz Baranowski, Bogusław Polch, Grzegorz Rosiński, Jerzy Wróblewski czy Janusz Christa mówią wiele nawet tym, którzy niewiele znają komiks polski.
Jeśli chodzi o opowieści, mamy oczywiście świetnego „Orient Mena”, rewelacyjne „Bajki dla dorosłych” oraz śmieszne „Dżdżownice” (to z szortów komiksowych). Mamy dobrą historię o „Tajemnicy kipu”, fantastyczną „Najdłuższą podróż” oraz współczesną „Czarną różę” (to z dłuższych opowieści). Mamy szeroki wybór, taki jaki był w ówczesnych numerach. Selekcjoner wykonał dobrą robotę. Ja ze swojej strony cieszę się, że w zbiorze znalazł się szort komiksowy, który chyba najbardziej zapadł mi w pamięć. I to na dodatek jego fragmenty zostały wykorzystane w materiałach na okładce, więc dla kogoś innego był on równie ważny. Chodzi o komiks Janusza Christy – „Pan Paparura i pies Aj”. Naprawdę świetny! Do tej pory, po czterdziestu latach, go pamiętam. To jest coś! Wspomnę tylko, że tuż przed nim znalazł się komiks, którego wręcz nienawidziłem. Teraz oczywiście odebrałem go całkiem inaczej, już nie tak źle, ale wtedy wywoływał we mnie dreszcze. Sam nie wiem dlaczego, teraz przypuszczam, że był dla mnie po prostu zbyt dorosły.Nie, nie podam tytułu i autorów, sami zajrzyjcie i sprawdźcie.
Pomysły i akcja trzymają poziom i, pomimo upływu lat, w większości wciąż dają radę. Oczywiście w niektórych komiksach wyczuwamy nachalny socjalizm, świat jest w nich przedstawiony tak, a nie inaczej, ale pamiętajmy, że było to prawie czterdzieści lat temu. Co do wersji graficznej można powiedzieć to samo. Wtedy uważałem ją za świetną, teraz określiłbym ją jako poprawną. Faktem jest, że oceniam ten zbiór przez różowe, wspomnieniowe okulary i muszę to brać pod uwagę. Myślę jednak, że niewiele się mylę. Oczywiście nie ma tu wielkiego „wow!”. Komiksy nie umywają się do nowych pozycji w swoim gatunku, Pamiętajmy jednak, że żyjemy w zupełnie innym świecie i mamy inne spojrzenie na wiele spraw.
Całość oceniam na piątkę z plusem. To moja ocena, oczywiście, ocena starego tetryka, ale myślę, że na pewno kilku innych tetryków przyznałoby „Relaxowi” taką samą ocenę.
A na koniec odniosę się do deklaracji redaktora naczelnego zamieszczonej we wstępie do zbioru. Tomasz Kołodziejczak zapowiedział, że jeżeli czytelnicy dobrze przyjmą ten zbiór, to z pewnością wydane zostaną kolejne antologie prezentujące perełki z legendarnego pisma. Apeluję zatem: Tomasz! Wydawajcie dalej! Ja jestem jak najbardziej za!
Omówienie okazało się pierwotnie na:
http://szortal.com/node/11185