Ćwiczenia duchowe św. Ignacy Loyola 8,0
ocenił(a) na 532 tyg. temu Chciałem się zapoznać z ciekawości z treścią tej pracy i wydaje mi się, że pracę te (zgodnie z intencją) może docenić wyłącznie praktykujący chrześcijanin, który sam testuje instrukcje autora. W moim odczuciu, wartości jakie przekazuje ta książka oraz sugerowane praktyki to jest krótka droga do fanatyzmu czy zdziwaczenia. Loyola uważa rygoryzm i fanatyzm za coś dobrego tak więc nie przeszkadza mu polecanie zamartwiania się poprzez ascezę czy samookaleczanie się - w drodze do chrześcijańskiego ideału powinniśmy cierpieć i wyzbywać się wszystkich doczesnych przyjemności (kwestia sporna czy jest to kwestia wpływów późnośredniowiecznej recepcji chrześcijaństwa czy może oryginalna wizja Jezusa).
Wiele proponowanych praktyk kontemplacyjnych Loyoli łudząco przypominało instrukcje medytacji w np takim buddyzmie, gdzie również należy sobie wizualizować siebie, w niektórych odłamach jakiś absolut czy symboliczne bóstwa. Może te praktyki nie przyszły do nas konkretnie z Azji, ale fakt opracowania podobnych metod oddawania czci bóstwom może być świadectwem tego, że nie wszystko poza tradycyjną praktyką chrześcijańską jest pogańskie i istnieją różne od naszych metody oddawania czci, które moglibyśmy zaadoptować (jak to ma miejsce np z medytacją chrześcijańską nad słowami Pisma).
Wierny powinien wstawać z myślą o Bogu, chodzić z myślą o Bogu i zasypiać z rachunkiem sumienia by w ten sposób poddać się jak to tylko możliwe. I jak sama religijność nie jest problemem, bo przecież inne religie abrahamowe uważają wielokrotną, codzienną modlitwę za podstawowy obowiązek wiernego - tak u Loyoli jest to połączone zazwyczaj z pesymistycznymi, umniejszającymi oraz upokarzającymi człowieka "kontemplacjami". Zdecydowanie; postrzegam judaizm jako dużo bardziej optymistyczny, gdzie mniejszy nacisk kładzie się na niedoskonałość człowieka a większy na jego wyjątkowość oraz wartość życia doczesnego.
Ostatnie z kolei stronicę tej książki są najistotniejsze ideologicznie, bo tam Loyola przedstawia swoje tezy, które można by było streścić do twierdzenia: "zostaw myślenie kościołowi katolickiemu", na tych ostatnich stronicach pada słynne zdanie Loyoli, że powinniśmy uznać czarne za białe, jeśli kościół katolicki tak nakaże.
Część moich zarzutów może, zdaniem niektórych, być zarzutami wymierzonymi ogólnie w katolicyzm, jednak uważam, że istnieją dużo lepsze podejścia do rozwoju duchowego w ramach wyznania chrześcijańskiego i sam nie miałbym serca jakiemukolwiek wiernemu polecenie tak upokarzającej pracy z XVI wieku.