Najnowsze artykuły
- ArtykułyWeź udział w akcji recenzenckiej i wygraj książkę Julii Biel „Times New Romans”LubimyCzytać2
- ArtykułySpotkaj Terry’ego Hayesa. Autor kultowego „Pielgrzyma” już w maju odwiedzi PolskęLubimyCzytać2
- Artykuły[QUIZ] Te fakty o pisarzach znają tylko literaccy eksperciKonrad Wrzesiński25
- ArtykułyWznowienie, na które warto było czekaćInegrette0
Popularne wyszukiwania
Polecamy
Magdalena Zych
3
6,1/10
Urodzona w primaaprilisowy wtorek w 1980 roku. Mieszka w Warszawie, tam też prowadzi firmę, w której pracuje jako menedżerka, graficzka i sekretarka; okazjonalnie bywa lektorką języka angielskiego. Studiowała na Uniwersytecie Warszawskim – najpierw lingwistykę stosowaną, później anglistykę. Interesuje się literaturą współczesną i teorią queer.
W wolnym czasie uprawia amatorsko wspinaczkę skałkową, jeździ na rowerze, gotuje i czyta – od Schulza i Gombrowicza po Tove Jansson. Kinomanka, ceni sobie styl Woody’ego Allena.
W wolnym czasie uprawia amatorsko wspinaczkę skałkową, jeździ na rowerze, gotuje i czyta – od Schulza i Gombrowicza po Tove Jansson. Kinomanka, ceni sobie styl Woody’ego Allena.
6,1/10średnia ocena książek autora
263 przeczytało książki autora
418 chce przeczytać książki autora
1fan autora
Zostań fanem autoraSprawdź, czy Twoi znajomi też czytają książki autora - dołącz do nas
Książki i czasopisma
- Wszystkie
- Książki
- Czasopisma
Najnowsze opinie o książkach autora
Siedem szklanek Magdalena Zych
6,0
Po przeczytaniu darmowego fragmentu książki dostępnego na jednej ze stron, postanowiłam wydać trzy funciaki z kawałkiem na wersję epub. Zachęcił mnie język autorki, a dokładniej trafne porównania, dobrze dobrane sformuowania i dość nietypowy styl. Muszę przyznać, że jak na debiutantkę język jest naprawdę świetny. Opisy jeziora, trawnika, sny czytałam jedynie z powodu ich poetyzmu i artystycznego waloru, bo tak naprawdę mogłoby ich zwyczajnie nie być. Ani nie posuwały akcji( jeśli w ogóle można o takowej powiedzieć, bo fabuła jest cienka jak bibuła),ani specjalnie nic z nich nie wynikało. Co do postaci tej opowieści, mój zarzut kieruję do kiepsko przedstawionych pobocznych bohaterów, którzy robili jedynie niepotrzebny tłum. Historia Ewy w ogóle mnie nie zainteresowała, a tym bardziej nieprawdopodobne relacje, które były następstwem poznania Emila i Ewy. Niebardzo też wiem jaką funkcję spełniali ci mnożący się statyści, bo autorka i tak uciekała się często do opisania, a nie pokazania Emila zachowań i w pewnym sensie ich tłumaczenia. No bo i trzeba było, inaczej jego irracjonalność, emocjonalna niestabilność, rozkapryszenie i do tego wszystkiego pretensjonalna maniera byłyby bardzo niezrozumiałe i niewiarygodne. Emil był absolutnie rozrywany przez wpatrzony w jego oryginalność tłum znajomych. Ale dlaczego? Z jakiego powodu? Autorka przekonywała nas do tego jedynie opisami i tezą" tak było i musisz czytelniku w to uwierzyć", bo obiektywnie szansa polubienia męskiej diwy gasła z każdą przesunięta stroną ebooka. Za "normalnego" można uznać jedynie nijakiego, sierotowatego, nieasertywnego Kubę. Ale in on jakoś wypadł blado i mało przekonywująco. Wracając do irytującej postaci Emila, czy artysta koniecznie musi być pretensjonalny? Czy to jakiś wyznacznik lepszości, inności? Czy żeby się wyróżniać trzeba ubierać się w firmowe ciuchy, jeść, pić w "odpowiednich" lokalach, obracać się w elitarnym towarzystwie? Czy to wyznaczniki bycia "cool"? My Polacy zupełnie niepotrzebnie wciąż mamy za dużo kompleksów. A odnośnie Emila orientacji, wydaje mi się, że dużo bardziej autentyczny byłby jako gej, a nie takie niewiadomo co. Ni to gej, ni to transwestyta, biseksualista? Odebrało mu to wyrazistości postaci. Wracając do maniery tej rozkaprzyszonej męskiej księżniczki, jestem wrogiem pretensji, a niestety dość często widzę tę cechę u naszych rodaków. Być może wynika to z kompleksów dlugozakorzenionej komuny. Jest to typowy atrybut postkomunistycznych krajów i im dalej na wschód, tym gorzej się to prezentuje. Co prawda muszę z ulgą powiedzieć, że nasza mentalność powoli się zmienia. Mieszkam od ponad dziesięciu lat poza granicami Polski i szczegolnie widzę kontrast w naszym sposobie myślenia. Wracając do lektury Magdaleny Zych, wiele stron skanowałam jedynie wzrokiem. Roi się od zbędnych opisów. Nie bardzo rozumiem jaki cel na rozwój fabuły miały opisy snów, uczęszczania do kościoła, opis chodnika i korporacyjnego stylu jego przemierzania, i wiele innych. Co mnie niemile zaskoczyło to stwierdzenie Kuby, że studentki medycyny są trzy razy głupsze od studentów innych wydziałów. A skąd takie dość krzywdzące przekonanie w ogóle sie wzięło? Czy były prowadzone jakieś statystyki na ten temat ? Pamiętam jeszcze z lat studiów, mówiło się, że student medycyny kiedy ma się do czegoś przygotować nie pyta "ile" ma przeczytać tylko "na kiedy", ale to brzmi znacznie lepiej niż stopniowanie ich głupotą. I co złego w słuchaniu Metaliki? Rozumiem wolność słowa, ale zabrzmiało to trochę nie tak i sądzę, że nie tylko mnie rozdrażniło jako czytelnika. Co mi się również nie podobało to natrętne zanglojęzyczenia, zfrancużenia, wtrącanie słów piosenek, które jedynie szybko przeskakliwałam wzrokiem. Uważam, że język polski nie powinien być zaśmiecany tego typu wyrażeniami. Niektóre nawet słowa polskie były zastępowane angielskimi jako synonim. Bardzo tego nie lubię. Tym bardziej doceniam język polski w jego czystej formie mieszkając za granicą, a tego typu wtrącenia uznaję za brak umiejętności znalezienia polskiego odpowiednika. Niebardzo też rozumiem ciągłą zmianę narracji, skakanie po czasach. Nie wiem czemu miało to słuzyć. Podsumowując naprawdę dziwię się, że ta książka w ogóle została wydana, a tym bardziej jestem zaskoczona decyzją Prószyńskiego i Spółki. Poza poetyckim językiem Siedem Szklanek nie ma nic do zaoferowania.
Może następna powieść Pani Zych wypadnie lepiej, bo językowo ma ogromny potencjał.
Rozczarowany czytelnik.
Siedem szklanek Magdalena Zych
6,0
Homoerotyzm w literaturze to wątek niezwykle już wiekowy, nie obcy klasyce i twórcom, których dzieła zostały zaliczone w poczet kanonu. Niezależnie od wszystkich wielkich nazwisk tych, których mogłybyśmy nazwać ojcami i matkami homoliteratury, warto pamiętać o jej ciotce. To Witkowski, którego wciąż wznawiana powieść „Lubiewo” doczekała się w latach 2005-2006 aż 5 wydań w Polsce i została przetłumaczona na wiele języków, nadał współczesnemu, literackiemu homoerotyzmowi nowego wymiaru i sprawił, że wątek ten z impetem zdobył scenę popularną stając się niesamowicie modnym. Niestety, lata, podczas których w niemal każdej powieści (zwłaszcza tej pisanej przez młodego pisarza czy pisarkę) musiał występować przynajmniej jeden gej lub lesbijka zrodziły wiele kusząco wyglądających owoców, z których jednak większość okazała się nadgniła i niejadalna. Tym, które nie chciały narażać się na niestrawność pozostawały „sprawdzone marki” tak różne od nie do końca jeszcze dojrzałego wina (taką „marką” jest np. znakomita Ewa Schilling, która literackim powrotem „Codzienność” po raz kolejny obroniła swoją pozycję w nurcie literatury lesbijskiej). Eksperymentowanie z nowościami zdało się przynależeć jedynie do odważnych. Ponieważ jednak literacka wstrzemięźliwość nie jest łatwa dla wszystkich, wiele z nas oddało się w końcu degustacji „Siedmiu szklanek”.
„Siedem szklanek” Magdaleny Zych to debiut przełamujący złą passę młodych autorów i autorek eksperymentujących z wątkami homoerotyzmu. Interesująca, wciągająca i wartościowa powieść Zych porusza niezwykle istotny problem tożsamości, odwagi w odkrywaniu własnego „ja” oraz eksponowania inności. Ciekawie ujęty zastaje w niej także rozpychający się rękami i nogami (choć w głębi duszy może nieco niepewny, może nieco wystraszony) świat heteronormatywny. Nie tak stały jak chcieliby ci, którzy uznają jego hegemonię.
Głównymi bohaterami książki są Kuba i Emil, którzy niczym woda i ogień zdają się już samym swym istnieniem wzajemnie zagrażać swojej wolności. Czy tak od siebie różni będą mogli zbliżyć się do siebie nie zmieniając przy tym swojej postaci. Nie gasnąc i nie wyparowując... A może dla któregoś z nich zmiana „stanu” zapoczątkuje coś bardziej adekwatnego, lepiej przylegającego do samoświadomości? Stanie się początkiem „wolności od tożsamości” i „wolności do tożsamości”?
Recenzja opublikowana na blogu Projekt: książki - projektksiazki.blogspot.com