rozwińzwiń

Siedem szklanek

Okładka książki Siedem szklanek Magdalena Zych
Okładka książki Siedem szklanek
Magdalena Zych Wydawnictwo: Prószyński i S-ka literatura piękna
264 str. 4 godz. 24 min.
Kategoria:
literatura piękna
Wydawnictwo:
Prószyński i S-ka
Data wydania:
2011-08-04
Data 1. wyd. pol.:
2011-08-04
Liczba stron:
264
Czas czytania
4 godz. 24 min.
Język:
polski
ISBN:
9788376488400
Tagi:
Literatura polska biseksualizm gender LGBT bi
Średnia ocen

6,0 6,0 / 10

Oceń książkę
i
Dodaj do biblioteczki

Porównaj ceny

i
Porównywarka z zawsze aktualnymi cenami
W naszej porównywarce znajdziesz książki, audiobooki i e-booki, ze wszystkich najpopularniejszych księgarni internetowych i stacjonarnych, zawsze w najlepszej cenie. Wszystkie pozycje zawierają aktualne ceny sprzedaży. Nasze księgarnie partnerskie oferują wygodne formy dostawy takie jak: dostawę do paczkomatu, przesyłkę kurierską lub odebranie przesyłki w wybranym punkcie odbioru. Darmowa dostawa jest możliwa po przekroczeniu odpowiedniej kwoty za zamówienie lub dla stałych klientów i beneficjentów usług premium zgodnie z regulaminem wybranej księgarni.
Za zamówienie u naszych partnerów zapłacisz w najwygodniejszej dla Ciebie formie:
• online
• przelewem
• kartą płatniczą
• Blikiem
• podczas odbioru
W zależności od wybranej księgarni możliwa jest także wysyłka za granicę. Ceny widoczne na liście uwzględniają rabaty i promocje dotyczące danego tytułu, dzięki czemu zawsze możesz szybko porównać najkorzystniejszą ofertę.
Ładowanie Szukamy ofert...

Patronaty LC

Książki autora

Okładka książki Wesela 21 Dorota Majkowska-Szajer, Magdalena Zych, praca zbiorowa
Ocena 6,0
Wesela 21 Dorota Majkowska-Sz...
Okładka książki Inne przestrzenie, inne miejsca. Mapy i terytoria Łukasz Baksik, Justyna Chmielewska, Dariusz Czaja, Małgorzata Czapiga, Paweł Próchniak, Roma Sendyka, Monika Sznajderman, Adam Wodnicki, Agnieszka Wolny-Hamkało, Magdalena Zych
Ocena 6,4
Inne przestrze... Łukasz Baksik, Just...

Mogą Cię zainteresować

Oceny

Średnia ocen
6,0 / 10
170 ocen
Twoja ocena
0 / 10

OPINIE i DYSKUSJE

Sortuj:
avatar
58
51

Na półkach:

Jedna z gorszych książkę jakie czytałam.
Nie rozumiem sensu tytułu.
Bardzo nudna fabułach marzyłam tylko by skończyć szybko tę książkę.
Sam pomysł na fabule super ale napisany w jakiś nieforemny sposób.
Wylatywanie słów w różnych językach, jakby autorka nie mogła wyrazić wszystkiego za pomocą języka polskiego.

Jedna z gorszych książkę jakie czytałam.
Nie rozumiem sensu tytułu.
Bardzo nudna fabułach marzyłam tylko by skończyć szybko tę książkę.
Sam pomysł na fabule super ale napisany w jakiś nieforemny sposób.
Wylatywanie słów w różnych językach, jakby autorka nie mogła wyrazić wszystkiego za pomocą języka polskiego.

Pokaż mimo to

avatar
576
114

Na półkach: ,

No niestety, tej książki nie czytało się najlepiej. Niektóre opisy bardzo niezrozumiałe i niepotrzebne. Chyba najciekawszy był epilog.

No niestety, tej książki nie czytało się najlepiej. Niektóre opisy bardzo niezrozumiałe i niepotrzebne. Chyba najciekawszy był epilog.

Pokaż mimo to

avatar
199
113

Na półkach: ,

Nieznane aspiracje.

Nie wiadomo do czego tak naprawdę dążyła ta powieść. Jeśli w ogóle powieść ma do czegoś dążyć... Trudno określić emocje jakie wywołuje, trudno odczytać jakiś głębszy sens.

Z jednej strony historia bohaterów jest dość banalna, młody chłopak pod wpływem barwnego kolegi odkrywa swoją orientację i odnajduje miłość. I tu wydawać by się mogło, że to chęć pokazania, iż są ludzie którzy odczuwają emocje w zupełnie innych kierunkach niż, często przytaczana, acz nieokreślona, większość. Z drugiej strony, postacie przedstawione w tekście są tak barwne i różnorodne, że może chodziło o to aby pokazać jak bardzo złożona jest ludzka dusza. Ale jednak są oni trochę przeciętni, jakaś nastolatka nieszczęśliwie zakochana robiąca za przyzwoitkę, jakiś gej/bi który ma absolutnie wszystkie atrybuty żywcem wyjęte z parady równości, jakiś chłopak z małej mieściny bojący się własnego cienia itd. To wszystko okraszone, nazwijmy je, rozdziałami-wstawkami, pełnych środków stylistycznych i nie powiązanych, na pierwszy rzut oka, z fabułą. Może chodziło o to aby pokazać co siedzi w głowach bohaterów?

Tyle intrygujących pytań, że aż chciałoby się porozmawiać z Autorką.

Nieznane aspiracje.

Nie wiadomo do czego tak naprawdę dążyła ta powieść. Jeśli w ogóle powieść ma do czegoś dążyć... Trudno określić emocje jakie wywołuje, trudno odczytać jakiś głębszy sens.

Z jednej strony historia bohaterów jest dość banalna, młody chłopak pod wpływem barwnego kolegi odkrywa swoją orientację i odnajduje miłość. I tu wydawać by się mogło, że to chęć...

więcejOznaczone jako spoiler Pokaż mimo to

avatar
161
117

Na półkach:

Homoerotyzm w literaturze to wątek niezwykle już wiekowy, nie obcy klasyce i twórcom, których dzieła zostały zaliczone w poczet kanonu. Niezależnie od wszystkich wielkich nazwisk tych, których mogłybyśmy nazwać ojcami i matkami homoliteratury, warto pamiętać o jej ciotce. To Witkowski, którego wciąż wznawiana powieść „Lubiewo” doczekała się w latach 2005-2006 aż 5 wydań w Polsce i została przetłumaczona na wiele języków, nadał współczesnemu, literackiemu homoerotyzmowi nowego wymiaru i sprawił, że wątek ten z impetem zdobył scenę popularną stając się niesamowicie modnym. Niestety, lata, podczas których w niemal każdej powieści (zwłaszcza tej pisanej przez młodego pisarza czy pisarkę) musiał występować przynajmniej jeden gej lub lesbijka zrodziły wiele kusząco wyglądających owoców, z których jednak większość okazała się nadgniła i niejadalna. Tym, które nie chciały narażać się na niestrawność pozostawały „sprawdzone marki” tak różne od nie do końca jeszcze dojrzałego wina (taką „marką” jest np. znakomita Ewa Schilling, która literackim powrotem „Codzienność” po raz kolejny obroniła swoją pozycję w nurcie literatury lesbijskiej). Eksperymentowanie z nowościami zdało się przynależeć jedynie do odważnych. Ponieważ jednak literacka wstrzemięźliwość nie jest łatwa dla wszystkich, wiele z nas oddało się w końcu degustacji „Siedmiu szklanek”.


„Siedem szklanek” Magdaleny Zych to debiut przełamujący złą passę młodych autorów i autorek eksperymentujących z wątkami homoerotyzmu. Interesująca, wciągająca i wartościowa powieść Zych porusza niezwykle istotny problem tożsamości, odwagi w odkrywaniu własnego „ja” oraz eksponowania inności. Ciekawie ujęty zastaje w niej także rozpychający się rękami i nogami (choć w głębi duszy może nieco niepewny, może nieco wystraszony) świat heteronormatywny. Nie tak stały jak chcieliby ci, którzy uznają jego hegemonię.

Głównymi bohaterami książki są Kuba i Emil, którzy niczym woda i ogień zdają się już samym swym istnieniem wzajemnie zagrażać swojej wolności. Czy tak od siebie różni będą mogli zbliżyć się do siebie nie zmieniając przy tym swojej postaci. Nie gasnąc i nie wyparowując... A może dla któregoś z nich zmiana „stanu” zapoczątkuje coś bardziej adekwatnego, lepiej przylegającego do samoświadomości? Stanie się początkiem „wolności od tożsamości” i „wolności do tożsamości”?

Recenzja opublikowana na blogu Projekt: książki - projektksiazki.blogspot.com

Homoerotyzm w literaturze to wątek niezwykle już wiekowy, nie obcy klasyce i twórcom, których dzieła zostały zaliczone w poczet kanonu. Niezależnie od wszystkich wielkich nazwisk tych, których mogłybyśmy nazwać ojcami i matkami homoliteratury, warto pamiętać o jej ciotce. To Witkowski, którego wciąż wznawiana powieść „Lubiewo” doczekała się w latach 2005-2006 aż 5 wydań w...

więcej Pokaż mimo to

avatar
24
9

Na półkach:

Po przeczytaniu darmowego fragmentu książki dostępnego na jednej ze stron, postanowiłam wydać trzy funciaki z kawałkiem na wersję epub. Zachęcił mnie język autorki, a dokładniej trafne porównania, dobrze dobrane sformuowania i dość nietypowy styl. Muszę przyznać, że jak na debiutantkę język jest naprawdę świetny. Opisy jeziora, trawnika, sny czytałam jedynie z powodu ich poetyzmu i artystycznego waloru, bo tak naprawdę mogłoby ich zwyczajnie nie być. Ani nie posuwały akcji( jeśli w ogóle można o takowej powiedzieć, bo fabuła jest cienka jak bibuła),ani specjalnie nic z nich nie wynikało. Co do postaci tej opowieści, mój zarzut kieruję do kiepsko przedstawionych pobocznych bohaterów, którzy robili jedynie niepotrzebny tłum. Historia Ewy w ogóle mnie nie zainteresowała, a tym bardziej nieprawdopodobne relacje, które były następstwem poznania Emila i Ewy. Niebardzo też wiem jaką funkcję spełniali ci mnożący się statyści, bo autorka i tak uciekała się często do opisania, a nie pokazania Emila zachowań i w pewnym sensie ich tłumaczenia. No bo i trzeba było, inaczej jego irracjonalność, emocjonalna niestabilność, rozkapryszenie i do tego wszystkiego pretensjonalna maniera byłyby bardzo niezrozumiałe i niewiarygodne. Emil był absolutnie rozrywany przez wpatrzony w jego oryginalność tłum znajomych. Ale dlaczego? Z jakiego powodu? Autorka przekonywała nas do tego jedynie opisami i tezą" tak było i musisz czytelniku w to uwierzyć", bo obiektywnie szansa polubienia męskiej diwy gasła z każdą przesunięta stroną ebooka. Za "normalnego" można uznać jedynie nijakiego, sierotowatego, nieasertywnego Kubę. Ale in on jakoś wypadł blado i mało przekonywująco. Wracając do irytującej postaci Emila, czy artysta koniecznie musi być pretensjonalny? Czy to jakiś wyznacznik lepszości, inności? Czy żeby się wyróżniać trzeba ubierać się w firmowe ciuchy, jeść, pić w "odpowiednich" lokalach, obracać się w elitarnym towarzystwie? Czy to wyznaczniki bycia "cool"? My Polacy zupełnie niepotrzebnie wciąż mamy za dużo kompleksów. A odnośnie Emila orientacji, wydaje mi się, że dużo bardziej autentyczny byłby jako gej, a nie takie niewiadomo co. Ni to gej, ni to transwestyta, biseksualista? Odebrało mu to wyrazistości postaci. Wracając do maniery tej rozkaprzyszonej męskiej księżniczki, jestem wrogiem pretensji, a niestety dość często widzę tę cechę u naszych rodaków. Być może wynika to z kompleksów dlugozakorzenionej komuny. Jest to typowy atrybut postkomunistycznych krajów i im dalej na wschód, tym gorzej się to prezentuje. Co prawda muszę z ulgą powiedzieć, że nasza mentalność powoli się zmienia. Mieszkam od ponad dziesięciu lat poza granicami Polski i szczegolnie widzę kontrast w naszym sposobie myślenia. Wracając do lektury Magdaleny Zych, wiele stron skanowałam jedynie wzrokiem. Roi się od zbędnych opisów. Nie bardzo rozumiem jaki cel na rozwój fabuły miały opisy snów, uczęszczania do kościoła, opis chodnika i korporacyjnego stylu jego przemierzania, i wiele innych. Co mnie niemile zaskoczyło to stwierdzenie Kuby, że studentki medycyny są trzy razy głupsze od studentów innych wydziałów. A skąd takie dość krzywdzące przekonanie w ogóle sie wzięło? Czy były prowadzone jakieś statystyki na ten temat ? Pamiętam jeszcze z lat studiów, mówiło się, że student medycyny kiedy ma się do czegoś przygotować nie pyta "ile" ma przeczytać tylko "na kiedy", ale to brzmi znacznie lepiej niż stopniowanie ich głupotą. I co złego w słuchaniu Metaliki? Rozumiem wolność słowa, ale zabrzmiało to trochę nie tak i sądzę, że nie tylko mnie rozdrażniło jako czytelnika. Co mi się również nie podobało to natrętne zanglojęzyczenia, zfrancużenia, wtrącanie słów piosenek, które jedynie szybko przeskakliwałam wzrokiem. Uważam, że język polski nie powinien być zaśmiecany tego typu wyrażeniami. Niektóre nawet słowa polskie były zastępowane angielskimi jako synonim. Bardzo tego nie lubię. Tym bardziej doceniam język polski w jego czystej formie mieszkając za granicą, a tego typu wtrącenia uznaję za brak umiejętności znalezienia polskiego odpowiednika. Niebardzo też rozumiem ciągłą zmianę narracji, skakanie po czasach. Nie wiem czemu miało to słuzyć. Podsumowując naprawdę dziwię się, że ta książka w ogóle została wydana, a tym bardziej jestem zaskoczona decyzją Prószyńskiego i Spółki. Poza poetyckim językiem Siedem Szklanek nie ma nic do zaoferowania.
Może następna powieść Pani Zych wypadnie lepiej, bo językowo ma ogromny potencjał.

Rozczarowany czytelnik.

Po przeczytaniu darmowego fragmentu książki dostępnego na jednej ze stron, postanowiłam wydać trzy funciaki z kawałkiem na wersję epub. Zachęcił mnie język autorki, a dokładniej trafne porównania, dobrze dobrane sformuowania i dość nietypowy styl. Muszę przyznać, że jak na debiutantkę język jest naprawdę świetny. Opisy jeziora, trawnika, sny czytałam jedynie z powodu ich...

więcej Pokaż mimo to

avatar
944
74

Na półkach: ,

Mam taki zwyczaj, że książki grafomańskie, albo przeciwnie: literacko znakomite, ale upiornie nudne lub wkurzające, przekazuję ulubionej bibliotece. Z premedytacją: niech się inni męczą. Albo zachwycają. Może ktoś się wzruszy tym, co mnie przyprawia o mdłości.

„Siedem szklanek”, wydane cztery lata temu, do biblioteki nie poszło. Mam te literackie szklanki nieustannie w pobliżu. Lubię je widzieć i wiedzieć, że są. Że się co czas jakiś pojawia w literaturze rodzimej piękna awangarda, warta lektury, zamyślenia i postawienia obok książek ważnych. Warta powrotów.

Komu odmienność seksualna jest ohydna niech od książki Magdaleny Zych trzyma się daleko i niech moją recenzję ominie. Zwłaszcza w niedzielę,przed eucharystią. Nie czytaj człeku święty, żebyś się spowiadać nie musiał. To nie jest lektura dla żadnej z odmian poprawności i żadna wymuskana grzeczność atrakcji tu nie znajdzie. Odium cię opadnie, siedmiu Brzechwowych szklanek niczym poza wstrętem nie napełnisz.

O homoseksualizmie nie pisze się gładko. Przepraszam, nie o homoseksualizmie, a o pedalstwie. Z rozmów prywatnych, które miałam szczęście przeprowadzić ze znajomymi ODMIEŃCAMI (nie chcę nikogo urazić, kazano mi tak napisać) wynika, że żaden szanujący się homo nie myśli i nie mówi o sobie „gej”. Mówi „pedał”, ewentualnie „ciota”. Inne określenia też padły, ale zainteresowani dowiedzieć się o nich mogą z prozy Michała Witkowskiego. Nie do mnie oświecanie należy.

A zatem o pedalstwie nie pisze się gładko. To nie jest temat dla jędrnego, wypieszczonego języka. To jest temat, który musi wrzeszczeć, żeby się przebić, a wrzask potrzebuje często oprawy bulwarowej, rynsztokowej zgoła. Co wcale nie znaczy, że musi być szpetnie. Nie musi i nie jest. Magdalena Zych w swojej opowieści fenomenalnie wyważa język: jest i literacko i dosadnie. Podnoszę się do owacji. Pierwszej.

Historia. Dwóch facetów z różnych światów. Przychodzą z odmiennych zakładek rzeczywistości i dążą do ułożenia się w zakładce wspólnej. Taka scena ich dramatu, taki los przewrotny, albo taka natura wewnętrznych, nieprzewidywalnych imperatywów.
Jest Kuba. Grzeczny i serdeczny. Chłopak zwyczajny, student nieprzeciętny. I do kluczowego spotkania ukierunkowany na niewiasty. Można rzec tak, jakby społeczeństwo rzekło: normalny chłop. Niestety, na drodze normalnego chłopa staje chłop nienormalny (to społeczeństwo, nie recenzentka) i to nienormalny konkursowo.
Emil. Emil jest wszystkim, co Kubie było obce. Jest pedałem, jest transwestytą, jest artystą, jest kameleonem, co to w taką szatę się stroi, w jaką mu wygodnie. Jest taki z natury. Tutaj nie ma żadnej scenografii, nie ma kurtyny, choć bogatej widowni nie brakuje. Ale, Drodzy Czytelnicy, Emil nie gra. On jest. Role, jeśliw ten sposób określić jego wcielenia codzienne, pochodzą z jego trzewi, są przyrodzone. Nie wydumał ich sobie, nie obmyślał w długie, zimowe wieczory. To wszystko, co robi i jakim się prezentuje, jest w nim. Ciota i trans. Wie, kim jest, akceptuje to do ostatniej maskary w satynowej kosmetyczce i lubi. Lubi siebie i lubi swoje życie. Bo on sam i jego życie są jego własnością.
Kuba nie wie o sobie nic. Jest dzieckiem zabłąkanym w sobie i w świecie. Żyje pod linijkę tak, jak chcą rodzice, jak życzy sobie społeczeństwo, jak wydaje się jemu, że być powinno. I wówczas, w tę poukładaną schludnie rzeczywistość wpada tornado z Emilem. Który to Emil w pierwszym momencie jawi się jako zjawiskowej urody dziewczyna, bo takie wcielenie akurat miał do pokazania. Kiedy wychodzi na jaw, że pod makijażem mieszka facet i to nie jakiś tam facet, co to sobie dla kaprysu kieckę wkłada, tylko rasowy pedał, dla Kuby jest za późno, bo karuzela przyspieszyła i wyskoczyć z niej nie sposób.
Kuba wkleja się, niespodziewanie łatwo, do pełnego zwrotów, szalonego świata Emila. Emil wie o sobie wszystko, Kuba – jak zostało powiedziane - nic. Emilowi nader łatwo manipulować uczuciami tego, który cierpi na absolutny brak tożsamości. Można być dla Kuby przewodnikiem po meandrach innej erotyki, można być Pigmalionem, który znajdzie upodobanie w kształtowaniu wybitnie plastycznego tworzywa. Człowiek bez właściwości, jakim jest Kuba, to czyste płótno. Dla Emila – artysty to wielka pokusa, której z radością ulega.
Epoka Emila to w życiu Kuby czas poszukiwania i odkrywania siebie. Czas odrzucania masek, pierwsze spojrzenie w twarz swojej tożsamości, także tożsamości seksualnej. Czy czegoś się dowie? Czy czegoś się nauczy? Ich związek jest jak tornado, przelatuje, zrównuje z ziemią, a kiedy tylko urośnie świeże, wraca i miażdży na powrót. Jesteśmy zmasakrowani. Wszyscy. Z wyjątkiem Emila. Ten, który wie nie musi cierpieć.
Co nas czeka w finale? Dużo. Niekoniecznie to, czego się spodziewamy.

Kobiety. Owszem, nie brakuje ich w książce. Mają imiona, mają swoje miejsce. Są konieczne, by opowieść była kompletna. Marta, Agnieszka… Inne, nie mniej ważne. Łączy je niefortunny wybór mężczyzn, którzy albo nie mogą, albo nie chcą z nimi być. Niedopasowane są. Wiedzą wiele o sobie, ale za mało o świecie mężczyzn, do którego chcą przyrosnąć. Podejmują destrukcyjne decyzje, błądzą w żywiole odepchniętej miłości. Trudno im zaakceptować fakt, że to jednoosobowe tango i że poszukiwania trzeba rozszerzyć albo ich zaprzestać. Są ofiarami własnej krótkowzroczności.

„Siedem szklanek” to ważna i dobra proza. Książka bez kokonu, bez kostiumów, bez wydętych ust. Trochę Topor, trochę Palahniuk w spódnicy.

Mam taki zwyczaj, że książki grafomańskie, albo przeciwnie: literacko znakomite, ale upiornie nudne lub wkurzające, przekazuję ulubionej bibliotece. Z premedytacją: niech się inni męczą. Albo zachwycają. Może ktoś się wzruszy tym, co mnie przyprawia o mdłości.

„Siedem szklanek”, wydane cztery lata temu, do biblioteki nie poszło. Mam te literackie szklanki nieustannie w...

więcej Pokaż mimo to

avatar
1170
709

Na półkach: ,

Ta książka zabiła mi literackiego ćwieka. Bo i jak tu ją ocenić?
Skoro nie wiem, od czego zacząć, to rozpocznę przyczepieniem się do wszystkiego, co tylko możliwe. I nie chodzi tu o jakąś moją antypatię, a o to, że to powieścidło minusów ma mnóstwo.
Przede wszystkim styl pisania pani Zych. Coś strasznego, droga przez mękę. Irytujące zapożyczenia i słownictwo, którego przeciętna osoba z wykształceniem średnim (taka jak ja) nie zrozumie. Ot, najlepszy przykład: "Emil potoczył wzrokiem po pokoju. Było sennie, cicho, niemrawo. Marazm i rutyna, te antytezy kreacji, skomasowane (?) na niewielkiej przestrzeni, odebrały firmowej ekipie nawet chęć do rozmowy. Każdy ze znudzoną miną ścibolił (?) na swoim komputerze - to znaczy każdy, oprócz Jean-Luca, bo on jak zwykle ścibolił z miną zafrasowaną. Emil rzucił okiem na własny ekran, na którym przed chwilą, ze znudzoną miną wklejał pack-shoty (?!) na layout (...?) handlówki lansowanego kosmetyku." (s.61) No co za bełkot... Do tego te przeskoki w narracji z pierwszej na trzecią osobę, wtrącenia snów (dopiero przy drugim zorientowałam się, o co biega, bo kiedy po raz pierwszy znienacka w treści pojawiło się coś zupełnie bez związku z fabułą, po prostu zdurniałam)...
Beznadziejne zakończenie.
Poza tym antypatyczna postać Emila, który był właściwie nie wiadomo kim/czym, bo niby gej, ale z kobitkami sypiał, babskie ciuszki lubił, ale spróbuj zakwestionować jego orientację, to się obrazi! Był wręcz odpychający, a jednak bohaterowie płci obojga lgnęli do niego jak do miodu.
Bardziej podobała mi się kreacja Kuby (pierwsza gwiazdka),taki nieśmiały studencina anglistyki, meloman, bibliofil... I te irytujące według niektórych wstawki z piosenek też poczytuję na plus (druga gwiazdka),chociaż ten tekst o Metallice był co najmniej dwuznaczny i chyba powinnam się za niego obrazić.
Co mi się jeszcze podobało? Hmm, czcionka... (trzecia gwiazdka) No i może ze trzy cytaty (czwarta gwiazdka). Piąta za podjętą tematykę.
Ta książka to niestety zmarnowany potencjał. Przykre. Zamiast dobrej powieści, czytelnik otrzymuje telenowelę. Ale w sumie nie żałuję, że ją przeczytałam.

Ta książka zabiła mi literackiego ćwieka. Bo i jak tu ją ocenić?
Skoro nie wiem, od czego zacząć, to rozpocznę przyczepieniem się do wszystkiego, co tylko możliwe. I nie chodzi tu o jakąś moją antypatię, a o to, że to powieścidło minusów ma mnóstwo.
Przede wszystkim styl pisania pani Zych. Coś strasznego, droga przez mękę. Irytujące zapożyczenia i słownictwo, którego...

więcej Pokaż mimo to

avatar
950
367

Na półkach: ,

co o niej można napisać długo się zastanawiałam. Jest to książka o zwykłym chłopaku o imieniu Jakub który poznaje Emila. Jak się okazuje Emil jest transwestytą zwykła zdawało by się niechęć przeradza się w przyjaźń następnie w miłość. Zakończenie dość zaskakujące w sumie brakuje wyjaśnienia czy Jakub pozostaje homoseksualistą.

co o niej można napisać długo się zastanawiałam. Jest to książka o zwykłym chłopaku o imieniu Jakub który poznaje Emila. Jak się okazuje Emil jest transwestytą zwykła zdawało by się niechęć przeradza się w przyjaźń następnie w miłość. Zakończenie dość zaskakujące w sumie brakuje wyjaśnienia czy Jakub pozostaje homoseksualistą.

Pokaż mimo to

avatar
29
3

Na półkach:

Książkę można określić jednym zdaniem: metafizyczny bełkot na przemian z ficzkowym poczuciem humoru.

Książkę można określić jednym zdaniem: metafizyczny bełkot na przemian z ficzkowym poczuciem humoru.

Pokaż mimo to

avatar
538
1

Na półkach: ,

Duży zasób słownictwa na wysokim poziomie.

Duży zasób słownictwa na wysokim poziomie.

Pokaż mimo to

Książka na półkach

  • Chcę przeczytać
    268
  • Przeczytane
    211
  • Posiadam
    74
  • LGBT
    15
  • Ulubione
    11
  • LGBT+
    4
  • 2012
    3
  • 2013
    3
  • Literatura polska
    3
  • Literatura polska
    3

Cytaty

Bądź pierwszy

Dodaj cytat z książki Siedem szklanek


Podobne książki

Przeczytaj także