Najnowsze artykuły
- ArtykułyNie żyje Alice Munro – pisarka, noblistka i mistrzyni krótkiej formyEwa Cieślik3
- ArtykułyPierwszy zwiastun drugiego sezonu „Władcy Pierścieni: Pierścieni Władzy” i nie tylkoLubimyCzytać3
- ArtykułyKocia Szajka na ratunek Reksiowi, czyli o ósmym tomie przygód futrzastych bohaterówAnna Sierant2
- ArtykułyAutorka „Girl in Pieces” odwiedzi Polskę! Kathleen Glasgow na Targach Książki i Mediów VIVELO 2024LubimyCzytać1
Popularne wyszukiwania
Polecamy
Georgij Wajner
3
7,0/10
Pisze książki: kryminał, sensacja, thriller, literatura piękna
Urodzony: 10.02.1938Zmarły: 11.06.2009
Scenarzysta, laureat prestiżowych nagród literackich i filmowych, członek Rosyjskiego Związku Pisarzy i Filmowców. Zdobył międzynarodową sławę bestsellerem sensacyjno-politycznym "Pocałunek Midasa", ukazującym nową Rosję. Od 1991 roku mieszkał w USA, gdzie przez kilka lat był redaktorem naczelnym największej rosyjskojęzycznej gazety - "New Russian World".
7,0/10średnia ocena książek autora
59 przeczytało książki autora
102 chce przeczytać książki autora
0fanów autora
Zostań fanem autoraKsiążki i czasopisma
- Wszystkie
- Książki
- Czasopisma
Najnowsze opinie o książkach autora
Ewangelia według kata Arkadij Wajner
7,6
Powieść braci Wajnerów czytałem dawno temu w wersji papierowej, zrobiła wtedy na mnie duże wrażenie, ostatnio wpadł mi w ręce ebook, chciałem sprawdzić, czy nadal mi się spodoba.
Ciekawa jest historia powstania książki, oto autorzy, bardzo popularni w ZSRR twórcy powieści milicyjnych napisali ją w latach 1980-84 do szuflady, a wydali dopiero w 1990 r., gdy upadał Związek Sowiecki. Mamy tu opowieść o życiu stalinowskiego zbrodniarza, zawodowego mordercy, mówi: „w minutę mogę gołymi rękami zabić dziesięciu ludzi. To moja główna życiowa umiejętność.” Rzecz jest ciekawa, bo to jedyny znany mi portret sowieckiego zbrodniarza w literaturze rosyjskiej. Od razu przychodzą mi na myśl książki o nazistowskich mordercach: 'Łaskawe' Littella czy 'Eichmann w Jerozolimie' Hannah Arendt; stawia się tam tezę o banalności zła: nazistowskie potwory to byli w gruncie rzeczy zwykli ludzie, którzy w specjalnych warunkach robili rzeczy straszne.
Rzecz dzieje się w 1979 r. a bohaterem i narratorem książki jest pułkownik Paweł Chwatkin, w czasach stalinowskich oficer operacyjny do specjalnych poruczeń przy ministerstwie bezpieki, czyli zwyczajny siepacz. W latach 70. Chwatkin dawno już nie pracuje w organach, jest profesorem prawa, ale jak wiadomo, do końca życia jest się czekistą...
Na książkę składa się snucie Chwatkina po Moskwie, spożywanie alkoholu, spotkania z różnymi mniej lub bardziej dziwnymi ludźmi. Chwatkin ostro pije, ma zwidy, mętnie gada na tematy filozoficzno-religijne, mieszają mu się postacie i plany czasowe. Ale też wspomina i właśnie jego wspomnienia są najciekawsze, jasno pokazują zbrodniczą naturę systemu stalinowskiego, ogólniej sowieckiego.
Mamy tam opisy tarć między stalinowskimi oficerami bezpieki, ci ludzie to były bestie gotowe bez zmrużenia oka zabić jeden drugiego; przypomina to rozgrywki mafijne. Przewijają się nazwiska znane z historii Sowietów: Abakumow, Riumn, Beria i wielu innych, zło w czystej postaci, jakbym czytał o esesmanach czy gestapowcach.
No i przesłuchania aresztowanych, wobec których stosowano najbardziej wymyślne tortury, a przede wszystkim bestialsko bito, ale też szantażowano, jak mówi Chwatkin: „Potrafię złamać każdego, nawet swoją lubą debilkę mogę zmusić, żeby robiła to, co jest wygodne dla mnie. Wszystko zależy od intensywności i skali zastosowanych środków.”
Podczas lektury miałem silne wrażenie, że autorzy sugerują, iż oprawca stalinowski jest nienormalnym alkoholikiem, wcieleniem zła, diabłem w ludzkiej skórze. Mówi na przykład córka Chwatkina: „W tobie nie ma nic ludzkiego. Nie ma duszy, nie ma sumienia, nie ma serca…” Zdają się zatem twierdzić Wajnerowie, że zwykły człek rosyjski nie mógłby dopuścić się zbrodni Chwatkina. Nie przemawia do mnie takie przedstawienie sprawy, bliższe rzeczywistości wydaje mi się obraz masowego mordercy wyłaniający się z książek Littella i Arendt: to zwykły szary człowiek, który w pewnych okolicznościach staje się potworem.
Zmęczyła mnie ta książka, jej styl, dokładny opis zbrodni siepaczy Stalina, alkoholowe brednie Chwatkina, skończyłem lekturę z ulgą.
Ewangelia według kata Arkadij Wajner
7,6
Mocna, miejscami poruszająca książka, o co nietrudno, skoro to obraz najgorszego paroksyzmu schyłkowego stalinizmu, oglądany z samego jego morderczego środka.
Choć wydaje się ona nie wnosić wiele nowego do wiedzy o tym systemie, to wiele scen robi wrażenie. Świetnie napisane pierwsze chwile po śmierci Wodza, z patroszeniem szacownych zwłok do zabalsamowania włącznie. Bliskie doskonałości opisy „codzienności” Łubianki, przepastne gabinety naczalstwa, straszne korytarze, potworne przesłuchania i rozmowy z aresztowanymi nieszczęśnikami. Autorzy podkreślają swoisty ciąg technologiczny siedziby NKWD: w wielkim budynku dawnego Towarzystwa Ubezpieczeń „Rossija” w centrum Moskwy: tutaj dana osoba najpierw jest operacyjnie rozpracowana, potem tu aresztowana, przesłuchiwana/katowana, osądzona i w końcu w piwnicach rozstrzelana. „A wszystko bez wychodzenia na ulicę” – czytamy.
Tzw. prawdą czasu tchną rozważania mieszkańców ZSRR: „Za co teraz biorą? Za zawód? Za krewnych za granicą? Według alfabetu? Za pochodzenie? Gdzie biorą? W pracy? W domu? W sanatorium? Na przystanku tramwajowym? Tylko w Moskwie, czy także na prowincji? Kiedy biorą? O świcie? W nocy? Przed kolacją? W ciągu dnia pracy, wywoławszy na chwilę? I rzecz prosta, żadnych prawidłowości nie dało się ustalić. Ludzie nie chcieli wierzyć w to, że biorą wszędzie, zawsze, za wszystko, za nic”.
I jeszcze prosta prawda o Rosji: „Wszyscy jesteśmy przecież na pół Tatarami i przeżyliśmy tylko dlatego, że nasi męscy przodkowie pojęli: najeźdźcy trzeba oddać własną babę, innego wyjścia nie ma”.
Najbardziej jednak trafne z całej lektury wydaje mi się rzadko podkreślane w innych literackich przedstawieniach tych czasów drugie oblicze stalinowskiego terroru – przeciw samym jego wykonawcom skierowane. Dobrze jest ukazany ten zupełnie niezwykły mechanizm eliminowania kolejnych ekip morderczego aparatu zbrodni (obcy nawet bliźniaczemu faszyzmowi). Bo od upadku i rozstrzelania w 1938 r. szefa GPU Gienrycha Jagody, co parę lat, aż do 1953 roku – rozstrzelania Ławrientija Berii - za swoimi szefami „pod stienku” szli ich najważniejsi podwładni.
Główny bohater unika tego losu, zarówno dzięki wyjątkowej przebiegłości, jak i nawet przewyższającej ją bezwzględności. To potwór, nie człowiek. W miarę lektury chyba jednak jego zbrodnie trochę powszednieją (jak i wyczyny seksualne). Lekko może też razić, jaki to z niego demiurg: uczestniczy w kaźni gen. Własowa, wymyśla osławiony „spisek lekarzy”, werbuje w tym celu słynną Lidię Timaszuk z kremlowskiej lecznicy, w przelocie zajmuje się też sprawą Raula Wallenberga, potem jak równy z równym konferuje z najwyższymi ludźmi władzy, a na koniec wymyśla sposób pozbycia się Berii i osobiście wciela go w czyn. W nagrodę przechodzi na sutą emeryturę i staje się szanowanym, profesorem praw, choć dawne związki zachowuje. Ale oto w latach 70. Centrum Wiesenthala chce go rozliczyć za zbrodnie wobec żydowskich obywateli ZSRR…
W przedstawieniach stalinizmu Autorów odnajduję nieco atmosfery z „Kręgu pierwszego” Aleksandra Sołżenicyna. Do tego arcydzieła nawiązuje trochę książka, choć nie pretenduje ona – tak jak dzieło Mistrza – do całościowego obrazu sowieckiego społeczeństwa
Ciekawa jest warstwa językowa tej powieści. Znajdziemy tu liczne gry słowne i zabawy sowieckim wokabularzem, zgrabnie przełożone przez tłumacza. - Ten, kto siedział dwa razy, to dwusydent, kto siedział raz – monosydent, komu w łagrze dopisali wyrok – to nadsydent, a ten, którego dopiero trzeba posadzić to niedosydent – tak bohater kpiąco odpowiada amerykańskiemu dziennikarzowi na pytanie o dysydentów w ZSRR.
Szkoda tylko, że książka przeleżała się w „szufladzie” rosyjskich pisarzy, ale nie dziwne, bo za ZSRR wydać by się jej nie dało, a wydanie na Zachodzie ściągnęłoby na nich los Sołżenicyna czy Brodskiego.