Francis Clifford (ur. jako Arthur Leonard Bell Thompson) - brytyjski pisarz. Urodził się w Bristolu, w Anglii. Za zasługi w czasie II wojny światowej został odznaczony Orderem za Wybitną Służbę (Distinguished Service Order),wysokim brytyjskim odznaczeniem wojskowym. Twórca wielu powieści kryminalno-sensacyjnych, z których spora ilość została przetłumaczona na język polski. Za powieść "Żegnaj Grosvenor Square" (1974) uhonorowany Srebrnym Daggerem, przyznawanym przez Związek Twórców Książek Kryminalnych (Crime Writers' Association). Nie należy go mylić z Francisem Cliffordem (1559-1641),czwartym księciem Kumbrii. Wybrane książki pisarza: "Honour the Shrine" (1953, polskie wydanie: "Księżyc w dżungli", Instytut Wydawniczy PAX, 1987),"Act of Mercy" (1959, polskie wydanie: Wydawnictwo "Książnica", 1995),"Odruch litości", "Another Way of Dying" (1968, polskie wydanie: "Można umrzeć inaczej", Wydawnictwo "Książnica", 1997),"Amigo, Amigo" (1973, polskie wydanie: "Ale Klub nie przebacza", Instytut Wydawniczy PAX, 1975),"Grosvenor Square Goodbye" (1974, wydanie polskie: "Żegnaj Grosvenor Square", Wydawnictwo "Książnica", 1995).http://
Kto będzie sprytniejszy? Angielskie służby bezpieczeństwa, czy snajper, który więzi zakładników i ma coraz wyższe żądania. Czego właściwie chce?
Świetny thriller, zupełnie inny, pomysłowy, trzyma w napięciu od początku do końca, zakończenie zaskakujące, naprzemiennie siedziałam w głowie przestępcy i policji, bardzo to ciekawe doświadczenie. To czego chcieć więcej? Ano tego, co autor serwuje we wszystkich swoich powieściach, czyli czegoś innego niż w znanych mi powieściach sensacyjnych. U Clifforda to połączenie tematyki sensacyjnej z moralno-filozoficzną, niesamowita mieszanka. Tak Clifforda polecił mi kilkanaście lat temu (i miał rację) czytelnik, którego opiniom ufam. Kupiłam więc w antykwariacie całą serię i grzecznie czekała sobie na półce. A że książki staram się czytać trójkami - czwórkami (zbliżonymi jakoś, np. ten sam autor, podobna tematyka, czy region geograficzny) i szukałam czegoś do pakietu angielskiego, „Żegnaj Grosvenor…” się doczekał. I bardzo żałuję, że zwlekałam tak długo.
Sądzę, że powieści autora nie dostanie się ani w księgarni, ani w bibliotece, wydano je kilkadziesiąt lat temu, ale jeśli u kogoś zalega w drugim rzędzie w biblioteczce, to niechże da jej szansę, jest tego warta.
„Można umrzeć inaczej”, to książka, która sprawiła, że ostatecznie trafiłam na Sycylię i do Taorminy – czyli miasta, które, mimo że małe, potrafi zauroczyć doszczętnie. Tak się stało i ze mną. No, ale o książce teraz. Powieść trafiła do mnie z polecenia w latach dziewięćdziesiątych. Niektóre postaci jawią się co prawda być jakby bezbarwne, pozbawione napędu, ale żle nie jest. Początek wciąga, zachęca. Czar z kartki na kartę trochę pryska. Czytelnik może się zmęczyć. Trzeba cierpliwości by dotrzeć aż do finału. Ale opisy są plastyczne i strawne.
Mamy tu pomysł i materiał na doskonały film!
W hotelu znaleziony zostaje martwy mężczyzna. Powoli sprawa jest wyjaśniana. Nolan grywał w kasynach, gdzie tracił pieniądze. Młoda Norweżka będąca towarzyszką tegoż nieboszczyka bywała z nim w tych luksusowych miejscach. Nie jest jego żoną. Policja włoska nie okazuje się zbyt energiczna i sprawna. Neal Forrester wplątuje się w bycie tłumaczem i opiekunem bezradnej Inger. Ona natomiast jest zamknięta w sobie i zawieszona. Ich relacja z początku jest drętwa i trudna. Taormina i Sycylia zaś - tło - to miejsce dobre do leniuchowania i kontemplacji, przynajmniej na pierwszy rzut oka. Wstępnie wydaje się, że Nolan popełnił samobójstwo. Pozostają jednak wątpliwości…
Dwaj "autostopowicze" zabrani przez Anglika nakręcają spiralę napięcia - posługując się bronią palną terroryzują Neala i Inger. Dochodzi do porwania...
Zaletą tekstu są krótkie rozdziały :)