Pisze w języku norweskim, jest narodowości saamskiej. Saamowie (Saami lub Sámi),Lapończycy to lud zamieszkujący Laponię (krainę geograficzną obecnie w granicach: Norwegii, Finlandii, Rosji oraz Szwecji). Dla samych Samów nazwa Lapończycy ma wydźwięk obelżywy i wiąże się z trwającymi aż do czasów współczesnych działaniami rządów krajów, w których zamieszkują, mających na celu ich wynarodowienie i akulturację. Współtworzył założony w 1981 r. w Kautokeino tzw. Beaivváš Sámi Theatre, w którym przestawienia przygotowywane są po lapońsku. Debiutował w 1982 tomem wierszy Joiken og kniven, oprócz zbiorów poezji ma w swym dorobku dwie powieści oraz sztuki teatralne. Jego utwory czerpią z lapońskiej mitologii i tradycji, a także z ludowego śpiewu (joik). Pojawiają się w nich elementy magiczne (szamanizm). -------------------------------------------- "Losy Ailo Gaupa, saamskiego pisarza tworzącego po norwesku, mogą służyć za egzamplifikację całej grupy etnicznej. (...) Wkrótce po urodzeniu krewni zmusili samotną matkę do porzucenia dziecka, a po kilku latach pobytu w sierocińcu chłopca zaadoptowali obcy z południa Norwegii. "W świecie saamskich legend istnieje coś, co nazywane jest eapparas, poczułem, że to ma coś wspólnego ze mną. Eapparas to dusze dzieci pozostawianych na pustkowiu, by umarły. Dzieci rodzonych we wstydzie. Nieochrzczonych. Co dziewięćdziesiąt lat można usłyszeć jak w ciemności na widdzie płacza bezimienne dusze. (...) Urodziłem się na wierzchołku góry, w pobliżu wielkich rozpadlin. Była sama. Dlaczego tam właśnie poszła? Co jej tak naprawdę chodziło po głowie? Nigdy się nie dowiedziałem. Nigdy nie ośmieliłem się zapytać." Tak pisze Gaup w autobiograficznym eseju. W latach siedemdziesiątych, podróżując jako dziennikarz Aftenposten po Finnmarku, na północy Norwegii, po raz pierwszy spotkał swych krewnych. Fakty biograficzne wpłynęły na kształt jego projektu poetyckiego (...) Droga do siebie samego jest dla Gaupa drogą do przez wieki wykorzenianej i stopniowo zapominanej wiedzy, umożliwiającej pełniejszy kontakt z Naturą i minionymi pokoleniami. Narzędzi koniecznych do osiągnięcia wiedzy o sobie, o tym że Saamowie są Dziećmi Słońca i o wynikających z tego faktu obowiązkach wobec Ziemi i innych ludzi, szuka w szamanizmie."
Niepokój był dla niego złym słowem, podobnym do niepogody, nieurodzaju, nieszczęścia, niepomyślności, nieprawdy. Niepokój jest przyzywaniem ...
Niepokój był dla niego złym słowem, podobnym do niepogody, nieurodzaju, nieszczęścia, niepomyślności, nieprawdy. Niepokój jest przyzywaniem czegoś niechcianego, zapisał kiedyś. Miłość jest przyzywaniem czegoś dobrego.
Tytuł jak i sam opis książki wydał mi się intrygujący i ciekawy... no i na tym się skończyło. Opisy przyrody wykonane przez Orzeszkową to pikuś w porównaniu z tym co zrobił autor w "Podróżach na dźwiękach..." Gaup musiał niezłe zioło jarać, bo na trzeźwo to takiej historii opowiedzieć się nie da. Jakoś dobrnęłam do końca książki, wielka zasługa tytułowego bębna, on mnie trzymał przy kartach powieści z nadzieją, że się rozkręci i tak dobrnęłam do posłowia, które z całej książki wydało się najciekawsze.
To książka specyficzna i wydaje mi się, że raczej dla osób obeznanych w temacie, niż dla laików. Mimo zainteresowania tematem, niektóre przekazy zwyczajnie do mnie nie docierały. Może to kwestia różnic kulturowych, a może osobistego podejścia do tematu. Mimo, iż książka nie jest zła, nie zdecydowałabym się na jej zakup, gdybym wiedziała na co się piszę. Jednak czasu spędzonego na jej czytaniu nie uważam za stracony - poszerzanie horyzontów nigdy nie jest marnowaniem czasu.