Urodziła się w 1947 roku w Au w austriackim Vorarlbergu. Opublikowała wiele powieści, opowiadań, sztuk teatralnych i książek dla dzieci. Prawdziwy rozgłos – zarówno uznanie krytycznoliterackie, jak i sukces czytelniczy – przyniosła jej wydana w 2020 roku mikropowieść Hałastra. Za swoją twórczość Helfer otrzymała m.in. Austriacką Nagrodę Literacką, szwajcarską Nagrodę Miasta Solothurn oraz Nagrodę im. Johanna Petera Hebla. Jej powieści Schau mich an, wenn ich mit dir rede [Patrz na mnie, kiedy do ciebie mówię] i Vati [Tato] nominowano w latach 2017 i 2021 do prestiżowej Niemieckiej Nagrody Książkowej. Za Hałastrę autorka otrzymała Literacką Nagrodę Schubarta. Prywatnie żona Michaela Köhlmeiera, uznanego pisarza i intelektualisty austriackiego.
Wprowadzić porządek we wspomnienia – czy to nie byłoby kłamstwem? Kłamstwem w tym sensie, że pozorowałabym istnienie taki...
Wprowadzić porządek we wspomnienia – czy to nie byłoby kłamstwem? Kłamstwem w tym sensie, że pozorowałabym istnienie takiego porządku.
Maria Moosbrugger za chwilę zostanie sama. Bo jest rok 1914, a więc wojna. I to z tych, co to zmieniają świat. Jej Józef będzie musiał iść, a tak się składa, że Maria jest babką Moniki Helfer autorki „Hałastry”, w której to opowiada nam historię rodziny swej. Autobiograficzna proza po raz kolejny może zawładnąć waszą wyobraźnią, bo z aptekarską precyzją pisarka od razu przechodzi do rzeczy. Gdyż skoro Jozef musi pójść, to kto się rodziną w małej alpejskiej wiosce zaopiekuje. Kandydatem jest burmistrz. Ale czy to kandydat uczciwy? Czy może niecne zamiary skrywa, jak to polityk?
A trzeba pamiętać, że mała społeczność tam żyje. No i ten czas jeszcze. Czy muszę dodawać, że Maria jest urodziwa? I każdy się sobie przygląda, bo nic lepszego do roboty nie ma. Więc jak się pojawia brzuch u Marii, to i skandal w powietrzu zawisa. I złe języki ruszają do boju. Ale ta historia to nie jest tani wyciskacz łez. Już bardziej wiwisekcja. Zresztą z tego brzucha wyjdzie Grete – matka autorki, o której już na początku dowiadujemy się, że jej ojciec nigdy do niej słowa nie powiedział. Przecież urodziła się, gdy ten był na wojnie.
Prozą surową, ale rzetelną Helfer obdarza swoją historię. I czasami o niej samej się dowiadujemy. Jak ona to przeżywała. Jakie odczucia jej towarzyszyły. Od sądów i bezwzględnych opinii są inni, a nie autorka. Więc i na tym oszczędza. Kronikarski obowiązek nad pisarką nie wisi, więc nie wszystko się tu odbyć musiało z reporterską wiarygodnością. Ale przedstawione zostało z morderczą precyzją. Na zimno. I to czyni różnicę.
Z jednej strony czuję już trochę zmęczenie autofikcją w literaturze, z drugiej jednak była to naprawdę interesująca i świetnie napisana historia. Opowieść o rodzinie autorki, zwłaszcza o jej babce w czasach pierwszej wojny światowej, poszarpana, opisana z różnych perspektyw, niby trochę z boku, a jednak ciągle utrzymuje czytelnika wewnątrz akcji. Mimo to jednak nie do końca mogłem się zaangażować, być może przez małą liczbę stron, ale z przyjemnością przeczytałbym kolejne autobiograficzne powieści autorki.