Nocny Słuchacz Armistead Maupin 6,6
ocenił(a) na 98 lata temu Najłatwiej, tak nam się przynajmniej wydaje, o swoich problemach porozmawiać z kimś kto nas nie zna, bo gdzieś w głębi serca liczymy na sprawiedliwy i obiektywny osąd pozbawiony emocjonalnego zaangażowania, które bardzo często zaciemnia właściwe spojrzenie. Choć tkwi w tym swoisty paradoks, bo pragnąc racjonalnej weryfikacji, wcale nie chcemy uciekać przed emocjami, są nam one potrzebne jak woda do życia, bo w nich odnajdujemy poczucie bliskości, sens i potrzebne nam ciepło i bezpieczeństwo. Choć właśnie czasami przeszkadzają, utrudniają. I ta dychotomia, walka rozumu z uczuciami, trwa, a my stoimy na rozdrożu, co wybrać, której drodze zawierzyć i nią podążać. Serce mówi: wybierz mnie, zostaw na boku ostrzeżenia, dobre, może nawet słuszne rady, sugestie przyjaciół, pojawiające się czerwone znaki, znaki zapytania, wątpliwości, po co ci one, po prostu idź za głosem, intuicja, nie zważaj na nic. A rozum krzyczy: hola, hola, nie tak szybko, a może to zwidy, oszustwo, manipulacja, celowe działanie, które owszem, ubrane w piękne słowa, w obrazy pobudzające wyobraźnie, ale tak naprawdę są tylko zgrabnym omamem, który prowadzi na manowce. Na pewno bezsprzecznie bardzo boimy się samotności i braku bezpieczeństwa, to najczęściej najsilniejsze uczucia, które biorą górę w naszym życiu, zwłaszcza wtedy kiedy stajemy na krawędzi i musimy podjąć ważne decyzje lub się zdeklarować. Wtedy tym bardziej potrzebujemy wsparcia i realnej obecności kogoś, kto nam życzliwie doradzi, zrozumie i pomoże, kto jednocześnie z dystansu jest w stanie być dla nas bardziej przekonywujący niż ktoś, z kim łączy nas emocjonalna więź, bo wtedy istotną rolę zagrają uczucia i współczucie, a nam potrzebne jest szczere, ale twarde i prawdziwe podejście do naszych problemów i wyzwań, ocena płynąca z serca, ale i rozumowa, chłodna i wyważona, dokonująca całościowe analizy, ale bezstronna i z poczuciem uwzględnienia wszystkich racji. Pewnie i tak nigdy nie będzie gwarancji, że przyniesie zamierzony efekt, ale jednak zwiększy jego prawdopodobieństwo. Jaka jest jednak prawda o nas, to tak naprawdę nikt poza nami samymi nie wie. I domagając się udziału osób trzecich w naszym życiu, w jakikolwiek sposób, by się to nie działo, i tak wpuścimy ich tylko na tyle, na ile uznamy, że możemy, że chcemy, że warto, że jest bezpiecznie, że nic nam nie grozi, bo tajemnice, które skrywamy mogą być przecież przez kogoś świadomie lub nie wykorzystane przeciwko nam. Dlatego posuwamy się często do stworzenia iluzji, które wyglądają nad wyraz realnie, a którym ulegają wszyscy dookoła, również i w którymś momencie my sami. Zwłaszcza jeśli to, co chcemy schować jest jednocześnie tym, co chcemy i ujawnić. To kolejne uwikłanie, które nie znajduje swego racjonalnego uzasadnienia. Mimo wszystko podejmujemy jednak działania, które mogą prowadzić do uchylenia rąbka tego, co ukryte, bo nikt nie może być sam i potrzebuje powiernika swej tajemnicy. Bohaterowie Nocnego słuchacza wciągają nas w kilu poziomową intrygę, która do samego końca pozostaje nie rozstrzygnięta, choć chyba nie o wyjaśnienie tak naprawdę chodzi, a o próbę dotknięcia problemu, który z tej sieci wydostaje się na zewnątrz. Z jednej strony mamy sfrustrowanego, dotkniętego niemocą twórczą i brakiem weny pisarza, który przeżywa swoje rozstanie z wieloletnim partnerem i zmaga się z poczuciem utraty sensu życia i miłości, choć żyje i codziennie chodzi do pracy wypełniając swoje obowiązki, swój ból przeżywa samotnie, bo tak lepiej, a żale topi w alkoholu, bo tak wygodniej. Z drugiej strony mamy, a właściwie tylko domyślamy się, że istnieje, bo nie udaje się nam go spotkać ani osobiście poznać, chłopca chorego na AIDS, który jest dzieckiem po traumatycznych przeżyciach gwałtów i molestowania ze strony własnych rodziców i ich przyjaciół. Kim jest Pete, a kim jego opiekunka, to już sekret książki, choć wątki, mimo wielu mylonych tropów, prowadzą nas do celu, którego się domyślamy, ale pewności nie uzyskujemy. Obraz samotności to doświadczenie, które jest tak bardzo indywidualną sprawą, a które uświadamia nam, że nasze bycie z kimś może być bardzo ułudne, bo póki nie poznamy sedna czyichś przeżyć możemy się mylić i popełnić błąd. Uśmiech nie oznacza zadowolenia, a może kryć rozpacz. Ta niesamowita książka wciąga i pochłania, uchyla nam rąbka wielu tajemnic, odsłania ukryte światy i ich mieszkańców, próbuje zdemitologizować wiele stereotypów, zaprasza do głębszej dyskusji nad znaczeniem wielu utartych i niepodważalnych, jak by się zdawało, pojęć, burzy sztuczne przesądy i ograniczenia. I zostawia nas z otwartym pytaniem, o to kim jest człowiek i jaka jest prawda o nim oraz czy ją kiedykolwiek będziemy w stanie poznać i zrozumieć.