Najnowsze artykuły
- ArtykułyWeź udział w akcji recenzenckiej i wygraj książkę Julii Biel „Times New Romans”LubimyCzytać2
- ArtykułySpotkaj Terry’ego Hayesa. Autor kultowego „Pielgrzyma” już w maju odwiedzi PolskęLubimyCzytać2
- Artykuły[QUIZ] Te fakty o pisarzach znają tylko literaccy eksperciKonrad Wrzesiński25
- ArtykułyWznowienie, na które warto było czekaćInegrette0
Popularne wyszukiwania
Polecamy
Jeremy Black
9
6,7/10
Urodzony: 30.10.1955
Jest profesorem historii na uniwersytecie w Exeter. Jest senior fellow w organizacji: Center for the Study of America and the West w ramach Foreign Policy Research Institute. Jest autorem ponad 70 książek, przede wszystkim dotyczących dziejów XVIII wieku, brytyjskiej polityki zagranicznej i dyplomacji międzynarodowej. Jest dziś uważany za najlepszego brytyjskiego znawce tych czasów.
Ukończył Queen' College i Uniwersytet w Cambridge, po czym rozpoczął pracę w St John's College i Merton College na uniwersytecie w Oxfordzie and Merton at Oxford. następnie nauczał na uniwersytecie w Durham. Prace profesora rozpoczął w Exeter w 1996 roku. Często wygłaszał wykłady w Australii, Kandzie, Danii, Francji, Niemczech, Włoszech i USA. Na język polski przetłumaczono jedynie "70 największych bitew świata", której Black był redaktorem i "Europa XVIII wieku 1700-1789", PIW Warszawa 1997.
Ukończył Queen' College i Uniwersytet w Cambridge, po czym rozpoczął pracę w St John's College i Merton College na uniwersytecie w Oxfordzie and Merton at Oxford. następnie nauczał na uniwersytecie w Durham. Prace profesora rozpoczął w Exeter w 1996 roku. Często wygłaszał wykłady w Australii, Kandzie, Danii, Francji, Niemczech, Włoszech i USA. Na język polski przetłumaczono jedynie "70 największych bitew świata", której Black był redaktorem i "Europa XVIII wieku 1700-1789", PIW Warszawa 1997.
6,7/10średnia ocena książek autora
62 przeczytało książki autora
110 chce przeczytać książki autora
2fanów autora
Zostań fanem autoraSprawdź, czy Twoi znajomi też czytają książki autora - dołącz do nas
Książki i czasopisma
- Wszystkie
- Książki
- Czasopisma
Najnowsze opinie o książkach autora
Wojna. Krótka historia Jeremy Black
6,8
Tym razem przyszło mi czytać książkę autorstwa Jeremiego Black’a pod tytułem „Wojna krótka historia”. Na wstępie muszę przyznać, że tytuł w pełni oddaje całą treść tej pozycji. Tak skrótowych informacji na tak ciekawy temat, jakim są wojny, nie spotkałem nigdy wcześniej. I czuję się ogromnie zawiedziony. Liczyłem na porządną przygodę, nawet jeśli zdawałem sobie sprawę, że będzie to przygoda ograniczona, krótka… Jak się okazało i to było na wyrost. Choć temat jest naprawdę wspaniały, i jestem gotów zrozumieć, iż musi zostać potraktowany suplementacyjnie, to jednak, to co zastałem w książce, mocno nie… wkurzyło.
Autor porusza wiele wspaniałych tematów. Jako przykład mogę wymienić rozdział 3 – Egipt, Asyria, Persja czy 4 – Wczesne konflikty w Chinach. Czy było warto? Nie, zdecydowanie nie. O Egipcie było kilka zdań – ale ani słowa o uzbrojeniu, a o konfliktach dowiedziałem się, że istniał jegomość Ramzes II i ledwo uniknął porażki. Było co prawda o Hetytach, ale tylko o ich rydwanach (a w zasadzie, że nimi powozili). O Asyryjczykach nadmieniono, ze byli wojowniczym ludem i zdarzyło się im podbić Babilonię i Teby. Zaś Persowie stworzyli imperium… To zdecydowanie za mało. Podobnie ma się sprawa z Chinami, na które najbardziej liczyłem. Ale i tu się zawiodłem. O wojsku nie było prawie nic, Epoka Walczących Królestw właściwie nie istniała, a jedyne wojny toczono z koczownikami. Oczywiście nieco generalizuję – podkreślam, nieco – ale nie było na czym oka zawiesić. Im dalej, wcale nie było lepiej.
Kolejną wadą, moim skromnym zdaniem, jest wrzucanie analogii dotyczących pewnych zdarzeń. Jednak są one chaotyczne, w wielu miejscach bezcelowe i naprawdę ciężko było zrozumieć o co tak dokładnie chodzi Autorowi. O wynik starć? A może o użycie podobnej techniki walki? A może, że władca spadł z konia…? Nie rozumiem analogii opisujących jakieś starcie z epoki starożytności, z tym, które miało miejsce w XX wieku. No chyba, że chodzi o mentalność walczących ludzi – tutaj głupota, zawiść, zdrady zawsze są takie same. Przykład ze strony 39: „Rządy poszczególnych chińskich dynastii przynosiły różne efekty. Dynastia Tang (618-907) prowadziła ekspansję i budowała fortece oraz militarne kolonie od Sinciang po Syczuan. Zlikwidowała dotychczasowy system rodów wojskowych i zastąpiła go w 737 roku stałą armią, a tereny przygraniczne podzieliła na osobne dowództwa regionalne. Z początku dynastia polegała przede wszystkim na ciężkiej kawalerii, ale z czasem coraz większą rolę odgrywali konni łucznicy. Piechota, która walczyła głównie włóczniami, ale używała też dużej liczby kusz, była stopniowo wyposażana w uzbrojenie ochronne. Pomimo tych zmian w 751 roku w rejonie rzeki Tałas arabska armia pod przywództwem Zijada ibn Saliha, gubernatora Samarkandy, pokonała analogiczną chińską formację kierowaną przez Gao Xianzhiego. O wyniku bitwy zadecydowało przejście sprzymierzonych z Gao Karłuków na stronę Zijada; w mieszanych armiach zawierających formacje pomocnicze często dochodziło do takich zdarzeń – i to nie tylko w Azji. W 1485 roku Ryszard III poniósł klęskę pod Bosworth, gdy część jego sił sprzymierzyła się z Henrykiem Tudorem, późniejszym Henrykiem VIII”.
Brak w nim szczegółowych informacji jak wyglądała struktura armii. Po drugie – ciężko jest mi wyobrazić sobie, aby wojsko nie miało jakichkolwiek „zabezpieczeń” umożliwiających prowadzenie skutecznych działań w terenie. Tutaj brzmi to niemal jakby dopiero w VIII wieku Chińczycy odkryli to, że żołnierze muszą być chronieni! Im dalej, tym takich gaf, niedopowiedzeń i ogólników jest więcej. Przepraszam, ale tego nie da się czytać. To już chyba w Wikipedii znajdziemy ciekawsze opisy, bardziej szczegółowe. Mam poczucie, że zmarnowałem czas. Nie dowiedziałem się nic nowego, a jeszcze poczułem uraz do tego typu książek.
Nie można by napisać tego samego, ale nieco konkretniej. Dajmy na to przykład Asyrii. Swoje znaczenie zawdzięczała Asyria wyśmienitej armii, dobrze zorganizowanej i wyposażonej w najnowsze zdobycze techniki wojennej. Podstawę armii stanowiła liczna piechota, lecz władcy asyryjscy dużą wagę przykładali również do jazdy oraz rydwanów bojowych. Istniał nawet specjalny korpus inżynieryjny, którego zadaniem było przygotowywanie oblężenia silnie ufortyfikowanych miast. Asyryjczycy znali i stosowali wieże oblężnicze, przy pomocy których mogli wedrzeć się na mury obronne nieszczęsnych miast. Często również wykorzystywali usługi minerów, którzy podkopywali mury tak, aby uległy zawaleniu, a tym samym umożliwiły przedostanie się do miasta asyryjskich wojowników. Ci zresztą słynęli z ogromnego okrucieństwa. Królowie Asyrii wyznawali zasadę – zdobyć, zburzyć, przesiedlić (niepokorną podbitą ludność w odległe regiony imperium). Brutalność asyryjska była wręcz przysłowiowa, i służyła propagandzie zastraszania potencjalnych wrogów i ofiar. Nic przeto dziwnego, że wiele ludów nie stawiało Asyryjczykom większego oporu.
Piechota Asyrii uzbrojona była przede wszystkim we włócznie, a do ich uzbrojenia należały tarcze, skórzane kaftany z naszytymi metalowymi płytkami oraz hełmy. Nim doszło do starcia wręcz, atakowali najpierw procarze i łucznicy. Procarze dysponowali glinianymi pociskami, którymi potrafili razić przeciwnika z odległości 200 m. łucznicy wypuszczali strzały przy odległości 300 m większej. Jednak najważniejszym wynalazkiem Asyryjczyków było wprowadzenie jazdy, przy czym nie znano jeszcze strzemion czy siodła, co utrudniało jazdę i operowanie bronią. Aby temu zaradzić wprowadzono pewne uproszczenie – jeźdźcy jeździli parami, więc jeden zajmował się prowadzeniem koni, a drugi walczył. Z naszej perspektywy wydaje się to dziwne, ale wówczas było skuteczne.
Asyryjska armia korzystała też z licznego sztabu wszelakiego rodzaju szpiegów, rozsianych po całym ówczesnym Bliskim Wschodzie. Dzięki uzyskanym informacjom Asyryjczycy niejednokrotnie już na starcie zdobywali wyraźną przewagę nad przeciwnikiem, często atakując z zaskoczenia, nim ich oponenci zdołali się uszykować do bitwy. Stało się to przyczyną, dla której w VIII-VII wieku p.n.e. zaczęto sądzić, iż armia Asyrii jest niezwyciężona.
Książka z Klubu Recenzenta serwisu nakanapie.pl.
Narzędzia wojny Jeremy Black
5,3
Zmęczone. To chyba jest odpowiednie określenie dla czytania przeze mnie tej książki. Niby z opisu zbiór ciekawostek, więc powinno być arcyciekawe, ale niestety... Albo zabrakło pomysłu na treść, albo na wykonanie.
Książka ma formę kilkustronicowych - teoretycznie - historii danego rodzaju uzbrojenia. Piszę teoretycznie, bo niekiedy autora poniosło i zamiast opisywać np. sarissę i falangę (oraz ew. taktykę walki),opisuje podboje Aleksandra Wielkiego. Podobnie jest przy łuku (opis podbojów Czyngis Chana i jego potomków). Trochę lepiej jest, im bliżej XX wieku. Ale też zdarza się iść na całość. Rozdział o karabinach maszynowych. Oczywiście, ale po co na koniec wciskać doń (choć tylko wzmiankowo, o ile mnie pamięć nie myli) dzieło Michaiła Kałasznikowa?
Jeżeli książka ma być popularno-naukowa i spełniać swoje zadanie, to życzyłbym sobie w niej ilustracji. Ilustracji, rzeczywiście przedstawiających pierwsze pociski balistyczne, łuk kompozytowy czy mitraliezę. Ilu ludzi, którzy chcą się zainteresować historią i zerknie do tej książki wie, jak wygląda pocisk Minié?
Punkt mniej za błędy w datach i nazwach. Nie wiem, czy to wina autora, czy tłumacza, czy zecera. Zmienić datę bitwy pod Kłuszynem z 1610 na 1601 jeszcze tłumaczy chochlik drukarski. Rewel na Rewal czy HMS Ark Royal na HMS Ark Rogal też (chociaż śmieszy rezultat ;) ). Ale bitwa pod Kircholmem w 1606? Po kilku takich babolach nad resztą dat przestałem się pochylać. Szkoda nerwów. Czołg PzKpfw IV? Po co? Nie lepiej Mark IV? Każdy zrozumie...
Książka raczej dla kogoś, kto potrzebuje materiały na ciekawą pogadankę na lekcję historii. To znaczy, tak myślałem, dopóki nie wyszły hece z datami, literówkami i takim a nie innym tłumaczeniem...
Zajrzeć można. Ale generalnie nie polecam.