Klikniesz, kotku? Naga prawda o internetowych pracownicach seksualnych Piotr Zieliński 6,8
ocenił(a) na 42 lata temu Książka, która odsłania przed nami kulisy wirtualnego sexu. Pokazuje zarówno pracę dziewczyn od kulis jak i przedstawia przekrój klientów, którzy korzystają z tego typu usług. Te dziewczyny nazywane są camgirls czy seksworkerki. Ja bym powiedziała, że dziwki, tylko wirtualne, a i to niekoniecznie, bo wiele z nich spotyka się z mężczyznami poza kamerkami na realny sex.
Nie oceniam tych kobiet, ale czytając ich wypowiedzi, pewien ich obraz poniekąd sam się nasuwa. Zresztą one same zdają sobie sprawę z tego jak są postrzegane przez społeczeństwo, a jedna z nich w taki sposób oceniła swoją pracę: “Pieniądze są łatwe, ale sama praca bardzo niszczy. Jeśli wejdzie się do świata seksworkingu, trudno z niego wyjść. Nawet jak się z niego wyjdzie na rok czy dwa lata, później się do tego wróci”.
Rozdziały książki są krótkie, a treść dynamiczna, jednak mimo wszystko jakoś ciężko mi się to czytało. Lektura w moim odczuciu może być też poradnikiem dla tych kobiet, które dopiero chcą się zaczepić w tej branży, a nie wiedzą od czego zacząć. Autor podaje dużo takich technicznych faktów, adresów, nazwiska twórców tego typu portali, co ułatwi ewentualnym kandydatkom start w zawodzie, a według mnie nie takie było założenie autora. Jest to też “ściągawka” dla ewentualnych chętnych do skorzystania z takich usług, bo autor sypie adresami stron, serwisów erotycznych jak z rękawa.
To nie mój świat, nie moja bajka, ale jednak to się dzieje wokół nas, dlatego warto mieć jako takie pojęcie jak ten biznes funkcjonuje. Przyznam, że dosyć mocno się nudziłam przy czytaniu tych “rewelacji” które padały z ust pracownic portali jak i ich klientów. Niektóre z nich mówiły wprost, że wybrały taką prace, bo łatwa kasa, bo to lubią, inne próbowały się tłumaczyć jakimiś okolicznościami życiowymi. Nie mnie to oceniać.
Niestety, odniosłam wrażenie, że cały ten reportaż zawarty w książce, został napisany nieco “po łebkach”. Na plus zasługuje ciekawa szata graficzna, krótkie rozdziały, duża czcionka i podkreślenie pewnych kwestii “tłustym drukiem”, co ułatwiało czytanie. Co do samej treści, to nie każdy sobie sam oceni. Mnie to jakoś specjalnie nie zaciekawiło.