I love Korea. K-pop, kimchi i cała reszta Daniel Tudor 5,9
Dalekowschodni Kraj Spokojnego Poranka jest popularnym miejscem, które odwiedzają turyści. Przyjaźni ludzie, piękne widoki, ciekawa kultura, pyszna kuchnia, intrygujące zabytki to tylko kilka powodów, dla których warto wsiąść w samolot i poświęcić 10 godzin swojego życia na lot.
Koreańska fala ma się całkiem nieźle. Muzyka, seriale i kinematografia podbijają serca kolejnych młodych fanów, zdobywają nagrody i uznanie krytyków, a kraj cały czas się rozwija i ewoluuje. Staje się miejscem o wysokim poziomie życia, w którym ludzie z jednej strony wydają pieniądze na przyjemności, a z drugiej inwestują to co zarobią w bardzo powszechne operacje plastyczne, które mają na celu odmienić im życie, umożliwiając zrobienie kariery w korporacji, czy też w showbiznesie. Korea Południowa stała się ważnym graczem na współczesnej arenie branży technologicznej. Autor wspomina o chebolach, których istnienie i działalność umożliwiło niesamowity skok cywilizacyjny, znany jako "cud na rzeką Han". Ten potargany przez huragan historii kraj jest obecnie miejscem modnym, zjawiskiem istotnym w popkulturze, nowoczesnym i wyznaczającym trendy nie tylko w technologiach, ale także modzie, czy też sztuce.
Każdy rok to kolejne zmiany, widać to na pierwszy rzut oka. Z jednej strony nadzwyczaj widoczny powszechny kult pracy, w którym nie ma miejsca na worklife balance, z drugiej pęd za rozrywką i odstresowaniem się. Wszechobowiązująca kultura picia miesza się z dbaniem o zdrowie i dobrą formę. Kimchi popijane soju staje się pretekstem do wspólnego spędzania czasu. Nawet jeżeli za bardzo nie mamy na to ochoty. W tym społeczeństwie, gdzie liczy się głównie zajmowane miejsce w hierarchii, żeby przetrwać trzeba zaakceptować różne rzeczy i próbować się dostosować. Jednak czasy się zmieniają i nie warto ograniczać się przyjętymi stereotypami, nieco podsycanymi w tym przewodniku. Nowe pokolenie koreańczyków tworzy bowiem własne zasady, próbuje żyć pomimo ograniczeń wpływając na postęp w tym konfucjańskim kraju. Przeciwności mieszają się ze sobą w taki sposób, że pomimo wszystko osiągają niebywałą harmonię.
Daniel Tudor, autor książki należy do tych osób, które pokochały Koreę i osiedliły się w niej na stałe, pomimo niewątpliwych różnic kulturowych. W ten oto sposób powstała ta książka. Może nie jest idealna, ale na początek azjatyckiej przygody całkiem wystarczająca. Może pełnić funkcję przewodnika, w którym wszystkiego jest po trochu. I tutaj właśnie pojawia się problem. Treść jest bowiem spłycona do granic możliwości. Miejscami odnosi się wrażenie, że przyjmowany jest punkt widzenia osoby, która ma dość przestarzałe spojrzenie na różne aspekty. Stereotyp goni stereotyp, wiele rzeczy jest bardzo uogólniane i potraktowane po macoszemu, bez głębszego zagłębienia się w temacie. Za przykład może posłużyć ukazanie kultury k-popu, czy też mang.
Ta ograniczona treść pozostawia zatem dość spory niedosyt. Piękne zdjęcia są rzeczywiście miłym akcentem, który stanowi pewne uzupełnienie, ale to wszystko to trochę za mało. Co prawda autor próbuje przemycić nieco smaczków kulturowych, wskazuje różnego rodzaju zjawiska społeczne, socjologiczne i polityczne, ale zazwyczaj ogranicza się do kilku zdań, które nie odzwierciedlają całego potencjału. Moim zdaniem za wartość dodaną można uznać cytowanie osób, które zgodziły się na udzielenie odpowiedzi na kilka pytań. Pozwala to na przybliżenie nieco lokalnego punktu widzenia na różne sprawy, czy to kulturowe, czy związane z rozrywką. Nie wszystko bowiem złoto co się świeci, jak głosi stare porzekadło.
Niestety "I love Korea..." z biegiem lat się zestarzała. Ząb czasu odcisnął na niej dość spore piętno. Niektóre tematy są już dość mocno przebrzmiałe i nieaktualne. Na fali ostatniej popularności kultury koreańskiej aż się prosi o aktualizację. No ale autor k-popu nie znosi, co jednak nie przeszkadza mu w reklamowaniu tym chwytliwym hasłem swojej książki. No cóż...każdy ma swoje gusta. Ze względu na dość odległą datę publikacji, czyli 2014 (!) rok, nie znajdziemy tutaj słowa ani o BTS, Blackpink, ani tym bardziej o najnowszych dziełach kinematografii jak Parasite, czy też Podejrzana, nie wspominając już o takich gwiazdach Netflixa jak Squid Game.
Uważam, że książka jest dość interesującą pozycją dla osób, które dopiero zaczynają się interesować Koreą Południową. Trzeba jednak mieć na uwadze, że jest to dość mocno nieaktualna pozycja i nie zaspokoi apetytu osobom, których interesują nowinki.